Rano w Boże Ciało wsiedliśmy w samochody, jak chyba pół Warszawy i wszystkie wielkie miasta poza Katowicami mam nadzieję. Ruszyliśmy w dwa samochody z rowerami na bagażnikach na wielkie święto sportu w Kątach Rybackich. Bo na mierzeję bliżej niż do Łeby czy Jastarni.
Wakacje to zawsze jest czas, żeby cieszyć się sportami. Trenujesz bieganie? Dobra, zrób trening, ale powiem Ci – możesz zrobić trening krótszy albo coś ominąć w planie, żeby ucieszyć się nie tylko bieganiem.
I nie tylko widokami na bieganiu.
Oczywiście najłatwiej ucieszyć się rowerem. To moja miłość sprzed biegania jeszcze, a stary łańcuch nie rdzewieje. Dojeżdżaliśmy do plaży na rowerach całą rodziną, a wieczorem karnęliśmy się z koleżanką Anką, zobaczyć przekop. Dla Anki koleżanki rower to pierwsza miłość, ciśnie jak zła, obiecałem jej, że dam jej na piśmie, że jest mocniejsza ode mnie, byle trochę zwolniła. To proszę bardzo.
Przekop przez mierzeję wygląd dziś tak. Plac budowy w sercu natury. Jakby ktoś w nie łyżkę od koparki wbił.
Nie uciekniesz na wakacje przed PiS-em. Nie chciałem tak myśleć, ale jak ruchy tektoniczne wychodzi ciągle to pęknięcie. Z jednej strony Polska, która miała właśnie czterodniowe święto sportu i kocha las, bieganie, rowerowanie i Naturę 2000. A z drugiej ta, która świętowała Boże Ciało, a po święcie będzie czynić sobie ziemię poddaną. Ja wiem, że świat nie jest taki prosty, ale czasem potrzebny jest prosty akapit, żeby się nad nim pozastanawiać.
Amen. I wracamy do sportu.
To ja po treningu siły biegowej na plaży. Oszczędzacz czasu i wzbogacacz środków treningowych. Dziesięć odcinków po 1,5 min. szybko po suchym piasku na bosaka z odpoczynkami po 1,5 minuty. Radość, bo sześć odcinków przebiegł ze mną Mały Yoda. Duma, bo robił je – z małym ułatwieniem, bo po mokrym piasku – niemal w moim tempie, a raz ze mną wygrał.
Kinga i Renata po 45-minutowym bieganiu po plaży. Anka łapiąca ostatnie promienie po 50-kilometrowej wyprawie rowerowej poprzedniego dnia.
A my zakończyliśmy siatkówką na plaży. Fot. Anka koleżanka.
Dbajcie o ciało. Nawet nie o to, żeby klata rozsadzała koszulki a VO2max przerastał Pireneje. Tylko, żeby uruchomić w ciele produkcję endorfin. Ludzkie ciało potrzebuje tego hormonu.
A na koniec pobiliśmy rekord w powrocie do domu znad morza. Razem z zatrzymaniem na obiad w drodze droga powrotna zajęła nam 9 godzin. To chyba mniej więcej tyle, ile leci samolot do Wuhanu.
3 thoughts on “Ludzkie ciało”
wszystko spoko, tylko ja tych kilometrów na rowerze zrobiłam 70 🙂
Kotlina Kłodzka po latach, dzień piąty. Nareszcie otworzyli granicę, więc do Czech! Najpierw wypasiona stacja w Dolnej Morawie. Krzesełko, imponująca ścieżka w chmurach i 15 km zjazdu hulajnogami – można rzez 2 godziny bardzo dokładnie obejrzeć Śnieżnik od południa. Potem piękny przełom Dzikiej Orlicy, to juz Góry Orlickie. Kofola w schronisku jak gdyby nigdy nie było żadnego wirusa. I jeszcze na koniec „graniówka” Gór Orlickich z ropikami i wieżą widokową na Anenskim Wierchu. W sumie 10 km, 300 m podejścia i 12 godzin wycieczki. Fajnie móc znowu być w Czechach.
Kotlina Kłodzka po latach, dzień szósty i ostatni. Góry Bialskie. Czernica z Bielic żółtym i powrót bez szlaku leśnymi duktami przy strumieniach. Wieża na Czernicy to wspaniały punkt widokowy – Śnieżnik, Pradziad, Wielka Sowa, Szczeliniec – co kto chce. Dlaczego jeszcze nigdy tu nie byłem? 11 km, 450 m podejścia, 3h15. Pusto i pięknie. Do zobaczenia!