Komentarze do: Piłka ../../2011/09/pilka/ KS Staszewscy – Plany treningowe i treningi biegowe – Warszawa Mon, 01 Apr 2019 13:14:21 +0000 hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.10 Autor: Archiwum Komentarzy ../../2011/09/pilka/#comment-136 Mon, 01 Apr 2019 01:46:07 +0000 ../../pilka/#comment-136 ocobiegatu

2011/09/06 00:07:42

No właśnie ..ludzie tu pilnują aby terminowo było , co tak z księgowością coś tam wspólnego mają i nie tylko…:). A ten cytat „wróciliśmy z dalekiej podróży” to sentyment wzbudza – Ciszewski….
Oczywiscie – młodsi – google…:)


wojciech.staszewski

2011/09/06 00:27:24

Johnson! Wielkie gratulacje za żelazną walkę na triathlonie. Nie zrealizować planu, ale tak walczyć, to mistrzostwo. Relacja Johnsona jest na końcu komentarzy pod poprzednim odcinkiem, spójrzcie, kto nie czytał


alena_wro

2011/09/06 06:59:47

niesamowici jestescie!!! Dla mnie osobiscie Jonhson wymiata wszystkich!!! upal chyba byl w calym kraju, bo we wro tez. I ja po sobotnim biegu solidarnosci musialam brac przeciwbole, bo glowa pekala przez dobe. a to byly tylko nieszczesne 5,2km!!
Chlopaki (czy startowaly blogowe dziewczyny??) jestescie wszyscy z zelaza!! zwlaszcza ci polowkowicze!!
Wracam do biegania, wiec wracam tez do czytania:) Dziki, melduje sie ze nadal nie jem miesa:) Niestety ryby tez praktycznie nie wchodza. Czuje sie znakomicie! Najlepiej to wegetarianom chyba w Indiach – powalajacy wybor potraw w kazdej restauracji i na domowym stole.
Widzimy sie w Warszawie:) po zyciowke nie pobiegne, ale pobiegac jade:)
Jeszcze raz gratulacje dla wszystkich, co pokonczyli biegi w tym skwarze! Jastrzebie, przyznaj ze ustawieni kibice na trasie chlodzili Cie w lodoweczkach, no przyznaj :)) inaczej nie rozumiem jak dalo sie wykonac plan!!!


tanczacy_jastrzab

2011/09/06 08:26:20

Alena, tam gdzie Pict i Wyspio mają motorki (patrz wpis BASa pod poprzednim odcinkiem), Jastrząb ma zainstalowany klimatyzatorek;)
Do zoboaczenia w Wraszawie:)
TJ


ocobiegatu

2011/09/06 12:00:39

Jak tak czytam o triatlonie , planach na b7d itp. to wydaje mi sie ,ze jestem z innej bajki …Nie wiem jakiej. W kazdym razie „Dziewczynka z zapalkami” mi jakos nie pasuje , juz bardziej – „Chlopczyk z piwem”..:).W sumie gratuluje wszystkim co robia cos wiecej jak 5k. Ja tego lata tego nie potrafie. Powrocilem do tradycji.Pisalem juz. Aby wyjsc na trening podprogowy na 15km a skonczyc tempowo na 5km…Mam to stale.Potrzebny psycholog sportowy a nawet bym powiedzial gorzej – psychiatra sportowy..:).


grido71

2011/09/06 12:31:12

Oco: nie martw się, nie jesteś sam ;-). U mnie wystąpiło przesilenie (a może zmęczenie?). Nie czułem już radości z biegania i postanowiłem odstawić mój „nałóg” na trochę. Teraz wracam do źródeł i chcę na nowo poczuć radość z tego co robię. W Pile znowu pozazdrościłem (jako kibic) innym biegaczom tej atmosfery. W październiku nakręcę się pewnie na poznańskim maratonie, aby od listopada-grudnia zacząć przygotowania do wiosennych startów.


grido71

2011/09/06 12:32:54

Johnson: jesteś wielki! Dla mnie to zupełny kosmos. Twoje wcześniejsze ultra to chyba pikuś w porównaniu z takimi doznaniami? 😉


popellus

2011/09/06 14:23:18

Tak,zapomniałem….wczoraj napisał BAS, że będzie w niedzielę we wroc, po co?? zapomniałem maraton:) To nie przechwałki, tak mnie pochłonęła inna rzeczywistość, że sam się sobie nie mogę dziwić…
Trochę wakacji, trochę pracy…ale sezon uroczyście został w moim przypadku zamknięty:) Od wakacji biegałem mało, później bardzo mało…a teraz nie biegałem w ogóle, chyba, że do sklepu po bułki. Piękna ta PIŁA jak zwykle, jak pięknie będzie tej jesieni…wrocław, warszawa, poznań…przygotowuje się na nią jak nigdy, może Kościan, ale cos dalej, nie teraz, z chęcią będę podawał ręczniki i kibicował…bo na tyle mam jeszcze siły:)) Jedynie o wytrzymałość się nie obawiam, bo zniknęła, odwrotnie proporcjonalnie do wszystkie. I z chęcią wyjdę dziś pobiegać….

Johnson wie, wie też, że gratuluje…
Reszta też wie, że gratuluje, bo te piękne wyniki non-stop obserwuje…choć wymieszały mi się statystyki okropnie:) Oco-kajet chyba tylko w podsumowaniu poratuje…

Najlepszego
Pope


pulvis

2011/09/06 15:41:41

U Johnsona.wp jest co poczytać, nad czym podumać. M.in. o tych bogach, wśród których króluje bóstwo lenistwa – ten właśnie fragment we mnie uderzył i szczególny rezonans wywołał. Borzyszcz lenistwa musi mieć pod sobą nie mniej silnych wasali – idoli rezygnacji, poprzestania na małym, nie wiary, że mnie stać, obawy przed katorgą itd On wraz z podporządkowanymi mu siłami działają na człowieka obezwładniająco.
Z drugiej strony (TO CHYBA KAŻDY PRZYZNA?) biegających i innych amatorów sportu, u których duch bierze górę nad bezwładem materii przybywa. Przybywa też imprez co może oznaczać, że najgorsze mamy za sobą


basdlamas

2011/09/06 18:50:57

Bas nie wie co z Maratonem we Wrocku :(((((((( ból prawej nogi jest wielki 🙁 w sobote zdecyduje czy jadę:(


piotrek.krawczyk

2011/09/06 21:10:25

Bas – co się stało? Alena – fajnie, że się trzymasz z daleka od padliny. Ryby też są padliną i do tego walą rybą 🙂 Pope – nareszcie jesteś! Ale Dziki niewiele zrozumiał… Biegasz czy nie biegasz? Startujesz coś czy marzysz, ale nie lecisz? Byłeś chory? Napisz. Pulvis – ja już nie mam hamulców. Jak spotykam kolegę ze szkoły, a on był w futbol mistrzem, patrzę i ledwo poznaję, stabilizacja życiowa podkreślona już nie nadwagą, a otyłością, to Dziki nie mówi „co tam, jak tam”, „natychmiast zrób coś ze sobą” mówi Dziki. Oni tego potrzebują, żeby ktoś im powiedział. Bo naprawdę nie wiedzą.
A Dziki dziś mocne BNP, bo Dziki się półmaratonowi nie oddaje. Jeszcze po poczytaniu Johnsona – nigdy! Warunki w Puszczy idealne, bez wody i błota, bez wiatru, chłodno przed wieczorem. Jeszcze rano rozgromiłem Kołcza czyli Johna w ping ponga 4:0. To od razu do rzeczy, bez gry wstępnej czyli wolnych kilometrów:
5 km – tempo 4’38
5 km – 4’28
3 km – 4’13
1 km – 4’01
1 km – 3’41
Na koniec rytmy, 6 X 150 m ładnego technicznie, szybkiego biegu.
Muszę się poprawić w Tarczynie, bo w terminie półmaratonu w Łowiczu, tydzień po Tarczynie, odbywa się fajny bieg na atestowanej trasie 5 km na Bemowie. Już zamknęli zapisy, ale na chwilę otworzyli, to zapisałem Zuzę i siebie. Panie i panowie startują osobno, to Dziki poleci na życiówkę. Skonsumuję szybkość. To jest bieg w konwencji PRL, polecam stronę, coś jak http://www.biegbemowa.pl Chociaż jedna życiówka w sezonie się należy… :-)Chociaż uważam bezczelnie, że na setce w Puszczy poprawię zeszłoroczny rekord o dobrą godzinę. Dziki


piotrek.krawczyk

2011/09/06 21:21:13

Johnson – dziękuję! Ja Twoje opowieści każę czytać moim dzieciom… Tym w wieku powyżej 16 lat. To lektura o bólu i cierpieniu, chociaż „wszystko dobrze się kończy” jest drugie i trzecie dno. Gdybym był Polańskim zrobiłbym na tym scenariuszu film pod Oscara. I serial o Jastrzębiu – pod strzechy i na salony. Dziki


piotrek.krawczyk

2011/09/06 21:33:34

I tak Dziki niechcący wyznał grzech główny, swój, ale też większości biegających. Przygotowanie jakby pod połówkę, a w planie piątka na rekord życiowy, setka też na życiówkę Tak się nie da! Nie da się tak? Da się?


basdlamas

2011/09/06 21:37:15

Dziki – pewnie że sie da!!!!!!!!!!:)))))))))))))))


ocobiegatu

2011/09/06 21:37:30

Bas – to bylaby szkoda. Bo bym Ci przekazal plytke cd co obiecalem a to oco pakiet startowy..:). Na razie wiec w moim hocotelu pewna biegofanka z rodzina. Niestety nie biore udzialu w maratonie ale wymyslilem biegowo/chodziarski pomysl na kibicowanie. Zapraszam dalej do hocotelu..:). Śmiało.Jakoś mi smutno ,że nie biore udzialu w maratonie ale bym choc pomogl w zakwaterowaniu. Hocotel – 5 gwiazdek , pliske nawet dostarczę ..:). A mecz dobry. Szczesny jest szczesny a Peszko ma pecha…:).


ocobiegatu

2011/09/06 21:39:39

Dziki – nie da się..jak sie ma w planie życiówkę na 5km to cały rok przeznacza się na to..
Nie da się rozdrobnić tematu na inne rzeczy , na wszystko…)


basdlamas

2011/09/06 21:42:30

oco – dziki jest dziki :))).


pict

2011/09/06 23:02:53

Właśnie wróciłem z piwa i meczu. Nieszczęścia Polski są dowodem na istnienie boga…


popellus

2011/09/06 23:13:09

DzIki…evryfing’s fine..
Zawiało mnie aż pod kanał La Manche…a tam sie biegać nie da, wieje od morza:)) Niee to co w puszczy…:)
Na spokojnie powróciłem do treningów, ale na spokojnie to znaczy na spokojnie, dopiero sie rozkręcam. Żałuje tylko, że wiele projektów upadło na tą końcówkę sezonu:(
P.S Dziki, gdyby sprawdzić długość wpisów pod blogiem..jesteś niekwestionowany dzik, w sensie lider:)

P.S2 BAS do maratonu się zagoi.

P.S3 Ocohostels pełną parą!!:)
P.S4 Nie widzialem Que, widział ktoś?:)


piotrek.krawczyk

2011/09/06 23:19:19

Oco – zapytam Cię spokojnie: a co by się stało, jakbyś pobiegł maraton w Twoim mieście? Maraton. Chcesz troszeczkę? Możesz? To pobiegnij. Na piechotę na przykład, miałeś kiedyś taki dziki pomysł, żeby przejść w limicie maraton. Albo przejść z dozwoloną fazą lotu kiedy zechcesz…


piotrek.krawczyk

2011/09/06 23:26:24

Teściowa zawołała mnie w 90. minucie na historyczne zakończenie pierwszego prawdziwego zwycięstwa nad Niemcami. I za chwilę wyszło jak zawsze 🙂

A Dziki ma słabą życiówkę na 5 km, bo raz biegł w życiu atestowaną. 19:18 do poprawienia w drodze do setki 🙂


wojciech.staszewski

2011/09/07 08:39:03

Wygrał Wojciech Szczęsny. Angela Merkel powinna nałożyć mu w Gnieźnie królewską koronę.
Ciągle mam po tym meczu kocioł emocji większy niż dopuszczalna liczba znaków w komentarzu. Się działo.


basdlamas

2011/09/07 08:50:56

HEllloooł… oto jedno zdjęcie z PIŁY.. BAS BIEGNIE na tzw” CEJROWSKIEGO” :))))))))

min.us/lbrgZFCBmqq4mr


1.marsz

2011/09/07 12:10:02

dziki, imponujący jest twój bnp, ja to może swój bym skończył tak szybko jak ty zaczynasz…
wojktu, skąd takie emocje? ja po dwóch kiksach głowackiego przestałem oglądać, tym bardziej, że niemcy nie grali tego co mogą; przyznam też, że nie mogę pojąć w swojej wielkiej naiwności jak to jest możliwe, że grupa działaczy używa na potrzeby swojego prywatnego folwarku, stojącego ponad strukturami państwa, przymiotnika polski? nie mierzi was to? nie wiem jak cały ten „biznes” jest finansowany ale jeśli powiecie mi, że z moich podatków, to przechodzę do szarej strefy…
dziś rano ciężkie 6 km z II zakresie
marsz


popellus

2011/09/07 16:39:29

ciekawe alternatywne pomysły”:)

http://www.zczuba.pl/zczuba/56,111296,10239853,10_nietypowych_maratonow.html

Najlepszego
Pope


ocobiegatu

2011/09/07 19:55:39

W odpowiedzi na pytanie Dzikiego..Tak , gdybym mial 20 lat to pewnie bym poszedl/pobiegl ten maraton. Jednak ostatni dlugi trening to mialem z Jaskrawym na 21,1. Pozniej , latem tylko zrywy. Nie wiem. Moze pobieganie z ksiedzem tak dziala na jakas odmiane…:).
Jakas klapka mi sie zamknela w mozgu na dluzsze treningi . Nie wiem gdzie ona jest. Nogi zdrowe to bym dal z kopa ale nie wiem gdzie ta blokada..:).
Zycie rozminelo mi sie bieganiem a tym bardziej z chodem , bo o dziwo latem w ogole nie chodzilem w stylu sportowym. Biegalem czasem pod tradycje – zawsze III strefa 5km. Z tego sie nie robi maratonu…Jest to przykre dla mnie . Najlepiej gdyby bylo juz po MWr…jednak z drugiej strony czuje determinacje ,ze cos mam w maratonie zrobic . Na blogu ten temat sie ostatnio pojawia. Brak radosci z biegania jakis czas , czy z jakiegos dystansu..Oczywiscie nie dotyczy to Króla Dzikiego..:). Jak by nie bylo , po roznych odmianach,kontuzjach trwamy przy tym bieganiu i o to chodzi.


1.marsz

2011/09/07 20:06:24

oco, może przebiegnij albo przejdź połówkę dla postawienia organizmu do pionu i zacznij przemyśliwać o spokojnych, solidnych przygotowaniach pod maraton wiosenny…wybacz rady od nowicjusza, który trzęsie łydkami przed niedzielą
marsz


1.marsz

2011/09/07 20:08:30

spytajmy jastrzębia skąd czerpie tyle energii i ochoty do treningów i startów…
marsz


piotrek.krawczyk

2011/09/07 20:20:37

Ocobiegatu – smutno i niebiegowo, nawet nie-chodziarsko się zrobiło… Ja chciałbym coś z Tobą pobiegać, maraton na przykład… Pamiętam Wrocław 2009, spotkanie na Rynku, potem drugie na sali przed startem. Tak sobie myślę: Oco odpocznie, zatęskni, odpowie na jakieś wezwanie, najbliższe to Nocna Ściema 🙂 Dziki nie król. Miałem przerwy na poważne choroby i poważne kontuzje, nawet po kilka lat bez biegania.
Marsz – tak, treningi mi wychodzą. Może zawody też zaczną wychodzić 🙂 Na przykład dziś Dziki zrobił ostatni przed połówką w Tarczynie mocny trening. Interwały – klasyczny Johnson 🙂 – 4 X 2 km na przerwach 2 minuty. Plan: szybciej od tempa startowego czyli 4’15/km. 2 km – tempo 4’12/km
2 km – 4’10
2 km – 4’12
2 km – 3’50
Dłuższa przerwa, 5 minut marszu i truchtu i na koniec jeszcze jeden kilometr po 3’40.
I czuję się dobrze przygotowany… na życiówkę na 5 km. Na półmaraton nie wiem, nie znam, nie umiem… Dziki


1.marsz

2011/09/07 20:29:41

dziki, a na „piątkę” jakie planujesz tempo – 3’40”?
marsz


johnson.wp

2011/09/07 20:42:12

Kołczu, Dziki – chciałbym tak kiedyś bez zaciskania piąstek, to by dopiero było po mistrzowsku. No i nie służył bym do straszenia dzieci… Ale uśmiech na mecie jest, zobaczcie: picasaweb.google.com/116307189052799143046/Johnson12IronmanaBorowno2011?authkey=Gv1sRgCK_g2rONzMekywE

A tutaj wyniki wszystkich połówkowych Ironmanów: http://www.tri-sport.pl/download/2011_borowno_polowa.pdf
Nie byłem, na szczęście, ostatni, a wskoczyło do wody 207, czyli 39 się utopiło? Orgowie coś kręcą, zwykle wpisują DNF-y.

Grido – 1/2 IM porównałbym jednak tylko do maratonu górskiego, bo podobny był czas, a mój wysiłek był nastawiony na wytrzymałość, a nie szybkość. Natomiast w porównaniu do ultra, to 6h triatlon jest pikuś. Jednak w pełnym wymiarze Ironman jest czymś znacznie trudniejszym niż setka w polskich górach. Jak znacznie, to na razie sobie nie próbuję wyobrażać 🙂

Dzisiejsza waga: 66kg, byłoby fajnie gdyby tak zostało. Jastrzębiu – wałeczek zniknął:) Czyli jest metoda…

Od jutra wracam do przygotowań do połówki w Zbąszyniu 25 września. W niedzielę 5x2km, pobiegnę to synchronicznie do życiówki Dzikiego. Sprzęgniemy się mentalnie…


piotrek.krawczyk

2011/09/07 20:45:44

Marsz – Dziki tak samo postrzega kwestię PZPN. I w ogóle nie chce mi się tym zajmować. Jest reprezentacja Polski, a świat piłki nożnej tak jest skonstruowany, że za tą reprezentacją Polski musi stać niezależna organizacja. Każda dyscyplina ma swój związek i związane z tym problemy i związane ręce. I nie tylko w sporcie…
Pope – postartuj sobie tak sobie. To jest fajne! Ty nie miałeś nigdy nadęcia na wynik. Maraton Warszawski zaprasza, Hostel u Dzikiego (nie ma konkurencji miedzy Oco i Dzikim, bo to dwa rożne MW :-), grupa pędząca na złamanie 4:15 zaprasza na nieformalnego współzająca 🙂


basdlamas

2011/09/07 20:50:23

Johnnson – szacunek, duma, zazdrość. :))) Pieknie… i już setny raz apeluje o piwo


piotrek.krawczyk

2011/09/07 20:53:53

Marsz – nie wiem. Piątka to sprint. Pewnie nie utrzymałbym 3’40, ale 3’50 tak. Johnson – zmieniłeś standard Interwałów Johnsona! Dobrze, że nie wczoraj, bo musiałbym lecieć dziś 5 X 2 🙂 Z góry współczuję 🙂 Start w Tarczynie o 11:00 – to dla synchronizacji podaję.


basdlamas

2011/09/07 21:47:02

Bas z nogą coraz lepiej i widzii pozytywnie bieg w niedziele….:)..jutro delikatna próba przed niedzielą:)


wyspio_biega

2011/09/07 22:00:42

Czołem!

Dawno mnie tu nie było. Na czas letni poddałem się dyskretnemu urokowi cichociemności i ograniczyłem bieganie do biegania właściwego oraz okazjonalnych rozmów o bieganiu z kolegami z pracy. Dzięki temu uniknąłem przesytu, na który normalnie reaguję przerzuceniem się na inną aktywność. Latem bywało to zazwyczaj chłodzenie złotawą cieczą, czego akurat w tym roku chciałem uniknąć. Niemniej, sezon startowy rozpoczęty i palce same lgną do klawiatury.

Johnson, poprzeczkę wrażeń ustawiłeś wysoko.

Jastrząb, zapomniałeś dodać, że najszybszy odcinek w Sochaczewie miałeś od mety do samochodu, nawet nie zdążyliśmy Cię zauważyć tak gnałeś. Choć przyznam, że tak wcześnie się Ciebie nie spodziewaliśmy;)

Wojtek, gratuluję, właśnie tyle chciałem pobiec tej jesieni, zabrakło mi tylko dziewięciu minut.
Bas, co z tym Wrocławiem? Rozważam 3:30 i miałem nadzieję, że mnie poholujesz.

Mój Sochaczew był biegiem idealnym. Doskonałą katastrofą. Wszystko poszło tak źle, że gdybym celowo chciał popełnić tyle błędów i trafić na tak niesprzyjające okoliczności, to pewnie bym o czymś zapomniał. Dęta atmosfera, upał, jednokierunkowa trasa prosto pod wiatr, pora o której normalnie walczę ze snem. Trudno się w takich warunkach odpowiednio zmotywować. Do tego 40 minut dojazdu na start rozgrzanym do czerwoności autobusem (dobrze, że Dziki nie jest o sześć lat starszy i nie pachnie ben-gayem), w trakcie którego wypiłem za dużo wody. Na rozgrzewkę mieliśmy 5 minut, na piaszczystych ścieżkach wokół startu, bo na trasie akurat zawracały autobusy. Zwyciężczynię zawodów strzał startera zastał w krzakach. Z powodu przeprowadzki i innych wypadków losowych tydzień przed startem nie biegałem, więc trochę wypadłem z rytmu. Był plan na 1:22, który jednak, bacząc na upał, zmieniłem na próbę minimalnego złamania życiówki. Ruszyłem na 1:24, od startu z kolką z nadmiaru wody, dychę minąłem jednak w przyzwoitym czasie 40:14, trzymając się niezbyt rozmownej Białorusinki, tętno ok, samopoczucie też, kolka przycichła, mijam półmetek, lekko przyspieszam. Uciekam dziewczynie. I nagle muszę siku. Wiozę się z tą potrzebą jeszcze kilka minut i ostatecznie ulegam. Tracę 15-20 sekund i ruszam w pogoń za padrugą, choć gadka się nie klei. Zbliżam się, już jestem w ogródku, i nagle czuję, że mam kamień w bucie w okolicach pięty. Boli coraz mocniej. Przystaję, patrzę, krew widzę. Kamienia brak, otarłem sobie skórę nad piętą o cholewkę buta.Wina krótkich skarpet, normalnych po przeprowadzce nie znalazłem. Ruszam dalej i gonię, znów się zbliżam, znów witam się z gąską, ale idzie mi coraz bardziej opornie, zaczynam bulgotać, zwalniam, żeby się nie ugotować. Zwalnianie jest trudne, nie umiem zwolnić trochę, o kilka sekund, szybko schodzę do tempa 4:30, potem 4:50 (przy tym tempie można nawiązać całkiem sensowną konwersację z mijanymi harcerkami) i od 15km człapię czekając na Dzikiego. Dziki lubi jeździć po Mazowszu, więc się nie pojawił. Ostatecznie dotarłem na metę w okolicach 1:31. Nawet nie sprawdziłem wyników. A na deser doszło odparzenie stóp od gorącego asfaltu.
Paradoksalnie, na mecie byłem bardzo zadowolony. Znów utarto mi nosa. Zostałem w każdym aspekcie sprowadzony na ziemię. idealny bieg na wyciąganie wniosków. Po takim biegu następny start na wynik musi być lepszy.
Żałuję jednej rzeczy. Na chwilę przed startem pomyślałem o biegu w tempie maratońskim, ale tę myśl jako niesportową szybko zarzuciłem. A szkoda. Następnym razem będę mądrzejszy.

Pozdrawiam wszystkich

wyspio


ocobiegatu

2011/09/07 22:01:04

Bas – masz racje bo inaczej to plytke stracisz z meksykanska muzyka co sie nie nie znajdzie w necie..:). Dziki – tez masz racje, oco jeszcze sie podniesie w dluzszych biegach i Wigry naokolo kiedys zrobimy, mam nadzieje.Ja Cie odbieram jako jakis fenomen biegania. Wychodzisz sobie do puszczy , znasz kazda ropuche , zaskronca , wszystkie trasy. Miala byc o tym ksiazka i oby byla… A najbardziej to mnie dziwi . ze mozna tak sobie biegac bez stalej trasy…bo ja jestem jak kot , mam sobie swoje obsikane sciezki biegowe ,stale trasy , precyzyjnie zmierzone krokami, i nijak nie moge pojąc , że można wyjsc na bieg i nie wiedzieć co i i jak i na jakim dystansie sie biega.


basdlamas

2011/09/07 22:08:41

Wyspio – narazie się ciesze ze jest nadzieja na start… a 3:30 to wątpię żebym próbował.
:(((

Oco – :))))))))))))))


quentino-tarantino

2011/09/07 22:25:36

Szczęsny i 10 nieszczęśników

http://www.quentino.pl/


biegofanka

2011/09/08 08:54:04

Wystarczy dwa dni przerwy w czytaniu… niestety z jednego dnia wyjazdu służbowego do Niemiec, zrobiły się dwa… dawno prawie dwa tysiące kilometrów „siedząc za kółkiem” w ciągu dwóch dni nie zrobiłam (jestem niewyspana!)… a tutaj tyle świetnej lektury do czytania pojawiło się…


biegofanka

2011/09/08 08:57:04

Johnson – poza wspaniałą, dokładną relacją z Twojego wyczynu… jeszcze raz gratuluję udanego debiutu!… można zebrać konkretne, przydatne wskazówki, gdyby ktoś z nas miał zamiast wystartować…:))


biegofanka

2011/09/08 09:04:12

Wyspio_biega – przepraszam, że to piszę… wiem, że nie tak miał wyglądać Twój Sochaczew, ale opisałeś swoją „katastrofę” z takim humorem, że przyznam się, uśmiałam się troszeczkę, chociaż oczywiście bardzo współczuję Ci Twojego pecha. Humor, widać, dopisuje Ci. Gratuluję i tak dobrego przebiegnięcia w tych warunkach pogodowych i z nieprzewidzianymi utrudnieniami:))


biegofanka

2011/09/08 09:06:51

Bas – mam nadzieję, że już ok u Ciebie i spotkamy się we Wrocku:)


biegofanka

2011/09/08 09:08:02

Alena – dobrze, że już u Ciebie ok i na ścieżki biegowe wróciłaś:)


biegofanka

2011/09/08 09:09:05

Pope – dla Ciebie to żaden problem, aby szybko do świetnej formy biegowej wrócić:)


biegofanka

2011/09/08 09:11:30

Ocobiegatu – choć Cię też telefonicznie do przejścia maratonu namawiałam, nie dałeś się przekonać… trudno… w takim razie fajnie, że będziesz z moją rodziną na trasie kibicować… i jeszcze raz dziękuję za podtrzymanie zaproszenia do Twojego baru „Pod zającem”:)


biegofanka

2011/09/08 09:14:54

Nie wiem, co robić… w tym tygodniu w ogóle jeszcze treningu nie zrobiłam… przebiec się dzisiaj, czy odpuścić do niedzielnego startu w MWr? Może na krótki trening wieczorem jeszcze wyjść…


biegofanka

2011/09/08 09:17:21

Nawał pracy, a u mnie już stres przedmaratoński i właściwie nie mogę konstruktywnie o innych sprawach myśleć, bo już niedzielnym startem „żyję”;)


biegofanka

2011/09/08 09:26:00

Nie wiem, na co mnie teraz stać… czułam się świetnie odpoczywając a jednocześnie codziennie trenując na urlopie, ale już w poprzednim tygodniu po powrocie, walka z wirusem (też jak Johnsonowi, udało mi się szybko to paskudztwo zwalczyć), mnóstwo pracy, stresy… teraz jeszcze ten dwudniowy wyczerpujący wyjazd, gdzie musiałam dużo czasu za kierownicą i na tłumaczeniach spędzić… (Ocobiegatu – coś dla Ciebie, dwie budowy „obskoczyłam” i musiałam z pracownikami budowlane sprawy przez dwa dni omawiać i tłumaczyć z niemieckiego na polski). Po cztery godziny spałam przez te dwie noce, a już przyzwyczaiłam się, do 6,5 – 7 godzin snu.
Zobaczę w niedzielę, jaki czas uda mi się osiągnąć. Oby tylko chłodniej było, albo chociaż słoneczko za chmurami się skryło…


1.marsz

2011/09/08 10:15:26

wyspio – twój sochaczewski opis jest bardzo pouczający i choć miałem szybsze myśli to zaczynam w niedzielę po 5’30’/km; quentino – bardzo rozbawiła mnie twoja galopująca myśl na temat reprezenatcji, naprawdę niezłe; a’propos zabawnych sentencji czy słyszeliście jaka jest pozytywna strona alzheimera…, ano taka, że codziennie poznaje
się nowych przyjaciół (choć chyba nie na blogu)
marsz


basdlamas

2011/09/08 14:08:10

marsz – jaki czas planujesz?


corvus78

2011/09/08 15:44:53

Czas napisać moją relację z Piły….
Start w Pile był dla mnie debiutem, bo miałem przyjemność prowadzić mojego Tatę. Wierzcie mi to niesamowite uczucie zamienić się rolami, kiedyś to On uczył mnie życia, a teraz ja mogę pomóc mu przebiec 21 kilometrów. Na starcie ustawiliśmy się z tyłu, tak by nie blokować szybszych (różnica brutto/netto około półtorej minuty) i zaczęliśmy bieg. Założenie przedstartowe było jedno dobiec, Tata wiedział, że ma biec swoim tempem i nie przejmować się innymi. Pierwsze 5 km przebiegliśmy po około 6 min/km i biegło się rewelacyjnie. Następnie zadzwoniłem trochę z nudów do Quentino i chwilę pogadaliśmy, później dołączył do nas Bas. Kolejne 5 km około 6min5sek/kilometr i nadal rewelacja, pomiędzy 5 a 10 kilometrem wyprzedziliśmy 35 osób. Biegnie się fajnie, rozdaję michałki, czekoladę, batoniki – plecak robi się lżejszy. Widzimy kibicującą Rodzinę Grido. Wychodzi słonko a my biegniemy dalej podobnym tempem, kryzys Taty zaczął się od 14 km tempo spadło o 10 sekund, 15 km już półtorej minuty dłużej, widzę, że Tata się gotuje i mówię mu, że za chwilę będzie mógł się ochłodzić wodą. Wbiegamy na wodopój na 15 i co. biedne dzieci mają tylko kilka butelek izotoniku :(, żadnej wody. Widzę niedaleko sklep spożywczy, biegnę do niego po wodę i widzę karteczkę inwentura, na szczęście Pani ze sklepu jest przed sklepem i pyta gazowaną czy bez gazu. Wybieram zwykłą wodę i zdziwienie Pani nie chce pieniędzy, podbiegam do Taty, chłodzę go wodą i widzę jak odżywa. Pomiędzy 10 a 15 km pomimo kryzysu wyprzedziliśmy 27 osób. Biegniemy dalej choć tempo już wolniejsze trochę ponad 7min/km. Co chwilę widzimy ludzi siedzących w krzakach, próbuję im pomóc, polewam wodą proponuję słodycze, żele, izotonik. Widzimy również leżących którym pomagają zwykli, choć wówczas byli to niezwykli ludzie. Niestety służ medycznych brakuje. Na ostatnich kilometrach bardzo pomagają mieszkańcy Piły, którzy organizują własne punkty z wodą co wielu pomaga, mój Tata korzysta z każdego. Już wiem, że skończymy ten bieg razem, choć kilka kilometrów wcześniej nie byłem tego pewien. Wbiegamy na metę po 2 godzinach i 22 minutach (netto) i wyprzedzamy na ostatnich 6 km 166 osób. Radość Taty z ukończenia biegu trudno jest opisać, Ci którzy byli widzieli. Oczywiście Grido się teleportował i jest już na mecie i nas dopinguje dzięki.
Teraz trochę już emocje opadły, ale ciągle mam żal do organizatorów za brak wody na 15 km, przecież za nami było jeszcze kilkaset zawodników. Czy woda jest tylko dla najlepszych? Pewnie pozostanie pytaniem retorycznym. Pierwszy raz biegłem z tyłu, ale pamiętam co pisał Oco po MW i Quentino po MP, że tam się rozgrywa prawdziwa walka. Brakowało mi również służb medycznych na końcówce trasy

spokojnego dnia


grido71

2011/09/08 20:15:05

Corvus: dzięki za miłe słowa :-). Cieszę się, że mogłem trochę Was zagrzać (eee, to chyba niedobre słowo) do boju ;-). A teleportacja z 11 km na metę i wcześniej dotarcie na start i powrót do znajomych „kosztowało” mnie ok. 12 km, czyli większą połówkę Waszej połówki :-D.


johnson.wp

2011/09/08 20:18:37

Corvus – Twój Tato to prawdziwy wojownik z drugiej linii – a tam, według reguł rzymskiej armii, są ci twardsi 🙂

Wyspio – bieganie właściwe (piękny termin) jest najprzyjemniejsze 🙂

Quentino – na swoich podrasowanych wunderwaflach znowu nas zaskoczysz! 🙂 Wiem, że życiówka na 30km Cię nie zadowoli, ale przy tego rodzaju eksperymencie warto ryzykować.

Dzisiaj dopadła mnie… superkompensacja i zrobiłem trening Dzikiego: 15km średnio po 5:19, czyli 95% tempa maratońskiego, w zakresie pierwszym i pół, a potem po jednym km 4:40 i 4:30 w zakresie drugim. Trzeci zakres się nie pojawił, a biegło się lekko i radośnie, no i chyba poczułem co to jest to czucie mięśniowe. W niedzielę startuję razem z Dzikim o 11.00, w biegu mentalnie zsynchronizowanym. Dziki na życiówkę, a ja 5x2km, ale moje przerwy mają 4min, zatem jak wyliczyłem, razem z rozbiegowym 2.5km zakończę swój bieg razem z Dzikim, czyli po godzinie i 28 minutach 🙂

A po domu roznosi się zapach pasty Dzikiego, Asia zrobiła na cześć pewnej belferskiej okazji w szkółce Johnsona:) Metoda miksowania z ostrym nożem znacznie skróciła czas mycia garów, do czego w kuchni się nadaję.


corvus78

2011/09/08 20:18:45

… i jeszcze jedno doświadczenie, po tym biegu miałem DOMSy większe niż po maratonie i innych dzikich biegach na dystansach o wiele dłuższych od tego i szybciej przebytych, pojawia się więc pytanie, czy byłem spięty/przejęty rolą, czy wolniejszy bieg uruchomił inne mięśnie, czy też zrobiłem dużo więcej malutkich kroczków – tego niestety nie wiem;


corvus78

2011/09/08 20:38:39

Johnson czyżby to była dzika fasolowa pasta?, piesek Pawłowa się odezwał na wdrukowany smak – jutro robię taką… i delektuję się jej smakiem;

postulat do Dzikiego – prosimy o środowy kącik kulinarny
spokojnej


corvus78

2011/09/08 20:40:44

Johnson pochwal się belferską okazją, nie bądź tajemniczy


biegofanka

2011/09/08 20:54:12

Johnson – to Ty do mnie dzwonisz, udzielasz rady, żeby jednak dzisiaj trening zrobić (dzięki serdeczne za zdopingowanie mnie do wyjścia, co zaraz po Twoim telefonie uczyniłam)… i nic się nie chwalisz… nie daj się dłużej prosić, pochwal się. Jeszcze raz dzięki za telefon i radę… poskutkowało. Przy okazji młodszy syn ze mną na stadionie pobiegał:)


biegofanka

2011/09/08 20:58:47

Corvus – ode mnie gratulacje dla Twojego Taty. Pewnie jest tak dumny z siebie, że będzie planował kolejne starty. Powodzenia i przyjemności z biegania Tacie życzę:))


biegofanka

2011/09/08 21:05:53

Wiecie, co nowego w bieganiu odkryłam… że pomimo nawału pracy i związanych z tym stresów, niedługo dojdzie mi jeszcze dodatkowa nauka… mam tę odskocznię… wpisywanie planów tygodniowych biegowych, realizacja ich, planowanie zawodów, przygotowywanie się, szczególnie do maratonu i przeżywanie tego najważniejszego w roku dystansu, bo głównie o przebiegnięcie maratonu u mnie chodzi… i to przebiegnięcie w coraz lepszym czasie… więc zamiast myśleć o stresach związanych z pracą czy innymi sprawami, myślę o czymś dla mnie przyjemniejszym, chociaż wyczerpującym na chwilę fizycznie organizm, za to psychicznie… rewelacja!


ocobiegatu

2011/09/08 21:06:35

Dobrze, ze na tym blogu jest wiedza i piszemy DOMSy a nie zakwasy. Tak jak kiedys juz pisalem nazwa jest taka bo to skrot od bolow miesni co dopadaja biegacza po przejsciu do domu – DOMS…:).
Ja tez sie dziwie , ze czesto po przejsciu tych powiedzmy wolno 2h po marketach , targach,mam wieksze bole miesni jak po bieganiu. Bo w zasadzie po bieganiu nic mi nie dolega. No cóż. Zasada zlotego srodka. Pewnie mitochondria męczą się zbyt małym a długim wysiłkiem. I mają wtedy gościa co im to sprawia w (czwarta litera polskiego alfabetu)upie..:).


biegofanka

2011/09/08 21:09:00

Johnson – pocieszałeś mnie dziś, że w niedzielę nie będzie upałów… nie… tylko dlaczego w pogodzie na niedzielę 28 stopni zapowiadają… no cóż, siła wyższa, dlaczego mamy mieć lepiej… muszę psychicznie się odpowiednio do tej pogody „dostroić”… może się uda;)


johnson.wp

2011/09/08 22:23:48

Biegofanko – brawo za mobilizację dzisiaj:) Co do maratonu to startujecie o 9, a wtedy będzie 15’C, no i trzeba skończyć maraton przed 13, wtedy będzie najwyżej 22’C Belfersko to Johnsona spotkała profanacja nadzwyczajna 🙂

]]>