Komentarze do: Warszawa, Rabka, Tokio ../../2016/02/warszawa-rabka-tokio/ KS Staszewscy – Plany treningowe i treningi biegowe – Warszawa Mon, 01 Apr 2019 13:14:21 +0000 hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.10 Autor: Archiwum Komentarzy ../../2016/02/warszawa-rabka-tokio/#comment-233 Mon, 01 Apr 2019 02:15:54 +0000 ../../warszawa-rabka-tokio/#comment-233 popellus

2016/02/29 20:36:09

Kołczu – dzięki! Rzeczywiście w strefie maratonu w Poznaniu już wiedziałem, że dezerteruje na rubieże Johnsona, Kubola i Im podobnych. Maraton pozostał na 3:04 i niech tak będzie. Na razie II rok z rzędu mam tylko jeden cel – Bieg 7 Szczytów. Do zobaczenia na trasie lub w Puszczy 🙂

Najlepszego Pope

p.s

Wywołany do tablicy – zachęcam do odwiedzenia Kotliny Kłodzkiej 16 kwietnia – bieg bez kasy z zapisami. Będą naprawdę fajni ludzie z Dolnego Śląska i Mazowsza. Dystans wiadomy – ale nie bezcelowy, tym razem wobec planów Fajki na mocne bieganie w Łodzi- będę gospodarzem dla wszystkich chętnych przed i po biegu.


piotrek.krawczyk

2016/02/29 21:09:45

Tu Dziki
Pope – wywołany do tblicy nie powiedziałeś co tm z setką w Puszczy w październiku 🙂
Tomik – potęga! Po drugim pobycie w Kenii zacznij bać się smego siebie 🙂 A na ulicy w sobotę było niesamowicie. Pierwsze i oczywiste skojarzenie na Moście Poniatowskiego – maraton. Dobrze, że byliśmy.
Dziki


popellus

2016/02/29 21:31:12

Dziki – dzięki, ale ja mogę tylko po waszych terenach z Przewodnikiem biegać, może za kilka lat :):) Puszcza jest po ciemku 🙂


johnson.wp

2016/03/02 17:13:26

Pope, druhu, to był dobry wybór, nad Wartą dla Ciebie to byłaby turystyka :), bo my z Majkiem w tym czasie tylko 73km (z mojej winy oczywiście). Pobiec w tempie 5 taki dystans (do 63km czy dłużej?), a potem upchnąć stówkę poniżej 10h to na pewno pozostawia wspomnienie na dłużej niż te 4 minuty mniej w maratonie. A może pobiegniemy nad Wartą jeszcze raz? Tym razem w konkurencji szybkie 50km? Mógłbym się przygotować na tempo 5:40, Ty będziesz mówił, ja będę biegł 🙂


popellus

2016/03/03 20:58:43

Johnson – wyznacz termin i jestem:)) Mimo wszystko będę też biegł 🙂

Pope


pil00

2016/03/04 10:49:06

Hej
Johnson, Pop – chętnie się z wami pogodnie, trase już znam, więc w razie czego jakoś się doczłapie za wami 😉 Teraz nie jestem w formie, ale za 2-3 miesiące powinienem wyprowadzić się na przyzwoite tempo 🙂
Michał


podopieczny_bartek

2016/03/05 16:30:20

Wojtek, widzę, że pingpong będzie musiał jeszcze trochę poczekać;)


1.marsz

2016/03/06 09:05:38

13km/5’30 o 5:30 czasu wrocławskiego, nie jestem rannym ptaszkiem ale tokio mnie rozregulowało, w ciągu minionego, długiego od piątku do niedzieli tygodnia, gdzieś ultnił się sen czterech japońskich nocy…
miało być 15 km ale skończyłem wcześniej z tych samych powodów co zwykle, to była czwarta biegunka podczas tego dzisiejszego biegania – nie da się takim gównianym treningiem przygotować do startu, zwłaszcza maratonu
marsz


1.marsz

2016/03/06 09:35:37

ale 10 tokio maraton postanowiłem wspominać dobrze: trudno pobiec szybko wbrew świątynnej przepowiedni z asakusy, a wynik 3:33 musi dawać do myślenia, komuś, kto obsesyjnie myślał o bieganiu poniżej trójki; jest jeszcze jeden powód (poza wieloma nie biegowymi) – zakładając jubileuszową koszulkę tokio, uświadomiłem sobie, że dla mnie to także 10. maraton, nie jest to jakiś szczególny powód do dumy ale sake za to wypiję:)
marsz


pict

2016/03/06 20:14:01

Opowieść motywacyjna pod blogiem trenera, bo w sumie to jego sprawka. Trenuje mi się nieźle – całe tygodnie idą sobie. Ale kiedy nadchodzi niedziela, a ja jestem po ciężkiej sobocie (2h w tym jakiś akcent – co zresztą lubię bardziej niż czyste 2h biegania) i mam przebiec trening 1,5h + kilometry w tempie progowym (około 4 min/km) to dopada mnie niemoc. Walczę,wszystko mi przeszkadza. Tydzień temu po 1,5h easy (w okolicach 5:10 min/km) pobiegłem 3km w 12:13 bodajże. A więc lekko za wolno. Dziś miałem pobiec 4km na zakończenie. Nie chciało mi się od razu po wyjściu. Tych wolnych mogę biec do bólu, ale jak wiem, że na końcu mam gnać, to naprawdę mi się nie chce. Dziś handlowałem ze sobą – że może zrobię tylko wolne, że może tylko 2km szybkie na koniec. W pewnym momencie nawet myślałem, że natychmiast po treningu napiszę maila do Wojtka z żądaniem wykreślenia z planów tych głupich niedzielnych treningów, z którymi od miesięcy mam problem. W ogóle nawet zacząłem rozważać czy chce mi się dalej trenować. I wiało – ostatnio ciągle wieje. Zacząłem biec – ustawiłem sobie prostą prostopadłą do wiatru o długości ok. 1,3 km. Po pierwszym odcinku, który biegło mi się fatalnie miałem średnią 4:06, zawróciłem powalczyłem. Po drugim jakieś 4:03, a więc progress. Postanowiłem powalczyć.Skończyłem w 15:59. A więc nieźle przyspieszyłem 😉 Dawno tak nie cieszyłem się na koniec treningu. Gdyby wyszło bardzo słabo miałbym może problem. A tak mam niesamowitą pigułkę motywacji i mam sobie co przypominać na ostatnich kilometrach zawodów. Taka opowieść, że czasem warto zacisnąć zęby i jeden z tych treningów, które pozwalają iść wyżej, jak sądzę. Shine on!


wojciech.staszewski

2016/03/07 17:21:20

Pict – czytałem z bananem. Ja bym w takim tempie samemu nie dał rady.
Bartek – tak, pp zostaje. Biegniesz za dwa tygodnie? Mam zamiar widzieć Cię do mety. A na połówce – wyprzedzić przed metą. Co Ty na to? 🙂

]]>