Parkrun? Oficjalnych nie ma, więc jeśli pobiec, to na dziko. W sobotę na starcie ursynowskiego parkrunu stanęło nas troje.
Z koronawirusem mam jak Schroedinger ze swoim kwantowym kotem. Rozumiem przeładowanie szpitali, wzbierającą jak tsunami trzecią falę i konieczność zaostrzenia restrykcji. I rozumiem też protesty przedsiębiorców, rodziców uczniów oraz argumenty o zewnętrznych kosztach koronawirusa – zarówno ekonomicznych, jak i medycznych (onkologicznych itp.). Staram się w tym wszystkim wykuwać własną ścieżkę nowej normalności.
Każdą aktywność odnoszę w sercu do dozwolonych przez prawo i społeczeństwo obostrzeń. Można iść do sklepu, do kościoła, wsiąść do autobusu? To naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie można wystartować w zawodach biegowych, w których wszyscy są na widelcu – takiego przestrzegania reżimu maseczkowego, jak podczas Maratonu Warszawskiego we wrześniu, to od jesieni nie widziałem.
Bardzo chciałem sprawdzić, czy forma po wprowadzeniu trochę szybkościowych treningów, rośnie. Na co mogę się nastawiać przed DDD w najbliższą niedzielę.
Bo DDD – Dziesiątka do Dziesiątej – będzie właśnie w najbliższą niedzielę, 28 marca. Każdy może przyjść do Lasu Kabackiego na początek pętli 10 km (róg Moczydłowskiej i Leśnej) i wystartować na 10 km – o takiej godzinie, żeby finiszować w miarę równo o 10.00. Dzięki temu jest fajne ściganie na finiszu. A jeśli ktoś podejdzie potem do mnie i poda wynik, to będzie sklasyfikowany na FB.
Na starcie dzikiego parkrunu w sobotę (o tradycyjnej 9.00) zjawiła się Eliza, wyostrzona po obozie w Rabce i Darek, znajomy biegacz. Ustaliliśmy w co mierzymy i że Eliza wystartuje wcześniej, żebyśmy wyprzedzili ją z Darkiem około połowy dystansu – co trochę zmniejszy samotność w tych „zawodach”. Dlatego taka fota – ja pozoruję start, Eliza odpala petardę.
Ruszyliśmy z Darkiem niecałe dwie minuty później. Ścigamy się od lat, w ostatnim sezonie z zawodami byłem mocniejszy od Darka. Bo on ciągle startuje, a ja jednak lubię przygotować się na docelowe starty jak do świąt. Oglądałem Darka na agrafkach, nawrotach spory kawałek za sobą.
Teraz po kilometrze wiedziałem, że będzie walka. A po trzech wiedziałem, że nie będzie. Trzymaliśmy tempo około 4:05 i okazało się, że to dla mnie za mocno – puściłem Darka na kilkanaście sekund do przodu. I chociaż na końcówce się go trzymałem licząc kroki straty, to jednak nie byłem w stanie go gonić.
Wiecie, jak liczyć kroki, kiedy próbujecie kogoś gonić? Patrzysz, kiedy on jest np. koło ławki i liczysz w głowie kroki jednej nogi, wychodzi 16. Za minutę znów szukasz charakterystycznego punktu, np. granicy cienia budynku albo skrętu alejki – i liczysz, ile kroków? 14 jest szansa, 17 raczej nie ma. Wyszło 17.
Dobiegłem w 20:30, co było minimum zadowolenia (minimum przyzwoitości to poprawa styczniowego 20:54). Jeszcze nie do końca zregenerowany po obozie, czuję to. A Darek kilkanaście sekund przede mną. Jeszcze powalczymy. Jeszcze będą parkruny, jeszcze będzie normalność, pełna normalność.
Robimy sobie pożegnalne zdjęcie przy pomazanej pakrunowej tablicy koło mety. Będę ten parkrun, ten dziki parkrun, pamiętał jak mało który.
A w niedzielę przypominam – DDD. Jaki sezon, takie zawody docelowe.
Aaaa… miała być w niedzielę Chomiczówka, którą odwołali. Ale Podopieczny Przemek zrobił życiówkę na 15 km wg Garmina, na Bulwarach Wiślanych. Można? Brawo!
Licznik sprawdzianów 2021.
Treningowe półmaratony. Styczeń: 2:02:58, 2:01:39, 2:02:31, 2:04:10 (tętno z paska 148), 1:59:18. Luty: 1:59:12, 1:59:42, 1:57:53. Marzec: 1:59:12, 1:58:31, 2:00:50.
Piątka po trasie parkrunu. Styczeń: 20:54 (z rywalizacją), marzec: 21:04 (samemu), marzec (z rywalizacją): 20:30.
7 thoughts on “Dziki parkrun na przednówku”
A tętno? Ja jednak się upieram przy nim. Tętno, a szybkość przyjdzie sama. U mnie np. na tej samej trasie przy śr hr 136 na początku roku jeszcze biegałem po 5:15 czasami wolniej, a teraz biegam po 4:45 (czasami szybciej) – oczywiście podłoże robi swoje, ale jednak… Tętno i dużo II zakresu 😉 ukłony.
Czytałem ze szczerą ekscytacją, przynajmniej jak relacje z maratonu. Rywalizacja!
Co ta pandemia z nas zrobiła! 🙂
Pict, pewnie po tętnie byłoby więcej widać, ale wskazania z nadgarstka mam nieadekwatne. Raz pobiegłem półmaraton z paskiem, może jutro znów wezmę pasek, będzie porównanie.
Gz – no właśnie : ) A jakie ja miałem emocje na tych zawodach. Rzuć takie hasło u siebie : )
Czy w mieście nie trzeba biegać w maseczce?
Jak to jest z tym bieganiem w mieście? Trzeba w maseczce? Wy na zdjęciach biegniecie bez. Ja człowiek z lasu, to się nie interesowałam, bo w lesie nie jest wymagana, ale podjęłam się Korony Szczytów Warszawy no i teraz co robić?
Amelia, na „terenach zielonych” nie trzeba. Parkrun z definicji odbywa się w parku. Stoimy tu na obrzeżach parku. Podczas biegu mam zawsze maseczkę na brodzie i jak ktoś idzie z przeciwka w maseczce, to niezależnie czy teren zielony czy szary – podciągam swoją. Chociaż przy tempie 4:00 nie zawsze mi się to udawało.
Kiedy my wrócim do tej naszej biegowej normalności.