Po co biegać po Korfu

Wakacje. Upał, basen, drinki, wszystko inclusive. Bieganie też inclusive, ale trzeba mieć je w planie życiowym. Bo inaczej to byś odpuścił, po co ganiać w piekarniku? 


Jak dla mnie po to, żeby na koniec dwugodzinnego treningu, na który – wbrew wszystkim radom, które sam bym udzielił – nie bierzesz picia, poczuć to. To odwodnienie z Biegu Siedmiu Dolin trzy lata temu, kiedy umierałem z pragnienia mając przed sobą jeszcze 40 km. Dziś umierałem na ostatnich czterech. Espresso. 
Te stany ekstremalne. Czytałem o amerykańskim maratonczyku (przypomnicie kto to?), który trenował na odwodnieniu. Nie widzę uzasadnienia dla takiego treningu, ale on był chyba rekordzista świata. 


Te bodźce bez który człowiek by na wakacjach rozpuścił się i wsiąknął w glebę. 


Jeszcze siatkowka plażowa. Niestety po pięciu dniach grania (mecz o 10.30 i 16.00 poza dniem, kiedy pojechaliśmy na objazd wyspy) kontuzja incusive. Dziwie się, jak tyle wystukałem z wybitym przed chwila kciukiem.


Zdjęcia z objazdu Korfu, poza ostatnim, z dzisiejszego treningu (2 h bardzo powoli) i otwarciowym z wczorajszego treningu wspólnego (30 min. podbiegów). Najbardziej mi się podoba krok biegowy Małego Yody w Glyfadzie. Policzyłem, zrobił na płazy blisko  2 km w 20-metrowych interwałach. 


Dzieci biegają po prostu. Nikt się nie dziwi, nikt nie wymaga od nich kulturowych uzasadnień. 

Komentarze

2 thoughts on “Po co biegać po Korfu”

  1. Marsz, jak mnie nie było zwiedzalem gabinety fizjoterapeutów. Niestety, mimo że przeszedłem trzy różne terapie u najlepszych specjalistów nikt z nich nie wiedział co mi jest. Na takie dictum, zrobiłem przerwę na rok od biegania, ale pomogła tylko trochę. Teraz wracam powoli, bo waga ostro w górę. Ale mieszkam w piekarniku, gorszym niż ten o którym pisze Wojtek, więc z motywacją i siłami ciężko. Na razie mój cel to utrzymać 30km tygodniowo, jak to się uda zacznę trenować lekko.
    A jak twoje boje z zoladkiem i bakteriami?

  2. przegrywam 9:0:(
    pomimo dziewięciomiesięcznej, całkowitej absencji biegowej (chodziłem trochę na crosfit i tam w rozgrzewce jest trucht, a w work out czasem krótki bieg) nic się nie poprawiło więc…

    idę jutro potruchtać po raz pierwszy, pewnie to raczej będzie marszbieg ale na nowy początek może być

    też myślę o 25-30 km/tydz. więc mamy się trochę podobnie, choć u mnie waga tylko 4-5 kg w górę, no i upały mniejsze…

    słaba ta współczesna medycyna, wydaje się to aż niewiarygodne, ze takie przypadki jak nasze ciągną się w nieskończoność

    trochę się zrobił podblog rekonwalescentów ale wojtek nam z pewnością wybaczy, a może jest nas więcej stąd większa cisza pod blogiem?
    marsz

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *