Gra w powieszonego

„Gra w powieszonego” to moja trzecia książka. Mogę Wam ją pokazać? Bo dziś godzina P, a raczej PP – prapremiery.

Ładnie wyszło, że wydawnictwo Wielka Litera właśnie dzisiejszy dzień wybrało na prapremierę książki, bo dziś jest rocznica warszawskiego powstania. Bo mamy w naszym mieście dwa powstania: Powstanie Warszawskie z 1.08.1944 i równie warszawskie Powstanie w Getcie z 19.04.1943.

Spróbowałem sobie wyobrazić świat, w którym powstanie 1 sierpnia nie wybuchło. Moi bohaterowie – Czesiek, Tadeusz, Felek i Piekutoszczak – o 17.00 wracają znad Wisły, gdzie wypatrują zbliżającego się frontu i rozjeżdżają się do siebie do domów, jedni na Wolę, drudzy na Żoliborz. Za miesiąc wkracza do Warszawy Armia Czerwona, a niedoszli powstańcy są nazywani „spietranym pokoleniem”. Ludzie zarzucają im, że to przez ich tchórzostwo mamy komunę. A tak łatwo było pokonać – tak sądzą – hitlerowców, pogonić Niemców „na kopach” i przyjąć Ruskich jako gospodarze.

Z czym się mierzą, z jakim obciążeniem, kiedy dorastają i kiedy są dorośli w moich ukochanych latach 60. – przeczytajcie, bo po to napisałem, żebyście przeczytali. Można już zamawiać książkę przedpremierowo: ZAPRASZAM DO KSIĘGARNI [KLIKNIJ TU].

W tamtej Polsce są więc inni Powstańcy. Obchody rocznicy powstania odbywają się na Tłomackiem, nieopodal Domu Partii. Klapa-buźka-rąsia-żonkil.

Taki świat sobie wymyśliłem, kiedy siadałem do pisania książki (a było to równo rok temu, kwiecień był, też pogoda raczej pod psem). A nawet nie wiedziałem, jak to powstanie stanie się dla moich bohaterów ważne, szczególnie dla Janki, Rebeki, Ewy. Nie będę spojlerował, zachęcam. Na Treningach Wspólnych będę odpytywał. Żartuję.

Jeszcze tylko słowo o sporcie. Dzisiaj się zorientowałem, że moi bohaterowie w latach 60. nie uprawiają żadnego sportu. Czesiek tylko wrócił z nart, uczył się jeździć christianią. Żadnego biegania, kopania piłki na boiskach, śmigania na rowerze do Grójca i z powrotem. Tak zapamiętałem PRL z mojego dzieciństwa (no, lata 70., żeby powiedzieć szczerze). Włóczęgi po górach, rekreacja i turystyka – tak. Ale sport był tylko dla dzieci i nastolatków. Dorośli mogli ewentualnie chodzić na basen przed pracą albo pograć w tenisa w wyjątkowych sytuacjach. Ale dorosły facet w dresie, który nie jest panem od wuefu, byłby dziwolągiem. Też tak pamiętacie (kto pamięta)?

A na bieżąco – biegowo waham się, czy dostałem tydzień temu w szczepionce dawkę obciążających mechanizmów, czy zwykłego lenia. Biega mi się wolno. Pobiegłem w sobotę najgorszy z moich treningowych półmaratonów. Czas bardzo wolny, 2:03 z hakiem, a co gorsza pierwszy raz nie udało mi się pobiec drugiej połówki szybciej.

Nie wiem, co to. Czy mnie szczepienie spowolniło? Czy przesadziłem z redukcją pieczywa na rzecz warzyw? Czy coś jeszcze? Czy po prostu leń we mnie uzyskał dla siebie alibi?

Dziś pobiegłem 45 min. powoli i znów wyszło bardzo powoli, tempo 6:00 min./km. Ostatni kilometr postanowiłem zrobić mocno i zobaczyć co wyjdzie. Wyszło 4:29 min./km. Jednak słabo. Za tydzień na Treningu Wspólnym robimy sprawdzian na piątkę. To będzie chyba dzień prawdy o Pfizerze.  

Komentarze

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *