Hej. Po raz pierwszy w historii biegania w Polsce zapomniałem napisać poniedziałkowy wpis.
Taka emigracja wewnętrzna po poniedziałkowych wynikach, które oglądaliśmy w telewizorze w Bryzglu. A może po prostu prawdziwe wakacje.
Zamiast pisania kilka zdjęć. Codziennie rowery, kajaki, siatkowka, badminton, no i dziś było bieganie – long w średnim tempie 5:27, z czego jestem zadowolony.
Bo z czegoś trzeba się ucieszyć. Na tym bieganiu nabrałem takiej Mocy, ze przeszło mi dużo niedookreślonego smutku.
10 thoughts on “Suwalszczyzna, moja emigracja”
Wakacje dzień czwarty. Beskid Sądecki. Tylmanowa – Koziarz (czwarta wieża widokowa 🙂 – Dzwonkówka – Krościenko. 16 km, 750m podejścia, 5h15. A potem kąpiel w jeziorze. Cudowne przysiółki albo wręcz pojedyncze domy na polanach 800 mpnm, gdzie osobowym nie dojedziesz, a ludzie mieszkają, koszą siano i posyłają dzieci do szkoły (nie wiem jak).
Dzisiaj sobie uzmyslowilem, że 5 lat pod rząd spędzałem wakacje w Alpach, wypadając w polskie góry tylko w długie weekendy. Przy całym szacunku Lubań to jednak nie jest Marmolada, a Jezioro Czorsztynskie to nie Garda 😉 Ciągnie mnie do tych Alp, ale sorry takiego wirusa w tym roku mamy…
Wakacje, dzień piąty. Pętla na Turbacz z Łopusznej. 16 km, 730 m podejścia, 5h30. Z tego 80% w deszczu, jest co suszyć… Widoki umiarkowane, za to pyszna zupa czosnkowa w schronisku!
Wakacje dzień szósty. Pieniny. Ponieważ prognozy słabe, a buty mokre ruszamy w niepozorne i omijane przez turystów pasmo Pienin Spiskich, o których Nyka pisze „niewielkie, acz malownicze”. Pętla z Łapszów na Żar (piąta wieża widokowa), powrót przez Dursztyn. To jest ten malutki kawałek Polski gdzie sto lat temu były Węgry, a kilka lat temu Kaczyński spotkał się z Orbanem w pensjonacie Zielona Owieczka ?
Udało się bez deszczu, niestety błoto nieziemskie…
13 km, 4h30, 470m podejścia.
Wakacje dzień siódmy. Okazuje się, że po Dunajcu można spływać też pontonem i kajakiem! Wybieramy ponton. Za sternika i opiekuna dostajemy… jedenastoletnią Słowaczkę… Wygląda na 15, ile ma lat mówi nam w połowie spływu… Mega atrakcja! Mokrzy i szczęśliwi wysiadamy w Leśnicy. Pytam: bierzemy rowery na powrót? I wtedy słyszę od dzieci: Tato, a po co, przecież to tylko 12 km, wolimy się przejść! Kurtyna.
Wakacje dzień ósmy. Pieniny. Ponieważ zupełnie niespodziewanie zrobiła się słoneczna niedziela to robimy pieniński klasyk. Sromowce – Trzy Korony – Sokolica – Szczawnica. 11 km, 760 m podejścia, 4h15. Mówcie co chcecie, ale to nie jest przypadek, że Pieniński Park Narodowy został utworzony jako pierwszy w Polsce…
Wakacje dzień dziewiąty. Słowacki Raj. Tu jest 6 atrakcyjnych wąwozów z drabinami (każdy jednokierunkowy) plus przełom Hornadu. Na pierwszy ogień idą Piecki i Wielki Kisiel. Dużo wody, dużo ułatwień zniszczonych, slisko, trudności spore. I emocje duże. 19 km, 800 m podejścia, 7 godzin. Siedzę zmachany boso na ławce z piwkiem w ręku i jestem szczęśliwy ?
Wakacje dzień dziewiąty. Słowacki Raj. Tu jest 6 atrakcyjnych wąwozów z drabinami (każdy jednokierunkowy) plus przełom Hornadu. Na pierwszy ogień idą Piecki i Wielki Kisiel. Dużo wody, dużo ułatwień zniszczonych, slisko, trudności spore. I emocje duże. 19 km, 800 m podejścia, 7 godzin. Siedzę zmachany boso na ławce z piwkiem w ręku i jestem szczęśliwy ?
Wakacje dzień dziewiąty. Słowacki Raj. Tu jest 6 atrakcyjnych wąwozów z drabinami (każdy jednokierunkowy) plus przełom Hornadu. Na pierwszy ogień idą Piecki i Wielki Kisiel. Dużo wody, dużo ułatwień zniszczonych, slisko, trudności spore. I emocje duże. 19 km, 800 m podejścia, 7 godzin. Siedzę zmachany boso na ławce z piwkiem w ręku i jestem szczęśliwy ?
Przepraszam… ?
Piotr – dzięki za zwyczajowy blog wakacyjny na podblogu : ) Te przysiółki w rejonie Dzwonkówki też mnie zawsze zastanawiały. A Dunajec – kiedyś z Kingą spłynęliśmy z kajakiem wioząc go do Sromowców na dachu Seicento : )))
Słowacki Raj – bajka, też bym trzy razy wkleił opis ; )