Komentarze do: Nie moja meta ../../2012/09/nie-moja-meta/ KS Staszewscy – Plany treningowe i treningi biegowe – Warszawa Mon, 01 Apr 2019 13:14:21 +0000 hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.10 Autor: Archiwum Komentarzy ../../2012/09/nie-moja-meta/#comment-1105 Mon, 01 Apr 2019 12:56:32 +0000 ../../nie-moja-meta/#comment-1105 sten2012

2012/09/17 23:14:18

Nie jestem jeszcze dziadkiem, ale jak już będę to też będę biegał tak szybko. Gratulacje.


sten2012

2012/09/17 23:15:53

A johnson pisze chyba wierszem, bo nie można się doczekać.


pjachu1

2012/09/17 23:20:10

Cześć.
Wrocek mój kochany stanął na wysokości zadania i dane nam było przeżyć radosne biegowe świętowanie. Tłumnie, głośno i na trasie wiodącej przez ładne fragmenty grodu. A zaczęło się oczywiście w Pierogarni (pokłon dla marsza), gdzie się ujawniłem. Dopasowanie znanych i poznanych osób do nicków trochę czasu mi zajmie więc oby więcej takich spotkań.
Wrocławski zaliczony – nowy wózek Maćka przeszedł chrzest bojowy – militarne skojarzenie, może za rok wystartujemy jako czołg. Są to przecież Mistrzostwa Wojska Polskiego w Maratonie. Spocznij! Nabiegaliśmy więc 4.03 z postanowieniem, że czwórkę łamiemy w Stolicy 😉 Poczytałem bloga, żeby się wprowadzić (obiecałem to marszowi) – fajną ferajną jesteście! Johnson – szacun za Kotlinę. Czasem biegam po Karkonoszach i okolicy. Grań nocą jest… klimatyczna. Popellus – tak po prostu jest w górach. Jak wejdziesz w drogę, to „cza napierać!!!” Dziki – PUSZCZA, Ty i PUSZCZA, ja i GÓRY. Jak byłem malutki, to lubiłem „żywcować” (tj wspinać się bez asekuracji) – coś właśnie jak samotne bieganie po PUSZCZY. Nie samotne, bo wokół jest las. Zazdroszczę.
A więc do zobaczenia w Warszawie. Zdrówko!


johnson.wp

2012/09/17 23:37:15

Nie chcę powiedzieć, że na PKJ przeżyłem jakieś rozczarowanie. Poczucie męki i pewnego absurdu wynikało nie z tego, że przerósł mnie dystans, ale z formuły rajdu, który wymuszał 10h biegu w ciemności. Chciałem spróbować dystansu, więc musiałem zgodzić się na taki pomysł, który był dla mnie wielką niewiadomą. Wiem, że dałbym radę przejść te dodatkowe 25km do magicznych 100 mil. Jednak w górach ilość musi iść w parze z jakością. Chodzi o to, żeby wysiłek był na ludzką miarę. Nie słaniałem się na nogach, kolana też można wytrenować, w razie czego użyć opasek (ja użyłem do tego getrów), żeby utrzymać ból pod kontrolą, ale człowiek to nie koń, spać musi :). Wiem, że są miłośnicy całonocnego szukania lampionów, które nie świecą, ale ja do nich nie należę. Prawdopodobnie pochodzę od przodków, którzy polowali w dzień, a w nocy woleli inne przyjemności :). Granica 30 godzin bez snu okazała się dla mnie osiągalna. Trzyminutowa drzemka w środku drugiej nocy wystarczyła, żeby wytrzymać do 3.10. Guarana też pomogła, użyłem jej dwa razy, rano i o następnej północy. Pierwsza noc mnie jednak mocno osłabiła. Życzyłbym sobie większej koncentracji na krajobrazie, a nie na glebie pod stopami. Może za ostro biegliśmy, bo nad ranem byliśmy wciąż w pierwszej 10. Dowiało nas też mocno, szczególnie w Karkonoszach wiatr porywał kijki i było w okolicach zera. Poza tym wiadomo, kamienie, kamienie, kamienie… Właśnie, gdyby nie kijki, które Popellus pożyczył od Basa, to miałbym jeszcze do tego więcej trudu na podejściach. Adam był szybszy więc oddał mi je wspaniałomyślnie do samego końca, a i tak za nim ledwo nadganiałem. Nawróciłem się na kijki :). Są szczególnie przydatne gdy kończy się ochota na bieganie. Nasze bieganie skończyło się po 15h, w Chrośnicy, na 80km. Potem już tylko szliśmy. W zasadzie za Rudawami, w Janowicach, tuż przed świtem, na 55km czuliśmy się tak jak byśmy pokonali już setkę…


piotrek.krawczyk

2012/09/17 23:46:47

Wierszem już by zdążył Johnson czyli Bilbo napisać Pana Tadeusza. Bilbo czyli Johnson pisze o swoim Pierścieniu, o stu pięćdziesięciu smokach, a każdy inny, inaczej każdy wyglądał, gdzie indziej się czaiły, zanim odróżnimy przyjazne od złowrogich już tysiąc stron pęknie. A to dopiero wstęp do początku… To wymaga czasu ogarnąć i przełożyć na ludzki język jak Johnson dołączył do złotych smoków tańczących na rubieżach świata pod wschodzącym Słońcem, piękny, dumny, wolny i pozbawiony myśli czy dobrze, czy źle…


piotrek.krawczyk

2012/09/17 23:58:25

No, wywołałem Cię Johnson, mój Mistrzu… Już Dziki jest samym słuchaniem i samym czytaniem. Pjachu – to biegniemy Warszawę 🙂
A teraz Johnson…


johnson.wp

2012/09/18 00:03:26

To było w okolicach południa. Męka była tak wielka, że o mało co nie zrezygnowałbym na Górze Szybowcowej, po 16.5h razem z Popellusem, któremu niestety nawaliła stopa. Mieliśmy w nogach ok. 86km, chociaż orgowie kręcili, że więcej. Gdy tam dotarliśmy, usiedliśmy w barze, który na szczęście był otwarty, i nastąpiła dramatyczna narada. Razem z nami, praktycznie od samego początku, biegł Miłosz Kurek, świetnie nawigował, organizator Kieratu, zaliczył wszystkie ultra w Polsce, nad ranem byliśmy już jedną ekipą 🙂 Pope wypowiedział głośno to co każdego z nas od pewnego czasu dręczyło rozsądnie jest zakończyć coś co przestało być przygodą. Nie zdziwiło mnie to, czułem to samo co on. Powiedziałem nawet Miłoszowi, że jemu też będę odradzał kontynuację. On miał spory kłopot z łękotką, a ja utraciłem kontakt z metafizycznym Johnsonem, do tego tuż obok czekał samochód… Straszne kuszenie… Postanowiłem sprawdzić czy stan mojej duszy wynika z braku czegoś ciepłego w żołądku i zamówiliśmy żurek. Ciągnęliśmy do tej pory na zimno, bo na jedynym punkcie żywieniowym przewidzianym przez orgów byliśmy zbyt wcześnie, żeby czekał na nas makaron. PKJ to rajd turystyczny, każdy niesie co potrzebuje ze sobą, jak chcesz coś ciepłego, to musisz sobie ugrzać, biegnący na lekko są tam rzadkością. W Śląskim Domu, przed Śnieżką (24km) chatarzy poczęstowali nas darmową herbatą. Potem udało się nam jedynie zbałamucić sklepową w Janowicach. Wspaniała kobieta otwarła dla nas sklep przed 6 i zagotowała herbatę :). Ostrzegliśmy ją, że za nami jest jeszcze ponad 400 zawodników . Inny człowiek dobrej woli zaczepił nas gdy usłyszał nasze smętne rozmowy. To był bywalec Góry Szybowcowej, lekko podpity. Zaoferował nam sponsoring. My obiecamy, że pobiegniemy dalej, a on dla nas usmaży magiczną jajecznicę :). Nie czekaliśmy długo, bo zaraz wyjął patelnię i butlę z gazem…


johnson.wp

2012/09/18 00:31:31

Sponsorska jajecznica i godzina spędzona w cieple radykalnie odmieniła mój nastrój. Włączył się obwód bojowy i działał od tego momentu już do końca :). Wiedzieliśmy z Miłoszem, że nie odpuścimy. W końcu nie chcieliśmy już tu nigdy więcej wracać… To była zaskakująca przemiana, czyżby serce mężczyzny rzeczywiście było zakończeniem żołądka? 🙂 Nie zniechęcała nas nawet perspektywa ponad 50 km, które zostało jeszcze do pokonania. Już dawno nie było mowy o bieganiu, jednak reszta zawodników to byli turyści więc miło było pomyśleć, że nasza 15 pozycja jest do obronienia. W nocy wyprzedziło nas trzech kijkowców, którzy w imponujący sposób maszerowali równym rytmem, również pod stromą górkę… Tej górki na PKJ jest dużo, razem 5500m, a nam zostało tego jeszcze dość sporo, o czym dowiedzieliśmy się w tak zwanym swoim czasie… Dalsza nasza droga była też, niestety, co jakiś czas naznaczona sekciarskim odchyleniem Panów GOPRowców, którzy prowadzą ten rajd. Niektóre fragmenty trasy za Górą Szybowcową nie miały oznakowania, bo były ich autorskim pomysłem. Jednak orgowie, zamiast powiesić własne znaki uznali, że będzie bardziej moralnie jeśli tego nie zrobią. Mieliśmy do dyspozycji mapę w skali 1:50000 z narysowaną grubą kreską i opis tekstowy z netu… Nie rozumiem tej zabawy, szczególnie w nocy na 135 kilometrze. W regulaminie nie ma mowy, że są to zawody na orientację, a droga jest w paru miejscach bardzo trudna do odnalezienia, szczególnie w nocy.


ocobiegatu

2012/09/18 00:36:15

Szkoda mi,że we wpisie Wojtka nie było najmniejszej , nawet na jedno zdanie, wzmianki o spotkaniu w pierogarni. I szkoda mi,że Wojtek mi wpisał w dedykacji do swojej książki – Breslau 15.09.2012. Może to dla rodowitych warszawiaków zabawne , ale chyba dla większości rodowitych wrocławian nie.


ocobiegatu

2012/09/18 00:41:23

Witaj pjachu1. Siedziałem naprzeciw Ciebie.A tak byłem ciekaw gdzie jest org biegu dla Maćka, bo mam w nim jedyne pudło w biegach..
Trochę poczytałem na maratonypolskie i rozpoznałem Cie ze zdjęcia tam zamieszczonego. Mam nadzieje,ze sie nie pomyliłem.


johnson.wp

2012/09/18 00:56:54

Mam wrażenie, że GOPRowcom bardzo zależy na złej sławie ich trasy. Slasz przytoczył słowa weterana, z którym wędrował. To był jego piąty start w PKJ, dwa pierwsze były nieudane, ale nikogo z rajdowców to nie dziwiło. Tak ma być, za pierwszym razem potężnie błądzisz, cierpisz, ale Cię odnajdują, za drugim razem prawie Ci się udaje ale nie rozpoznałeś wcześniej ostatnich 5km i nie wyrabiasz czasowo, bo spędzasz tam dwie godziny szukając w ciemnościach ukrytego zejścia z zielonego szlaku na wąską nie oznakowaną ścieżkę. Za trzecim razem włącza Ci się syndrom sztokholmski i kończąc w limicie czytasz z satysfakcją mrożące krew w żyłach opisy ofiar niedomówień regulaminu. Podobno w poprzednich latach (to była IX edycja) byli woluntariusze gotowi do namalowania znaków na drzewach ale orgowie się nie zgodzili…
Ten bieg też ukończyło zaledwie 46%. Kiedyś bywało i po 20% ale turyści się wycwanili i zawczasu osobiście rozpoznają co trudniejsze orientacyjnie miejsca na trasie. Pojawili się nawet znawcy zakrzaczonych zawiłości, którzy prezentują w necie nagrania jak znaleźć zarośniętą ścieżkę za zagajnikiem i którędy przejść przez płot… To już są znamiona uzależnienia od oprawcy 🙂 Gdy zwróciłem uwagę organizatorom na mecie, że powinni mieć minimum życzliwości dla uczestników, szczególnie tych którzy nie obkuli się wcześniej z trasy, i powiesić choćby kierunkowe chorągiewki przynajmniej w dwóch miejscach (przydałoby się jeszcze w dwóch innych ale zmilczałem) to prychnęli na mnie z pogardą i rozmowa przestała się kleić…


johnson.wp

2012/09/18 02:16:46

Nie byłem głupi i też zrobiłem w sierpniu rekonesans na rowerze, ale oczywiście częściowy. Przydało się nam to bardzo, ale między 95 a 103 km, pomimo orienterskiego doświadczenia Miłosza i jego profesjonalnego kompasu na dłoni, dwa razy musieliśmy pójść na azymut przez las. W innym miejscu życzliwi rolnicy machali do nas w szczerym, zaoranym (!) polu pokazując, że musimy teraz skręcić w miedzę. My tam staraliśmy się znaleźć jeszcze za dnia ale w nocy rolnicy oczywiście nie czekali na pozostałe 400 osób… To było jedno z tych dwóch miejsc. Potem trasa szła znów oznakowanym szlakiem ale najlepsza pułapka czekała na ofiary prawie na samym końcu…
Same góry też dawały w kość. Zupełnie zaskoczyło nas 625m podejście (teraz wiem, wtedy myślałem że zaraz się skończy i będzie mniej) z Górzyńca na Wysoki Kamień, między 110 a 118km. Nie daliśmy się jednak i napieraliśmy w równym rytmie, wyczekując jednak jak zbawienia schroniska. Było wpół do dziesiątej, znowu była noc, a ja musiałem chociaż na chwilę zamknąć oczy. W środku czekał na nas nagrzany kaflowy piec i gospodarz z herbatą ratunkową :). Czekając na herbatę położyłem się na trzy minuty zamykając powieki. To wystarczyło 🙂 Po kwadransie wyszliśmy na dwór i zobaczyliśmy przed nami pięć latarek, które zaczęliśmy zawzięcie gonić. Gdy ich dopędziliśmy niespodziewanie usłyszałem jak wita mnie znajomy głos Slasza 🙂 Tasowaliśmy się potem jeszcze dwa razy, bo byli obkuci nawigacyjnie 🙂 Zapytałem Miłosza czy zawalczy o złamanie 30 godzin. Powiedział, że jakby co to niech napieram a on dotrze wolniej. Wiedziałem że ma towarzystwo więc ruszyłem szybciej. W Jakuszycach, na Przełęczy Szklarskiej, byłem o 23.55, więc szansa na mój plan była. Pozostało mi, wg słów obsługi PK nr 12, ok. 8-9km do mety. Pobiegłem szosą w dół, o naiwny! Po 1.5km zielony szlak urwał się w niemiłosiernie rozkopanym placu budowy. Miotałem się bezsilnie szukając dalszego ciągu, zapadając się co chwila w wysokim błocie. Dopiero ekipa z Miłoszem odnalazła wejście w szlak. Znowu ich wyprzedziłem, chyba byli już mocno zmęczeni. Na kolejnych kilometrach próbowałem wypatrywać charakterystycznego zakrętu ale szlak wiódł strasznymi wertepami, jakimś okrutnie zagłazionym, głębokim wąwozem z kupą bagna. O tempie nie było więc mowy. Regulaminowego zejścia ze szlaku w mityczną ścieżkę toru saneczkowego, skrótu do Kamieńczyka (Slasz mi to później opisał jako wąską rynnę w lesie) jednak nie znalazłem, postanowiłem więc napierać dalej w górę, aż do Hali Szrenickiej, jakieś 150m wyżej i 2km dalej, gdzie czekał mnie czerwony szlak w dół do Szklarskiej, który już pokonywałem w sobotę ale w przeciwną stronę… Dotarłem tam po 2h od Jakuszyc, skacząc pod górkę z kamienia na kamień ale i tak wpadałem co jakiś czas w bagno… Kilometr przed Halą zadzwoniła do mnie Asia, zaniepokojona długą ciszą w eterze i pamiętająca, że do drugiej w nocy chciałem skończyć bieg. Wyjaśniłem gdzie jestem i od tego momentu już mnie nawigowała w dół, bo nie byłem pewien czy trafię we właściwą odnogę czarnego szlaku do mety. Droga w dół zabrała mi godzinę, a były to 4km i -450m różnicy wzniesień…
Podobno trasa PKJ nie ma 145km tylko 136, tak ktoś wyliczył z mapy i takie podawałem tu współrzędne. Z moją nadróbką uznajmy, że zrobiłem 140km w 31 godzin i 10minut. Slasz z kolegą ukończył 5min po mnie. Reszta ekipy z Miłoszem dotarła po następnych 25 minutach. Nie poszli za mną, spędzili ponad godzinę na szukaniu tajemnej ścieżki do wolności…


rob-ss

2012/09/18 08:16:01

Johnson – jesteś Wielki ! Nawet nie umiem tego opisać słowami – po prostu ogromny szacunek.

Wojtek – patrząc na zdjęcia z Krynicy to faktycznie z pewną taką dozą nieśmiałości wykonywałeś te ćwiczenia Sportowej Żony 😀

A jak maratońska liga jesienna ? sezon ruszył, nie ma zapotrzebowania ?
rob


sten2012

2012/09/18 08:37:19

Johnson – dzięki za tak obszerny opis imprezy. Nie ukrywam, że brałem ją pod uwagę na przyszły rok (ze względu na 4 pkt do UTMB). Ale wręcz alergicznie nie znoszę imprez ze źle oznakowanymi trasami. Wiem, że niektórzy twierdzą, że to dodaje smaku zawodom, ale jak nastawiam się na bieg to na mecie chciałbym wiedzieć, że uzyskany czas na końcu jest w 100% wynikiem mojego przygotowania, a nie loterii. Nie dziwi mnie już twoje nastawienie do pokonywania kolejnych kilometrów na tych pseudo zawodach. Takich imprez należy unikać, bo nie mają nic wspólnego z tym co lubimy, czyli z pokonywaniem kilometrów w dużych ilościach na jak największych prędkościach. Marsze na orientację są zapewne też fascynujące, chociaż w dobie powszechnej nawigacji GPS stracą powoli na popularności. Johnson – życzę szybkiego powrotu na właściwe ścieżki i jeszcze raz gratulacje za ukończenie tego czegoś niewiadomego. Z drugiej strony miałeś okazję zobaczyć siebie po 30 godzinach napierania, a to jeszcze przede mną.


popellus

2012/09/18 09:15:18

Cieszmy się tym co za nami, co teraz, co jeszcze nadejdzie.:)

Fajnie Johnson, Sten zgadzam się w 100% z orienteringiem:)
Najlepszego Pope
z miasta Breslau-Wroc


sten2012

2012/09/18 10:00:37

Pop – z miasta Breslau-Wroc zamieszkanym przez Lwowiaków 😉
Pozdrawiam


ocobiegatu

2012/09/18 10:51:49

Sten – mieszkańców miast pisze się z małej litery, za wyjątkiem Warszawiaków..:)


sten2012

2012/09/18 11:24:28

oco – piszę „Lwowiacy” z dużej litery, aby odróżnić ich od „lwowiaków”.


verano10

2012/09/18 12:19:47

I już po ehhhhh, ale było naprawdę fajnie – nie było się do czego przyczepić, a poza tym to nasz – mój i mojego mężusia – maratoński debiut.
marszu. – wielkie dzięki za Pierogowo – czekoladową ucztę 🙂 było smacznie bardzo. Może tylko taka mała uwaga – chyba układ stołów nie bardzo sprzyjał całościowej integracji 😉
ocobiegatu – zgadzam się z Tobą i co do braku zajawki o Pierogarni w Wojtkowym wpisie – szkoda, i co do Breslau – hmmmm ja mieszkam we Wrocku i tam też byłam na pierogach 🙂

pjachu1 – 🙂 tyle razy na biegach podawałam Ci rękę, życzyłam powodzenia i nie miałam pojęcia, że to Ty i że spotkamy się w pierogarni 🙂 Cała nasza biegająca ekipa zawsze wspiera Cię myślami i trzymamy za Ciebie i Maćka kciuki – 3 : … w Warszawie 🙂

a jak reszta – zadowoleni z wyników ?
Pozdrawiamy
Iza i Jakub, lub jak ktoś woli, to krócej Naleśniki 🙂


biegofanka

2012/09/18 14:00:53

Skoro mowa o infekcjach… też mnie dopadła (zmarzłam kibicując w sobotę mojemu synowi, który odważył się wystartować w duathlonie… chce sprawdzać się przed przyszłorocznym debiutem w triathlonie). Pracuję i próbuję zwalczyć, „zdeptać” infekcję…


biegofanka

2012/09/18 15:59:02

Johnson – po przeczytaniu Twojej relacji z tak źle oznakowanej trasy tym bardziej podziw dla Ciebie i wszystkich, którzy ukończyli ten rajd:))


kawonan

2012/09/18 16:10:01

Tomik dzięki za dobre chęci ,jeszcze nie mam opracowanego planu na Wawę, jak coś to się odezwę.Podglądałem Twoje międzyczasy z Wrocka- kapitalnie to rozegrałeś. Na ostatnich 7km wyprzedziłeś 250- ciu biegaczy!!! Spróbuję tak pobiec, jak Ty. Może być + 10 min.Pozdro !


biegofanka

2012/09/18 16:11:37

Dziki – zdrówka Ci też życzę:) spokojnie, jeszcze trochę czasu do naszego przyjazdu do Warszawy zostało… Na pewno będzie to super weekend w stolicy z finałem w niedzielę na mecie w stadionie (w samym filmiku trasy maratonu robi ten ten wjazd na stadion niesamowite wrażenie… a co dopiero wbiegnięcie na metę w realu przy publiczności…).


wojciech.staszewski

2012/09/18 16:16:33

Kochani, jako autor bloga chciałbym Was zapewnić, że zawsze będę pisał o tym, o czym chcę pisać. Np. zapowiem kilkakrotnie z podaniem linku spotkanie u Marsza w Pierogarni. A jeśli z jakiegoś powodu o czymś nie piszę, to dlatego, że tak zdecydowałem. Wszystkim, którzy chcą się podzielić swoimi przeżyciami okołosportowymi – np. w Pierogarni u Marsza – zachęcam do podblogów w komentarzach.
A jak mi kiedyś przyjdzie do głowy tytuł odcinka Bieg po Prawdziwym Breslau, to dam taki tytuł. To by się nawet tłumaczyło, skoro start i meta były na Stadionie Olimpijskim, a w Polsce nigdy jeszcze olimpiady nie było.


kamilmnch1

2012/09/18 16:28:17

Gospodarz musi być i jest!!!
a i pamiętajcie, że my tu w gościnie oraz że mógł się trafić Anioł, Stanisław Anioł ;p
starsi videoteka a młodsi google ;p
a właśnie a ja sobie nie życzę, żeby zawsze starsi pisali „młodsi google”, no i jest jeszcze koncert życzeń?
marsz- nie uczestniczyłem w Waszej uczcie duchowo- metafizycznej ale z komentarzy i z odpowiedzi przebija zachęta na tego typu spotkaniu w Twojej pierogarni i jak dla mnie wystarcza i nie czuję niedosytu a Ty pewnie tak bo tam byłeś i vódkę piłeś 😉


piotrek.krawczyk

2012/09/18 20:42:47

Johnson – kawał wielkiej prozy, literatura faktu co trafia do samych kości bez znieczulenia i jak zawsze z trzecim dnem… Dzięki! Czy skorzystam? Z tej zachęty? Chyba tak… Łamanie 30 godzin! Abstrakcja! Łamałem 15 godzin, 14 godzin, 13 godzin,12 godzin, a ta czarna dziura wciąga Dzikiego, po Twojej opowieści jeszcze bardziej… A Dziki dziś wygrał ledwo ledwo w ping ponga z Johnem, a zaraz potem, po ping pongu, rytualnej kawce i rytualnym gadaniem, zaraz na dwugodzinne spotkanie z Ewą i Andrzejem z Ortorehu. O nowym biegu górskim na mazowieckim niżu. Mamy hit! W biegu mogą wziąć udział biegający rodzice, na czas biegu będzie uruchomione „przedszkole” z profesjonalną opieką, z zajęciami, zabawami! Już nie musimy robić kompromisów, angażować babci lub niani, ty i ja pobiegniemy, a dziecko będzie miało atrakcje, nawet nie zauważy, że mama z tatą już nad nim stoją i dyszą po biegu, idźcie się ogarnąć, mi tu dobrze… A wszystko zacznie się od biegu dla przedszkolaków, wszystkie dzieci wygrają… Mniej ważny stał się limit zawodników, zastanawialiśmy się nad limitem dzieci biegających rodziców… Może to pomysł na biznes? Przedszkole na czas biegu. Od piątki do maratonu… Genialne? No! 🙂 A w sobotę wytyczamy z Andrzejem trasę, żony robią przedszkole i poznają się, i dzieci się poznają… Mnóstwo pracy, milion niuansów, od agrafek po toj toje i karetkę… SFX konsultuje, od Michała dowiedziałem się, że przyzwoite oznaczenie leśnej krosowej trasy taśmą zajmuje około 4 godzin i 3-5 km taśmy, zwinięcie tego trzy godziny… I koszty! Naprawdę widzę to, Maraton Warszawski jest tani jak barszcz… Bez sponsorów opłata startowa musiałaby wynosić po tysiąc złotych od zawodnika… Cieszymy się ze Stadionu Narodowego – to 300 tysięcy, nie ma nic za darmo… To Dziki dziś z katarem do pasa lekki leczniczy bieg po lasach w okolicy Choszczówki, tam 17 listopada zainaugurujemy Rodzinny Górski Piknik Biegowy. Razem 14,5 km po 5’22. Jak biegnę to czuję się zdrowy, jak ostygnę już nos się zatyka i poty z gorączki, nie z wysiłku. Oco – Wrocław na starych mapach to Breslau, po polsku Wrocław, John nie jest rewizjonistą, znam Johna… John nie stosuje cenzury na swoim blogu, każdy może pisać co chce, jest nawet taki (zwą go Dziki) co przekracza swoimi wypowiedziami konwencję komentarzy i pasożytuje tu jak na swoim… 🙂 A John nic… Tylko szkoda, że popsuł Ci Kołcz stronę tytułową, powinien odkupić Ci całą książkę, Ty napiszesz dedykację dla siebie, a John podpisze. Dobry pomysł? 🙂 Dziki


ocobiegatu

2012/09/18 21:15:35

Dzięki Dziki ale oj nie przesadzaj, są ważniejsze problemy. Jak juz tej o książce …Do książki Wojtka nawiązałem jakiś czas temu na moim blogu , bo mam podobna sytuację z moim ojcem.prl. Pisałem jednak na sportowo więc gdyby kogos interesowało : ocobiegatu.blox.pl/html


sten2012

2012/09/18 22:16:23

Dziki – ja już się zapisuję na bieg! Może mógłbym pomóc w przygotowaniach jako wolontariusz? Jeżeli tak, to jestem do dyspozycji.


piotrek.krawczyk

2012/09/18 22:26:27

Sten – dzięki, zapraszamy do sztabu! Najbliższe spotkanie robocze w sobotę rano lub wczesnym popołudniem…


piotrek.krawczyk

2012/09/18 22:36:17

Oco – też mam ojca jakże prl. A z tych trzech każdy ojciec.prl inny, a PRL konstans…


pjachu1

2012/09/18 23:45:22

Wratislawia, Breslau, Wrocław – cóż, środek Europy. Kawaleria czy czołgi – raz w te, a raz w tamte strone… Przez pewien czas był nawet Belfast… Urodziłem się we Wrocławiu, a jestem członkiem Alpenferajny 😉 (bo dobre ubezpieczenie). Co do Przejścia Kotliny, to jest to właśnie „przejście” – impreza wyrosła z włóczęgostwa, łazęgi i bycia w Górach. Z bieganiem nie miała nic wspólnego. Podobnie jak Rzeźnik na początku. W biegach na orientację nie wolno używać GPSu (aktywnie). Można go włączyć i wrzucić na dno plecaka. A na mecie odtworzyć przebytą trasę. Wyłacznie w celach dydaktycznych. Czystość stylu w najczystszej postaci. Zdrówko!


ocobiegatu

2012/09/19 13:36:31

Chcialbym sie jednak odniesc do odpowiedzi Wojtka bo , jak pisze Dziki ,nie ma cenzury -to moze przejdzie..). Wojtek wskazal na prawdy oczywiste. Po co ? Wszyscy to wiemy. Kazdy z nas pisze co chce. Ja moge sobie napisac na czole oco – chu..z Breslau i to moja sprawa , choc wzbudziloby to pewnie oburzenie. Tu nie o to chodzilo.
Sa pewne kanony grzecznosciowe. Oczywiscie nie sa one obowiazujace , ale sa.
Moze jestem naiwny w mojej wierze ,ale wierze w to,ze jak jakis gosc organizuje pierwsze tak duze spotkanie polskobiegowe , za wszystko placi, organizuje za gratis, wszyscy sie nawpychali pierogow gratis, no to wierze w to,ze taki gosc jest wart wzmianki o tym we wpisie blogowym. Ja bym na miejscu marsza po pierwsze mial zal, po drugie bym juz nigdy takiego spotkania nie zorganizowal. Moze bylo cos ,ze jakas afera wyszla, nie wiem. To w bedzie w „Naszym Dzienniku”..).Osobiscie nie wyobrazam sobie postawy Wojtka. Ale wyobrazanie sobie czegos tez nie jest zabronione.To tyle.


kamilmnch1

2012/09/19 13:47:27

w życiu nie tylko są ważne rzeczy materialne…niektórzy z nas czuli się niekomfortowo kiedy byli wyszukiwani przez Dzikiego&Johnsona w celu identyfikacji i podziękowania ;p


1.marsz

2012/09/19 13:56:17

witaj pjachu na blogu:)
oco – przestań! ani nie mam żalu (skąd ci to przyszło do głowy?) ani nie straciłem ochoty na pierogi party w przyszłym roku; wojtek dużo o tym pisał przed, a po było wiele miłych komentarzy…, to i tak najczęściej komentowane „biegowe party”
w ogóle – słyszałeś, żeby ktoś się tak rozwodził nad makaronem?, pierogi górą:)
marsz


1.marsz

2012/09/19 14:15:08

oco – czasem nie wiem czy sobie żartujesz czy na poważnie piszesz, więc na wszelki wypadek dodam, że wojtek kilka razy, i mejlowo i osobiście ,dziękował mi za zoragnizowanie podblogowego spotkania…
wczoraj musiałem pojechać do warszawy i nie zrobiłem 12 km bnp, ale co się odwlecze to nie uciecze, jutro sb ale tylko 5x30m + rytmy, w sob. „kilometrówki”, które chcę zrobić od 4’30 do 4’00, nd. 18 km, pon. znowu sb 10x30m, śr. 6 km wb2, potem nudy i nd. 42,197 km
marsz


ocobiegatu

2012/09/19 15:26:01

Marsz – ja tylko pisalem jak bym ja postepowal gdybym byl Wojtkiem albo Toba.
Moze jestem za duzy idealista ale zdania nie zmieniam.
Uwazam ,ze relacja z pierograni sie nalezy polskobiegowej spolecznosci na oficjalnym wpisie na blogu – tak ja bym zrobil.
To ,ze Wojtek goraca dziekowal w mailach – to nie bylo znane nam tutaj.
Sprawe to zalagadza , jak tabletki w bolach menstruacyjnych, ale nie do konca, wiem z doswiadczenia..:).
A ponadto szykuj schron pod pierogarnia – dowiedzialem sie od Wojtka ,ze w dniu 15.09.2012 jestem mieszkancem Breslau , naloty beda. Od jutra pisze po niemiecku..:).


ocobiegatu

2012/09/19 18:05:37

Nikt nie pisze więc dodam jeszcze coś na życiowo a nie na sportowo.
Powiem to co mowilem zonie marsza. Dlaczego tak troche emocjonalnie mam to ,ze zaprosil mnie wlasciciel restauracji ? Kilkanascie lat temu projektowalem w zakresie konstrukcji restauracje la scala w Rynku i casablanca blisko Rynku.
Żaden wlasciciel nie zaprosil mnie i kolegi architekta na jakies spotkanie po zakonczeniu projektu.. Ten wlasciciel z casablanki na Włodkowica niedlugo zmarl.
Postanowilismy z kolega olac te restauracje…A co by bylo gdyby nas zaprosili ? Polecanie znajomym , bycie samemu. KIlkanascie lat – ile to kasy ?
Ogromnie wazne jest cieple podejscie gospodarza do tematu – marsz to ma i zycze mu powodzenia.


tanczacy_jastrzab

2012/09/19 19:03:05

Cóż…., sercem jestem po stronie Wojtka, bo jest przyjacielem mojego przyjaciela Dzikiego. Rozum mi jednak podpowiada, że Ocobiegatu ma rację. Wasz Tańczący Jastrząb


piotrek.krawczyk

2012/09/19 20:40:30

Oco – Ty jesteś Andrzej Ocobiegatu, Marsz to 1.marsz, a John to John czyli Wojtek. Ja mam kolegę, co lubi, kiedy żona go bije, uwielbia to. Ja na jego miejscu… No jaki jest sens tego wcielania się, to tylko retoryka, ocena w białych rękawiczkach, w istocie jest to projekcja, groźny dla relcji międzyludzkich mechanizm psychologiczny… Pierogi Party było udane, nikt nie ma wątpliwości, Dziki wie od Johna że było świetnie, że byłeś z Jakże Piękną Panią na tym super Pierogi Party w Starym Młynie przy Rynku we Wrocławiu, niesłusznie nazywanym Breslau lub Wratislavia. Apeluję żeby sławny festiwal Wratislavia Cantans zmienił nazwę na Wrocław Kantaty… A John napisał Ci coś poza datą? Coś równie obraźliwego jak zniemczenie nazwy Twojego pięknego miasta? 🙂 Dobra, Dziki dziś. A Dziki dziś znów BZG (bieg z gorączką) i przy okazji BWD (bieg w deszczu). To wypadało zrobić BNP… Razem 18,7 km w Puszczy:
5 km – tempo 5’22
5 km – 5’03
5 km – 4’46
Końcowe 2,7 km po 4’32
Z Dąbrowy na Sieraków, dalej w stronę Pociechy, Posada, rympał pod Dziekanów, skrócik bagnisty do Nadłuża i finisz. Wyleczyłem się. Na razie. W nocy się okaże. To na razie. Dziki


piotrek.krawczyk

2012/09/19 20:53:31

Pjachu – no tak… czy tylko asfalty są do ścigania… temat delikatny, bo asfalty też nie, a góryi bory lub puszcze czemu nie… każdy jak chce? Może tak, może nie… Może wyżły wypuszczone na trasę setki w Puszczy Kampinoskiej, której historia sięga wczesnego Gierka i PTTK było organizacją zgoła inną od TPPR, może wyżły coś popsuły, może wypaczyli biegacze właśnie włóczęgowską istotę tego ultra-maratonu? Itp. Rozumiem, tak mi się wydaje, to co piszesz Pjachu… Dziki


wojciech.staszewski

2012/09/19 23:52:44

PRZEPRASZAM, ALE JUŻ STARCZY

Nie ma na blogu cenzury, każdy może pisać co chce. Ale to nie znaczy, że to jest w porządku.
To nie jest sąd nad Wojtkiem Staszewskim, jego kulturą. To nie jest Sejm, w którym demokratycznie przegłosujemy, czy Wojtek Staszewski powinien napisać na blogu, że u Marsza były pyszne pierogi, powinien wymienić jakie, opisać deser, wyrazić radość ze wspólnego biesiadoawania. Czy powinien wyszczególnić wszystkich przybyłych i czy według kolejności siedzenia, według starszeństwa, według innych kryteriów.

Każdy może mieć w tej sprawie swoje zdanie, ale proszę, żeby je zachował dla siebie. Ponieważ podobnie, kiedy przychodzimy do kogoś w gości i nie podoba nam się np. kolor ścian lub stylowa sofa, nie musimy się koniecznie z tą oceną wyrywać.

Nie jesteśmy towarzystwem wzajemnej adoracji. Kilka lat temu zacząłem dzielić się ze światem swoimi przeżyciami okołosportowymi i miło mi, ze zebrała się grupka ludzi, którzy chcą w tym uczestniczyć w dodatku aktywnie. Ale to jest jednak moje życie, moje przeżycia, moje emocje. Między ostatnim czwartkiem a poniedziałkiem zdarzyło się dużo rzeczy, także sportowych. Pisząc odcinek uznałem, że to, czym chcę się podzielić, to 42 kilometry biegu, a nie jego otoczka. Bo tak uznałem.
Nie jest to oczywiście nic przeciw Marszowi. Dziękowałem mu za inicjatywę wielokrotnie, również publicznie, również w księdze pamiątkowej. Pisałem o zaproszeniu Marsza przed imprezą. A po imprezie nie pisałem. Bo tak uznałem.

Nie chcę się teraz tłumaczyć, przekonywać, że jednak dziękowałem, a nie nie dziękowałem, uzyskiwać uniewinnienia. Chcę tylko już nie tak delikatnie napisać, że to, co opisuję na blogu będzie zawsze wynikało z mojej inicjatywy, a nie z towarzyskich, domniemanych oczekiwań.

Wojtek


sten2012

2012/09/20 08:27:10

Wojtek – popieram. Ty piszesz co chcesz, my piszemy co chcemy. Nikt nikogo nie obraża. Każdy lubi lub nie lubi kogo chce. Wszystko w ramach pełnej kultury, bez obrażania, bez agresji. I oto chodzi.


sten2012

2012/09/20 08:33:54

Z innej beczki. Z beczki biegowej.
Powoli zastanawiam się nad tym sezonem. Ogólnie jestem bardzo zadowolony. Co prawda nie udało mi się złamać cholernych 4 godzin w maratonie, ale niespodziewanie zostałem Ultrasem pełną gębą. Analizuję swoje treningi. Co było dobre, co było złe lub niepotrzebne. Co należy jeszcze poprawić. Utknąłem jednak w jednym punkcie na który nie potrafił odpowiedzieć mi żaden znajomy lekarz. Otóż…
Od kilku lat na wiosnę dopada mnie alergia na pyłki drzew. Zaczyna się na początku marca i trwa do końca kwietnia. Przez dwa miesiące trenuję z połową pojemności płuc. I tu się pojawia mój dylemat. Czy dzięki takim treningom wzrasta wydolność organizmu? Jak by na to nie patrzeć jest pewna analogia do treningu wysokogórskiego. Z każdym oddechem dostarczam do organizmu o połowę tlenu mniej. Czy jednak działa to inaczej?


zziggy

2012/09/20 08:45:21

Jako motto dla wszystkich biegaczy i jako komentarz do wcześniejszej sytuacji na blogu, zdanie wyczytane w książce Scotta Jurka:”nie każdy ból jest istotny”. Pozdrawiam wszystkich i życzę miłego dnia:)


rob-ss

2012/09/20 09:02:54

Sten- poruszyłeś ciekawy temat i jeśli pozwolisz to z przyjemnością się pod niego podepnę.

Mój problem to krzywa przegroda nosowa- prawą dziurką nosa zasysam może 20% tego co lewą (tylko u mnie to nie ma znaczenia czy zima czy lato) i też mnie ciekawi czy po ewentualnej operacji udrożnienia przegrody moja forma biegowa wystrzeli w kosmos 😀
rob


wojciech.staszewski

2012/09/20 09:12:14

Sten, robs – dobre pytania. Czy leci z nami fizjolog? Lekarz?


wojciech.staszewski

2012/09/20 09:13:07

Robs – z innej beczki, maratońskiej. Sam podrzuciłeś ostatnio pomysł jesiennej ligi maratońskiej… Zrobisz? 🙂


gepaard

2012/09/20 09:13:14

Rob – ja tez mam problem z przegrodą. Tylko ja tłumaczę sobie, że zawsze paszczę podczas biegu mozna otworzyć i dostarczam do organizmu w ten sposób dostateczną ilość tlenu. Natomiast w nocy oddycham przez nos i przez to cierpi mój sen i regeneracja.

A biegowo dzisiaj z rana – rewelacja. Pierwszy zakres na pełnym luzie, a tempo momentami podchodziło pod maratońskie… Jeszcze nigdy mi się tak fajnie nie biegało na takich prędkościach! Na pewno to zasługa temepratury dzisiaj z rana, ale forma chyba też nadchodzi. Oby do następnej niedzieli. A takiej pogody jak dzisiaj zycze sobie i Wam 30go wrzesnia 🙂


rob-ss

2012/09/20 09:30:18

Wojtek – z przyjemnością.. zaraz się za to zabieram 🙂

Gepaard – sen to faktycznie masakra. U mnie dochodzi jeszcze do tego zwiększona podatność na choroby uszu co przyjemne nie jest. A co do zasysania w czasie biegu powietrza paszczą to oczywiście- ale przecież nie oddychasz tylko paszczą- jak byś miał 100% drożny nos to na pewno tego powietrza mógłbyś dostarczyć do płuc więcej. Zwróć uwagę, że jeszcze kilka lat temu zdecydowana większość osób biegała z takimi plasterkami na nosie, które poprawiały jeszcze dopływ powietrza- jeśli się nie mylę to Beztlen biega z takim plasterkiem cały czas.

Fajnie by było jak by ktoś faktycznie fachowo mógł tą kwestię objaśnić rob


johnson.wp

2012/09/20 09:50:48

Taak, pytanie Stena było tendencyjne, chodzi (biega) o to żeby paszczą 🙂


johnson.wp

2012/09/20 09:52:46

Ale z drugiej strony, to kopytami trzeba też… 🙂


ocobiegatu

2012/09/20 09:55:20

Trzeba by nakrecic film – jak rozpetalem I wojne pierogarniowa..:).
Pocieszam sie ,ze afera jednak chyba nie jest tak duza jak z quentino i dlatego nie spierogole z blogu bo zbyt fajnie tu jest.:)


johnson.wp

2012/09/20 09:58:37

Moje kopyta już w porządku, opuchlizna ze stóp zeszła po 2 dniach, a reszta była niesprawna tylko w niedzielę. Biegać nie mam po co, brak w tym tygodniu motywacji, bo ja to leniwy raczej jestem 🙂 Jednak więcej mnie bierze na spanie i jestem dla siebie delikatny 🙂 Nie wiem czy mi się chce maratona gonić w październiku, poczekam jeszcze. Jestem nasycony…


johnson.wp

2012/09/20 10:02:06

Wczoraj zebrałem spod trawnika 3/4 litra pędraków, byłem ciekaw jaki mam urobek na pół dniówki, 4h zrywania trawnika… Pędraki oddaję dzisiaj koledze – biologowi od nicieni, bo nicienie (ale inne) żerują na pędrakach. Jest bio biznes do zrobienia 🙂


sten2012

2012/09/20 10:13:42

johnson – podobno pędraki wyłażą z głębin przez 3 lata, więc za rok będziesz miał nowe. Podobno jest preparat o nazwie Dursban, który zabija wszystko na 20-30cm wgłąb ziemi.


sten2012

2012/09/20 10:16:52

Nos – przez swoje burzliwe życie zdarzyło mi się go złamać trzykrotnie. Miałem jedna operację na przegrody, ale potem dałem sobie spokój. W biegu zasysam powietrze paszczą, a w razie jego braku chyba także przez inne otwory:)


rob-ss

2012/09/20 10:21:06

Wojtek – mam problem z wklejeniem linków do ligi bo system nieustannie wywala mi komunikat: Komentarz został zatrzymany przez filtr antyspamowy i nie zostanie dodany.

Wysyłam Ci zatem linki do ligi mailem z prosbą o ich udostępnienie
rob


piotrek.krawczyk

2012/09/20 11:04:02

Rob – system nie przyjmuje słowa ultra-maraton pisanego prawidłowo, czyli bez kreski..


rob-ss

2012/09/20 11:08:10

Skąd u licha wiesz, że użyłem takiego słowa 😀 Ale pewnie coś w tym jest- nie wpadłem na to. Raczej myślałem, że odrzuca ze względu na linki. Podesłałem już to Wojtkowi więc lada chwila pewnie zostaną udostępnione a liga zainaugurowana.
rob


beztlen

2012/09/20 11:47:05

Sten – z pewnością nie ma tu analogii do treningu wysokogórskiego; powinieneś koniecznie leczyć alergię – w przeciwnym razie może przerodzić się w początki astmy; nie jestem pewien czy na początku maja Twoja pojemność płuc wraca do poziomu z końca zimy – trzeba by zrobić spirometrię – podejrzewam, że nie (mam podobny problem);
Rob – jeśli nie zapomnę i akurat mam kupione – biegam z paskiem na nosie (plastry po naklejeniu sciągają się odchylając płytki nosowe i udrażniając zatoki przynosowe) i polecam je każdemu kto tak jak ja w podstawówce ambitnie walczył o swoją pozycję w klasie:);
Gepaard – na noc również można je stosować.


sten2012

2012/09/20 12:07:57

beztlen – pojemność płuc wraca do normy stopniowo i chyba w okolicy końca maja jest już OK. Robiłem spirometrię w marcu. Leczę się doraźnie, a tej jesieni powinienem zrobić odczulanie chemiczne, ale się waham. Proces trwa kilka miesięcy i polega na cotygodniowym podawaniu alergenu. Niestety mogą być skutki uboczne.


ocobiegatu

2012/09/20 12:10:23

Dodam jeszcze jedno. Może się mylę ,ale raczej sie na pewno nie myle ,a jak się mylę to ktoś mnie moze wyprowadzi z błędu ,ale : polski dziennikarz nie pisze miłośnikowi jego książki w roku 2012 będąc we Wrocławiu , polskim miastu , w dedykacji do książki – Breslau.
Opolanka co byla ze mna zobaczyla wpis i tez nie kryla oburzenia. Pewnie,że pisać można wszystko . Ja napiszę na płocie sąsiada chcwd i powiem ,że to moja wola i tyle i bede sie pozniej tlumaczyl ,ze ja nie oczekuje zadnych kanonow towarzyskich ,ze to moja sprawa i ze zaden sejm sasiadow w sprawie ma sie nie zebrac…NIe ma tez kanonow wpisow dla milosnikow ksiazek ..Wiadomo , ale… Przypomne tez ,ze na poczatku 11 wieku we Wroclawiu rezydowal czasem Boleslaw Chrobry a wtedy w Wawie byla tylko puszcza i biegali po niej rozni Dzicy..
Jakos tak jest ,ze z Wroclawia , jego niemieckiej nazwy – Breslau najbardziej sie naigrywuja w Polsce. Nie ma tego w przypadku Posen albo Oppeln . Nie wiem z czego to wynika..


rob-ss

2012/09/20 12:21:29

Tomek – dzięki za info o plastrach. A czy masz może jakąś wiedzę na temat tego w jaki sposób niedrożna przegroda nosowa wpływa na ogólną wydolność ?
Sam zabieg udrażniania jest mocno inwazyjny więc decyzję o tym czy się poddać zabiegowi czy nie odkładam w czasie na ile się da- chyba, że pojawią się jakieś okoliczności które sprawią, że decyzja będzie łatwiejsza do podjęcia. rob


beztlen

2012/09/20 12:22:44

Sten – polecam terapią biorezonansową, podchodziłem do niej z dużą rezerwą, ale okazała się skuteczna w moim przypadku i w przypadku moich dzieci.


beztlen

2012/09/20 12:41:25

Oco – trafiłeś w sedno tarczy – Wojtek dokonując wpisu chciał wyleczyć dziesięciowieczne warszawskie kompleksy:) …a tak na poważnie Oco czas zawrócić – poszedłeś za daleko.


beztlen

2012/09/20 12:46:29

Rob – wszystko zależy od rodzaju skrzywienia i z tym związaną wielkością prześwitu kanału nosowego, wg statystyk wydolność organizmu po takiej operacji może się zwiększyć do aż/zaledwie 20%.


rob-ss

2012/09/20 12:53:29

No to dałeś mi mocno do myślenia. 20% dla Kowalskiego to może gra nie warta świeczki i bólu ale dla kogoś kto walczy o urwanie sekund w kilku-dziesięciominutowym biegu – to już coś. Co do samego skrzywienia to moje jest spore właśnie i stąd między innymi problemy z uszami :/ rob


sten2012

2012/09/20 13:09:12

beztlen – kilka lat temu poddałem się tej terapii, ale niestety nie pomogło na alergię, chociaż baaardzo odchudziło portfel.
Oco – słyszałem kiedyś taki dowcip: konduktor do pasażerów: dojeżdzamy do stacji Wrocław, dawniej Breslau. Wysiadający mu na to: Do widzenia, dawniej Heil Hitler.


tanczacy_jastrzab

2012/09/20 13:13:54

Wojtek, zapewniam Cię, że w tej i każdej innej sprawie nie będę zachowywał własnego zdania dla siebie. Oco należą się przeprosiny. Takie jest moje zdanie w tej sprawie.
TJ


sten2012

2012/09/20 13:49:05

Breslau, Wrocław, Wrocek, czy inny Klocek – co za różnica, kogo to obchodzi? Jakieś kompleksy?


sten2012

2012/09/20 13:58:35

A na TVP Sport był świetny film o B7D.
Beztlen – cały festiwal to rewelacyjna robota. Według mnie jest szansa na stworzenie takiego małego UTMB. A propos UTMB, przedwczoraj był super dokument na Canal+Sport.


piotrek.krawczyk

2012/09/20 14:02:28

O Matko – pomyślał Dziki i zaraz napisał: o Matko… Resztę Dziki zostawił dla siebie, bo fajnie wrócić do klimatów ze szkoły podstawowej, ale już starczy, już kolana mi się nie mieszczą pod ławką 🙂


sten2012

2012/09/20 14:08:33

Dziki – przepraszam za ten wpis o B7D, nie wiedziałem, że to taki trudny temat dla ciebie;)


tomikgrewinski

2012/09/20 14:15:12

Oco – ja mam ksiazke z wpisem od Wojtka – Wesolego Czytania Wojtek.
Jesli taki wpis ci sie podoba to chetnie sie z Toba przy najblizszej okazji zamienie.
Mam tez drugi egemplarz czysty, bez wpisu,wybieraj!
Jastrzab – skad nagle ten radykalizm? Jakbym slyszal Ziobre albo Giertycha.
Ja nie uwazam ze Oco naleza sie jakiekolwiek przeprosiny.
Jest duzym chlopcem.jesli mu sie wpis nie podoba, to moze go zamazac, zakleic, wydrzec albo oddac ksiazke do biblioteki.Moze sie tez zamienic ze mna 🙂
Dziki ma racje.
Panowie wystarczy!
Zostawmy!


beztlen

2012/09/20 14:35:29

Sten – dzięki:)
Piotrek – jak zwykle poprawiłeś mi humor:)


sten2012

2012/09/20 14:37:18

Ja też mam książkę Wojtka bez wpisu. Chciałem żeby mi się Wojtek wpisał, ale zabrakło mi odwagi, żeby poprosić. Ale mam od niedawna koszulkę z Festiwalu Biegowego z podpisem Henia Szosta. I co teraz: prać czy nie prać?!


sten2012

2012/09/20 14:39:32

To B7D siedzi mi cały czas w głowie. W nocy we śnie jeszcze ciągle biegnę. Jestem chyba już na 356 kilometrze, a do mety jeszcze daleko.


ocobiegatu

2012/09/20 14:59:58

Meine liebe Fruende Laufer. Es ist nich so schlecht wie sie sich darstellen, alles kllapt..:). Warszawiak nigdy nie zrozumie ,że wpisanie do książki Breslau dla wroclawianina może być przykre. Dlatego spotkały mnie tu ataki warszawiaków a raczej Warszawiaków w tym względzie.
Tańczący Jastrząb – bracie biegowy , Ty jeden zrozumiałeś o co chodzi..Dzięki.
Nie robię jednak z tym problemu. To tak jak użądli osa, trochę się pocierpi i już ok.
Książka przecież idzie na półkę , tylko pożyczyć jej już nigdzie się nie da..:)).
A ponadto moi kochani. To jest blog dziennikarza. Rozdmuchałem temat . Temat musi być !.)


grido71

2012/09/20 15:01:48

Chłopaki, dla rozluźnienia atmosfery proponuję przeczytać cykl Marka Krajewskiego o Eberhardzie Mock’u. Pierwsze pięć tomów ma w nazwie „…Breslau” ;-).
Nie bardzo rozumiem tej „wojenki” o Breslau. Trochę mi to przypomina czasy technikum i panią profesor od „polaka” i jej fundamentalne pytanie: „Co autor miał na myśli?” ;-).
Może Wojtek sam napisze (o ile zechce), co, jako autor, miał na myśli pisząc właśnie „Breslau”? Przecież motywów może być „milionpińcet”!
Z drugiej strony: jakie to ma znaczenie? Kogoś oburza, kogoś nie – takie życie: każdy – inny, wszyscy – biegają :-).


sten2012

2012/09/20 15:10:27

„Wasläufthier”: sei nicht langweilig;)


rob-ss

2012/09/20 15:44:39

oco – wielokrotnie w swoich komentarzach używałeś formy Breslau i jakoś nie bylo problemu. Skąd nagle tyle zajadłości o jedną żartobliwą w dodatku dedykację


johnson.wp

2012/09/20 15:53:36

Grido – łowco z mojej części Galaktyki, nareszcie zrozumiałem, swojskie słowo – „milionpińcet” 🙂
Widziałem Cię niedawno w kultowym filmie pt. „Nowa Nadzieja” 🙂 Znaczy się, nadzieja jest na pokonanie Vadera…

Sten – wybrałem jednak walkę wręcz z pędrakami, a chemicznie spryskam też tak czy owak. Można jeszcze topić robaka 🙂


gepaard

2012/09/20 15:54:32

Oco, robisz zadymę o Breslau, a sam obrażasz (w swoim chyba mniemaniu) warszawiaków, specjalnie pisząc przez duże „W”. Nie rozumiem ani Warszawiaka, ani problemu z Breslau. Jak mi ktos powie, że pracuję przy Nowotki, zamiast Andersa, to najwyżej się uśmieję 🙂

Chodźmy pobiegać! 🙂


beat.usia

2012/09/20 16:03:55

Jak rozpetano…ktora to juz wojne???
Hmmm, dobrze by bylo moze zakonczyc te niekonczace sie bitwy na racje… Respektowac Gospodarza tego bloga…
Recepta: ostry trening dla spozycia energii we wlasciwy sposob, badz dlugie wybieganie, tak dla zmiany horyzontow i wyciszenia sie.

Panowie!!! W towarzystwie ‚Dam’ i to biegajacych tak nie wypada…

Ps’ Mimo wszystko jestescie fajni i nie dajcie sie juz tak bardzo tym emocjom ponosic 😉


ocobiegatu

2012/09/20 16:21:26

Wpisuję w kalendarz kolejnych warszawiaków co mnie atakują w sprawie Breslau , na początku był pope – warszawiak ale mieszka we Wrocławiu, no kurczę..:). Takiej zmasowanej akcji warszawiaków na kogoś z prowincji jeszcze nie było..:).
Mam nadzieję ,że mksmdk albo Bjuty już nie napiszą…Temat Breslau jest dla mnie ważny. Przykro mi jest odbierać szczególnie ironiczne uwagi ze strony stena a że rob napisał to też nie dziwne , też coś ma do mnie ..Zamykam temat..


biegofanka

2012/09/20 16:28:42

Tomik – to ja tak przy okazji nieśmiało się przypominam… czy masz odłożone dla mnie te dwie dwuzłotówki? Chętnie kupię od Ciebie, jak przyjadę na maraton za tydzień:))


sfx

2012/09/20 16:39:11

temat chyba ucichł 🙂 (hope)

więc temat…
widzieliście film „spirit of the marathon”?
jak tak to czy fajny.
jak nie to czy chcielibyście widzieć.

w sobotę lecę dychę.
przewietrzenie płuc przed warschau.


tomikgrewinski

2012/09/20 16:50:54

Biegofanko
Mam mam czekaja 🙂
Na ile biegniesz w warszawie?


pawelink

2012/09/20 17:06:20

Witam wszystkich. Chcę się wszystkim pochwalić, że ,,tą” karteczkę za szybę samochodu Wojtka wsadziłem właśnie ja. Zrobiłem to w przypływie wielkich emocji po skończeniu mojego 1-wszego maratonu w życiu. Maratonu do którego przygotowywał mnie właśnie Wojtek. Jeszcze raz Wojtek bardzo dziękuję za idealne przygotowanie.


sten2012

2012/09/20 17:58:35

sfx- „Spirit of the Marathon” dostałem w prezencie zaraz po premierze w stanach. Fajny, szczególnie dla kogoś tuż po lub tuż przed przebiegnięciem pierwszego w życiu maratonu. Potem nie robi wrażenia.

Kupiłem właśnie Scotta Jurka „Jedz i Biegaj”. Już pierwszy rozdział przenosi w inny wymiar. Zaczyna się od znanej historii z biegu „Bad Water”. Mocne uderzenie na początek, a potem mam nadzieję, że napięcie będzie rosnąć.
Oco – szkoda mi, że ci jest przykro, ale skoro jest ci przykro to mi nie jest już szkoda.


tomikgrewinski

2012/09/20 18:24:13

Pawelink
Gratulacje! Debiut ponizej 4h. Pozazdroscic…
Ladnie to zrobiles 🙂
Johnson
A moze dla odmiany nie 150k tylko 42 k z kolegami z Warszawy i po poznanskim asfalcie.
I nie 30h a tylko 3 i 45 min, a moze nawet ciut szybciej jak sie uda.
Bedzie mistycznie! Poczujesz sens! Obiecuje! :))


sten2012

2012/09/20 18:30:49

Właśnie się dowiedziałem, że biegnę w MW.
Będę cię denerwował przez ponad 4 godziny:)


sten2012

2012/09/20 18:42:26

To o denerwowaniu było do Dzikiego.


johnson.wp

2012/09/20 19:57:19

Tomik, kusisz, oj kusisz 🙂 z kolegami powiadasz? http://www.youtube.com/watch?v=eKAF_nele0M


andante78

2012/09/20 20:36:28

sport.tvp.pl/inne/pozostale/lekkoatletyka/wideo/bieg-7-dolin-reportaz/8561912 – a tu reportaż z Biegu 7 Dolin, o którym pisał Sten, pozdrawiam!


sten2012

2012/09/20 21:16:04

Andante – fajnie, że znalazłeś. A jak zrobić, żeby zapisać cały filmik na dysku?


piotrek.krawczyk

2012/09/20 21:34:18

Sten – uważaj, jedna zawodniczka, która chciała złamać w zeszłym roku 4:00 zeszła z trasy, jak koło 30. km dogonił ją Dziki, zając na 4:15… To nie było śmieszne… Na szczęście Ada już biega regularnie poniżej czterech godzin… Gepard – to Ty pracujesz w Kanionie Nowotki? Piękny socrealistyczny kawałek stolicy… Na zachód ulica Marchlewskiego, kanion kończy się przed Placem Dzierżyńskiego na skrzyżowaniu ze Świerczewskiego… Dalej niezmieniona od wieku Marszałkowska, ale komu przeszkadzała Stołeczna, dziś Popiełuszki, albo Rondo Babka, dziś Zgrupowania Radosław, to rondo w czasach bolszewy nosiło imię Buczka, działacza, wróciła historyczna nazwa, a teraz Radosław… Tam stoi wieżowiec Babka Tower, jak dobrze, że nie dał się przechszcić na Zgrupowania Radosław Tower.
A Dziki dziś 20 km po Puszczy po 5’06, przyszły najlepsze dla Dzikiego warunki atmosferyczne do biegania, idealne, dziś ostatnia piątka w tempie na 1:30 w półmaratonie, czyli 4’15.
Oco – nie chcę wracać do śmiesznego tematu, ale muszę… Pisałeś tu, pod tym blogiem, kilka razy o swoim mieście w kwestionowanej formie na B… To ococibiega??? Dziki, jak najbardziej Warszawiak 🙂


rob-ss

2012/09/20 21:50:05

Piotrek nie wspomniałeś o Placu Komuny Paryskiej na północ od Nowotki 🙂
rob


piotrek.krawczyk

2012/09/20 21:53:28

Tak Johnson, z kolegami! Nocujesz z SFXem z ekipą i z Kamilem na Białostockiej lub z Biegofanką z Rodziną na Międzynarodowej. Blisko do startu. Transport z dworca: Dziki. Opieka: Dziki. Pa na dobranoc: SFX lub Biegofanka oraz Dziki. Powitanie Dzikiego na mecie i oszacowanie liczebności dowiezionej grupy: Johnson. Piwo stawia: SFX, bo będzie najszybszy. Nie, John stawia… A Ty Beztlenie biegasz maratony? Bo nie wiem… Jeśli tak, to Ty stawiasz… 🙂 Jastrząb wali w ścianę 3:40, jak obali też cośstawia… 🙂 Tomik robi życiówkę – stawia, Gepard to samo, MKS już pora na nową życiówkę – też stawia, Biegofanka na pewno stawia, bo zrobi rekord życiowy, itd. Poznaniaku! Opłaca się przyjechać na Maraton Warszawski! A film Spirit of the Marathon dostałem na płycie od Michała MKSa, oj kilka lat temu, oglądałem jak w hipnozie, pokazałem Jakże Pięknej Żonie, druga hipnoza, podwójna tym razem. A Dziki dziś już raz napisał, co Dziki dziś. Dziki. Dziś.


gepaard

2012/09/20 22:00:07

Prawda, piękny socrealizm dookoła. Pięć dni w tygodniu po przynajmniej 8 godzin spędzam gdzieś tak pomiędzy Placem Komuny Paryskiej a Placem Dzierżyńskiego. Kiedyś nawet podziwiałem ten piękny widok z 25 piętra najstarszego biurowca – wieżowca w Warszawie. Zagadka (bez nagród) – jaki to wieżowiec i od czego pochodzi ten skrót?
A sformułowania Kanion Nowotki nie znałem.


rob-ss

2012/09/20 22:03:08

prościzna – Intraco 🙂 ale od czego nazwa to nie mam pojęcia…

Piotrek – Tomik to chyba o poznańskim maratonie mówił ale mogę się mylić.
rob


piotrek.krawczyk

2012/09/20 22:03:54

Plac Komuny, ach Plac Komuny. Sklep sportowy, kino Wisła, tam pierwszy raz obejrzałem Gwiezdne Wojny. Myślałem wtedy przez chwilę, że Star Wars napisał Bolesław Prus. Nad wejściem, nie zapomnę, ręcznie ułożony napis z metalowych ogromnych liter: GWIEZDNE WOJNY PR USA…


piotrek.krawczyk

2012/09/20 22:24:59

Intraco psuje panoramę Starego Miasta za północny zachód. A nazwa pochodzi od państwowej firmy, tak, firmy w PRL, w gierkowskim szczycie, ta firma ma się dobrze do tej pory, od 1975 roku… Powierzchnie biurowe INTRACO.


alinazdebu

2014/02/14 12:06:08

Dobra strasznie inicjatywa. Nie wiem tylko, czy jest to bieg komerycjny, czy jednak zbiera się tutaj na cele charytatywne. Ja gdy tylko mogę wspieram organizacje. np. Fundacja Anny Dymnej Mimo Wszystko otrzymuje ode mnie wsparcie przynajmniej raz w roku. Pomyślcie, czy nie warto pomagać 🙂

]]>