Jak się startuje w zawodach biegowych? Już zapomniałem. Od półtora roku biegałem tylko w naszych DDD i jednym jedynym maratonie maseczkowym w Warszawie. Kiedy w sobotę zadzwonił budzik o 6.30 przypomniałem sobie: trzeba bardzo wcześnie wstawać.
6.31 – lekki stres. 7.15 – wyjazd. 8.00- odbiór pakietów. Ustalamy z Małym Yodą, gdzie będzie nam kibicował, że poda wodę mamie, bo Kinga po dwóch kilometrach biegu czuje się tak spragniona jak ja po dwudziestu.
O 9.00 startujemy na piątkę. Kinga 23:13, jest zadowolona, liczyła na okolice 24:00. Ja 19:51, początkowo zadowolony, bo zrealizowałem plan minimum, złamanie 20 minut. Dodam jeszcze, że nasze życiówki to odpowiednio 22:05 i 17:51, bo liczby dobrze parametryzują poszukiwanie sensu życia.
Bieg – bajka. Zaczynamy na stadionie, robimy dwie pętle po asfaltowej trasie w AWF-ie. Tu rodzice przychodzili na spacery z małym Wojtusiem, jechałem zwykle na rowerku. Jest coś miłego w tym terenie, chce się tu przyjść i miło spędzić czas.
Od razu wyjaśnię – hasło „Jedna mila – miła chwila” wymyślił Chłopaś, który też tu startował na piątkę. I naprawdę nie wiem, jakim cudem nie wygrał Garmina w konkursie na najlepsze hasło reklamowe 1 Mili, bo o kwintesencja tych zawodów. Krótkie biegi, ale tak miło, że chce się siedzieć i pół dnia.
W biegu na 400 m wystartował Mały Yoda. Wygrał swoją serię z czasem 1:28, co oznacza przebiegnięcie jednego kółka z prędkością 3:40 min./km. Od soboty pękamy z dumy.
Na podium swojego rocznika Mały Yoda stanął na drugim miejscu. Nagrody wręczał Marcin Lewandowski, ten sam, który był murowanym faworytem do drugiego miejsca w Tokio na 1500 m, ale przez kontuzję nie ukończył półfinału.
I zacząłem się bardzo zastanawiać nad emeryturą. Nie swoją, ale Marcina Lewandowskiego. 34 lata, kontuzja, w dodatku wykryty po igrzyskach zakrzep w łydce, taki jaki zabił Kamilę Skolimowską. Marcin nie ogłosił końca kariery, ale przecież emerytura nadbiega wielkimi krokami.
Emerytura przychodzi do zawodowca, kiedy nie może on już walczyć na „swoim” poziomie. I to koniec trenowania. Nawet jeśli ktoś się przerzuci na bieganie amatorskie, jak choćby Robert Korzeniowski, to obciążenia treningowe są jak resorak przy ciężarówce.
Biegacz-amator, kiedy nie może już łamać 18 minut na piątkę, nie musi odwieszać butów. Może łamać dwudziestkę na 5 km, czterdziestkę na 10, półtorej godziny na połówce, trójkę w maratonie. Przynajmniej próbować. Jak najdłużej trzymać się poniżej swoich belek na sportowej drabince. Dla Kingi będzie to bieganie dziesiątki poniżej 50 minut, namawiam ją też na połówkę poniżej 1:45. Bo wtedy człowiek nawet jak zwalnia na trasie, to nie zwalnia w życiu. A życie to ruch, ruch to życie.
Genialny wynalazek kategorii wiekowych pozwala walczyć. Podopieczny Paweł wracający do swojej formy po roku pod znakiem zapytania, zajął trzecie miejsce w M-50 nie tylko w sobotnie 1 Mili, ale też w niedzielnym Biegu przez Most. Brawo!
Na Szybkiej Piątce rozgrywanej przy 1 Mili nie było kategorii wiekowych, więc ścigaliśmy się ze sobą. Ja byłem 21 mężczyzną, Kinga 11 kobietą – więc wygrała. Lubię te nieoczywiste rywalizacje. Lubię liczby, bo liczby to walka, a walka to ruch, a ruch to życie.
Bez tego zostaje „bieganie sobie”, co może być przyjemnością. Ale mnie ta przyjemność nie interesuje.
Ja chcę zawalczyć za tydzień w Raszynie o lepszy jakościowo wynik na 10 km niż w sobotę na piątce przy 1 Mili. Taki, który otworzy mi drogę do dobrego maratonu za dwa tygodnie. Dołożę teraz mocny trening, wczoraj po biegu był treningowy półmaraton w 1:59, chcę w tym tygodniu zrobić jeszcze trzy takie połówki, pierwszą za chwilę, po zawodowym telefonie o 9.00. A po Raszynie odpocznę i znów zawalczę. Bo walka to życie, przynajmniej dla mnie.
Wyżej zdjęcie z Podopiecznym Maćkiem, który zaczyna wspinać się po drabinie życiówek, świetnie pobiegł na piątkę. Poniżej autor hasła „1 Mila – miła chwila” czyli Chłopaś, który rekordy życiowe ma za sobą. I tym miłym akcentem zakończę.
2 thoughts on “1mila – miła chwila”
Gratulacje dla Syna! 1:28 – piękny wynik. Mniej więcej biegam w tyle swoje rytmy (no może 2 sek szybciej jak jest dobrze), ale coś mi się wydaje, że bym z nim przegrał.
Mój młody jest już bliski złamania 25 min na 5km w lubelskim Parkrunie (bo zasmakował w sobotnim bieganiu), więc są szanse, że następne pokolenie biegaczy będzie robić piękne wyniki. A nam zostanie kategoria Masters.
Pobodzenia na 10km Wojtek, ja za 3 tygodnie ruszam na jednym wyścig w tym rok – Ultra Roztocze 120km. Podporządkowałem temu startowi dokładnie cały sezon – zobaczymy jak będzie!
Pict, myślę sobie o tym twoim wpisie od tygodnia (przeczytałem na telefonie gdzieś w drodze). To nie my zwalniamy w bieganiu, to dzieci przyspieszają : )
Oczywiście to nie do końca prawda, ale to, jak dzieciaki się rozwijają, jest niesamowite. Ile ma twój „mały”, autor pamiętnego „pobodzenia”?
Ultra – to inna kategoria. Widzę Cię w tym biegu wysoko, wysoko. Napisz koniecznie.