Szczęśliwi biegają. Ultra biegają albo biegają po prostu. Ja wracam do biegania za trzy dni. Jak łąkotka pozwoli.
We wtorek rano podjechaliśmy z Moją Sportową Żoną do sklepu Inov-8 Dołęgowskich, przy wjeździe do Lasu Kabackiego. Kiedyś w tamtym miejscu był start kabackiej dychy (raz biegłem po tamtej trasie). Ale kiedy zaczęli budować ten wielki dom, w którym jest dziś ten sklep, trasę trzeba było przenieść na skraj lasu na istniejące tylko na mapach skrzyżowanie Moczydłowskiej róg Leśnej.
Kupiliśmy MSŻ dwie pary butów. Ależ musiałem ją przekonywać, że inwestycja w trailowe buty z kołkami i lekkie szosowce bez dropu jest bezkosztowa – bo buty starczą na dwa razy dłużej, a będzie mogła wygodnie biegać po każdej nawierzchni). Jedne czerwone, drugie różowo-niebieskie. Takie fajne, że żałujemy, że to nie jest lokowanie produktu. Fajne po prostu.
Pochwaliłem się w sklepie znajomością z właścicielami, więc pewnie dlatego po południu napisał do mnie Krzysiek, czy pamiętam o ich książce. Bo w Krynicy dostałem od Dołęgowskich audiobooka „Szczęśliwi biegają ultra” i miałem napisać recenzję. Odpisałem mu, że w czwartek planuję, ale za chwilę się okazało, że wsiadam w metro i jadę zająć się sprawami Taty, i w czwartek będę go żegnał na blogu.
Ostatecznie, o ile na ziemi można mówić o sprawach ostatecznych, żegnaliśmy Tatę w piątek. I tak jak w dniu pogrzebu Janka poszedłem na bieganie, wtedy sam, bo Kinga jeszcze nie biegała, tak wyszliśmy na trening teraz. MSŻ na nogach, ja na rowerze. Bo łąkotka dostała czas do końca listopada.

I znów była mgła, jak wtedy, kiedy ostatni raz jechałem do Janka do szpitala. Dopadają mnie te śmierci i tragedie, a człowiek nie biega i nie wytwarza sobie pancerza z endorfin. Od czwartku walczę z napięciowym bólem głowy. A moja szefowa (kim ona jest?) – która jeszcze nie wie, że niedługo też będzie biegała – stwierdziła dziś, że blady jakiś jestem.
Szczęśliwi biegają (ultra)? To nie jest tak, że bieganie daje szczęście. Ale szczęśliwi ci, którzy mogą biegać. Zacząłem sobie przypominać książkę Krzyśka i Magdy Dołęgowskich „Szczęśliwi biegają ultra”. I pamiętam – jak biegłem w upalny wrześniowy dzień al. KEN do pracy i Magda opowiadała o swoim dzieciństwie grzecznej dziewczynki, młodości dziewczynki niegrzecznej i dorosłości wiecznej dziewczynki jarającej się kompletną wyrypą w górach. Krzysiek, facet, którego znam stał się nagle chłopakiem, z którym chciałbym się znać naprawdę i mieszkać z nim na jednym blokowisku w przeszłości. Nie wiem, czy to dlatego, że ich znam w realu – ale książka mnie wciągnęła, na dwóch-trzech treningach się zakumplowaliśmy.
A potem było trochę o życiu codziennym i zawodowym. I raz Krzysiek, a raz Magda – książka jest podzielona na rozdziały Krzyśka i Magdy – fajnie napisali o takim dziennikarzu współpracującym z papierowym magazynem „Bieganie” Wojtku Staszewskim. To ja się im zrewanżuję, że oboje też dają radę z językiem, chociaż każde trochę inaczej: Magda trochę w niszy literatury kobiecej, a u Krzyśka narracja jest w stanie porwać człowieka w tak pozornie nudne obszary, jak mitologia butów Inov-8. Kurcze, naprawdę bez lokowania produktu.
A potem poszybowaliśmy w góry. To już było na treningu w deszczowym Krakowie na początku października z bolącą nogą. Początkowe rozdziały o prehistorycznej epoce rajdów przygodowych porywały, ale potem biegi po górach Anglii trochę zlały mi się w jedno wielkie ultra. Kurcze, naprawdę nie przypuszczałem, że w kraju, w którym nic nie wystaje ponad 1000 m nad poziom, mogą być tak mordercze górskie trasy. Książkę mogę polecić z czystym mięśniem sercowym, ale pod koniec najbardziej szczęśliwi będą Ci, którzy sami biegają ultra. Krzysiek z Magdą dobiegli tam, gdzie już mnie nie ciągnie.

„Szczęśliwi biegają ultra” pod choinkę bym polecił. Ale najbardziej została mi z książki ciekawość mitycznej marki Inov-8. Zorientowaliście się, że to się czyta inowejt, prawda? MSŻ ma z tego sklepu buty, a ja plecak biegowy i mam nadzieję zrobić z niego użytek niebawem. Znów biegać do pracy, a nie tylko dojeżdżać na rowerze. Jeżdżę bardzo wolno, dziś wyprzedzali mnie na ścieżce niemal wszyscy, a na koniec dnia odczytałem średnią prędkość tylko 19,3 km/h. Chciałbym przynajmniej 20,1, chociaż i tak wiem, że to żadne dokonanie.
Te 20 km na rowerze, to ostatnie wzmocnienie czwórek przed pierwszym bieganiem 2017 roku. Jesteśmy już umówieni z Dzikim na czwartek. Bo chwilowo zawieszamy ping ponga. Po PP łąkotka najbardziej krzyczała, a kiedy uświadomić sobie mechanikę tego ruchu (rotacja lewego kolana przy każdym forehandowym uderzeniu prawą ręką), to nie ma się co dziwić.
Justyna Kowalczyk właśnie zaczęła starty, wie już, że lata lecą i że nie da się mocno non stop, więc – czytałem – szykuje się w zasadzie tylko do jednej mocnej dychy na mistrzostwach świata. Ja się szykuję na maratony, wiosenny i jesienny. Zrobić to, co poszło mi się biegać w tym roku.
4 thoughts on “Szczęśliwi biegają”
Wojtek, ale masz świadomość – to tak jeszcze tytułem zapytania do wątku z poprzedniego wpisu – że te grudniowe Star Wars to spin-off a nie episode VIII?
r.
Świetna, świetna ksiązka! Rzadko co mnie rusza, ale ta ksiażka rusza. Od jakiegos czasy mój nr.1 jesli chodzi o prezent dla biegacza;) Aż człowiek żałuje, ze płaska mazowszanka jest, a nie ultra góral z krwi i potu.
Rob, tak pamiętam, że to nie jest ciąg dalszy, tylko ciąg poprzedni. Akcja dzieje się kiedy? Przed Mrocznym Widmem?
DJ Rav – absolutnie rzecz do polecenia, przyznaję.
To oprócz tego, że „ciąg poprzedni” to jeszcze z wyeksponowaniem takich wątków pobocznych bez tych głównych – znanych z sagi – bohaterów.
Akcja toczyć się będzie między Zemstą Sithów a Nową nadzieją a głównym motywem – jeśli się nie mylę – będzie motyw wykradzenia Imperium planów Gwiazdy Śmierci, którymi w pierwszej „starej części” dysponowała już księżniczka Leia 🙂
r.