WWW 20.16

Wiosenna Wyprawa Wujów – WWW – zmasakrowała mnie energetycznie jak maraton. Jechaliśmy już czwarty rok z rzędu w gronie tzw. wujów, który to termin powstał na pępkowym Małego Yody. Każdy wuj wie, że jest wujem i już.

Dziewiąta rano, niedziela, zbiórka przy Dworcu Gdańskim. Ruszamy, najpierw przez most, przez industrial kolejowy, Dziki, który jest odpowiedzialny za ten odcinek oprowadza po resztkach konstrukcji starych mostów w Instytucie Dróg i Mostów. Dla mnie to lekki surrealizm, a na blogu biegowym ten akapit broni się o tyle, że tam pracuje Rob, który jest świetnym facetem i złamał właśnie 3:24 w maratonie. Brawo. Mam nadzieję, że nie złamałem tajemnicy państwowej.

Potem wzdłuż Kanału Żerańskiego. Tam wujowi Grzegorzowi pęka siodełko, nie żeby był ciężki, tylko taki przypadek. Naprawianie, kupa śmiechu. Wuj Daniel ma taśmę chyba ze stali, bo Grzesiek dojedzie na tej prowizorce do końca, do 90. kilometra.

W międzyczasie Serock z przedzieraniem się przez chaszcze koło niespodziewanie wyrastającego w środku lasu Pałacu Radziwiłłów. I cel naszej wyprawy: ujście Bugu do Narwi lub na odwrót. Robimy happeningową debatę, dzielimy się na dwie partie i głosujemy, co do czego uchodzi. Wygrywa Narew, Bug – widać to gołym okiem – jest jej dopływem. Chociaż Dziki zrobi wam zaraz w komentarzach PiS z mózgu i będzie twierdził, że na odwrót. Takie licealne żarty.

– Boli mnie tyłek, a ciebie?

– Mnie nie boli, bo ja pracuję w Newsweeku, a nie w telewizji publicznej.

Też licealny żart, tylko grubszy. Wszystko się teraz z polityką kojarzy.

Pod koniec czułem, że już mi się nie chce, że zawalam szczątki życia rodzinnego zaplanowane na niedzielę i swoje obowiązki wobec ojca.prl. I że mnie mocną bolą kolana. I że energii mam tyle, co po przejściu przez ścianę na maratonie, no może ciut więcej, bo jednak pedałowanie w wolnym tempie jest łatwiejsze niż bieganie.

Jeśli Beztlen spyta mnie teraz, dlaczego tak przeciążyłem stawy kolanowe i przez wiele godzin pogłębiałem kifozę piersiową – to uprzedzam od razu: nie odpowiem. Możemy się spierać twórczo, ale nie wtedy kiedy będę miał wrażenie – oceńcie sami, czy słuszne, czy mylne – że jestem wywoływany do tablicy i to po to, żeby mi postawić pałę i odesłać do kąta na karnego jeża.

Beztlen, człowiek wart akapitu, a nawet dwóch. Razi mnie twoja wyższościowa postawa, jakbyś był medalistą i olimpijczykiem. Z drugiej strony jest dla mnie zaszczytem, że naprawdę jesteś medalistą i olimpijczykiem, i możemy tu się spierać o bieganie. Wolałbym jako człowiek zgody, żebyśmy się częściej zgadzali niż spierali, ale nie zawsze musi być na świecie to, co bym wolał.

Ponieważ poprzedni akapit był bardziej o mnie niż o Bezltenie – to jeszcze jeden. Beztlen popełnił – w ocenie niezawisłego sądu – przestępstwo. Odbył karę, cholernie przykrą karę i sprawa jest zamknięta. Koniec. Proszę mi nie wyciągać, że przekroczyłem prędkość w zeszłym roku prędkość jadąc na Suwalszczyznę, bo zapłaciłem swój mandat. Proszę nie wyciągać Beztlenowi, co zrobił, bo zapłacił swój.

Wolałbym też, żebyśmy nie schodzili do poziomu hejtu w obronie Beztlena. Wolałbym, żeby było tu bardziej nudno i przyjaźnie niż tak zajebiście ciekawie. Jeszcze jest parę rzeczy, które bym wolał. I wprawdzie nie zawsze musi być to, co bym wolał, ale…

Biegania było w ostatnim tygodniu trochę mało. 51 km, o sześć mniej od b. Podopiecznego Bartka. Ale za to na easy naprawdę po 5:00-5:15. Chociaż jedno easy z Kamilem od Hymnu, blisko 5:30. Tempo konwersacyjne, bieganie też.

A w sobotę duże wydarzenie w ksStaszewscy (b. Kancelaria Sportowa Staszewscy). Moja Sportowa Żona zrobiła życiówkę na piątkę: 22:49, poprawka o 14 sekund. Po dwóch nieudanych podejściach do życiówki na dychę – która powinna paść, ale nie zawsze jest to, co powinno być – to duża radość.

MSŻ nie podoba się sobie na zdjęciach z trasy, więc wstawię swoje. Zrobiłem trening tempa startowego – 3:58, tętno między 169 a 178. Wyglądałem tak jak obok. Fot. Kasper Czochoski (z: Facebook/parkrun).

Updated: 16 maja 2016 — 18:55

  1. piotrek.krawczyk

    2016/05/16 19:45:30

    Tu Dziki
    Bug nie wpada do Narwi. Odwrotnie. I to nie wszystko.To Wisła wpada do Bugu. Także Amazonka, Missisipi, Nil (za pośrednictwem Open Oceanu), i rzeka Rządza co wpada do Zalewu Zegrzyńskiego też wpada do Bugu. Bug rządzi, Bug przewyższa wszystko, przewyższa wszystkie rzeki tym, że jest Bugiem, zawsze wielką literą, nie jak jakaś rzeka. Dałem radę? 🙂
    A to Narew wpada do Bugu. I w Polsce z tym nie jestem sam 🙂 Dziki


    m_rob

    2016/05/16 20:43:50

    Fajnie, że wpadliście do mojej fabryki. Te fragmenty mostów to kawał naszej warszawskiej historii i przykład inżynierii przez duże I. I jeszcze mały edit odnośnie mojego maratonu 🙂 W rzeczywistości poszło mi 10″ lepiej niż napisał Tomik a za tym wynikiem stoi Marcin Nagórek 🙂
    r.


    kamilmnch1

    2016/05/16 22:26:43

    A więc emigracja Pany!


    wojciech.staszewski

    2016/05/16 23:59:32

    Rob – Nagórek?! Świetny facet (nie umniejszając Tobie). A ja myślałem, że wszyscy są już u Beztlena.
    Dziki. Wisła wpada do Narwi. Widzieliśmy to kończąc po wale wiślanym – mały strumyk, nie to, co ta gigantyczna rzeka pod Serockiem.
    A Bug, co już mówiłem na miejscu, to rzeka zniewolenia, rzeka polsko-radziecka, wyniesiona na piedestał przez Armię Czerwoną. Gdyby nie granica na Bugu, nie miałaby żadnej istotności, byłaby Wisłokiem północnego wschodu.
    Narwią płyną łodzie w górę, potem w dół. Narwią! 😉


    beztlen

    2016/05/17 08:54:46

    John – myślę sobie, że nie chodzi tutaj o moją postawę wyższościową, ale o Twoje kompleksy:) Wychodzą one w małych i dużych złośliwościach, które pojawiają się w wielu Twoich wypowiedziach pod moim adresem czy pod adresem byłego podopiecznego Bartka. „A ja myślałem, że wszyscy są już u Beztlena”. Odpowiadam: Lipiec Running Team jest małą grupą przyjaciół i taką ma pozostać by Beztlen mógł poświęcić odpowiednio dużo czasu każdemu zawodnikowi. Są grupy o wiele większe, młodych trenerów (Hubert Duklanowski, Artur Jabłoński, Bartek Olszewski). Często rozmawiamy o treningu, przekonujemy się nawzajem do swoich koncepcji. Zwracają się do mnie z szacunkiem, wynikającym z mojego doświadczenia. Podobnie ja, gdy rozmawiam z Markiem Jakubowskim czy Januszem Wąsowskim stoję na baczność i podnoszę rękę do góry gdy chce zadać pytanie. Ta hierarchia wynika z wiedzy.
    Myślę też, że zrobiłeś w swoim życiu (tak jak wielu ludzi) znacznie gorsze rzeczy niż przekroczenie prędkości:)… i nie zapłaciłeś za nie mandatu lub przynajmniej tak Ci się zdaje. Niezawisłość sądów włóżmy między bajki w naszym kraju, powie Ci o tym każdy doświadczony prawnik, Ty również w tym wieku powinieneś już to wiedzieć a jak nie wiesz to nie życzę Ci żebyś się o niej przekonał na własnej skórze.
    Proponuję żebyś o „mojej sprawie” porozmawiał kiedyś z Bogdanem Wróblewskim i na podstawie rozmowy z tym niezależnym i niezwykle doświadczonym dziennikarzem sądowym wyrobił sobie opinię na ten temat (do 2013 Gazeta Wyborcza, później z tego co wiem zrezygnował z dziennikarstwa).
    Mam nadzieję, że nie oparłeś jej na rozmowie z laureatem hieny roku Wojciechem Cieślą z Newsweeka, który jest jednym z najmniej rzetelnych dziennikarzy jakich spotkałem a wierz mi, że spotkałem ich chyba więcej niż niedouczonych trenerów…


    kinga.witek

    2016/05/17 16:21:31

    Beztlen, a może tak warto czasem zobaczyć, usłyszeć, przeczytać inaczej niż Ci podpowiadają utarte schematy w głowie
    Nie wiem skąd masz takie przekonanie, że Wojtek tak jak wielu ludzi zrobiło coś gorszego niż przekroczenie prędkości, po co tracić energię na przypuszczenia, obserwacje, insynuacje co, kto i ilu z nich zrobiło źle nie mając tak naprawdę żadnych na ten temat danych, informacji. A może skupić się na tym co zrobili dobrego. Od Ciebie zależy czy idąc ulicą widzisz świat i ludzi życzliwych czy skupiasz się na tych negatywnych i wrogich emocjach. Którzy dziennikarze zasługują na uwielbienie, a którzy nie. Szacunek do ludzi, ich doświadczenia i osiągnięć na pewno nie wyrażamy tak jak Ty w postawie na baczność z uniesioną ręką i pocałunkiem w pierścień, mamy tu zupełnie inny pomysł na okazanie tej emocji. Mam też taką smutną obserwację, że ciężko byłoby odnaleźć pod blogiem Twoje komentarze w stylu: o jak fajnie, brawo, świetnie pobiegłeś, miło Cię było zobaczyć Wojtku co wcale nie wyklucza konstruktywnej i merytorycznej dyskusji na temat środków treningowych ich sensowności lub nie. Reasumując Beztlenie- dobry trener to nie tylko ten z ogromnym doświadczeniem i wiedzą (co oczywiście jest fundamentem) ale też z życzliwością do świata, dobrą aurą i pozytywną energią tego chyba nawet ludzie bardziej potrzebują :). Tak sobie myślę, że strasznie eufemistyczny ten wpis wyszedł, kompletnie niekompatybilny z moją góralską naturą, ale może też się zmieniam ;).
    MSŻ


    piotrek.krawczyk

    2016/05/17 20:07:32

    Tu Dziki
    Oczywiście to Narew wpływa do Buga. Bug jest dłuższy od Narwi. Historycznie rzecz biorąc, jeszcze przed rozbiorami, jeszcze przedtem zanim Warszawa została stolicą, wtedy rzekę płynącą do Wisły po połączeniu Narwi i Bugu nazywano Bugiem. Budowa tamy i zalanie połowy Mazowsza Zalewem Zegrzyńskim spowodowały zmianę nazwy na Bugonarew (Bugo! – Narew). No i co to za ocenianie wielkości z perspektywy odległości? Stoję pod chudą brzozą, po drugiej stronie wielkiej łąki widać rozłożysty dąb (nie buk, bo buki na Mazowszu to rzadka rzadkość), które drzewo jest większe? A Dziki zgadza się z Kingą. Dziki zazwyczaj zgadza się z Kingą. I każdemu to radzę 🙂 Są zaczepki – jest rezonans. Tomek, John wiele razy zgadzał się z Twoim zdaniem, po dyskusji, kilka razy widziałem Johna „na baczność”, a raczej z szacunkiem i osobistym wglądem wraz z internalizowaniem Twojego zdania czy wskazówki trenerskiej. Martwi mnie, że „głośnikami” są niektórzy Twoi zawodnicy. Tu i na blogu ocochodziwbiegu. Faktem jest, i nie raz o tym Dziki pisał, że ci zawodnicy (Kamil, Bartek) i jeszcze inni, zostali Twoimi podopiecznymi na bazie kontaktów z tego bloga, od Staszewskiego właśnie. Na wspomnianym blogu wspomnianych Kolegów co jakiś czas pojawia się szyderczy wpis lub komentarz pod adresem bloga Johna. Uważam, że to chała i nie fair. Uważam też, że John nadmiarowo reaguje na zaczepne komentarze, rozumiem to w ten sposób, iż wyczuwa intencje oceny i konfrontacji. To John jest adresatem tych postów, więc reaguje zgodnie ze swoją przewodnią emocją. I w sumie nic mi do tego. Sądy mnie nie interesują. Wspierałem Cię, chcę nadal wspierać i dobrze Ci życzę. Zamiast dziwnej wojny mogłaby być dobra współpraca. Ale nie musi.
    A jak Kinga zabiera głos to znaczy, że tak jest. Kropka 🙂 Kocham 🙂 Dziki


    pict

    2016/05/17 20:46:06

    Słuchajcie, co do tych złych rzeczy to sądzę, że wiem co sugerował beztlen – chodzi raczej o naszą władzę, która świetnie realizuje zasadę „znajdźcie mi człowieka a ja znajdę paragraf”. I każdego z nas to dotyczy – chłopcy są w tym niezwykle wprawni.
    Do mnie dziś zadzwonił pan prokurator i poinformował, że bada sprawę mojego dość dosadnego wpisu o premier Szydło, więc pewnie niedługo będę miał ograniczone opcje treningu…


    podopieczny_bartek

    2016/05/17 20:46:10

    Piotrek, bardzo Cię lubię, ale piszesz nieprawdę. Po pierwsze – nie zostałem podopiecznym Beztlena na bazie kontaktów z jakiegokolwiek bloga. Zostałem nim na bazie prawdziwej przyjaźni w rzeczywistym świecie.
    Po drugie – podaj jeden przykład, w którym szyderczo odnoszę się do bloga, czy też samego Wojtka – kompletna bzdura. Mogę natomiast z przykrością stwierdzić, że życie pod blogiem obumiera i wg mnie głównie dlatego, że brak jest merytorycznych dyskusji nt biegania, które kiedyś były na porządku dziennym (to tylko moje osobiste odczucia, bo rozumiem, ze ktoś może ekscytować się na blogu biegowym innymi sprawami niż bieganie; choć zawsze myślałem, że tą niszę wypełniają „biegające panny”…)
    Tomek kilkukrotnie próbował to ożywić, czasem zadając trudne i prowokacyjne pytania, ale w skali prowokacji nikt tu jakoś szczególnie nie odbiega od średniej. Typowe prawo Kalego: jak Kali prowokować to dobrze, jak Kalego sprowokować to źle


    wojciech.staszewski

    2016/05/17 21:19:45

    Przypowieść. Długa, ale jedna.
    Przyszedł do mnie do domu jeden facet. Skrytykował urządzenie przedpokoju, wyjaśniłem, dlaczego jest taki. Ale widać, że się znał, więc nawet przywiesiłem kinkiecik, tak jak doradzał.
    Gość stanął pod ścianą i patrzył wilkiem. Przez cały czas nie powiedział mi ani jednego przyjaznego słowa. Tylko patrzył co by tu wytknąć. Brzydki kolor rolet rzymskich, niefunkcjonalnie urządzony narożnik. Słuchałem, polemizowałem, ale też przyjmowałem i dziękowałem za uwagi.
    W odpowiedzi burczał. Nieprzyjemny typ na imprezie. Trudno, nie wszyscy muszą być przyjemni. Da się z tym żyć, szorstka znajomość.
    Głupio mi było – za niego – jak zobaczyłem, że zerżnął ode mnie stronę internetową miejscami 1:1. Że też moi byli podopieczni tego nie zauważyli. Tak, to jest złośliwość, drobna.
    Facet miał za sobą sprawę karną i więzienny epizod. Jeden z moich gości podszedł mu to wytknąć, stanąłem między nimi, że już odebrał swoją karę i żeby dać mu spokój. Myślicie, że typ mi podziękował? Nie, wyjechał na mnie, że ja kar za swoje winy nie otrzymałem. Głupio mi się zrobiło, bo jak na to zareagować.
    Ale typ jechał dalej. Że śmiem w jego obecności mówić bez podnoszenia ręki. Że go złośliwie atakuję kupując sobie jasnoszarą kanapę bez pytania go o zdanie, skoro jest naczelnym architektem RP. Czwartej RP, przypomnijmy, w randze ministra, żeby dać kolejny asumpt do oskarżeń o złośliwość. Że mój kolega z pracy to hiena, a ja balansuję gdzieś między hieną a niedouczonym trenerem.
    Wiele razy, Tomek, przyjmowałem twoje nauki, bo wiem, że mogę się od Ciebie wiele nauczyć. Ale skoro żądasz hołdów na kolanach, to jasno Ci powiem: tego tutaj ode mnie nie dostaniesz.
    Wyjdź proszę za drzwi i przemyśl swoją postawę. Nie to, jak ja robię zbiegi albo jak ja śmiem Ci się z tego nie tłumaczyć, kiedy chcesz mnie w sprawie zbiegów postawić jak uczniaka pod tablicą. Tylko to, jak Ty się tutaj na moim blogu od lat zachowujesz.
    A potem, jeśli poczujesz się głupio i stwierdzisz, że możesz tu wejść z życzliwością – proszę bardzo.
    Natomiast jeśli chcesz teraz dopiec mi odpowiedzią, to nie rób tego, tylko wyjdź i nie wracaj. Bo ja nie przychodzę do twojego domu robić Ci syf i przykrości.


    beztlen

    2016/05/17 22:27:50

    John – żałosna wypowiedź, żenujące widowisko. Twoje katharsis zaskoczyło mnie – nie sądziłem, że jest w Tobie aż tyle zablokowanego napięcia i stłumionych emocji. „Lęk nieprzyzwoitej drobnostkowości i małostkowości, popłoch dekoncentracji, panika na tle ułamka, strach przed gwałtem, który miałem w sobie, i przed tym, który zagrażał od zewnątrz a co najważniejsza, ciągle mi towarzyszyło, ani na krok nie odstępując, coś, co bym mógł nazwać samopoczuciem wewnętrznego, między cząsteczkowego przedrzeźniania i szyderstwa, wsobnego prześmiechu rozwydrzonych części mego ciała i analogicznych części mego ducha.”
    Piotrze – dziękuję za wszystko.


    piotrek.krawczyk

    2016/05/17 23:17:41

    Dwa Dziki
    Bartek – też Cię lubię 🙂 I doceniam rozwój biegowy, w ogóle dobrze się z Tobą czuję odkąd Cię znam. To Kamil wpisuje szydery na ocobiegatu i tutaj też. Kilka razy o tym pisałem. Czasem Podopieczny Bartek także włącza się w ten klimat, ostatni raz pod poprzednim wpisem bloga.
    To jest blog Johna. Troska o frekwencję, o subiektywnie rozumianą jakość, wydaje mi się tutaj fałszywa. To Dziki zaprosił Beztlena do udzielania się pod blogiem Johna. Nie żałuję, wręcz przeciwnie. Cieszę się, że Cię Tomek poznałem i że mam w Tobie kolegę. Poznawaliśmy się wirtualnie. Ty Bartek także poznałeś swojego Trenera najpierw tutaj. Nie? Tak? Tomek – mocno napisał John. Jego blog, jego prawo. Ty odpowiedziałeś równie mocno. Twoje prawo do riposty. Może tak będzie zdrowiej? Aż przyjdzie refleksja, przełom, porozumienie…
    Do medytacji słowa Fritza Perlsa, twórcy psychoterapii Gestalt, mistrza mojego Mistrza:

    Ja robię swoje i ty robisz swoje
    Ja nie jestem na świecie po to, żeby spełniać twoje oczekiwania
    A ty nie masz obowiązku spełniania moich oczekiwań
    Ty jesteś ty, a ja jestem ja
    Jeśli się spotkamy to wspaniale
    Jeśli nie to trudno

    Dla każdego. Dziki


    pict

    2016/05/18 08:38:12

    Napiszę to w obu miejscach. Gdyby ta rozmowa nie odbywała się przez ekran komputera, a w realnym świecie, to by się tak źle nie skończyło. Weźcie się nad tym zastanówcie chwilę.


    1.marsz

    2016/05/18 10:20:26

    tomku -słowa wojtka o tobie, napisane w odcinku, odbieram może jako nieco szorstkie ale przyjazne, jednoznacznie pozytywne…
    może nie powinienem się wtrącać ale (jeśli nie ma w tym jakiegoś drugiego dna) przeczytaj je raz jeszcze na tyle na ile to możliwe bez uprzedzeń i emocji
    marsz


    piotrek.krawczyk

    2016/05/18 20:19:54

    Tu Dziki
    Gombrowicz jak Proust. Każdy twierdzi, że przeczytał, mało kto przeczytał, mało kto zrozumiał. Ja nie. Cytat z Ferdydurke jest niezwykle trafny. W każdym sporze i w każdej sytuacji 🙂 Ale o co chodzi??? Niedługo najlepszy blog biegowy wejdzie na nową platformę. Zdradzam z premedytacją 🙂 Kinga mi wybaczy 🙂 John nie od razu. A Dziki dziś przegrał w ping ponga z Johnem. A potem Dziki nic. Dziki


    emile23

    2016/05/18 23:58:52

    Kończę definitywnie z czytaniem tego bloga. Wybaczałem tani marketing własnych usług treningowych, ale nie mogę się pogodzić z małostkową podłością autora.

    Na maginesie, mieszkam przy Lesie Kabackim. Biegając po ścieżkach wielokrotnie mijałem autora. Nigdy nie widziałem uśmiechu na jego twarzy, jedynie zaciśnięte w grymasie usta. Pewnie z nadmiaru żółci.


    pict

    2016/05/19 09:33:51

    Bo na treningach nie powinno być uśmiechu – uśmiech dopiero na zawodach jak zbierasz plon 😉 „Go hard or go home”


    wojciech.staszewski

    2016/05/19 12:28:45

    Wojtek, daj spokój. Grymas jest z wysiłku, a ręką sobie pewnie machamy 😉


    piotrek.krawczyk

    2016/05/19 19:21:46

    Emile. Nie chcesz – nie czytaj. A przy okazji zapytaj mijanych biegaczy jaką masz minę na treningu. Dziki na przykład ma taką minę jakby robił kupę. Albo jak wiedźmin zraniony przez bruxę. Dziki


    pict

    2016/05/19 20:52:04

    Ktoś się wybiera na Rzeźnika? Jeśli tak i jeśli ten ktoś głosował na PiS to bardzo się cieszę jego nieszczęściem…. Ich już całkiem pojebało – wszystko zniszczą co w tym kraju fajne i wyjątkowe. A potem nie wiem kto po nich posprząta…


    1.marsz

    2016/05/19 21:34:44

    a co dobrego zrobili rzeźnikowi?
    marsz


    piotrek.krawczyk

    2016/05/19 21:53:33

    Dobra Zmiana zabroniła biegać po Bieszczadach. W skrócie.


    tomikgrewinski

    2016/05/20 08:50:59

    Dziki
    A gdzie można o tym przeczytać?
    Mi Rob podesłał taką perełkę:

    http://www.opoka.org.pl/biblioteka/X/XS/mrodzina201604_biegactwo.html


    wojciech.staszewski

    2016/05/20 10:59:54

    O Bieszczadach i o perełce jest tutaj: stylzycia.newsweek.pl/ministerstwo-srodowiska-chcialo-odwolac-bieg-rzeznika,artykuly,385963,1.html


    m_rob

    2016/05/20 11:02:02

    Wojtek, przy całej sympatii dla Ciebie to jednak to co napisałeś dzisiaj w Newsweeku na temat Biegu Rzeźnika jest – w mojej subiektywnej opinii – mało rzetelne.
    Już w pierwszym zdaniu napisane i wyboldowane jest: Czy biegacze powinni w niedzielę pójść na mszę świętą, zamiast wystartować w Biegu Rzeźnika?
    Start Biegu Rzeźnika (tego właściwego, którego XIII edycja ma się właśnie odbyć a nie wersji HC) następuje zawsze w piątek po Bożym Ciele. Nie inaczej jest i w tym roku. W regulaminie biegu napisane jest, że Wyjazd autokarów z Cisnej na start nastąpi 27 maja (to już piątek) o godzinie 1:45. Nie ma tu więc kolizji między startem a niedzielną mszą. Nawet Ci najwolniejsi biegacze skończą swój bieg w piątek a nie w niedzielę.

    Druga sprawa to to skąd w ogóle wyszła inicjatywa uwalenia biegu. Inicjatywa wyszła nie z ministerstwa tylko z Bieszczadzkiego Parku Narodowego. W oświadczeniu na stronie Biegu Rzeźnika jest napisane: (…) Dzisiaj po południu otrzymaliśmy informację, że minister Andrzej Szweda-Lewandowski podtrzymał decyzję wice-dyrektora BdPN, pana Tomasza Winnickiego. (…)

    Od lat wiadomo, że wieloletni Dyrektor (nie z dobrej zmiany) Tomasz Winnicki nieprzychylnym okiem patrzy na Bieg Rzeźnika. To wielki Przyjaciel Bieszczad, który ma po prostu inną wizję na temat gór. Dalej, już w wypowiedzi udzielonej przez organizatora biegu portalowi Onet.pl można przeczytać Na szczęście Bieszczady to coś więcej niż Bieszczadzki Park Narodowy. W piątek opublikujemy zmienione trasy tegorocznych biegów (Rzeźnika Ultra, Rzeźnika na Raty i Rzeźnika/Rzeźnika HC. Rzeźniczek pozostaje bez zmian). Na pewno będą one równie atrakcyjne jak te, do których się przyzwyczailiśmy. Zadbamy także o to, żeby charakteryzował je podobny stopień trudności. Tyle. Z naszej strony zapewniamy, że zrobimy wszystko co w naszej mocy, żebyście wyjechali z Bieszczad zmęczeni ale i zadowoleni z biegów, w których weźmiecie udział” – czytamy w oświadczeniu Bienieckiego.

    – Dziękujemy za wsparcie Ministra Sportu, Marszałka i Wojewody Podkarpackiego, Polskiej Organizacji Turystycznej. Wszyscy słali pisma do Ministerstwa Środowiska i Parku, ale to nic nie dało – opowiada nam dyrektor Biegu Rzeźnika łamiącym głosem. On i jego ludzie pracy nad imprezą poświęcili kawał życia, osiągnęli najwyższy poziom organizacyjny i stali się wzorem dla innych imprez. Dziś muszą stawić czoła wyzwaniu, z jakim się jeszcze nie mierzyli.

    – Będziemy przygotowani. Jest alternatywna trasa, która ma taką samą długość i przewyższenia. Będzie fajnie – zakończył poruszony Mirosław Bieniecki.

    Jasno z tego wynika, że boksowanie z BdPN nie trwało przez ostatnie dni tylko przez ostatnie tygodnie a nawet miesiące. Ta decyzja nie została uchylona – ta decyzja nie została wydana i to jak sądzę jeszcze na długo przed „dobrą zmianą”. Ja nikogo nie bronię – choć z tonu tego komentarza może to wynikać – mnie też wkurwia dobra zmiana i uwalenie biegu z taką tradycją i renomą również mi się nie podoba. Wkurwia mnie to – jako praktykującego katolika – , że zostałem wsadzony przez jakiegoś oszołoma do szuflady z napisem sekta bo biegam z pulsometrem i w zegarku za tysiaka.
    Zwracam tylko uwagę na to, że problem ma trochę drugie dno. Czy w porządku jest to, że organizator nie mając zgody na organizację biegu przyjmuje zgłoszenia, pobiera opłaty a oświadczenie wydaje na tydzień przed? To nie jest – jak w przypadku spalenia mostu łazienkowskiego – zdarzenie losowe, że na prędce trzeba wymyślać nową trasę. Tu decyzja znana była wiele miesięcy temu. Wariant alternatywny trasy dawno opracowany a opublikowany dzisiaj – 10h po opublikowaniu oświadczenia. To jest w porządku wobec tych kilku setek biegaczy samego Biegu Rzeźnika i kilku setek z biegów towarzyszących? r.


    mksmdk

    2016/05/20 11:56:30

    „perełka” z Opoki wygląda na bełkot szkoda nafty jak mawiał Ignacy Łukasiewicz

    Autor Jacek Skrzypacz przebiegł w 2013 Cracovia Maraton w butach górskich (jak sam pisze) wyprzedzając limit czasowy na ukończenie o 15min 24sek a wciąż nie odróżnia maratonu od biegu na 10 km pisząc „….Przeciwnicy biegania przytaczają jako fakt m. in. zawał dwudziestosześciolatka w 2013 podczas maratonu „Biegnij Warszawo”…” Rzeczywistość dotyczyła biegacza 37 letniego który biegł na 10 km a przyczyną śmierci była niewydolność krążeniowo -oddechowa. Taki to rzetelny tekst spłodzony aby dzielić Polaków – wku**ia mnie to.
    „Biegactwo”……co za termin jeszce wiekszy wkurw mnie ogarnia .
    Tylko chore wyobraźnie ludzkie są w stanie knuć w tym stylu.


    1.marsz

    2016/05/20 12:26:10

    faktycznie „bieg z kapustą” w tej opoce, traktujmy takie z przymrużeniem oka:)

    ale cytat ze św. pawła dla mnie perełka: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary (wyniku – tu sobie zmieniam po cichu na moją <biegacką?>modłę bez żadnych złych intencji) ustrzegłem (2 Tm 4,7).”
    marsz


    pict

    2016/05/20 12:29:31

    @rob – masz rację, że organizator bardzo dał ciała. Zgadzam się. Ale sądzę, że było tak, że dyrektor BPN wyczuł klimat zmiany i wykorzystał to, żeby – przy poparciu swoich zwierzchników – uwalić inicjatywę. Wiele osób krzyczy, żeby nie łączyć tego z polityką – a ja uważam wręcz przeciwnie, że to od tego co się dzieje w Sejmie, rządzie u prezydenta bierze się właśnie ten zatęchły klimacik, który schodzi na dół i który umożliwia takiemu dyrektorowi parku dokonanie „dobrej zmiany” w zakresie trasy Rzeźnika. Aczkolwiek organizator wykazał się daleko idącą lekkomyślnością i powinien również za to odpowiedzieć.


    johnson.wp

    2016/05/20 12:51:44

    Temat Rzeźnika gorący ale jest konsekwencją komercjalizacji biegania, więc bieg został wreszcie umaczany w naszym polskim sosie, bo o pieniądze chodzi, a nie o łączenie ludzi, prawda? Biegłem trzy razy i wtedy turystom to nie przeszkadzało, więc argument ministra i dyrektora chybiony. Bieganie górskie już nie jest kameralne jak trzy lata temu, ale niewątpliwie ostatnio to poszło w masową komercję, jak większość biegów, więc może warto się ograniczyć?


    m_rob

    2016/05/20 12:57:56

    @Pict – trafiłeś w sedno i poniekąd o to mi właśnie chodziło. „W środowisku” dawno było słychać, że Dyrektor Winnicki nie jest zwolennikiem Biegu Rzeźnika ale najwidoczniej w ubiegłych latach nie miał na tyle szerokich pleców. Teraz ma i swoją decyzję zdołał obronić w Ministerstwie. Ale nie umniejsza to winy organizatorów w żadnym stopniu, że do ostatniej chwili zwlekali z ogłoszeniem tego choć tą wiedzę mieli od miesięcy.
    Załóżmy, że Dziki chciałby zorganizować Bieg 40 i 4 w Puszczy i, żeby być w zgodzie z własnym sumieniem zechce uzyskać z Lasów Państwowych odpowiednią zgodę. Uzyskuje ją a bieg cieszy się sporym zainteresowaniem i jest bardzo dobrze oceniany. Więc Dziki chce pójść za ciosem i w następnym roku ponownie organizuje bieg dokładając przy tym kolejne imprezy towarzyszące rozszerzając to do sporych rozmiarów eventu. W następnych latach bieg staje się już na tyle znany, że trzeba ograniczyć liczbę chętnych a zarządca lasów państwowych już nie jest tak przychylny do wydania kolejnej zgody. Nie przeszkadza to jednak Dzikiemu dalej przyjmować zapisów na biegi, przyjmować opłat startowych, pozyskiwać partnerów itd.. Myśli sobie Dziki – jakoś to będzie, na pewno się coś wymyśli. Ale okazuje się, że dyrektor w lasach państwowych jest nieprzejednany a dodatkowo ma sprzymierzeńców „na górze” do których nie omieszka się oczywiście zwrócić odpowiednio argumentując jak to Dziki i jego dzicy biegacze spłoszą zwierzynę leśną, zaśmiecą puszczę i Bój jeden jeszcze raczy wiedzieć co. W dodatku na 100% wśród nich – co w sumie wynika nawet ze statystyki – będą jacyś o zgrozo wegetarianie a dodatkowo na pewno będą używać elektronicznych zegarków do pomiaru czasu i dystansu i opasek napiersiowych do mierzenia tętna. I dyrektor najzwyczajniej w świecie korzystając ze swoich przywilejów zgody nie wydaje mówiąc, że biegactwa do lasu nie wpuści. Nie – nie cofa decyzji – On jej nie wydaje. Jak już kończą się argumenty to co robi Dziki? Pisze ckliwe oświadczenie jak to system się na niego uwziął, ale ma rozwiązanie. Bieg się odbędzie – tyle, że w Lesie Kabackim. Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało….
    Otóż stało się… i o to mi chodziło w mojej wypowiedzi.
    A Dziki, którego serdecznie pozdrawiam na pewno się nie obrazi, że pozwoliłem sobie użyć jego imienia jako przykładu.
    r.


    m_rob

    2016/05/20 13:07:43

    Polecam do kawki:
    http://www.bdpn.pl/dokumenty/zarzadzenia/Bieg_rzeznika_decyzja.pdf

    Johnson jak zwykle trafił w punkt


    johnson.wp

    2016/05/20 13:13:36

    Dużo zła się tu wylało, choć niektórzy się przed nim ustrzegli, szczególnie dziękuję Kindze i Dzikiemu 🙂 Mam taką refleksję natury ogólnej, skąd się to zło wylewa, skoro ponoć biegamy dla zdrowia ciała i duszy? Dopóki biegamy dla siebie, to może wypływać z nas same dobro, tak wierzę. Jednak skoro tylko nabieramy pewności swojej kondycji, potem wyników, a wreszcie (niektórzy) nawet wartości sportowej, to zaczyna nas oplatać diabelska pokusa pychy. Przed nią doprawdy trudno się rodzajowi ludzkiemu obronić, więc łatwo się wplątujemy w elitarność klubową, blogową, „rankingów biegacza”, ba, stajemy się nawet gotowi oddać w służbę jako żołnierze, zwycięskiej oczywiście, drużynie, a może nawet zakonu… Stąd już bardzo blisko do dna naszych pierwotnie dobrych chęci, czyli pogardy, której awersem jest wyniosłość i elitarność właśnie. Z drugiej strony, na tych dobrych (z natury) i złych (także z natury) nurtach naszej psychiki, z większym lub mniejszym wdziękiem, pływają biznesowe łodzie, które w tej mętnej wodzie zarzucają sieci na naszą potrzebę zaistnienia. I to jest drugie źródło potencjalnego zła, bo jak te łodzie o siebie się otrą, albo im się sieci poplątają, to zamiast radości biegania znów mamy „Pana, Panią, społeczeństwo…”.
    Jeżeli bieganie nie jest poszukiwaniem społecznego lub biznesowego sukcesu, a raczej ucieczką od społecznej presji, to wdziewając spodenki poczujemy pure joy, a radość można mieć i przy 65 i przy 95% HRmax. U mnie to jest gdzieś koło 85 🙂
    Reszta to sława, pieniądze lub inne wielkie żądze, więc jak śpiewał poeta Sojka, nie dajmy się ogłupić…


    piotrek.krawczyk

    2016/05/20 22:41:29

    Tu Dziki
    Oczywiście, że turystom Rzeźnik nie przeszkadza. Inspiruje i dodaje wartość do podziwiania pejzażów plus przyrody. Widziałem to i doświadczałem. Najlepsi kibice to kochani turyści na czerwonym szlaku. Jak nie wiadomo o co chodzi… to pisze Tomek Staśkiewicz, też Rzeźnik. Dał mi do myślenia i polecam: innpoland.pl/127033,pulapka-zachlannosci-drugie-dno-zamieszania-wokol-biegu-rzeznika
    A Puszcza Kampinoska to też jest park narodowy. Lasy Państwowe na szczęście nie mają tu wstępu. Dziki ma niezłe kontakty z Parkiem, ale na pewno nie takie dobre jakie miał i zapewne ma Mirek Bieniecki z Bieszczadzkim Parkiem Narodowym. Mimo to II Bieg Fifty Fifty odbędzie się na pewno we właściwej lokalizacji 🙂 Rob zrobił dobrą analizę. Tomek Staśkiewicz dotarł do faktów, których nie ma w emocjonalnym komunikacie Fundacji Bieg Rzeźnika. Dał mi do myślenia. Jeszcze raz: innpoland.pl/127033,pulapka-zachlannosci-drugie-dno-zamieszania-wokol-biegu-rzeznika
    Nie wszystko jest wielką polityczną sprawą. Czasem chodzi o uważność i relacje. I prawidłowe procedury. A Dziki dziś latał po okolicach Tarczyna, to światowej sławy kopalnia jabłek. Dziki


    piotrek.krawczyk

    2016/05/20 23:09:42

    Tu Dziki 2 Dziki
    Johnsonie, mój Mistrzu, umiłowany i zwycięski Partnerze na Rzeźniku. Tak. Tak. Chodzi o pieniądze. I o poczucie mocy jako manifestacji pychy. To ludzkie, swojskie i nasze. Plujemy sobie nawzajem w kaszę 🙂 Ale Miłość we wszystkim pokłada nadzieję. Nowa Nadzieja? Dobra Nadzieja. Nowa Zmiana? To wszystko jest gdzieś w nas. Dziki


    1.marsz

    2016/05/21 07:11:01

    johnsonie- mnie się wydaje wątpliwe aby w jednych biegaczach było więcej czegoś niż w innych ze względu na wynik, dystans, nawierzchnię czy otoczenie, tak jak wątpliwe jest jakoby biegacze jako cała grupa była inna niż reszta społeczeństwa (nawiązuję tu do częstych przywołań naszej życzliwości, radości, chęci niesienia pomocy innym czy przymusowego uśmiechania się), nie ma ku temu żadnych dowodów, a przynajmniej ja ich nie znam…
    a jeśli mamy skłonność aby o bieganiu, także własnym, myśleć z pewną wyższością, to trzeba pamiętać, że jest to skłonność powszechna, udowodniona statystycznie przypadłość oceniania własnych umiejętności wyżej niż innych…

    a wracając do rzeźnika, to mnie ostatecznie powalił argument leśnika o „wywieszonych językach” i tu jest chyba dzik pogrzebany, bo przecież łatwo możemy sobie wyobrazić ile szkód może taki wywalony jęzor biegacza narobić w parku, zwłaszcza narodowym:)
    marsz


    pjachu1

    2016/05/22 00:24:29

    Rozmawiałem z Mirkiem 3 godziny po otrzymaniu decyzji. Debatowali o trasie. Nie doszukujcie się knucia czy zatajania informacji. Tak najzwyczajniej trwały negocjacje. Czy wyobrażacie sobie „pomocną rolę hejtu” w takiej sytuacji? Tak jak wiele osób i instytucji broniło Rzeźnika, tak samo wiele osób chciało go udupić. A „ochrona przyrody” jest tak samo pojemnym terminem jak „bezpieczeństwo narodowe”
    Dyrektor Parku (znaczy jego za-ca) nie jest sprawcą całego zamieszania. Wziął na klatę decyzję, bo to (najprościej ujmując) hierarchiczne środowisko. Oczywiście regulaminy biegów mogą być pisane przez renomowane kancelarie prawnicze, a ich organizacja przeprowadzona zgodnie z procedurami… (proszę o atest podłoża do biegania – serio – dostałem kiedyś taką odpowiedź od Wybitnego Prawnika Biegu „… podłoże nie posiada atestu na bieganie z wózkiem…” ale, to nie są moje klimaty. I nie są też klimatami ekipy Rzeźnika. Ultraskiego biegania. I oby tak pozostało.
    Rzeźnik (ultra) ruszył dwie godziny temu. I o TO BIEGA! Choć powinno chodzić…
    Małych ludzi jest pełno i mają teraz swój czas
    Zdrówko!


    pjachu1

    2016/05/22 00:31:13

    Wojtku – biegaj szybko, pisz powoli 😉 to mój komentarz do Twojego rzeźnickiego artykułu.

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.