Jak wyostrzyć formę? Kurs na Pabianice

Profesorze Furman! Dlaczego?

Kiedy profesor oddala się spokojnym krokiem na ostatnim kilometrze, nadaję mu tę ksywkę. Ksywka jak ksywka, nazwisko po prostu i do tego tytuł profesora, zamiast należnego tytułu redaktora. Tomek to najszybszy dziś dziennikarz w Polsce w kategorii dziennikarze-dziennikarze, a nie dziennikarze-zawodnicy, byli zawodnicy, ci co przyszli ze świata sportu do pisania.

Ale za tą ksywką układa mi się cała historia. Sztab pracujący na bombą atomową w Los Alamos i wybitny fizyk jądrowy, profesor Furman. Pasuje? Niewiele mówi, na naradach siada z tyłu. Kiedy startujemy we trzech jeszcze z Kubą na 42 minuty na dziesiątkę, trzyma się dwa metry za nami, wygląda jakby miał odpaść w połowie dystansu. A w trzech czwartych wychodzi w naszej grupce na prowadzenie po czym na ostatnim kilometrze bez żadnego rozpaczliwego finiszu, tylko spokojnie odpala zasobnik energii jądrowej i dobiega – siedem sekund przede mną, 11 przed Kubą.

Na zdjęciu Tomka nie ma, bo zdjęcia robiłem na mecie ja, a skoro Tomek był przede mną, to musiałby się zdarzyć paradoks czasowy, żebym mógł go sfotografować. Jest za to Ania, która zrobiła w tych krosowych warunkach życiówkę na dychę. No i na nie-do-końca-zawodach.

Przypomnę zasady Dziesiątki Do Dziesiątej – #10do10 – wzorowane na prehistorycznym Spontanicznym Młocińskim Ściganiu i kabackim biegu Guzik z Pętelką. Każdy deklaruje, na jaki czas biegnie i startuje o takiej godzinie, żebyśmy wszyscy dobiegali do mety mniej więcej razem o 10.00. Robi się fantastyczna kula śnieżna, Bieg do Wspólnej Mety, rywalizacja nie wprost, więcej niż trening.

To była już nasza czwarta #10do10. Kolejne bieganie będzie w trochę innej formule – którą wczoraj wyrzuciła jak asa z krótkiego rękawka Renata (na zdjęciu za Anią, chociaż pobiegła szybciej). Szczegóły wkrótce.

A wczorajszą dziesiątkę zaplanowaliśmy z premedytacją, jako sprawdzian przed wiosennymi startami. Akurat jest jakaś dziura w atestowanych dziesiątkach w Warszawie i okolicach. A warto wiedzieć, w jakiej człowiek jest formie.

Kinga na przykład okazało się, że w świetnej. Pobiegła sobie na luzie w 46:40, jeśli pobiegnie w tym tempie półmaraton za dwa tygodnie, zrobi piękną życiówkę. Nie ma to, jak miesięczna przerwa w mocnych treningach – Kinga biegała w zasadzie tylko z Personalnymi Podopiecznymi, raczej spokojnie. Zawsze jej mówiłem, że się zarzyna treningami – i wyszło chyba na to, że miesięczny odpoczynek przyniósł więcej korzyści (regeneracja) niż szkód (przerwa w treningu).

Najsmutniejszy był wczoraj Mariusz,  który na zdjęciu otwarciowym (wiecie, co to za konwencja?) patrzy z żalem na zegarek. Miesiąc temu była mocna życiówka na dychę, teraz dołożyliśmy przecież sporo szybkości, a poszło gorzej.

No i teraz Mariuszowi, sobie i wszystkim chcę przypomnieć – dobrze speriodyzowany trening jest jak sprężyna. Powtórzę, żeby nikt nie przegapił: trening jest jak sprężyna. Dociskamy, stymulujemy organizm na różne sposoby – siłą, wytrzymałością, szybkością. Bodziec nie może być przy tym zbyt mocny, bo doginamy wtedy sprężynę za bardzo. I musimy zadbać o regenerację, żeby ta sprężyna miała czas oddać, rozwinąć się, rozprostować zwoje.

I na docelowy start musimy najpierw mocno docisnąć, a potem dać sprężynie dużą regenerację i złapać ją na starcie w odpowiednim momencie. Kiedy oddaje najbardziej.

Mariusz, chociaż zrobił sporo szybkości i docelowy start pobiegnie lepiej niż dychę sprzed miesiąca, w tej chwili jest tak dociśnięty, że nie mógł pobiec w okolicach pełni formy. Jest jeszcze między interwałami, a trzydziestką. Nogi bolą, organizm szuka najefektywniejszych sposobów wykorzystywania zasobów energetycznych, świeżości brak.

Przed docelowymi startami trzeba pozwolić organizmowi tę świeżość odzyskać. Po to są też takie starty treningowe, żeby wiedzieć, co zrobić. Że np. trzeba zrezygnować na tydzień-dwa z pięciu treningów, zejść do czterech i wyspać się w miarę możliwości.

Warto przed startami zatrzymać się na chwilę. Patrz zdjęcie niżej – manekin challenge, który w formie filmowej jest na naszym FB.

A my we trzech – profesor Furman, Kuba i ja – znów staniemy za tydzień koło siebie na starcie Półmaratonu w Pabianicach. Startuje tam niezła ekipa w barwach KS Staszewscy (dziękujemy, że tak się chcieliście zapisać) – w sumie będzie nas dziesiątka! Walczymy o klasyfikację generalny. I mam nadzieję na spotkanie po biegu w okolicy mety.

Czy ktoś zna tam jakieś miejsce? Michał K.? Czy szukamy na spontanie i wrzucę na FB info, gdzie jesteśmy?

A tu pełne wyniki wczorajszego biegania:

Biegacz/biegaczka          Deklaracja          Czas realny
Dominika Stróżyńska     70:00                     66:36

Wojtek Zajdel                   65:00                     61:30

Beata Kroszka                   65:00                     60:21

Magda Zawadzka            60:00                     60:12

Marta Pakulska                  60:00                     60:11

Ania Olesińska                  61:00                     59:50

Anna Bulik                          55:00                     54:33

Andrzej Olszewski          55:00                     53:34

Renata Kim                        54:00                     52:51

Małgosia Murawska      55:00                     52:39

Renata Glińska                 54:00                     52:10

Magda Wycech                    55:00                     51:30

Bartek Wółkiewicz          53:00                     51:23

Dorota Wółkiewicz         53:00                     51:22

Renata Kopeć                   52:00                     50:32

Piotr Wąsiewicz                   52:00                     50:25

Paweł Wółkiewicz          50:00                     49:09

Mariusz Suchodolski      45:00                     48:36

Kacper Majewski            50:00                     48:10

Szczepan Gad                   50:00                     48:01

Kinga Staszewska            47:00                     46:40

Przemek Murawski        43:00                     44:58

Kuba Frołow                     42:00                     40:38

Wojciech Staszewski     42:00                     40:34

Tomasz Furman               42:00                     40:27

Komentarze

2 thoughts on “Jak wyostrzyć formę? Kurs na Pabianice”

  1. Odnośnie Pabianic – rozmawiałem z orgami. Ma być płasko. Jedyny podbieg to na wiadukt, z którego (jak się domyślanie) trzeba będzie kiedyś zbiec 😉 Więc będzie „rekompensata”. Natomiast ostatnie 4 km będzie wiać. Wieje z różnych stron. I w różne zazwyczaj strony. Ale powiedziano mi, że tam zawsze w wieje w twarz. Niestety 🙁

  2. Brawo Tomek! Aż żałuję, że przysnąłem i w Kabatach pojawiłem się dopiero koło południa. Byłoby ściganie 😉
    Za tydzień znów się rozumiemy – ja GP, Wy Pabianice.
    Powodzenia!

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *