Komentarze do: pomagamy na setkę ../../2011/09/pomagamy-na-setke/ KS Staszewscy – Plany treningowe i treningi biegowe – Warszawa Mon, 01 Apr 2019 13:14:21 +0000 hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.10 Autor: Archiwum Komentarzy ../../2011/09/pomagamy-na-setke/#comment-1055 Mon, 01 Apr 2019 12:39:31 +0000 ../../pomagamy-na-setke/#comment-1055 wiqert

2011/09/29 21:26:00

jak was spotkam to dorzuce 🙂


piotrek.krawczyk

2011/09/29 21:40:16

Będę w Puszczy w tym czasie, a Zuza nie załapała się na listę startową na Biegnij Warszawo. To nic. Nie do Twojej puszki, ale Dziki dołoży się do odbudowy Blizanowa. Ta zapomniana wioska to Stawiszyn. Tam Dziki miał biec w tym roku na atestowanej setce. Nie pobiegnę w nowej awaryjnej formule Kaliskiej Setki czyli 50 X 2 km. Wrzucę pieniądz przelewem do puszki w intencji tych, co stracili domy i w intencji normalnie rozgrywanych tych kultowych zawodów za rok. A tu wklejam spod poprzedniego odcinka:
„Tu Dziki. Okej. Pierwszy BPPW (Bieg Po Prawdziwej Warszawie) odbędzie się w niedzielę wyborczą 9 września. Start o godzinie 10:00 spod stacji Metra Słodowiec. Biegamy po Bielanach i Żoliborzu. Bieg ma na celu uczczenie 44 rocznicy urodzin Johna, czyli Kołcza, czyli Wojtka Staszewskiego. Zobaczymy obowiązkowo dom rodzinny Johna, Jego szkoły, podstawową i liceum. Uwaga! Bieg odbędzie się z biegającym, licencjonowanym przewodnikiem po Warszawie. Przewonik to Rafał, a w niedzielę został maratończykiem! John, sam widzisz, że musisz być… 🙂 Dziki”

A co Dziki dziś? To na blogu Dzikiego 🙂 Dziki


piotrek.krawczyk

2011/09/29 21:42:29

A mój odcinek też ma „setkę” w tytule. Nie charytatywną, a egocentryczną 🙂


ocobiegatu

2011/09/29 21:51:19

Tajemniczość chyba nabywa się w Puszczy…:).Widać Dziki nie chce aby go czytać , bo nie podał linka na blog… W zimowe wieczory będę miał więcej czasu. Spróbuję znaleźć blog Dzikiego i poczytam hurtem..:).


johnson.wp

2011/09/29 21:57:18

Oco – poszę dzikibiega.blox.pl/html Mi też dobrzy ludzie pomogli w tej sprawie.

Wojtek – podaj proszę tutaj numer konta na Blizanów, bo ja Gazetę rzadko czytam


johnson.wp

2011/09/29 22:04:59

Mój organizm wypiera się, że w niedzielę mu się sflaczało i dzisiaj udawał, że nic takiego nie miało miejsca i że takie słoneczko jak wtedy mu nie przeszkadza. Pognałem go bacikiem nastawionym na 4:59, żeby pocierpiał, a on po 8km przestawił się płynnie na 4:50 i tak brykał jeszcze 9km. No, na 17km nakryłem go na kłamstwie i wtedy dałem mu spokój.


wojciech.staszewski

2011/09/29 22:10:27

Nie Stawiszyn. W Stawiszynie jest start. Stamtąd się biegnie na pętlę do Blizanowa, tam wypada 10 kilometr. Piętnasty w Jarantach. A nie pamiętam, co jest na dwudziestym, tam gdzie jest taka spora, półkilometrowa agrafka.


ocobiegatu

2011/09/29 22:28:38

Legia goooool !!!…:)


piotrek.krawczyk

2011/09/29 23:52:40

To nie wiem, nie znam wioski, poznam w przyszłym roku jak wszystko wokół wróci do normalności, a datki z akcji na pewno w tym pomogą. Nie lubię biegać w kółko jak chomik w klatce (to porównanie Andantego). Na Maratonie Trzeźwości w Radomiu ledwie wytrzymałem 14 okrążeń. Już po trzech okrążeniach czułem absurd sytuacji, po sześciu narastającą irytację, potem tylko rezygnację i biegłem żeby ukończyć. Dobrze, że był mróz minus 12 i zaspy, można się było zająć innymi sprawami niż ta sama pani mijana bez końca, czy trzepocząca torebka na drzewie. Nie zafunduję sobie więcej takiego „dnia świstaka” – to porównanie Quentinego, też o gryzoniach 🙂 Jak oni mogą biegać 10 000 m po stadionie i nie szaleją po drodze? Oco – blog Dzikiego to dwa kliknięcia stąd… Dziki


wojciech.staszewski

2011/09/30 10:16:15

Johnson – w treści podlinkowałem reportaż z Blizanowa i apel z numerem konta. Na wszelki wypadek:
Konto Urzędu Gminy Blizanów 76 8407 0003 0600 6372 2000 0001 w treści wpisz „Biegacze dla Blizanowa”


nuggers

2011/09/30 12:34:40

Wojtku, czy to Ty na zdjęciu na drugim planie w roli mistrza? 🙂

bieganie.pl/?show=1&cat=34&id=3278


wojciech.staszewski

2011/09/30 14:45:58

nuggers, to ja, ale nie w roli mistrza, tylko w roli zawodnika, który beznadziejnie próbuje się utrzymać w grupie. wbrew sobie niestety, co musiało okazać się dwie godziny później.


pict

2011/09/30 15:54:06

Swoją drogą bardzo inspirujący tekst. Nie biegam od maratonu, ponieważ odpoczywam, a do tego dojechała mnie jakaś infekcja, ale zacząłem się dziś po lekturze tekstu do Pani Dominice zastanawiać, co muszę zrobić, żeby kiedyś pobiec poniżej 2:50 i czy jest to w ogóle w moim przypadku możliwe.


quentino-tarantino

2011/10/01 09:09:34

W Warszawie nie będę, ale trudno się odwrócić od Blizanowa.

Kilka spostrzeżeń z MW:

Myszyn Imposybol, bo nie dla myszy

http://www.quentino.pl/


tomikgrewinski

2011/10/01 09:29:17

Witajcie
Ja jeszcze krótko o Warszawie
Bieglo mi sie fantastycznie,czułem sie dobrze przygotowany i potwierdziło sie to na trasie
Nie miałem żadnego poważnego kryzysu,choć od 31 k slonce walilo niemiłosiernie i tempo mi troche spadło Dlatego marzenia o złamaniu 4h odplynely razem z balonikami
Na szczęście na 38 k kolega Smok zmobilizował mnie do długiego finiszu
Przez te 3 ostatnie kilometry minalem chyba ze 200-300 osób a mnie nie wyprzedził juz nikt do samej mety, Garmin obliczył ze ostatnie 1.5 k zrobiłem ponizej 5 min/ km.
I o dziwo na mecie czułem sie naprawdę dobrze, lepiej niz w Poznaniu i Krakowie.
Czuje ze pomału zbieram doświadczenie i ze przebiegiem Warszawę bardziej świadomie.
Na pewno tez pomógł w moim przypadku fakt ze ostatnie 7tygodni dobrze przepracowalem. Robiłem regularnie 4-5 treningów tygodniowo i wychodził kilometraz powyżej 55 k. Czuje moc zeby złamać te 4h, czuje sie na to przygotowany i zastanawiam sie nawet czy nie zrobic jeszcze tego jesienią….rozgladam sie 🙂
A na razie póki co udało mi sie załatwić pakiet na Biegnij Warszawo.
Wiec będę jutro z moneta 🙂
Planowalem pobiec spokojnie, z kolega który chce sie zmieścić w godzinke…
Ale od wczoraj nosi mnie zeby pobiec szybko.
Byc moze na zyciowka – 48.50 w Garwolinie.
Tylko nie wiem czy tydzień po maratonie to rozsądne?
Co radzicie?


wojciech.staszewski

2011/10/01 09:36:28

tomik, biegnij po życiówkę. tydzień po maratonie, to świetny czas na życiówkę w krótkim biegu. powodzenia.


fajka

2011/10/01 21:17:23

Tomik – leć, leć. Zrobisz życiówkę, choć znowu będzi ciepło. Ale to nie maraton 🙂
A czwóreczkę może w Poznaniu złamiesz ?? Ja złamałem tam dokładnie rok temu. I ponownie się tam wybieram. Do dzisiaj odpoczywałem. Jutro godzinny bieg. Od poniedziałku tydzień ciężkiej pracy, a potem luzik przed maratonem.
pozdrowionka, fajka 🙂


johnson.wp

2011/10/02 10:54:08

A Dziki z SFXem zapewne na ostatnich zagajnikach, nie ma kontaktu bo komórki były za ciężkie… ale i tak nie ma co przeszkadzać, teraz najtrudniejsza godzina…


corvus78

2011/10/02 11:04:39

no to dalej czekamy na informacje


johnson.wp

2011/10/02 11:12:27

Fajka – napisz co trenujesz w tym tygodniu, w końcu biegniemy razem…

Wczorajsza 30-tka z Corvusem mocno dała po nogach, ale 12h pod kołdrą już mnie zregenerowało. Średnie tempo 5:42, ostatnie 7km ok 20 sek szybciej, ale tylko 1km finiszu w tempie maratońskim. Inaczej się nie dało, bo znowu, jak zwykle, upał 27’C w słońcu, a moja termoregulacja działa jak w Syrence 104 – z głośnym warkotem. Był taki efekt: najedzony, napity, a tu przy 5:10 szybki oddech jak na dychę. Czyli, że nie braki węglowodanów ale intensywny metabolizm wydatkowany na chłodzenie hamuje mnie w takich sytuacjach. Diagnoza postawiona teraz czekam na zalecenia oco-fizjologa:)


basdlamas

2011/10/02 11:29:34

Bas nie biega 8 dni….. tylko jeździ na rowerze i pływa… ból powoli znika… chociarz uczucie jest takie.. jakby to był ja i noga tylko jakaś doklejona…… czy to sens startować w Poznaniu? :((((((((


johnson.wp

2011/10/02 14:01:58

SĄ! Na mecie w jednym kawałku i do tego z tarczą! Plan na 12h wykonany! Taka dokładnie wyszła średnia bo SFX 11:54, a Dziki 12:07. Dziki po potężnym 40min zawieruszeniu, bo uwierzył tłumowi piechurów błądzącemu przed nim, a którzy ruszyli na trasę 4h wcześniej. SFX szybciej, bo był taki obolały, że na przepaku na 50km bał się zatrzymywać i zaproponował, że będzie dalej szedł a Dziki go dogoni. I tak Dziki go gonił i gonił, a SFX zapomniał o Bożym świecie i zapamiętał tylko dotychczasowe tempo 5:35 i tak mu zostało do mety, tak że dobiegł jako CZWARTY!:) Mówi, że na pewno szedł z 10km, za to Dziki zadowolony, że nie odpuścił ani trochę i biegł cały czas. Szkoda, że znowu była nadróbka, ale i tak dobiegł PIĄTY! Pudło uciekło, ale pudło to rzecz ruchoma przecież, a bardziej się liczy, że udało im się dokładnie to czego chcieli.
Obaj zapamiętali herbatę na przepakach, do której poprosili po dwie GARŚCIE cukru, chociaż zwykle nie słodzą:) Pogoda idealna, a Puszcza na pewno piękna, no i wymagająca, a czegóż mężczyźnie więcej potrzeba 😉 Czuję chłopaków sercem i nogami, bo wczorajsza trasa nadwarciańska też taka była. Przebiegliśmy z Corvusem wersję ortodoksyjną, czyli ścieżkami tuż nad Wartą, łącznie z nie pokazanym jeszcze nikomu przesmykiem przez błota po ścieżce z opon:). Tak sobie umyśliliśmy, że II Nadwarciański najlepiej zrobić w grudniu, kiedy nie ma śniegu, a ścieżki jeszcze nie zalane. Co Wy na to?


johnson.wp

2011/10/02 14:06:43

Basiasty – przekazałem Corvusowi „Biblię triatlonu” dla Ciebie do poczytania. Wydaje mi się, że dopóki nie uzdrowi Ci się mechanika, to szkoda psychy na upiorne doświadczenia w długich biegach. Chętnie pogadam o pomysłach na Twoją karierę, ale do tego potrzebny jest upłynniacz myśli 🙂


corvus78

2011/10/02 14:11:59

nareszcie!!!!!!!!!!!!!!!
gratuluję i pozdrawiam


jaskrawy.pomaranczowy

2011/10/02 14:14:54

SFX, Dziki – wielkie gratulacje!


basdlamas

2011/10/02 15:55:04

Dziki i SFX – gratulacje…

Johnson – dzieki wielkie :)… a pogadac to chetnie … zwłąszcza że mam teraz wiecej czasu bo nie biegam:)))))))


wojciech.staszewski

2011/10/02 15:55:22

Bas – nie ma najmniejszego sensu biec Poznania. Przykro mi. Zdrowia na razie życzę

Dziki – próbuję się do Ciebie dobić, ale już od Johnsona wiem wszystko. Johnson – dzięki za relację i emocję. Dziki, szacun za te godziny. Nigdy w życiu tyle czasu nie biegłem. Ale na ping pongu we wtorek żadnej taryfy ulgowej nie będzie 😉
Biegnij Warszawo – gratuluję życiówek (Tomik, podopieczny Bartek – wiem, że tu zaglądasz 😉 i inni. Dziękuję cichociemnej z blond grzywką i wszystkim, którzy wrzucili, za pieniążek dla Blizanowa.


biegofanka

2011/10/02 16:12:47

Sfx, Dziki – gratuluję!:))


biegofanka

2011/10/02 16:14:32

Johnson – powtarzam za Wojtkiem… ale emocje z Twojej relacji napłynęły… pięknie opisałeś chłopaków zmagania:)


biegofanka

2011/10/02 16:18:22

Bas – zdrowia życzę… a decyzję i tak sam podejmiesz… wsłuchaj się w siebie i sam zdecyduj. Powodzenia:)


wyspio_biega

2011/10/02 17:29:03

Sfx, Dziki – gratulacje, czekamy na relacje.

A dziś było „Biegnij Warszawo” i „Na bieg przyjedź samochodem i rozjeżdżaj wszystkie okoliczne trawniki”. Skok przez płot i jestem tuż za strefą VIP, czyli bardzo ważnych ludzi dla organizatorów – krewni i znajomi, dzieci krewnych i znajomych, dzieci na rowerach. Ponad 300 osób, spośród których większość ma pierwszy kontakt z biegiem ulicznym, Spartanie w pełnym rynsztunku, drużyna futbolistów zakutych w hełmy. Za nimi kilka tysięcy biegaczy, którym zależy na wyniku, i jeszcze kilka tysięcy szczęśliwych truchtaczy w bawełnie.
Ruszamy i rozbijamy się o zwarte szeregi zaskoczonej elity. Czasem żabką, czasem kraulem przebijam się przez tę rzekę płynącą w tempie 7:15. Po 500m dostaję zadyszki, tętno szaleje, tempo średnie od startu ok 4:50, czyli o jakąś minutę za wolno, ale tłum rzednie i można stabilizować powyższe wskaźniki. Do 3km docieram ze średnią 3:55 (miało być 3:50), podbieg połykam po 3:56, na półmetku jestem w 19:38. 39min chyba złamię, myślę sobie, choć do podbiegu biegło mi się raczej ciężko. Wczoraj czułem jeszcze „zakwasy” po maratonie, ogólną niemoc i opór aparatu ruchu. Nigdy mnie tak długo nie trzymało, nawet po debiucie. Mijam miejsce pracy, jutro tu wrócę, myślę sobie i przyspieszam, z każdym kilometrem odrabiam coraz więcej, do mety coraz bliżej, niesie mnie. Od 6km gonię wózkarza, jest ze 100m przede mną, mijam go na ostatnim kilometrze, potem dostrzegam biegaczkę, ostatnią do wyprzedzenia, i jeszcze dokręcam. Ostatni km w 3:20, ale część była ostro z góry. Tłum kibiców, jak tydzień temu, daje kopa na finiszu. Druga połówka w 18:17. Razem 37:55.
Życiówka, bo poprzednia była żałosna, ale satysfakcja głównie z czasu w kontekście okoliczności. Maraton stale w nogach (już nie w głowie), trudny i chaotyczny start, ciepło, stromy i długi podbieg Belwederską (Sanguszki to przy niej bilardowy stół), trochę wiatru. W końcu dobry bieg, wesele po trzech wrześniowych pogrzebach.
Od tego biegu uzależniałem start w Poznaniu. Pomyślałem sobie, że jeśli subiektywnie dobrze mi wyjdzie (bez założeń czasowych), to w Poznaniu lecę na ostro. Więc lecę. Johnson, zamawiaj naszą pogodę.
Tomik, gratuluję.
Ada, miło było Cię spotkać. Życiówka była?
Bas, pas, zbieraj siły i zdrowie na wiosnę.
Wojtek, dzięki za treningową poradę i możliwość wsparcia Blizanowa. Wiem, że kiedyś też tam będę.
Pozdrawiam
wyspio


biegofanka

2011/10/02 17:40:44

Wyspio – świetna relacja. No to „lecisz” Poznań na życiówkę! Pogoda dobra dla nas musi być!:))


biegofanka

2011/10/02 17:47:33

Poznań biegnę, ale kilometraż teraz bardzo mały mam… do tego znowu zaatakował mnie wirus… co za paskudztwo… robię czary mary, wyganiam, jak mogę. Od piątku mnie trzyma, wczoraj nie poszłam biegać, ale dzisiaj się uparłam (małżonek mój w głowę się stuka i mówi do mnie, żebym jednak w domku odpoczywała), przecież jest tak piękna pogoda, że aż szkoda było nie skorzystać… no i małżonka na trening dzisiaj przed południem też wyciągnęłam;) Jeszcze czuję się słabo, ale mam nadzieję, że do jutra będzie dobrze… musi. Poznań chcę po prostu przebiec, bo czego można oczekiwać, kiedy planu nie wykonuje się tak, jakby się chciało i jak powinno się wykonać…


piotrek.krawczyk

2011/10/02 18:59:31

Tu Dziki
Nie dam rady dziś napisać o Setce w Puszczy. Ani tu, ani na Dziki Biega po Świecie. Powieki opadają, co chwilę się mylę. Nie zapomnę ani sekundeczki, pamięć wpisała się w prawą stopę i w mięśnie pleców, moje polędwice dźwigały wypchany plecaczek, z którego użyłem tylko płyn… Napiszę jutro. Dziękuję za kibicowanie i docenianie. Ta setka jest naprawdę trudna. A Wyspio dziś biegł trudną dziesiątkę 🙂 I Tomik. Dziki na takich masowych biegach biegnie się pobawić, nic rozsądnego nie daje się ugrać. Raz fuksem wybiegałem życiówkę, bo zagadałem się z VIPami w ich strefie i wtedy padł strzał… A tu obaj Panowie życiówki! Oj, chyba możecie sobie odjąć po minutce za straty na początku biegu, za straty energetyczne na początku i za straty moralne 🙂 Dziki

I przekazuję Wam przebój nad przebojami, przynajmniej dla Dzikiego to sensacyjna myśl. Bo się własnie rozmarzyłem – Dziki już nie może się doczekać jutrzejszego biegania. Naprawdę. A gdzie? W Puszczy!


tomikgrewinski

2011/10/02 19:41:09

Dziki, SFX. – gratulacje!!!
12 h w biegu – nie jestem sobie w stanie tego wyobrazić Moje 4 h na dystansie maratonu wydaja mi sie wyczynem ale biec 3 razy dłużej….
Podziwiam!
Fajka – wielkie dzięki! Do Poznania sie nie wybiore, czuje ze to za szybko po Warszawie,
Ale chodzą mi po głowie rożne pomysły zeby wykorzystać zapas który czuje po Warszawie, wiec kto wie moze jeszcze gdzieś wystartuje jesienią…
Poki co dzisiaj Biegnij Warszawo w 48.32 czyli o prawie 30s lepiej od zyciowki z Garwolina
A po drodze jeszcze druga piatka o 30s szybciej od zyciowki.Fajnie.Jestem zadowolony.
Wojtek dzięki!nie udało mi sie wprawdzie wrzucić do Twojej puszki ale swietna inicjatywa…
Wyspio gratulacje! Milo Cie było spotkać
A wsród moich znajomych kilkoro debiutowalo dziś na zawodach i to od razu ze świetnymi wynikami : Tomek 55.57. Natalia 52.55. A kolega Rafał który w Garwolinie przybiegl za mna dziś 45.50 Brawo!!!


pict

2011/10/02 20:25:40

@wyspio – szacun i gratulacje! doskonały kosmiczny wynik!


podopieczny_bartek

2011/10/02 20:35:43

Wojtek, skąd wiedziałeś, że zaglądam??;) Dzięki – te ostatnie wyniki to zasługa Trenera:)
Biegło się super, podobnie jak tydzień temu i co najważniejsze ze sporym zapasem, który zostawiam sobie na listopad; pzdr, b


wiqert

2011/10/02 20:40:13

@wyspio, pogratulowac.

Ja sie pochwale, byl to moj 1 bieg w jakiejkolwiek oficjalnej imprezie (biegam od marca, zaczalem wazac 115kg), co prawda szykowalem sie do czasu ponizej godzinki, ale nieodwiedzenie toitoi przed biegiem skutecznie pokrzyzowalo plany, zwlaszcza po 5 kilometrze. Zwykle biegalem w okolicy 6:00 do 6:30 na kilometr, a tam zszedlem do 4:50 :)) no ale chcac utrzymac zawartosc siebie 🙁 musialem troche spacerowac… wiec potracilem czas. Choc nie zaluje, faaajnie sie biegnie po Warszawie, ladnie i w ogole, nie wiedzialem gdzie patrzec zeby wszystko ogarnac 🙂 Pierwszy raz w zyciu tez bylem dopingowany 🙂 piekna sprawa, fotografowany i w ogole, dziekuje Warszawie za bieg 🙂 (pisze jak potluczony bo jeszcze jestem w lekkiej euforii :D)

Maciek 🙂


wiqert

2011/10/02 20:41:40

aaah zapomnialbym, moj czas to 1:01:40 🙂 za rok bije ponizej 0:50:0 😀


ocobiegatu

2011/10/02 20:42:55

Gratulacje dla ultrasów i 10kmasów ! Natomiast Johnson…
Jak zwykle nie odpowiadamy ,że nie wiemy tylko odpowiadamy – za mało danych , albo nie teraz- przemyślę..:). Rozpatrzę sprawę na podstawie 3 biegackich praw oco…:). Wiadomo ,że dobrze jak prawa są 3 – weźmy prawa Newtona…:). Prawo nr I mówi ,że biegacz powinien biegać specyficznie. Prawo nr II mówi,że można podłączać zachowania niespecyficzne do celu, jeśli one pomagaja w specyficzności treningu. Prawo III mówi , że nalezy zachowac harmonię , równowage pomiędzy specyficznością treningu , niespecyficznością i odpoczynkiem. Z tym ,że odpoczynek to tez pewne biegi regeneracyjne , wolne biegi , spacery itp. W celu wyjaśnienia oco-praw podaje abstrakcyjny przykład. Zawodnik trenuje skoki z trampoliny do wody. W tygodniu przed startem mocno trenuje specyficznie – czyli skacze do wody ( prawo I spełnione). Wie on jednak , że jak wygra z ojcem w szachy to psychicznie mu to pomaga w zawodach ( prawo II spełnione).Niestety w dniu przed zawodami gra z ojcem całą noc. Prawo III nie jest spełnione , za malo odpoczynku i złe proporcje treningu specyficznego/niespecyficznego i klapa…
Specyficzność i niespecyficzność rozpatrujemy w wielu płaszczyznach. Np. na poziomie żywienia. Jemy banany na treningu – specyficzność , bo chcemy je jeść na zawodach. Nie jemy bananów, jesteśmy na głodzie – niespecyficzność ale może momóc w specyficzności (adaptacje). Jakie proporcje treningów banany vs. bez nich ? No właśnie..
W Twoim przypadku za mało danych …:). Odbyłeś trening specyficzny pod kątem tempa zawodów, niespecyficzny co do temperatury treningu…Zywienie , nawodnienie , trening przed ? Brak danych. Nie wiadomo czy III prawo jest spełnione..:).Zimowe wieczory nadejdą i przemyślenia …:).
Na razie fajny link o termoregulacji.
http://www.abcbodybuilding.com/magazine04/thermoregulation.htm


basdlamas

2011/10/02 20:54:58

Wiqert – Siemandero i gratulacje debiutu 🙂


fajka

2011/10/02 22:19:40

Tomik, Wyspio – brawo, tydzień po MW takie wyniki. Jak to zrobiliście ? Ja jeszcze liżę rany po MW. Dziś wolno godzinkę i nie było lekko. Coś powoli się regeneruję. Jak ok. środy nie złapię powera to przy Poznaniu postawię mały znak zapytania. Bez paniki jednak, trzeba być dobrej myśli.
Dziki, SFX – takie dystanse to dla mnie kosmos. Może kiedyś ?? Pozdrowionka.

Johnson – dziś było cienko, a ten tydzień zamierzam przebiec tradycyjnie. Jutro podbiegi, w środę 1,5 godziny crossu po górach, czwartek interwały, w sobotę jakieś BNP, a w niedzielę 2 godz. wolno. Taki plan przed zdobyciem Poznania. A Ty jak masz zamiar pobiegać przedostatni tydzień przed MP ??


fajka

2011/10/02 22:21:40

wiquert – Gratuluję debiutu. Trzymam kciuki za progres i rozwój. Trzym się 🙂


wojciech.staszewski

2011/10/02 22:44:39

ajajaj, w gratulacjach za Setkę pominąłem Sfinksa. Ale poszedł!
podopieczny, witaj na blogu :- )


biegofanka

2011/10/03 08:56:34

Wiqert – gratuluję debiutu! Na pewno spodobała Ci się ta forma sportu i teraz to już oczywiście kolejne starty przed Tobą. Powodzenia w rozwoju biegowym!:))


johnson.wp

2011/10/03 09:00:15

Fajka – Twój plan mi się podoba. Dla mnie też byłby optymalny. Pewnie opierasz się na doświadczeniu sprzed poprzednich maratonów? Ja próbuję powtórzyć swoje z wiosny. 25 do 21 dni przed Silesią biegałem po górach. Potem co drugi dzień albo długie BNP albo 16km tempa maratonskiego, ostatnie 28 BNP 10 dni przed, a potem totalny rest.
Teraz zaliczam sobie jako siłę Zbąszyń (21 przed) i dalej jadę tak samo. Ten tydzień pn, śr – 16kTM czyli 5:05, a finalne 28k BNP w piątek (9dni przed), w niedzielę relaksowo Rakoniewice z przyjacielem. Nabijam uda – są zmęczone, ale puls niski, więc nogi muszą dać radę, w razie co odpuszczę. Jednak w ten ostatni tydzień będę szukał jak najniższych temperatur (może w nocy), żeby zgodnie z tym co pisze Oco, wciąż nie robić bezsensownej mimowolnej adaptacji do upału, co i tak nigdy mi się nie uda, więc do niczego nie posłuży.
PS. Pałera i „głodu biegania” to jak nigdy nie czuję. Motywuje mnie albo krajobraz, albo perspektywa maratonu. No, zadowolenia z treningu jednak doświadczam, ale raczej po:)


sfx

2011/10/03 09:37:52

wczoraj z wawy wyruszyłem koło 19.
o 1 byłem w domciu i niedawno powstałem.

wczoraj było gorzej niż jest dziś. wejście po schodach nie należało do przyjemności a musiałem je wykonać dwukrotnie z powodu nabytego braku pamięci o rzeczach które pozostały w samochodzie. na szczęście w podróży miałem osobę kierującą (którą profilaktycznie ze sobą wziąłem do stolicy)

jest kilka istotnych faktów, które nasunęły mi się w przed, w trakcie i po biegu.
1. zaczęło się najlepszym i najśmieszniejszym dojściem na start – tego się przebić nie da, a i do opowiedzenia jest to niemożliwe,
2. ból i ból, mięśnie jakby nie gotowe, jakby nie wiedziały co to maraton, od 20 kilometra czułem wszystko i powoli mi odchodziła ochota na kontynuację
3. złe stąpnięcie… nie wiem czy to był 15 czy 20k… tak jak na rzeźniku, ta sama noga ten sam efekt, tylko siła dużo mniejsza – rozeszło się „po kościach”… więc grupkę dogoniłem i było ok.
4. samopoczucie nędzne, na metach 50 i 75 szybko uciekałem, żeby nie zdążyć zrezygnować, mało brakowało na 50, bo pewnie już tam pewnie byłem biały jak papier (ci co mnie widują po maratonie wiedzą w czym rzecz). ciepło szkoły spowodowało niemal, że odleciałem, ale szybka decyzja o powrocie na trasę odwlekała to co mogło być nieuchronne. na mecie 75 chwyciłem tylko herbatę (mocno słodzoną) i ruszyłem znowu.
5. ostatnie 25k. masakra. wtedy już przez całość byłem sam ze sobą, z bólem i głową, która nie bardzo chciała wejść we współpracę z nogami. zero motywacji. motywacja odnalazła się na 10k do mety, wcześniej wyliczyłem, że 13 godzin złamię, ale na styk i bez fajerwerków. liczyłem różne metody pokonywania tych 25km. wyszło mi, że wystarczy iść by były pokonane w 3h (niby 7,5min/k by mogło wystarczyć). ostatnia dycha była jakimś tchnieniem nie wiadomo skąd. z kolei wcześniej na długim i prostym asfalcie wyprzedził mnie jeden z biegaczy (w końcu 10 minut na mecie przede mną), a ja tylko czekałem jak w oddali co, co chwilę sprawdzałem, pokaże się kolejna sylwetka, chcąca mnie w krótkim czasie wyprzedzić.


sfx

2011/10/03 09:53:52

bez „jednorazowej” mapy od dzikiego i jego miniaturowej ściągawki, które specjalnie dla mnie przygotował – ostatni etap byłby niemożliwy do ukończenia. na wcześniejszych kilometrach opanowałem sztukę obserwacji szlaku, ale i tak trzeba było wielokrotnie się zatrzymywać, niekiedy zawracać, nadrabiać metry.

w całej rozciągłości zawiódł mnie mój polar, który wskazywał głupoty na swym małym wyświetlaczu. irytowało to ze zwielokrotnioną siłą. tym bardziej, że trasy i odległości nie znałem kompletnie.

i jeszcze rozwinę temat ostatniej dychy. z mapy wyczytałem, jakie będą odległości do mety z konkretnych charakterystycznych punktów, postarałem się je zapamiętać i chciałem dotrzeć do końca bez zaglądania w te papiery.
było kilka istotnych odległości do mety, pierw 10, potem 7, potem 4 i 2 kilometry. nie wiedziałem ile mam czasu, by magiczne 12h padło moim łupem. ruszyłem z nadzieją, że jednak wykrzesam z siebie niemożliwe. z zapisu polara widzę, że wiele czasu spędziłem na chodzeniu na ostatnim etapie, ale ostatnia dycha bez zająknięcia była pokonywana biegiem. i to jakim. nie wiem, skąd można znaleźć takie pokłady energii po ponad 11 godzinach poruszania się po puszczy – średnio 5min/km, ostatnia piątka po ok. 4:40. i nie wynika to z tempa jakie pokazywał polar (3:50), ale z miejsc gdzie musiałem się i tak zatrzymać.
najgorsze było ostanie pięćset metrów, kolejne miejsce gdzie po wybiegnięciu z czarnego szlaku na asfalt w miejscowości docelowej kompletnie nie wiedziałem gdzie biec. 200m w jedną, pytam dwóch osób w ogródku gdzie mam biec, a oni wzruszają ramionami, wracam, nikogo kto by mi pomógł nie ma, a ja przeżywam dramat upływających sekund, nie wiedząc czy właśnie nie pęka dwunastka. lecę znowu tą samą drogą, trafiam na kobietę, powoli tłumaczy i z jej słów wychodzi, że znowu mam wracać, wracam, ona z oddali woła, że jednak nie tam tylko z powrotem. MASAKRA. ból nie istnieje, teraz poruszam się wyłącznie sprintem (przynajmniej mam takie wrażenia) docieram, w końcu jestem, radocha niesamowita, teraz też, przypomina mi się to i łza sama w oku przybiera. tak. 100k. 11:54.


sfx

2011/10/03 10:06:16

teraz sobie wyodrębniłem przybliżony czas i odległość chodu na całym dystansie.
dziki. łącznie przeszedłem ok. 9km, w czasie 1h20m, na ostatnim odcinku było to mniej więcej 4,5km w 37min.


sfx

2011/10/03 10:08:36

łączny zmierzony czas to 11h29m. stąd wynika, że na postojach wyszło mi ok. 27 minut. pierwszy najdłuższy.


biegofanka

2011/10/03 12:36:50

Sfx – taki wyczyn… mogę tylko podziwiać… relację świetnie się czyta… jeszcze raz gratuluję!:))


sfx

2011/10/03 16:33:09

podaję swój subiektywny poziom trudności biegów ultra, które ukończyłem (od najtrudniejszego):
1. maraton pieszy w puszczy
2. maraton karkonoski
3. bieg rzeźnika
obecnie nie wyobrażam sobie biec kaliskiej setki.


sfx

2011/10/03 17:11:45

oczywiście karkonoski do ultra nie należy 🙂


johnson.wp

2011/10/03 19:50:01

SFX – co za batalia! Po tym opisie czuję całym sobą przez co przeszedłeś. Wiem co czuję:) Trochę mi teraz nieswojo z wyjściem w ciemność na bieganie…


rob-ss

2011/10/03 23:55:42

Witam serdecznie, to mój premierowy wpis 🙂 Też miałem przyjemność zasilić puszkę. Wojtku ten mega spocony koleś w czerwonej czapce z mokrymi (bo po 10 km przebiegu w kieszeni) banknotami to ja 🙂 Nie wrzucałem do innej puszki bo chciałem Cię poznać 🙂
Sam bieg również był dla mnie premierowy. Atmosfera, kibice, aplauz – bezcenne. Powiedzieć, że złapałem bakcyla biegowego to jak by nic nie powiedzieć. Czas ? Czas średni, liczyłem na ciut lepiej ale się nie udało. Trudno zwalać na tłok, upał, podbieg czy premierowy stres – 53:47 a miało być w najgorszym wypadku 51:00. Frycowe zapłacone – chyba zawaliłem taktykę. W czasie biegu rozśmieszyła ale zarazem przyłamała mnie jedna sytuacja. Biegam od maja regularnie 3-4 razy w tygodniu, przebiegi to ok 30-35 km tygodniowo, na sprzęt wydałem już z półtorej pensji a przed metą wyprzedził mnie koleś w jeansowych spodenkach i butach do koszykówki, myślałem, że się rozpłaczę. Jak to możliwe ????

pozdrawiam , RM


tomikgrewinski

2011/10/04 22:29:06

Witaj rob
glowa do gory! ty biegasz od maja a wyprzedziles w niedziele pare tysiecy osob
w tym sporo takich ktorzy biegaja dluzej
debiut w 53.47 to swietny wynik
moja pierwsza dycha byla w 61minut 🙂

]]>