Pocztówki z wakacji – do Krynicy

Na ostatnim treningu #szykujsienakrynice z naszej czwórki zjawił się tylko Kuba. Pozostali byli nieobecni usprawiedliwieni. Ponieważ były zaplanowane płotki (sprawność ogólna), a na koniec zawody na 1 km, pomyśleliśmy, że takie zawody we troje – tylko Kuba, Moja Sportowa Żona i ja – będą słabe. Umówiliśmy się więc z Kubą na rozmowę motywacyjną (po wyniku jesiennego maratonu zobaczymy na ile skuteczną, ale czujemy i mamy pierwszy feedback, że bardzo), a potem zaprosiliśmy go na trening naszej wtorkowej Grupy Podopiecznych (zawsze bezpośrednio po treningu #szykujsienakrynice). Na koniec Kuba wygrał 1 km z czasem 3:32 i siedział mi niemal na plecach. A ja startowałem poza konkursem, ale wygrałem bardzo dużo. Wygrałem ze swoją niemocą – 3:28, duże zadowolenie.

Kuba jeszcze przed treningiem przesłał sprawozdanie z realizacji planu w pierwszej połowie lipca. Czyli z pocztówkę z Chorwacji:

kuba chorwacjaTradycyjnie urlop to dla mnie drżenie w obawie o realizację planu treningowego. Co najwyżej nadzieja na jakiekolwiek truchtanie i stawianie choćby najlichszego oporu wobec zwyczajowych wakacyjnych pokus. Dlatego uważam, że tegoroczny wyjazd powinien się stać dla mnie początkiem nowej świeckiej tradycji, zgodnie z którą, po pierwsze – na wakacjach biegać, a nawet harować, jednak można (nie zaniedbując przy tym rodzinnego cyklu dnia), po drugie – da się grzecznie prowadzić w godzinach wieczornych i poza nimi. Być może to drugie wynika z pierwszego czyli z szacunku do wykonanej wcześniej pracy. Efekt jednak bezsprzecznie miły – forma w związku z #szykujsienakrynice w górę, a waga w dół.

Odnośnie zrealizowanych treningów… Cóż, przyznam ze wstydem, że nakreślony przez #KSStaszewscy plan został rzucony w kąt, gdzie z hukiem zakończył swój nierozpoczęty nawet żywot. Specyficzne warunki terenowe po części jednak wymuszały, a po części zachęcały do tak radykalnej modyfikacji (unicestwienia). Nadmorska promenada rozciągała się na 6 km, zawierając w sobie liczne, dłuższe i krótsze, mniej lub bardziej strome, podbiegi. Warto je było wykorzystać, niekoniecznie szarpiąc się z nimi w tę i z powrotem (sorry, Wojtek), ale w sposób naturalny wymuszając ostry, krótki podbieg, tuż po zbiegu z wcześniejszego – łagodniejszego, choć długiego. Także kończący promenadę ostry dwukilometrowy podbieg (marszopodbieg) pod gaje oliwne aż korciło włączyć w trasę, wiedząc, że jak jest podbieg, będzie i zbieg (choć ten w moim przypadku wynosił nie dwa, a trzy kilometry i pokonywałem go zarówno szybko, jak i poprawnie – mam nadzieję – z technicznego punktu widzenia – tak, Wojtku, oglądałem na urlopie Twoje filmiki instruktażowe). Powrót to tradycyjne 6 km w górę i w dół wzdłuż plaż, która o tej godzinie już się zapełniały turystami.

Warto nadmienić, że z racji na późniejszy upał wszystkie treningi wykonywałem ok. 6-7 rano czyli na czczo. I bez picia po drodze. No, ale to już wiecie, że jestem biegaczem niepijącym. Nawet na urlopie 😉

Na treningu #szykujsienakrynice miała być jeszcze Magda, ale praca wysłała ją niespodziewanie na szkolenie na Hel. Dostała więc instrukcję, żeby zrobić bieg po plaży – trochę po suchym, a trochę po mokrym piachu zmieniając podłoże co kilka minut. Bieg po suchym to trening siłowy, świetny, ale żmudny. Na mokrym odpoczywamy, biegnie się przyjemniej, ale fizjoterapeuci przestrzegają, że to bardzo twarde podłoże. Więc dla odmiany dajemy stawom odpocząć na suchym.

Pocztówka z Helu od Magdy:

magda wakacjeHej! Przesyłam zdjęcie z regeneracji po niedzielnym bieganiu 🙂 ostatnio nieodłącznym partnerem biegowym jest ulewa i wiatr, dlatego na sam trening telefonu nie zabieram, więc zdjęć z biegania nie mam, tylko z regeneracji po treningu. Nie chcę narzekać na wiatr, który pewnie każdego biegacza próbuje zatrzymać na trasie, ale mnie zrzucił raz z drogi i wpadłam w krzaki 🙂

Czuję, że wciąż dojrzewam do biegania, do tego, że jest to moja prawdziwa pasja i miłość. Natomiast każdy kolejny trening, który nie do końca jest przyjemny (czyt. podbiegi :), ale udaje się go zrealizować, pogłębia to uczucie i daje po pierwsze ogrom satysfakcji z dobrze wykonanej roboty. A po drugie z rosnącej chęci pracy nad sobą i swoimi ograniczeniami. 

Największą zmianę w sobie zauważam podczas weekendów. Sobota to ponad 2-godzinne bieganie a niedziela 1 godzina plus coraz więcej km w tempie maratońskim. Kiedyś w życiu bym nie uwierzyła, że po przebiegnięciu półmaratonu w sobotę, z dosyć dużym zmęczeniem i bólem nóg pójdę jeszcze na drugi dzień na równie długi trening. Teraz to robię co tydzień. Nie muszę dodawać, że z wielkim uśmiechem na ustach.

Lipiec jest zdecydowanie przełomem. Lenistwo i marudzenie, które pojawiało się kiedyś, kiedy był trudny dzień albo nogi były już zmęczone teraz zamieniło się na chęć poszerzania wiedzy na temat regeneracji, zabawę jedzeniem i ciągłe poznawanie siebie. Arbuz idealnie nawadnia i przyspiesza regenerację 🙂

Ostatnia pocztówka przyszła z gór. Napisana, a raczej wybiegana, trochę w Tatrach, a trochę w Beskidzie Sądeckim.  I to w mojej ukochanej Piwnicznej, którą znam od przedszkola. Muszę przez nią znów przebiec w Biegu 7 Dolin, ale to jeszcze nie w tym roku. Dla Asi będzie to półmetek jej zaplanowanego dystansu (66 km), a dla Tomka początek końca (dwie trzecie pełnej setki):

rebisie wakacjeCześć, czołem,

Pomimo wakacyjnego wypoczynku ciężko pracujemy. Nasz urlop zaczęliśmy od wyprawy w Tatry. To była ambitna wyprawa o czym dowiedzieliśmy się w trakcie.

Zrobiliśmy 37 km w prawie 10 h. Każde z nas zaliczyło jakiś kryzys, który różnie się objawiał. Ja (Asia) np. ekstremum osiągnęłam na zejściu po łańcuchach, ale uratował mnie mąż koleżanki i sprowadził na ziemię. Tomek podczas burzy odkrył, że jego kurtka nie jest przeciwdeszczowa…

Czasami dobrze nie wiedzieć co nas czeka, aby zrobić krok do przodu i sprawdzić się w rzeczywistości. To była nie lada wycieczka, daliśmy radę, przełamaliśmy swoje słabości. Było ciężko, momentami bardzo, ale ani razu nie żałowaliśmy. Dwa dni zajęło nam dochodzenie do siebie, trzeciego dnia uczyliśmy się biegać, zrobiliśmy 10 km truchtu, a w kolejnych dniach weszliśmy w nasz plan treningowy.

Druga wycieczka to obieg części trasy Biegu7Dolin – odcinek Rytro-Piwniczna Zdrój. Po wycieczce w Tatry, ta wycieczka okazała się bułką z masłem – 32 km w 4 godziny 15 min., Przehyba (i kilka innych szczytów) zdobyta – czas sporo poniżej ustalonego limitu.

Już się nie obawiamy finału projektu #szykujsienakrynice. Jutro chcemy zrobić jeszcze jedna wycieczkę górską, chyba będzie to Lubań.
Pozdrawiamy
Asia i Tomek

Kto jeszcze Szykuje Się Na Krynicę? Z nami lub mimo nas 🙂

Komentarze

4 thoughts on “Pocztówki z wakacji – do Krynicy”

  1. Chciałbym wystartować w Krynicy.
    Niestety jest to festiwal wspierany przez osoby powiązane z aktualną władzą…

  2. Revolutional update of SEO/SMM software „XRumer 16.0 + XEvil 3.0”:
    captchas recognition of Google, Facebook, Bing, Hotmail, SolveMedia, Yandex,
    and more than 8400 another size-types of captcha,
    with highest precision (80..100%) and highest speed (100 img per second).
    You can connect XEvil 3.0 to all most popular SEO/SMM software: XRumer, GSA SER, ZennoPoster, Srapebox, Senuke, and more than 100 of other software.

    Interested? You can find a lot of impessive videos about XEvil in YouTube.
    See you later!

    XRumer20170725

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *