No i mam nowy rekord: 51. Mały Yoda, który mi przy tym kibicował, liczył po cichu strasznie chciał, żebym zrobił tyle powtórzeń ile mam lat. Nie biegając mogę robić życiówki. To radość.
Na Mazurach – takich najbardziej mazurskich, nie Warmia, nie Suwalszczyzna, tylko najprawdziwsze Mazury, Kraina Wielkich Jezior – więc na Mazurach biegała Kinga. Tutaj jest taka ustawka na naszej plaży przy wiatraku w Nowych Gutach (Znacie? Miejsce z charakterem), ale biegała naprawdę. Chociaż co to było za bieganie.
– Boję się – mówiła Kinga – zboczeńców, psów i wolno pasących się byków.
I zamiast pociągnąć laskiem w stronę Kwiku albo Orzysza, raz latała po szosie we wsi, a drugi raz zrobiła interwały pod wiatrakiem.
Ja trenowałem to, co mnie teraz kręci najbardziej. No nie wiem, czy najbardziej – bo jeszcze kręci mnie rower, kajak i Kinga. Ale na pewno kręcą mnie pompki. W teście tydzień temu byłem w stanie zrobić 42 pompki. Trening ze strony 100 pompek przewidywał trzy jednostki, co 48 godzin:
- Pierwszego dnia pięć serii: 22/24/20/20/25
- Drugiego 8 serii: 15/15/18/18/15/15/14/30
- Trzeciego też 8: 18/18/20/20/17/17/15/35
Nie ma lepszego sposobu oddziaływania wychowawczego niż tzw. modelowanie. Czyli robisz coś, cieszysz się tym, a dzieci podchwytują. Mały Yoda nauczył się robić dopuszczalne technicznie pompki i uparcie zaczynał ze mną kolejne serie buntując się, że pozwalamy mu tylko na 3-5 powtórzeń. A na koniec zainscenizowaliśmy – dla potrzeb fotografii – skakanie przez deskę, dzięki czemu obaj znów coś poćwiczyliśmy – Mały Yoda skoczność, ja brzuch.
Kajaki. Pisałem już na Facebooku, że nie polecamy Pisy, którą spłynęliśmy pierwszy raz. Szeroka, leniwa, nudna. Kinga mówi, że brudna. Nie wiem, czy tak jest, czy to kwestia emocji jak z tymi wolno pasącymi się bykami – ale fakt, że jak się wypływa z Pisza, to najpierw trzeba przebić się przez teren silnie industrialny. Koło fabryki sklejki człowiek czuje się, jakby płynął Kanałem Żerańskim.
Pisa poniżej. Mały Yoda też już załapał wiosłowanie (tzw. modelowanie, pamiętacie?). A wyżej kajakiem po Śniardwach.
Kinga liczyła na windsurfing, mieliśmy nawet piankę surfingową w walizce. Ale wind się skończył drugiego dnia i został surfing z wiosłem na Ibizie zwany paddlem. Pan w wypożyczalni nad Śniardwami miał inną nazwę, ale nie mogliśmy zrozumieć: sup, słup? Może ktoś ją zna?
W poczuciu biegowego niespełnienia wymyśliłem sobie taki powrót z Mazur. Kinga została z Małym Yodą półtorej godziny dłużej w Nowych Gutach. Miało być na plaży, ale przyszedł deszcz, więc siedzieli sobie w wiatraku przy pierogach ruskich (zgaduję, ale z dużym prawdopodobieństwem, bo ciągle żeśmy tam jedli pierogi ruskie). A ja wsiadłem na rower i ruszyłem przez Kwik, za którym spotkałem dwie sarny…
… ale były zbyt dynamiczne, żeby dać się sfotografować. W odróżnieniu od bocianów w Zdorach.
A potem przez Karwik wprost do Puszczy Piskiej. To kraina wspomnień dla mnie. Tu ostatni raz byłem z dorosłym Jankiem i małą wówczas córką licealistką. Tu sobie wtedy biegałem.
A tu, przy śluzie nieopodal Rucianego, wskoczyły mi do pamięci podręcznej wakacje z dorosłą dziś córką na M., która wtedy była w wieku Małego Yody i z niewiele większym Jankiem. Moje pierwsze nieśmiałe kajakowanie. Dopływałem sobie czasem sam do tej śluzy, kiedy byli już więksi i mogłem na godzinę zostawić ich na polu namiotowym, a potem w domkach, kiedy podniósł nam się status.
Skończyłem ten wyjazd tam, gdzie kiedyś zaczynałem poznawać Mazury – w Rucianem. Zupą rybną w restauracji Kolorada, która nadal działa, tylko obudowana ogródkami jest trzy razy większa niż wtedy.
I przyszedł mi do głowy niezły challenge rowerowy. Zrobię to w przyszłym roku, już po artroskopii i po powrocie do formy.
A skoro w pierwszym akcie pojawiły się pompki, to teraz muszą wybuchnąć. Po trzech treningach (pierwszy ewidentnie siłowy, dwa kolejne wytrzymałościowe) poprawiłem swój rekord pompek bez przerwy z 42 na 51 powtórzeń. Też się za to weźcie, możemy to nazwać modelowaniem dla dorosłych.
7 thoughts on “Śniardwy – morze rekreacji”
SUP – Standup paddleboarding
Dzięki @Emili – ja obstawiałem, że chodzi o niewyraźnie wypowiedziane słup od pionowo trzymanego wiosła 😉
Ja sie wziełam,teraz zacisnac prosze usta zeby wam nie drgnely nawet w kierunku usmiechu-podsmiechu, zaczełam z 4 ,wczoraj juz bylo 10.
20 pompek to marzenie. Fajnie,dzieki za modelowanie 🙂
Wojtek, jakie to rowerowe wyzwanie? Czyżby powrót z Mazur do Warszawy?
Psy biegające luzem to spory problem dla biegacza, rozważam zakup ultradźwiękowego odstraszacza dla psów. Ktoś kto tu zagląda korzystał?
Ja juz 15 pompek!!!! Mega tak obserwowac progres…pewnie im glebiej w las bedzie ciezej,narazie jest fajna zabawa.
@Amelia, wyzwanie – coś w tym stylu. A odstraszacz – kiedyś ściągnąłem taką apkę na telefon, ale chyba nie działała, pies nie zwracał uwagi.
@Marta – suuuuper! Właśnie skończyłem swój dzisiejszy trening pompek i stwierdziłem, że napiszę tu pytanie do Ciebie, jak idzie – a idzie świeeeetnie jak widzę. Napisałaś na początku tygodnia 20 pompek to marzenie – i ono się spełni w przyszłym tygodniu. Brawo Ty!
Mazury są cudowne i super uprawia się tam różnorakie sporty, no i oczywiście żegluje 😉