Personalni Trenerzy Outdoorowi

Biegnę z Podopiecznym Marcinem przez Las Kabacki, takie schłodzenie po treningu. Obgadaliśmy już prawie wszystko o pracy rąk przy bieganiu (biegacz nie powinien w trakcie biegu wyglądać jak bokser z wysoko ustawioną gardą), o sensowności wydzielenia osobnych jednostek siły biegowej, wytrzymałości, a także szybkości, o technice wykonywania podbiegów. Zdobyliśmy cztery razy Górkę Kazurkę i tak jakoś wyszło, że na wyścigi, a że Marcin ma jak się okazało duże możliwości i dużą ambicję, to wygrał 4:0, jak Portugalia z Polską na mundialu w Korei.

No więc biegniemy na schłodzenie w lesie przed rozciąganiem, jeszcze rzucam okiem na technikę biegu Marcina, jest ok, tylko na te ręce daję mu do ręki kije. Znacie to? Jeśli biegniecie z tą wysoką gardą, to weźcie sobie do rąk dwa patyki. One wymuszą opuszczenie ramion i ich wahadłową pracę. Bo gdybyście chcieli ręce przykurczyć, to będziecie mieć wrażenie, że zaraz sobie wydźgacie oczy, własne.

No i tak biegniemy sobie i zaczynamy gadać o różnych biegach, ale też o życiu. Obaj mamy tak, że najlepiej zrobić trening rano, bo potem z każdą godziną coraz bardziej się nie chce wyjść. Ja mam taką możliwość od lat, bo uprawiałem praktycznie wolny zawód reportera. Marcin też, ma akurat taką pracę, że może, a zajmuje się terenami zielonymi. Jak ktoś ma serce po zielonej stronie, to od razu jest temat do rozmowy, więc sobie rozmawiamy.

Zdjęcie Kingi, najlepszej Trenerki Personalnej/Outdoorowej świata, jaką znam. Jako przerywnik, bo już przynudzam tą blachą tekstu (tak się mówiło dawniej w gazecie na stronę bez zdjęć):

Te zdjęcia zrobiliśmy Kindze w październiku i teraz kiedy zamrozili fitness, moja żona z rana wstaje (no nie codziennie – jeszcze parę miejsc wolnych w grafiku ma) i idzie na outdoorowy trening biegowy i nie tylko. Wzmacnianie na świeżym powietrzu w grudniu wzmacnia także ducha. Ale takie czasy, że ducha potężnego potrzeba, sami czujecie, same czujecie.

A więc biegnę sobie z Marcinem przez ten las, on od terenów zielony, ja zawsze mieszkam koło lasu, choćby to był Lasek na Kole, ale nie o tym gadamy. Mówię, jak to pisałem kiedyś w dziale krajowym „Gazety”, że „eksperci mówią, że każdy z nas będzie musiał w ciągu kariery zawodowej dwa-trzy razy zmienić pracę”. I jak byłem przekonany, że to dotyczy Czytelników, Czytelniczek, ale nie mnie.

No i opowiadam Marcinowi, że z dziennikarstwa jeszcze się w dużym stopniu utrzymuję, ale wychodzę z tej branży powoli, rakiem. Nie opowiadam mu, że chcę zostać panem pisarzem, ale Wy to już wiecie, bo pisałem. Wiadomo też, że jestem panem od biegania w KS Staszewscy, robimy z Kingą Treningi Wspólne, obozy biegowe, piszemy plany treningowe dla Podopiecznych i żyjemy ich bieganiem. 

Ale nagle zdaję sobie sprawę, że zaczyna mi się nowa, odrębna jednak od poprzedniej nitka zawodowa. Tydzień temu miałem podobny personalny trening outdoorowy z Podopiecznym Piotrem. I już mnie to bardziej kręci, niż stresuje. Chcę jeszcze. Trudno sobie wyobrazić przyjemniejszą pracę niż pobieganie i poćwiczenie na obrzeżach ukochanego lasu z kimś, dla kogo bieganie też dużo znaczy i widzieć, że ten trening coś w jego bieganiu zmienia. Widzieć to personalnie, one to one.

Polecam Kingę, najlepszą personalną trenerkę outdoorową świata. Polecam siebie, chociaż jestem dużo brzydszy. Treningi na Ursynowie. Piszcie: bieganie@ksStaszewscy.pl. Albo dzwońcie na numer Kingi, który jest na naszej stronie www.ksStaszewscy.pl.

A żeby nie było, że ten wpis jest tylko reklamówką trenerskiego małżeństwa Staszewskich – bo trochę jest – to taka jeszcze refleksja. Czy to dobrze, czy to źle?

Mój ojciec na przykład był inżynierem budowlanym. Uprawiał ten zawód w dwóch wariantach – najpierw jako kierownik budowy, a potem inżynier w różnych instytutach PRL-u. W tamtym pokoleniu byli też ludzie, którzy uprawiali jeden zawód od początku do końca, od ukończenia edukacji do emerytury. To na pewno dawało pewien komfort, bezpieczeństwo socjalne, małą stabilizację. Ale druga strona tego medalu to monotonia, brak wyzwań, znudzenie i odliczanie dni do emerytury. A dziś? Można powiedzieć ruchome piaski i że cały czas trzeba machać rękoma, żeby nie utonąć. Ale można też powiedzieć, ale zajebiście, ale ciekawie, ale różnorodnie. Dziś na przykład zacząłem dzień personalnym treningiem outdoorowym pod chmurką, potem pisałem plany treningowe i jeszcze wysłałem dwóm moim rozmówcom informację, że teks o nich się dziś ukazał w druku, teraz piszę blog, a jak mi starczy siły podciągnę trochę książkę. Zostały mi jeszcze trzy rozdziały, chyba to jednak zostawię na jutro. Czyż to nie cudownie?

Nie porobiłem w tym tygodniu nadmiaru zdjęć, bo prawie nie biegam dla higieny psychicznej, a kolejne z wiszenia na drążku Wam oszczędzę. Więc kończę zdjęciem z marca, z obozu biegowego w Rabce. Już wysłaliśmy maila do pensjonatu, jak tylko dostaniemy potwierdzenie, ogłaszamy termin i zapisy.

Wymyśliliśmy już bombę – będzie jedna nowa góra, spektakularna. Kto zgadnie? 

Komentarze

3 thoughts on “Personalni Trenerzy Outdoorowi”

  1. Ja sie zglosze do Kingi w styczniu, taki mam szczwany plan !
    Tymczasem badania pocovidowe ,morfologia,ekg serca, rtg pluc wychodza ok, zadnych zmian niepokojacych,dzis usg brzucha. Sily wrocily w 100% , nie wrocil tylko wech do konca ,a to juz miesiac od pierwszych objawow.
    zdrowia!

  2. Ten wątek z siłą biegową bardzo ciekawy (i bym chętnie przeczytał Twoje zdanie na ten temat) – bo ja coraz bardziej skłaniam się do tego, że nie warto oddzielnych jednostek robić przy treningu do maratonu (lub nie przykładać do nich taki wielkiej wagi).

  3. Staszewski Wojciech

    @Marta S. – Kinga już się na to uśmiecha : )
    @Kuba O. – moja wiedza i doświadczenie mówią, że siła biegowa to podstawa. Pamiętasz z treningów u mnie, że na początku sezonu trzymaliśmy się na „hamulcu ręcznym”, było dużo siły i praktycznie zero szybkości. Na wzmocnionych mięśniach robiliśmy potem szybkość (wytrzymałość szybkościową) równolegle rozwijając wytrzymałość ogólną.
    Teraz mam dwa przemyślenia o sile biegowej. Dla kolan (nie tylko moich) nadmiar podbiegów nie jest wskazany, ja po dwóch artroskopiach znacznie ograniczam ten środek treningowy, z żalem. Ale również dla kolan istotne jest wzmocnienie mięśni, żeby odciążały stawy i pozwalały na ciężki trening bez przerw. Bardziej myślę teraz o ćwiczeniach wzmacniających z ciężarem własnego ciała lub z małym obciążeniem (taśmy oporowe) i dopuszczam trochę więcej tempa progowego w pierwszej fazie przygotowań. Ale z siły bym się nie wycofał.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *