Wiecie co? Właśnie wykasowałem bardzo długi wpis o koronawirusie. Mam dość. Tylko lasów żal. Ale w sumie to logiczne dla Partii Januszów i Grażyn.
Mam dość straszenia. Nie wiadomo, czy wolno biegać, czy nie, komunikaty premiera, policji są sprzeczne, co innego na stronie, co innego na konferencji, co innego w wywiadzie dla mediów. A tak naprawdę to i tak nie jest źródłem prawa, tylko rozporządzenia, które są w opinii ludzi, którym wierzę niekonstytucyjne. W matematyce to się nazywa wstęga Mobusa, wyguglajcie sobie.
Mam dość udzielającego się ludziom strachu przed państwem policyjnych. Jedni Podopieczni i Sympatycy biegają po prostu, ale sporo na wszelki wypadek rezygnuje z biegania, a część traktuje bieganie jako akt odwagi. Ludzie, nie róbmy sobie w głowie większej sieczki, niż robią nam rządzący.
Mam dość tej niepewności. Nie wiem, czy ta izolacja ma jakikolwiek sens. Czytaliście to już pewnie, że statystyki umieralności nie wzrosły, że setki razy więcej ludzi umiera od złego powietrza, złego jedzenia, ginie w wypadkach drogowych, na raka, a nawet wciąż na grypę. A nie pozakładaliśmy filtrów na wszystko, nie wyrzuciliśmy całego cukru świata do śmieci, nie zezłomowaliśmy samochodów, nie wynaleźliśmy lekarstwa na raka (chociaż tu chociaż próbujemy). I nie wprowadziliśmy maseczek, kwarantann i izolacji z powodu śmiertelnej przecież grypy. Do niedawna wręcz było w dobrym tonie przyjść chorym do pracy. Nikt nie powiedział: jesteś nieodpowiedzialny, zarazisz nas, idź na kwarantannę. Tylko: jesteś pracownikiem miesiąca. Albo: dobrze, że przyszedłeś do roboty, bo o twoje miejsce pytało już dziesięciu innych.
Ale wiem, że ta narracja ma rewers. Miasto w Ekwadorze czy Gwatemali, gdzie zabrakło miejsca w kostnicach. Trumny we Włoszech, nawet jeśli były potwierdzone zdjęciem sprzed kilku lat. Liczby o wydolności OIOM-ów. Niewidoczna, ale podobno dramatyczna praca w szpitalach. Relacje ludzi, którzy przeszli chorobę, że to nie zawsze jest tylko katarek.
Gubię się w gąszczu myśli i tym bardziej chciałbym pójść to wybiegać. I robię to, bo tak rozumiem i literę, i ducha przepisów, nawet jeśli są pozbawione podstaw prawnych. Że mogę sobie biegać w izolacji, żeby nie zwariować.
Ale – tu dochodzimy do początku – po coście zamknęli lasy? Wiem, były koronapikniki w pierwszy weekend zakazów. Tylko że ludzie się nauczyli zasad izolacji. Omijają się na bieganiu, na spacerze szerokim łukiem.
Nie mogę pozbyć się myśli, że politykom – dla których najważniejsze liczby to nie liczba chorych albo zmarłych, tylko poparcie w sondażach – chodzi tylko o pozorowanie działania. Chcecie zamknąć „wylęgarnie” choroby? To pozamykajcie DPS-y i szpitale. Nie da się? To wymyślcie co zrobić! A nie zamykajcie lasów, które dają ludziom energię na utrzymanie dobrej formy psychicznej w tym czasie.
Czy wszystkim ludziom? Otóż oczywiście, że nie. Januszom i Grażynom. Dla których przykazania pandemii – siedź przed telewizorem na kanapie, skocz na zakupy do spożywczaka i wracaj na kanapę pałaszować – są spełnieniem marzenia o życiu idealnym.
Ja wiem, że nie można generalizować, że są wśród PiS-owców biegacze, przedwczoraj pisaliśmy o bieganiu nawet z pewnym obecnym ambasadorem (pozdrowienia od Szkieleta dla Ciebie). Ale wolno spojrzeć okiem socjologa – wartości związane z aktywnością ruchową nie są bliskie temu elektoratowi.
Więc mam serdeczną prośbę: oddajcie nam lasy. Zdjęcia z dzisiejszych podbiegów z Kingą. Teren nie-leśny, bo ja jestem legalistą, jak wszystkie platfusy, kodziarze, europedały. Odległość 2 m, jak na selfiku otwierającym ten wpis.
No i proszę – zacząłem od tego, że wykasowałem długi wpis o koronawirusie. A potem napisałem jeszcze raz długi wpis o koronawirusie ; )
Widzimy się? W tym tygodniu dwa razy:
WTOREK 18.30 – zapowiedziany już Trening Wspólny live na Facebooku, na naszym fanpejdżu, przygotujcie dwie rolki papieru toaletowego. Będzie bitwa na tabaty.
CZWARTEK 18.30 – pomyśleliśmy, że chcemy się z Wami częściej spotykać, więc również do zobaczenia na Facebooku. Będzie trening pokojowego biegania (no, nie tylko biegania, ale coś wymyśliliśmy).
Chyba, że rząd zakaże do tego czasu podskoków. Znaczy, że można podskakiwać, ale tylko jeśli się udowodni, że ma się taką niezbędną potrzebę życiową.
Otóż ja mam : )
10 thoughts on “Bieganie w gąszczu. Absurdów”
W piątek postanowiłem zaryzykować 😉
Nie to, żebym tak odważnie wbiegł do lasu, ale biegłem skrajem.
Od metra do Nowoursynowskiej. Tylko, że tam na końcu „skrajem” to już w sumie w lesie.
I właśnie tam, tuż przed szlabanem: dwa patrole (chyba policja i wojsko, a może straż miejska – człowiek w przerażeniu może nie rozpoznać)!
Zamarłem. Najlepszą obroną jest atak, więc biegnę i krzyczę „dzień dobry!”.
Czterech panów w mundurach odkrzykuje „dzień dobry!”.
Jeszcze pomachałem na do widzenia.
Ależ emocje!
Dobry tekst 🙂 Łąk i wałów (jeszcze) nie zamknęli
Ja biegam. Nie w lesie. Za miastem biegam gdzie pusto, ale jakoś z mojego niewielkiego miasta muszę wybiec, a potem wrócić. I nie boję się mandatu – bo go nie przyjmę. Ale boję się nieprzyjemnych rozmów z władzą, awantury etc. I gdzieś to siedzi w tyle głowy przy bieganiu. W niedzielę zrobiłem wczesnym popołudniem 31km easy – mijałem policjantów dwa razy i spoko. Ale wiem, że kiedyś trafię na jakiegoś zj…go terytorialsa i może być „gorąco”. To wszystko nie pomaga i zabiera radość. Ale przecież o to im chodzi – żeby nie było radości. Ci wszyscy którzy brzydzili się polityką teraz z każdym tygodniem zobaczą jak polityka nie brzydzi się nimi 😉 nie cieszy mnie to, bo już prawdopodobnie jest za późno i będzie tylko gorzej. Shine on!
Najlepszy trzeci komentarz: nikt gościowi nie przeszkadza biegać, ale on wie, że mają go już na oku i w związku z tym odebrana jest mu radość biegania…biegaczu, uspokój 'żesz’ się, Ludzie mają teraz poważne problemy: nie masz kogoś starszego w rodzinie, o kogo mógłbyś się trochę pomartwić….
Mam, co nie wyklucza faktu, że chcę sobie biegać. Bo nie robi to nikomu krzywdy i jest mniej szkodliwe potencjalnie niż chodzenie do sklepu, na targ czy na wybory. Nie będę porównywać tego, z litości, do mszy, dróg krzyżowych,adoracji krzyża i innych korona party, których nikt nie zabrania. I może dlatego, że mam swoje problemy, np. Jak wypłacać pracownikom pensje i utrzymać w tym chorym kraju zatrudnienie, mam ochotę sobie pobiegać za miastem. Rozumiem, że wg Ciebie nie mogę?
Pict, możesz, biegaj!
Norwegia zaleca obywatelom aktywność fizyczną na świeżym powietrzu.
Na bieganie.pl jest fajny wywiad z biegającą prawniczką. Zwróciła uwagę na niezły myk: nie musisz się zastanawiać nad przyjęciem mandatu. Bo ten Ci nie grozi! Rozporządzenie nie mówi o mandatach, które można przyjąć lub nie. Rozporządzenie mówi o karze administracyjnej!!!
Mogę zacytować?
Kara administracyjna jest nakładana na podstawie decyzji w tym przypadku państwowego powiatowego inspektora sanitarnego i jest natychmiast wykonalna, wpłacana w ciągu 7 dni od jej wydania (nawet nie doręczenia, ale wydania). W praktyce może to oznaczać, że o tym, że zostaliście ukarani dowiecie się z wyciągu bankowego albo z pomniejszonego wynagrodzenia, podczas gdy tytuł wykonawczy wraz z postanowieniem o wszczęciu egzekucji będzie dopiero na Was czekał do odebrania na poczcie. A proszę pamiętać, że mówimy tu o widełkach od 5 do 30.000 zł, ustalanych zupełnie uznaniową decyzją urzędnika. Potem oczywiście możemy się odwoływać. Ale pieniędzy już na koncie nie będzie. Jeżeli więc zostaniecie spisani, to serio, nie będziecie mieć pewności, że nie zostaniecie ukarani.
Czad!
Pict – dokładnie tak samo. Biegam, biegam z Maćkiem, mijam policyjne patrole pilnujące pustych parków. Chwila dla siebie, dla nas… I w tyle głowy też mam myśl o wojskowym czy policjancie, który ma „zły dzień” I inne myśli też… Ok123 – kara administracyjna jest wyłącznie za złamanie zasad kwarantanny. O mandat się zupełnie nie martwię. Policjanci, to też ludzie. A gdy trafi się taki nieludzki, to i tak go nie przyjmę. Zlewam to. Zdrówko!
Biegaczu Pict, ja przecież właśnie napisałem, że możesz…nikt Ci za to mandatu nie wlepi…zabronione jest tylko w lesie czy parku (i ja to rozumiem- nie trzeba być bardzo bystrym, aby uchwycić zależność pomiędzy tym zakazem, a liczbą zakażeń). Wstawki o 'mszach i innych korona party – pomijając subtelność uwagi – nie rozumiem, przecież jest ograniczenie do 5 osób, co w praktyce znaczy, że mszy św. słuchamy (czy oglądamy) w domu. Z tym nie robieniem krzywdy to też nie do końca. Prawdopodobnie tak, ale istnieje małe prawdopodobieństwo, że ktoś siedzący na ławce kichnie wirusem na akurat przebiegającego biegacza, co mnie spotkało 2 tyg. temu w lesie kabackim. Na szczęście bez konsekwencji. Prawdopodobieństwo minimalne, ale nie zerowe, więc zrezygnowałem z lasu, bo wyobraziłem sobie możliwe konsekwencje: mojego bezradnego ojca izolowanego w szpitalu. Poza tym: przecież setki biegaczy może pomyśleć tak samo…
Ale biegaj, nic mi do tego…też mi tego brakuje…
W najbliższy weekend związany luźno z kultem Mitry liczba wiernych z jakichś powodów wzrasta do 50 osób 😉 EOT. Ukłony! Serio, gdyby to wszystko było logiczne, jednoznaczne i zgodne z prawem, to w ogóle bym nie dyskutowal, a Wojtek nie pisał tego posta (jeśli dobrze do rozumiem).
Gorący tydzień był, pod blogiem jak widzę też. Mam wrażenie, że policja dostała przykaz „nękania profilaktycznego”, miałem trzy rozmowy z policją – jedna niemiła, dwie miłe – i też to poczucie osaczenia, szukanie alibi w głowie na widok radiowozu. Ale mam wrażenie, że od świąt odpuścili. I tego się trzymajmy