Z uśmiechem na twarzy

Team Zegarynka – powiedziałem im jeszcze przed startem. Bo Monika (blond) z Renatą (nieblond) biegają zawsze tak równo, jak dwie maszynki do biegania, razem robią piękny progres, wiedzą w co celują i dobiegają do mety razem. A Kinga (w środku) ma zegar atomowy ukryty w najgłębszych strukturach mózgu. We trzy stanęły na starcie niedzielnego DDD o 9:10 czyli biegnąc dokładnie na złamanie 50 minut.

Uśmiechy Teamu Zegarynka na starcie to nic zaskakującego, bo w zasadzie zawsze trenujemy na terenie zielonym, więc to dawało nam w głowach furtkę do biegania bez maseczek nawet przy ostrzejszych obostrzeniach z generatora. Ale jest w tym weekendzie zrzucenia maseczek magicznego. Czy mnie pamięć nie myli, że one obowiązywały od listopada? Cudownie zobaczyć ludzi z uśmiechem a nie z dżihadem na twarzy. Cudownie zrobić sobie w poniedziałek rano przejażdżkę rowerową bez konieczności podciągania maseczki na widok ludzi w maseczkach. A to było dla mnie szczególnie trudne emocjonalnie – jechanie w maseczce po ulicy przy całej mojej skłonności do maksymalnego legalizmu wydawało mi się jednak zbyt absurdalne.

No i poszliśmy do teatru. Zobaczyliśmy w Komunie Warszawa spektakl „Cezary idzie na wojnę” i od wczoraj z tęsknoty do tego przedstawienia puszczam w domu na cały regulator pieśni Moniuszki. Warto iść.

A co z bieganiem? Na DDD cztery życiówki, sporo season best. Jest forma na wiosenne starty. Spora grupka Podopiecznych startowała w weekend na różnych dystansach na Łemkowynie. Dostaliśmy dużo uśmiechniętych wiadomości. „Dobrze przetrenowaliśmy tę pandemię” – napisał po biegu Przemek, który na dystansie 30 km był na niespodziewanie wysokim 27. miejscu na 300 startujących – czyli w 9 procentach.

Mnie DDD nie poszło. W listopadzie zeszłego roku złamałem tu – pierwszy raz w naszych zawodach – 40 minut. W marcu miałem 42:18, a teraz zaledwie 42:28. Kończę sezon wiosenny, stąd dzisiaj rano był rower. Trochę teraz wyluzuję, tym bardziej, że we wtorek mam drugą dawkę szczepionki. A od czerwca zaczynam przygotowania do Maratonu Warszawskiego. Mam już numer i jaram się tym okrutnie.

A Team Zegarynka – przypomnę, dziewczyny celowały w złamanie 50 minut – pokazał, że zasługuje na swoje miano. Monika dobiegła w 49:58, Renata w 49:57 (poprawiając życiówkę z marca o 2 sekundy), a Kinga w 49:52. Pełne wyniki tutaj: https://www.facebook.com/KSStaszewscy/posts/4735348766492183

A pełnia szczęścia tu:

Komentarze

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *