Komentarze do: Tenis ../../2009/06/tenis/ KS Staszewscy – Plany treningowe i treningi biegowe – Warszawa Mon, 01 Apr 2019 13:14:21 +0000 hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.10 Autor: Archiwum Komentarzy ../../2009/06/tenis/#comment-1017 Mon, 01 Apr 2019 12:27:39 +0000 ../../tenis/#comment-1017 biegofanka

2009/06/29 18:21:48

To chyba bardzo rzadko się zdarza, żeby ktoś był ponadprzeciętny w wielu dyscyplinach sportu. Grunt, to cieszyć się z tego, że się coś robi, a jak jest się w miarę dobrym w kilku dyscyplinach, to już jest ok. Na koniec poprzedniego sezonu piłkarskiego starszego syna (on oprócz lekkiej trenuje maniakalnie piłkę nożną, zresztą młodszy też już poszedł w jego ślady) zorganizowany został mecz zawodnicy kontra rodzice, byłam na prawej pomocy (ostatni raz grałam w piłkę nożną chyba w podstawówce), mąż bronił i strzelał (gra bardzo dobrze w piłkę), ale był ubaw po pachy, nawet nasz młodszy na chwilę wszedł na boisko. Najważniejsze, to dobrze się bawić, nabrać do siebie dystansu (pośmiać się z własnych słabości), to pomaga w życiu.


sfx

2009/06/29 18:53:58

A ja niniejszym, po zapoznaniu się z bieżącym odcinkiem… wyzywam Ciebie Szkieletorze na pojedynek. Do wyboru:
1. ping-pong
2. badminton
3. powyższy nasz mały duatlon
w terminie który może kiedyś uda się ustalić 🙂


kalabris

2009/06/29 19:45:37

najwazniejsza mimo wszystko jest szeroko pojęta rekreacja z domieszką adrenaliny. Współczuję niektórym moim znajomym wyczynowcom, którzy w „młodości” lat szkolnych np. biegali intensywnie. Dziś juz nie mogą… często kolana im wysiadaja i inne części. A ja mogę! Nic mnie nie boli, w zyciu nie miałam żadnej kontuzji, niczego złamanego, naderwanego, nic przetrenowanego. Teraz mogę spokojnie odcinać kupony od „rekreacyjnej przeszłości” i po prostu cieszyć się ruchem i zdrowiem. I nic nie muszę!
….
Wojtku, a jak tam przygotowania drużyny na Poznań? mam nadzieję, że dotarł mój mail zgłoszeniowy. pozdrawiam Kasia z T.


kalabris

2009/06/29 19:59:01

czy mogę Ci jeszcze dosłać moje „rozmyslenia o bieganiu” do zgłoszenia? to się raczej nie nadaje na publiczne odtworzenie w necie, bo chyba zbyt intymne… a chciałabym sie tym podzielić


ocobiegatu

2009/06/29 20:44:41

Rekreacyjnego rozróżnia sie od sportowca-amatora prostym testem..
Jesli kiedykolwiek jak idziesz na bieg zdarzyło Ci sie , że Ci sie nie chce pobiec – znaczy jesteś sportowcem.
A jak Ci sie nigdy coś takiego nie zdarzyło- jesteś rekreacyjny ..
Ja jestem rekreacyjny , kto jeszcze ?


wojciech.staszewski

2009/06/29 20:59:37

ocobiegatu – oj, chyba właśnie w ostatnią sobotę udało Ci się zostać Sportowcem 😉
kalabris – zgłoszenia doszły na adres klubu, jak sądzę. Małgosia S. będzie je wszystkie przeglądać. jeśli chodzi o wyznania, to już się zaciekawiłem. tylko jeśli chcesz się nimi podzielić tylko ze mną, bez ich upubliczniania, to ja również mam je zachować dla siebie, tak? wtedy nie będzie to miało żadnego wpływu na wybór Małgosi. kwadratura stadionu.


kalabris

2009/06/29 21:13:50

a tam…raz kozie śmierć. To na jaki adres mam przesłać moje „wypociny biegowe”? ten ogólnodostępny?


sfx

2009/06/29 21:37:31

eh. ciekawość to pierwszy stopień… więc powolutku dążę do piekiełka 🙂
może ja podam swój 😉


biegofanka

2009/06/30 08:39:46

No Kasiu, jak już się wychyliłaś, to może podziel się z nami swoimi przemyśleniami, widzisz, my jak rodzina, sami fani biegania, a jeszcze jakby Wojtek mógł opisać to w Gazecie tak, jak we wczorajszym wydaniu. Wojtku, dobry był Twój artykuł o debiutantach zeszłorocznego maratonu. Kasiu, mam nadzieję, że przeczytałaś go, powinien pomóc w podjęciu decyzji:)


biegofanka

2009/06/30 08:42:50

Zapomniałam Wojtku dodać – świętujesz dzisiaj, a my możemy z Tobą;) A jest co… masz 40 komentarzy:))


biegofanka

2009/06/30 08:49:48

W ogóle jeśli chodzi o katowanie się Wojtku, Twoich podopiecznych na treningach przygotowawczych do maratonu w zeszłym roku, to myślę, że jedna z koleżanek bardziej się katowała tą wieloletnią dietą… wolę już codzienne mordercze treningi, niż odmówienia sobie przyjemności dla podniebienia…


maryska_21

2009/06/30 10:29:02

Jak wiecie, odwiedzam Was od niedawna. Jeszcze, na początku maja, nie miałam pojęcia o istnieniu Wojtka S., a co dopiero o jego blogu. Dzięki akcji POLSKA BIEGA miałam przyjemność poznać Wojtka osobiście(był kapitanem sztafety w której biegłam a biegłam w tej zmierającej do Cieszyna)
Cieszę, się że poznałam Wojtka…Nie będę rozpływała się w zachwytach..typu och i ach….jaki to z Niego równy facio…Jedno jednak pozwolę sobie napisać..
Według mnie Wojtek to pasjonat biegania, jak to u mnie na wsi powiadają..CAŁĄ GĘBĄ.
Nie wiem nic na temat wyników ubiegłorocznych Wojtka „podopiecznych” w debiutach maratońskich, ale zgadzam się z Biegofanką, że nie ma gorszego „wroga” maratonu, jak „katowanie” się jakimiś dietami.
Ja pomimo iż ważyłam 84kg, i jasne, że chciałam pozbyć się tych „oponek”, ale ani przez chwilkę nie pomyślałam o diecie. Za bardzo kochałam jedzenie, by „karać” siebie samą…a karą byłyby diety właśnie. W „nagrodę” zafundowałam sobie…inną terapię ..
Podaję linka…jak to ze mną było..
Wojtku przepraszam..i nie reklamuję portalu Maratonów Polskich..ale chyba siebie
http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=8&action=2&code=1695
Pozdrawiam…życząc miłej lektury..


biegofanka

2009/06/30 11:24:36

Maryska_21 – jest nas więcej takich, co od niedawna (właśnie od tegorocznej akcji „Polska biega”) zaglądają do blogu Wojtka. Hmm, lektura była rzeczywiście miła, nic dodać, nic ująć, zawarłaś w swoim opisie wszystko o Twojej pasji…:))


biegofanka

2009/06/30 11:57:39

Marysiu, coś mi się nasunęło, czy myślałaś już o napisaniu książki? Mam nadzieję, że tak. Masz tyle sukcesów na koncie, dobrze piszesz, nie wstydzisz się też „mówić” na forum o prywatnych sprawach… Twoje wspomnienia związane z pasją i ludźmi…
Wojtku, Ty natomiast mógłbyś wydać praktyczny podręcznik maratończyka, w którym ujęte byłyby wszystkie porady spisywane przez Ciebie i Twoje praktyczne doświadczenia związane z bieganiem…i obaliłbyś w nim niektóre mity krążące wśród laików tego sportu…


maryska_21

2009/06/30 12:02:57

Biegofanko..dzięki. Trudno w to uwierzyć, ale uroki biegania odkryłam dopiero w swoim „powrocie” do biegania. Wcześniej bieganie było moją pracą, pracą którą wykonywałam z największą przyjemnością(było głównym źródłem utrzymania). Teraz, kiedy po latach przerwy wróciłam, kiedy żyję z czego innego, bawię się bieganiem. Kocham je tak samo, a może nawet bardziej jak kiedyś, ale chyba bardziej doceniam, to, że mogę znowu biegać. Jak sie jest młodym, nie docenia sie tego co sie ma…
A jak się ma latek tyle co ja..nie ma się czasu na zmarnowanie choćby jednej minutki…
Ja nie marnuję…już nie…i tak za wiele minutek zmarnowałam:))
Teraz żyję chwilą….i czerpię z życia „garściami:))


biegofanka

2009/06/30 12:09:54

I o to Marysiu w życiu chodzi… Twoje przemyślenia powinny dotrzeć do szerokiego kręgu osób, pisz… pisz…:))


wqu

2009/06/30 14:53:05

maryska_21: Szkoda, że moja propozycja zwołania komplementarnej druzyny na Maraton Warszawski upadła ze względów formalnych. Ale przecież nie chodzi o oficjalny szyld tylko o to, by nie przygotowywać się całkiem samotnie. Czytając Twoje posty Marysiu widzę, że spodobał Ci się nasz debiutancki zapał. Kiedy więc przeczytałem jak prowadziłaś Darka do życiówki w Dębnie, postanowiłem spytać czy może zechcesz poprowadzić nieformalną drużynę debiutancką na Maraton Warszawski? Co Ty na to?


maryska_21

2009/06/30 16:30:46

wgu..Twoja propozycja, sprawiła mi wielką przyjemność, ale chyba nic z tego nie będzie. Po pierwsze…mam zaplanowany start we Wrocławiu..a i po drugie..chyba nawet ważniejsze…Możliwości Darka znałam i wiedziałam, że stać Go na wynik jaki nabiegał znaczy 3.14.16…więc poprowadzenie Go na taki wynik…było zwykłą formalnością. Z doświadczenia wiem, że debiutanci zawsze „wyżej”(nie wszyscy rzecz jasna)mierzą niż „sięgnąć” mogą..Nie chcę by potem ktoś miał do mnie jakieś pretensje…że oto miałam poprowadzić na jakiś wynik..a nie wyszło.
Może innym razem.
Powodzenia zyczę:))


ocobiegatu

2009/06/30 17:53:21

A więc dla Marysi i Sfx już czas szyć dywanik powitalny..
Ufunduję dla Was przeze mnie wykonywane drewniane podstawki pod piwo ( rękodzieło ludowe) jako medal z maratonu. Specjalizuje sie w tych podstawkach , robie na nich rozne malunki , czasem sa jako wizytowki , co prawda ciezko byloby je w kieszeni nosic.
Możecie zadebiutowac w maratonie w ..chodzie sportowym…)). Moge byc za zajaca. Prowadze na 5 godzin.


wqu

2009/06/30 17:53:38

maryska_21: Marysiu, nie miałem na myśli prowadzenia w sensie „zającowania”. Zresztą Wojtek swojej drużynie też nie zającuje, tylko biegnie co sił do mety i tam dopinguje dobiegających członków druzyny, z których kazdy biegnie jak potrafi. Przynajmniej tak było w zeszłym roku, o ile dobrze pamiętam. I ja prosiłem tylko o duchowe wsparcie. Bo wsparcie „zawodowca” nam amatorom dodaje skrzydeł (wystarczy poczytać komentarze, by zobaczyć jak bardzo)

Ja też nie znam swoich możliwości. Będę próbował złamać czwórkę. Trenuję pracowicie i z tegorocznymi wynikami 49:34 na dychę i 1:54:30 w półmaratonie teoretyczne szanse mam. O ile będę trzymał sie planu (w czasie przygptowań i w czasie biegu). W półmaratonie biegłem dokładnie według planu mimo, że trochę bolało kiedy mnie na początku wszyscy wyprzedzali. Za to na końcu było w porządku, nawet na podbiegu na Sanguszki.
Odezwijcie się jeśli ktoś chciałby pobiec na czwórkę w Warszawskim Maratonie.


kalabris

2009/06/30 18:34:33

ludziska biegowe!
trzymajcie za mnie i mojego małżonka kciuki, aby wybrano nas do drużyny! narazie … cisza. Zadręczam się, że może za mało napisałam, albo za mało ciekawie… czekam z utęsknieniem na tę przygodę z maratonem,chociaż domyslam się, że to byłaby orka… Z drugiej strony… przebiec pierwszy maraton to chyba jak … utrata dziewictwa? sama nie wiem skąd mi się wzięło to porównanie. Póki co – przebieram nogami z niecierpliwością.KKKKK


maryska_21

2009/06/30 19:30:52

wgu….wsparcie duchowe powiadasz?? Nie ma sprawy…Jak będę „żywa” po Wrocławiu…pojadę w „wagoniku” z napisem 3.05…więc wszystko możliwe..
Mała poprawka..zawodowcem byłam, teraz jestem amatorką czystej krwi..no z „naleciałościami” z przeszłości zawodniczej…Pewnie dlatego łatwiej mi..ale zaręczam że po kilku latach przerwy przebiegnięcie 5 km było dla mnie wręcz wyczynem…ale uparta zawsze byłam…więc dałam radę..Ruszam się , przyznaję regularnie od września 2008…a więc we Wrocku obchodzić będę „roczek”…
Nie chcę wtrącać się do uwag Wojtka- bo jeszcze mnie przegoni ze Swojego bloga…ale, jeżeli będziesz systematycznie begał..czwóreczka „padnie” Twoim łupem..
Ocobiegatu..czy aby nie przesadzasz…?? choć przyznaję miłe to, bardzo miłe…
Kalabris…trzymam kciuki…


maryska_21

2009/06/30 19:38:07

No dobra…dość…obijania się!! Muszę iść troszkę pobiegać…wszak w niedzielę czeka mnie ostre „zapindalanie(sorki)….15km po plaży w Jarosławcu…
Wojtek…zauważyłeś..coraz częsciej „goszczę” u Ciebie..tym samym..”zmuszam” niejako do nowych wpisów…
Dawaj, dawaj coś nowego!!!
Pozdrawiam…
Pyskata Maryśka..albo jak sam mnie nazwałeś…Szalona:)))


sfx

2009/06/30 21:35:31

juz nie moge sie doczekac tych 15k

dziś przerwa, jutro sobie dam szybkie serie (WB3)… a we czwartek wolniutko i 2 dni przerwy…

… ciekawe tylko, czy zdążę obejrzeć twoje plecy maryśka… i mam nadzieję, że mnie nie zdublujesz 😉
… ja lecę na 1:15-1:20, nie wiem jak mi to pójdzie po plaży i ile stracę

wojtku… moze z moim wyzwaniem ustalimy wstepnie poznan ?? nadmieniam ze w wybranych dyscyplinach tak jak i ty zawsze bylem i jestem amatorem, ale stalego pogromcy, mimo sporadycznego ich uprawiania, nie znalazlem


wqu

2009/06/30 21:49:57

Marysiu, dla nas „zawodowcy” to ci, którzy potrafią biegajać tak, że nam amatorom trudno wyobrazić sobie jak oni to robią. Aby pobiec maraton w ok. 3 godziny, jak Ty, trzeba biec średnim tempem ok. 4:15. A ja jeszcze niedawno nie mogłem sobie wyobrazić jak mógłbym rozpędzić sie do takiej prędkości chocby na chwilę. Dopiero po ośmiu miesiącach przygody z bieganiem mi się to udało. Ale przebiegłem tylko kilometr. Więc dla mnie jesteś „zawodowcem”. Tak jak i Wojtek, który przecież zawodowo sportu nigdy nie uprawiał.


maryska_21

2009/06/30 21:57:26

Przed chwilka wróciłam z treningu,….nie zrobiłam wszystkiego co planowałam..burza pokrzyżowała troszkę moje plany, ale i tak jestem zadowolona. Zaliczyłam dyszkę w tym 8 x 300 m (planowałam 10 x)w tempie..powiedziałabym dość żwawym..
Jutro lajcikowe tupanko..a dalej.zobaczę jak się będę czuła.
Sfx..mam nadzieję, że jak mnie zobaczysz…podejdziesz..Ty wiesz jak wyglądam, ja niestety nie wiem ja Ty..
Planujesz 1.15 – 1.20 na tę 15-stkę Całkiem żwawo jak na bieg po plaży..
Ja nie planuję, żadnego konkretnego czasu..”polecę” na ile nogi poniosą
:)))


maryska_21

2009/06/30 22:37:31

WGU…nie wiem jak to z Wojtkiem jest ale ja biegam „głową”..Pewnie wyda to się Tobie dziwaczne, ale tak mam….Na każdym treningu..nawet tym , tym który jak po „grudzie” idzie powtarzam sobie jak mantrę, że STAĆ MNIE…powtarzam tak długo aż uwierzę..i to skutkuje…nigdy nie dopuszczam do siebie myśli, że nie dam rady…I wiedz, że po przerwie(chorobowej przerwie) nie było mi łatwo..Na pierwszych treningach prędkość 7 minutek na kilometr była wręcz kosmiczna….ale nie na darmo Bozia dała mi rozum….wszystko ode mnie zależne i od tego jak bardzo chcę by się spełniło…


fajka

2009/06/30 22:38:40

Kalabris – i pozostałe biegowe ludziska..Za mnie też trzymajcie kciuki, i za moją córkę. Też na razie żadnego odzewu w sprawie zgłoszenia na maraton debiutantów nie zauważyłem, choć starałm się krótko i treściwe przekonać decydentów..Takie życie..Biegać trzeba dalej.
Biegofanko – bez względu na werdykt w sprawie maratonu – biegniemy 29 sierpnia w Świdnicy, ok ? pozdr.
Ps. Całkiem wariacki robi sie ten blox.. 🙂


kalabris

2009/06/30 23:07:17

fajka – tak, tak – trzeba dalej robić swoje, bo nikt za nas tej cięzkiej roboty nie wykona, ale miło by było się spotkać…


sfx

2009/07/01 07:20:13

A ja upuszczę poniżej dwa linki, po których można mnie będzie łatwiej rozpoznać 🙂

http://wyborcza.pl/1,95495,6758155,Para_na_maraton.html

http://wyborcza.pl/1,95495,6542000,W_wersji_mini.html


sfx

2009/07/01 07:23:21

Coś źle zrobiłem, ale tu jest lepiej….

Ja z Joanną Sadowską z zeszłorocznego Poznania

Ja po tegorocznym Krakowie (środkowe zdjęcie)


torex

2009/07/01 08:56:57

wqu: mi też się marzy czwórka na w Warszawie – ale nie wiem, czy to nie za szybko jak na pierwszy raz – ale o tym nie się wypowie nasz ulubiony trener 🙂


wqu

2009/07/01 11:02:08

torex: Może za szybko, może nie. Na razie próbuję skrzyknąć własnie tych, którym się marzy. Będziemy się wspierać i dopingować nawzajem, wymieniać doświadczenia a może też zrobić wspólne długie wybieganie. Piszesz się? A na ostateczną decyzje co do tempa startowego masz jeszcze czas.


torex

2009/07/01 11:05:07

wqu: oczywiście, że się piszę – może nasz ulubiony trener da się namówić na wspólne długie wybieganie – Wojtku co Ty na to?


biegofanka

2009/07/01 12:15:42

Od wczorajszych godzin popołudniowych nie było mnie na necie… i proszę… ale się rozpisaliście. Świetnie! Fajka, Kasia – trzymam za Was też kciuki, dajcie znać, co z wyborem:)
Fajka – tak jak pisałam, zamierzam wystartować w tej 15-tce.. tym bardziej, że jak już wiesz, zagości u nas zawodowa biegaczka Marysia. Takiej okazji nie można przepuścić:)) Powolutku realizuję plan treningowy Wojtka…


wqu

2009/07/01 12:48:42

torex: To jest nas dwóch, a dwóch to już drużyna. Bingo!

maryska_21: Nie wiem czy wiesz, Marysiu, ale Twoje bieganie głową ma naukowe uzasadnienie 🙂 Dowiedziałem się o mtym z artykułu, do którego link zamieścił tu kiedyś nasz blogowy teoretyk – ocobiegatu. Chodzi – jak rozumiem – o to, że odkąd człowiek „zszedł z drzewa” zdolność szybkiego biegu była dla niego jednym z podstawowych czynników decydujących o przetrwaniu. Dlatego należy sądzić, że prehistoryczny człowiek biegał znakomicie. Ale było tez ważne, by oszczędzał on siły na momenty kiedy szybki bieg będzie konieczny. Dlatego jesteśmy wyposażeni w naturalny regulator dbający o to byśmy nie ganiali na maksa „po próżnicy”. Regulator działa podobnie do instynktu samozachowawczego, z tym że uczucie strachu zastępuje w nim uczucie zmęczenia, czy raczej – jak byśmy dziś powiedzieli – braku formy. Tak jak uczucie strachu chroni nas przed podejmowaniem zbędnego ryzyka, tak uczucie braku formy chroni nas przed zbędnym wysiłkiem wyczerpującym organizm. Jeżeli np. widzimy że jest wysoko, strach powstrzymuje nas przed skokiem. Pokonać strach możemy głową tocząc ze sobą coś w rodzaju negocjacji. Jeżeli powód jest błachy, strach negocjacje wygra i nie skoczymy. Jeżeli powód jest krytyczny, mózg da zastrzyk adrenaliny i hop! Według autorów artykułu podobne negocjacje odbywają się w głowach biegaczy. Jeżeli mamy świadomość, że czeka nas duży wysiłek, instynkt samozachowaczy powoduje, że odczuwamy zmęczenie, czym próbuje nas nakłonic do rezygnacji z niego. Jeżeli woli zabraknie zrezygnujemy. Jeżeli pokonamy uczucie słabości i ruszymy, dostaniemy zastrzyk endorfin i uczucie braku formy po chwili minie jak ręką odjął. Tyle artykuł.
A moje własne doświadczenia w pełni potwierdzają jego tezy. Ilekroć postawię sobie ambitne wyzwania treningowe, w czasie rozgrzewki biegnie mi się fatalnie i czuję, że dziś to absolutnie nie dam rady. Wtedy, tak jak Ty Marysiu, zaczynam „biec głową”. I zwykle okazuje się, że moge i to jeszcze jak, a po zmęczeniu nie ma śladu. Tak było kiedy pobiegłem pierwszy raz w życiu kilometr w 4:13. Tak bywa też przed zawodami.


sfx

2009/07/01 13:10:56

a ja dziś zaliczyłem równo, miarowo i tak jak to sobie zaplanowalem 12 x 600m + 450m truchtu…

wyszło całkiem przyzwoicie… w tempie pomiędzy 2:26 a 2:23 (4:00/km), a ostatnie powtórzenie w czasie 2:17…
jutro lekkie rozbieganko, ma być jakieś 12k, a potem 2 dni wolnego


sfx

2009/07/01 13:23:18

wqu… masz pełną rację a’propos biegania z głową…
dziś miałem powyższe 12 x 600m… już po drugim powtórzeniu pomyślałem, że nie dam rady… wydawało mi się niemożliwe utrzymanie właściwego tempa… a oto wyniki kolejno wszystkich 12:

Plan = 2:30.0 (4:10/km)
1. 2:22.8 – jak zawsze – bez zmęczenia wyszło za szybko
2. 2:24.5 – po tym był kryzys
3. 2:24.5
4. 2:26.0
5. 2:26.0
6. 2:25.4
7. 2:25.5
8. 2:23.6 – tu sam się zdziwiłem
9. 2:23.2 – i utrzymałem tak już do końca
10. 2:23.7
11. 2:23.9
12. 2:17.3 – miało być szybciej – i było

mam nadzieję, że was nie zanudzam


wojciech.staszewski

2009/07/01 14:27:21

Hej, wybory trwają, trwają…
A co do wspólnego długiego wybiegania, to niech was Bóg (jeśli jest) broni. Trzeba takie wybiegania robić w swoim tempie. U mnie to między 5:00 a 5:30. Jeśli mierzycie w złamanie czwórki w maratonie, to biegajcie nie szybciej niż po 6:30 kilometr. Inaczej sobie zaszkodzicie. Da się wprawdzie przebiec treningowo półmaraton w tempie szybszym niż planowane na maraton – tylko po co? Lepszy efekt będzie, kiedy długie treningi będą wolne, a szybkie będą krótkie.


biegofanka

2009/07/01 14:45:50

Czyli Wojtku, według Twojej kolejnej pomocnej rady biegam bardzo dobrze (muszę powiedzieć mężowi, bo on uważa, że za wolno biegamy te długie wybiegania), ja biegnę swoim tempem i się nie przejmuję, a wtedy dłużej wytrzymuję…:))


wqu

2009/07/01 14:52:53

Z tym wolnym wybieganiem oczywiście masz rację. Tylko miło byłoby z kimś pogadać w czasie tych blisko 4 godzin. Tak jak Ty z Dzikim. A wracając do tempa długich wybiegań. Czy przyjąc je odejmując półtorej minuty od tempa z biegu na dychę (wtedy wyjdzie mi właśnie ca 6:30), czy też dobrać maksymalne dla którego przy stałym tempie tętno przez cały odcinek utrzymuje się poniżej granicy I zakresu (wtedy wyjdzie mi ca 6:12)?
Napisałeś, że biegając długie wybiegania zbyt szybko mozna sobie zaszkodzić. Jakie są objawy takiego zaszkodzenia?


wqu

2009/07/01 15:03:22

I jeszcze jedno pytanie. Piszesz Wojtku, że robisz teraz bardzo dużo siły biegowej. Więcej siły niż szybkości. Wydaje mi się, że w zeszłym roku proporcje Twych treningów były odwrotnie. Mógłbyś to skomentować i napisać jak te proporcje powinny wyglądać u planujących biec na czwórkę.


kalabris

2009/07/01 17:30:36

ja to w końcu nie wiem, jak to jest z tymi długimi wybieganiami… nie mam wymierzonej trasy, tylko biegnę przed siebie w lesie w umiarkowano wolnym tempie i nie wiem ile przebiegam w km. Ile więc biec czasu? 2 godziny, trzy? utrzymuje tętno ok. 145. Dobrze to jest?


ocobiegatu

2009/07/01 21:16:42

komentarz nr 44 ? ” A imię jego 40 i cztery”…),
Otóż co do tych teorii mózgowych zmęczenia.
Ciekawe , ze w XXI wieku dalaj nie mamy pojęcia o tym czym jest zmęczenie.
Kiedyś zakwasy były modne a teraz okazuje się , że laktaty podlegaja recyrkulacji , są potrzebne , czyli cud natury..
Teraz z kolei są modne jony wodoru , mózgowe teorie zmęczenia.
Nie ma sie co jednak zapalac do żadnej teorii , zmęcznie , jako stan awaryjny , ma mnóstwo przyczyn. Współczesna medycyna już w coraz większym stopniu opiera sie na celowanych terapiach ( indywidualne terapie np. pod kątem genów) . Analogicznie do czegoś podobnego będą dążyć plany treningowe. Na razie musimy ocenić sami , na czym polega nasze zmęczenie , czy głównie wychodzi z główki czy z mieśni. I trenowac indywidualnie poczucie mniejszego zmęczenia… Wku – jesteś fizykiem. Pogadanka na temat zasady najmniejszej energi ( potencjalnej ale moze znasz jakies inne) – mam nadzieje , innym razem..


maryska_21

2009/07/01 22:18:37

Jestem typem „wojownika” i „buntownika”..dlatego nawet w czasach kiedy miałam zaszczyt być w kadrze Polski maratonek…nigdy nie miałam trenera, bo nie podobało mi się, że trener żadał ode mnie ścisłego i ślepego wręcz „wykonywaniu” planu treningowego, jaki naskrobał mi…może w wielkim skupieniu, a może i gdzieś na kolanie..Denerwowało mnie, że nie interesowało Go moje zdanie…Przecież nikt inny jak ja sama, jak mój organizm nie „czuł” najlepiej czy dany trening pasuje mi…
Zawsze wsłuchiwałam się w to co mi podpowiada…Nie miałam ochoty na bieganie,..to nawet jak w planach był jakiś ważny trening..rezygnowałam z niego…Biegałam..na tzw „czuja”…i muszę przyznać, że całkiem dobrze mi to wychodziło….bo życióweczkę w półmaratonie mam…(chwalę sę)1.14.15…na 20km 1.10.36…i to nabiegałam jak już dawno czterdziestka mi minęła..Jeszcze jedno…Wszystkie, no prawie wszystkie treningi biegałam sama…czasami zdarzało mi się biegać z biegającymi kolegami..ale to oni dopasowywali się do mojego tempa…nigdy ja…
Cholerka..ależ się rozpisałam…


wqu

2009/07/01 23:29:27

A jak długą Marysiu miałas przerwę między startami zawodniczymi a powrotem do biegania rok temu?


maryska_21

2009/07/02 08:20:34

wgu…oj..troszkę przerwy miałam. W sumie 5 lat, z czego przez 3 lata nic nie biegałam..ale „tyłkiem” krzesła nie grzałam.. Bardzo dużo pływałam(zresztą jestem morsem..pływałam przez całą zimę)Tak prawdę powiedziawszy, na nowo zaczęłam się troszkę ruszać, na świeta Wielkanocne..2008, ale tak systematycznie to od września Początki były..tragiczne….ale udało się…


maryska_21

2009/07/02 08:33:35

Jak wiecie(przecież się chwaliłam już)miałam przyjemnośc biegać w sztafecie Polska Biega..Oto link do mojego wpisu..
Wojtek…sorki.
http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=2&action=44&code=14017


biegofanka

2009/07/02 08:47:13

Masz rację Marysiu, dobrze jest biegać samej, czasami jednak przyda się ktoś lepszy na treningu do podciągnięcia tempa, ale ostatnie kilometry. Mąż chce biec szybciej dłuższe rozbieganie, inaczej stawia kroki i oboje się męczymy, bo ja chcę wolniej. Wczoraj biegaliśmy każdy swoim tempem, on chciał szybko sprawdzić się na 10 km, ja biegłam wolniej 13 km, ale ostatnią pętlę (2,5 km) pobiegłam ze znajomym, który systematycznie długie lata biega, poprosiłam go o poprowadzenie mnie w szybszym tempie i udało się, jeszcze miałam siłę ostro zafiniszować, a mąż po swoim sprawdzianie do domu ledwo powłóczył nogami, ja za to czułam się świetnie po treningu i dzisiaj też nie mam żadnych problemów z nogami (widzę, że są mocniejsze, dzisiaj siłownia i dalsze ćwiczenia na nogi z lekkim obciążeniem). Ale oczywiście nadal jako debiutant biegowy nie mogę pochwalić się dobrym czasem. Myślę, że jak napisał Wojtek, to przyjdzie z czasem. Jestem cierpliwa:)


grekosz

2009/07/02 08:52:25

„Na rowerze jeździłem kiedyś maniakalnie, codziennie do pracy, po 300-400 km miesięcznie,,,” Drogi sąsiedzie ja maniakalnie 300-400 potrafie machnąć w 3 dni 🙂


biegofanka

2009/07/02 08:56:44

Marysiu, dalej powtarzam, zbierz swoje notatki i ubierz w książkę… Bardzo dobrze się czyta Twoje teksty:))
Wojtku – masz kolejny okrągły rekord wpisów:))


kalabris

2009/07/02 10:02:38

tak, tak biegofanko, podpisuję sie pod apelem do Marysi. Niech napisze więcej. Marysiu, czytam często Twój blog. Ja podobnie siebie postrzegam i głównie biegam „głową wojownika”. Cieszę się, że Twoje wczesniejsze wyczynowe bieganie nie odebrało Ci radości i chęci powrotu w wielkim stylu.


maryska_21

2009/07/02 16:18:15

Biegofanko, Kalabris…
Jest mi cholernie milusio czytać podobne słowa..może kiedyś się odważę.. Kopalnią wiedzy dla mnie są moje zapiski w dzienniczkach treningowych..to swego rodzaju pamiętniki…
A oto coś o mnie, coś z czym dopiero nie tak dawno się uporałam..z czymś o czym chciałabym zapomnieć……ale nie ukrywam, że w myślach czasami do mnie powraca…
Jednak ten „kupon” odcięłam już…i jak na razie WYGRYWAM…
http://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=2&action=44&code=6099
Man nadzieję, że nie zaczniecie się nade mna ..litować..nie cierpię tego:))


wojciech.staszewski

2009/07/02 18:14:31

No i blogowi wyszła życiówka. W dodatku złamane 50 wpisów 🙂
Yes, yes, yes, yes, yes.
Kalabris – długie wybieganie jak się zaczyna to 1,5 h. Jeśli masz siłę (w mięśniach i w głowie) na 2 h, to jeszcze lepiej. Bardziej nie wydłużaj.
Wqu – biegając długie wybiegania za szybko, nie ćwiczysz dobrze mechanizmu spalania tłuszczu (to się najlepiej robi w I zakresie) i nazbyt się eksploatujesz. Znajoma z Gazety przepłaciła to tzw. złamaniem zmęczeniowym kości.
Teraz postawiłem na siłę, bo żeby nabiegać jakąś życiówkę, muszę zmienić bodźce treningowe, coś zakombinować. Jeśli przygotowujesz się do debiutu w 3:55, to radziłbym teraz 3 razy długie wolne wybieganie (raz 1 h, raz 1,5 h, raz 2 h), a raz pół godziny podbiegów. Dopiero 8 tygodni przed startem BPS, w którym zacznie pojawiać się szybkość.
Moi drodzy gadacze, jeśli przeoczyłem czyjeś pytanie, to powtórzcie pod następnym odcinkiem.
I powodzenia na startach, bo dużo tu zapowiedzi.


biegofanka

2009/07/02 22:30:40

Marysiu – litować?… dlaczego… Przecież Ty jesteś przeszczęśliwa, że … jesteś tak po prostu. Każdy dzień, który przeżyjemy, wygrywamy. Osobiście dziękuję za każdy przeżyty szczęśliwie dzień… za zdrowie… tragedie…któż z nas nie przeżył śmierci kogoś bliskiego… Wiesz, ilu ludzi w tej chwili walczy o siebie, czy o kogoś… Życie, po prostu życie…

]]>