Półmaraton Powiatu z zaskakującą puentą

Dziś o bieganiu i nie o bieganiu. O bieganiu, bo pojechałem do Błonia na ważny sprawdzian powrotu do formy po operacji. Ile przystanków jeszcze do celu. A nie o bieganiu, bo za metą dogoniła mnie taka puenta, że zdębiałem i cały czas nad tym rozmyślam. Bo to puenta nie do jednego wpisu.

Jeśli bieganie Cię nie interesuje, przejdź od razu do końcówki. A jeśli biegasz, to proszę:

Półmaraton na mocną czwórkę

Deszcz sprzyja życiu towarzyskiemu. Ludzie nie rozgrzewają się godzinami po całej okolicy, tylko chronią pod dachem hali sportowej. Z tłumu wychodzi Michał, nasz Podopieczny, przybijamy piątkę. Znaliśmy się do tej pory z planów treningowych, sprawozdań, korekt planu, dopytań, chwalenia się strzelającymi w górę wynikami parkrunów i oczywiście z Facebooka. Teraz znamy się już w realu.

Michał wygląda tak. Zdjęcia z Facebooku, otwarciowe oraz moje i Marka ze strony Grodzisk Sport News. Na zdjęciu Michał macha ręką w deszczu. Leje strasznie, z każdą minutą coraz mocniej. Przed biegiem robimy na FB tzw. live, czyli transmisję na żywo – pokazuję m.in. jak z worka na śmieci zrobić sobie tymczasową pelerynę. Przyda się później Małemu Yodzie, Moja Sportowa Żona założy mu ją, kiedy będą na mnie czekać na mecie.

W czasie live’a poznajemy – dosłownie na żywo – tatę Magdy. Magda z #szykujsienakrynice od początku mówiła, że za swój największy sukces biegowy uważa rozbieganie taty. Jeszcze deklaracje czasowe „na ile biegnę” do kamery, wszyscy uczestnicy rozgrzewki licytują. Składam swoją deklarację: 1:24:40. Przebija mnie – ale bardzo asekurancko – Podopieczny Marek: 1:21-1:22.

Marek miał dzień wcześniej trzydziestkę, dziś miał być godzinny trening z szybszym akcentem na koniec. Ale tak od słowa do słowa – a może bym pobiegł w Błoniu, a może po 4:00, a może mocno – doszło do prawdziwego startu kontrolnego. Marek dobiegnie siódmy open w 1:18.

My startujemy z Lubomirem. To ten biegacz ze spektakularną na maksa brodą na zdjęciu otwarciowym. Dwa kilometry robimy razem, potem puszczam Lubomira do przodu. U mnie tempo około 4:03-4:05. Ciut za wolne na deklarację czasową, ale w bieganiu trzeba trzymać się możliwości, nie deklaracji. Zresztą – muszę przyznać – jestem przekonany, że Lubomir się podpalił i jeszcze powalczymy.

To mój pierwszy start na dłuższym dystansie niż parkrun od intensyfikacji treningów w lipcu. Od wprowadzenia trzydziestek (a właściwie trzydziestek dwójek, bo tyle kilometrów robię przez 3 godziny) – raz w tygodniu. Czuję i widzę po parkrunach, że forma rośnie. Ale czy już jestem tu, gdzie byłem rok temu, przed kontuzją łąkotki i artroskopią? Powinienem pobiec połówkę w około 1:25. A nawet może być ciut wolniej – cztery lata temu w Błoniu miałem 1:26 z haczykiem, wynik lepszy od tamtego, to będzie duże zadowolenie.

Jest dobrze, czuję, że kontroluję bieg, a tempo jest niezłe. Po wodzie na piątym kilometrze dostaję przyspieszenia, na siódmym dokładam dwa proszkowe cukierki i na dziewiątym prawie mam grupkę z Lubomirem. Potem odjeżdżają, ale czuję, że biegnę dobrze. Półmetek daje mi perspektywę wyniku 1:25:54 przy równym biegu. Słabiej niż miało być, ale robię sobie nowy czelendż: negative split i złamanie 1:26, żeby w wyniku było 1:25 z przodu.

Za chwilę dobiega Jacek Z. Znamy się z dawnych czasów biegowych, ze startów w Lesie Kabackim, a tydzień temu ścigaliśmy się na parkrunie, pogadaliśmy potem.

  • Jesteś w M-40? – pyta mnie Jacek Z.
  • Nie, już w M-50. A Ty jeszcze w M-40 – pytam, Jacek Z. potakuje. Nie pamiętam, czy opowiadam Jackowi Z., jak to chciałem z hukiem wejść do wyższej kategorii, ale kontuzja łąkotki spowodowała, że moje wiosenne starty były słabe. Ale na pewno o tym myślę. I myślę, że tu wreszcie mam szanse na pudło i statuetkę. W zeszłym roku zwycięzca w kategorii M-50 miał czas 1:32.

Jacek Z. wyciąga daktyla, pyta czy nie chcę się poczęstować. Dziękuję, odpowiadam, że za kilometr zjadam cukierki. Na czternastym druga porcja, najwyższy czas, bo trochę siła spada, Jacek odjeżdża. Ale woda plus cukier znów daje mi dopalenie. Dogania mnie z tyłu dziewczyna, z którą się trochę cięliśmy na początku. Dociągam z nią do Jacka. Dwa kilometry przed metą tniemy się we troje, raz po raz kto inny jest na czele. Myślę, że mogę to spokojnie przegrać, bylebym złamał 1:26.

Liczę sekundy. Wygląda na to, że na ostatnie 97,5 m zostanie mi 28 sekund do złamania 1:26. To dużo. I nagle pół kilometra przed metą, coś mi się zacina w komputerze. Nie pamiętam jak, ale nagle zaczynam zostawać za Jackiem Z. i dziewczyną. A co gorsza uciekają mi sekundy. Mijam linię 21. kilometra i widzę, że do złamania bariery zostały 23 sekundy. Pobiec setkę w 23 sekundy to nie jest niemożliwe, ale muszę dać z siebie naprawdę dużo. Na zdjęciach, które MSŻ zrobiła mi na mecie widać, że muszę popracować nad mięśniami brzucha. Biegnie człowiek flak, kompletnie wypruty.
To zdjęcie pochodzi gdzieś z pierwszej części biegu. Nie wiem, dlaczego biegnę zygzakiem. Na metę wpadam kompletnie wypluty. Podobnie wymęczony był podobno wcześniej Lubomir – ale on pobiegł pięknie, przyspieszył, zrobił 1:24:15. Prawie dwie minuty szybciej ode mnie. Mój ostateczny czas to 1:25:59. Dobrze, chociaż bez euforii.

A za metą spotyka mnie puenta tego wszystkiego, co tu i nie tylko tu mówimy i piszemy o Polsce.

Puenta o Polsce

Podchodzi Jacek Z., który dotarł do mety jakieś 6-7 sekund przede mną:

  • Czy to ty jesteś Wojtek Staszewski?
  • Tak, ścigaliśmy się tydzień temu na parkrunie, dzisiaj Ty wygrałeś…
  • Ja też jestem w M-50 – mówi Jacek Z.

W tym momencie staję jak zamurowany. W głowie mi się nie mieści bycie tak podstępnym. Reaguję spokojnie i asertywnie.

  • Oszukałeś mnie.
  • Tak. Oszukałem cię.
  • Niefajnie zrobiłeś. Nie chcę z Tobą rozmawiać – mówię, a w odpowiedzi Jacek Z. puentuje wszystko.
  • Oszukałem cię, jak te chuje z Platformy. Ja jestem PiS-owiec.

Rozchodzimy się.

Wiecie, co? Mam w sobie trzy piętra niezgody.

Po pierwsze oczywiście żal mi pudła w kategorii – Jacek Z. był trzeci, ja czwarty. Nie wiem, czy bym zdołał z nim wygrać, gdybym wiedział, o co rywalizujemy, ale wiem, że bym inaczej walczył.

Po drugie niezależnie od wszystkiego w głowie mi się nie mieści, jak można tak oszukać drugiego człowieka. I to w sytuacji, kiedy walczymy ramię w ramię, kiedy jesteśmy sportowcami, amatorami, ale sportowcami, a za tym idzie olimpijski etos starożytnej Grecji. Jak można wymyślić taki podstęp, zagadanie o M-40, żeby dowiedzieć się, czy ktoś jest w M-50 całą podwójną grę. Czy nie jestem zbyt ufny do ludzi wierząc w to, co mówią? Czy powinienem „uważać na słowa”, bo ktoś  je „wykorzysta przeciwko mnie”. Nie myślę tak o świecie i nie chcę tak myśleć.

A po trzecie motywacja, którą dopisał sobie Jacek Z. do swojego oszustwa. „Ja robię dobrze, bo wy – platfusy, ludzie z gazety i tak dalej – też to robiliście i za to was znienawidziłem”. Taki symetryzm a rebour. Przykry kamyczek do wpisu na blogu sprzed tygodnia – o maratonie i patronacie.

Zostawiłem już te emocje za sobą. Po pierwsze statuetkę jeszcze sobie wywalczę. Po trzecie nie ulegnę pokusie łatwej generalizacji „oni wszyscy tacy są”, choć mam poczucie, że współczynnik hipokryzji jest właśnie w tym elektoracie najwyższy – ale co innego elektorat, a co innego konkretny człowiek. Jeśli głosujesz na PiS i biegamy razem, proszę podejdź na najbliższym biegu przybić piątkę.

A po drugie, to chyba dla mnie najważniejsze, nie stanę się podejrzliwy. Będę ufał ludziom. Jeżeli na następnych zawodach ktoś inny – poza Jackiem Z. – powie mi, że jest w M-40, to nie będę myślał, że jest w M-50. Więc można mnie spokojnie oszukać, ale i tak ja wygrywam więcej, poczucie bycia przyzwoitym. Bo warto.

Dobre wnioski?

Komentarze

24 thoughts on “Półmaraton Powiatu z zaskakującą puentą”

  1. Pierwsza myśl po przeczytaniu była taka, że nie rozumiem jak można rywalizację w amatorskiej kategorii półmaratonu aż tak ambitnie potraktować, jakby to była walka o życie. Jednak to była pierwsza myśl. W sumie jest to dla mnie abstrakcja nie biec z myślą o swoim wyniku tylko triumfie w klasyfikacji. To mi nie grozi, więc nie wiem jak to jest. Być może wyzwalają się różne instynkty w niektórych biegaczach i możliwość oszukania kogoś (coś jak ścięcie zakrętu po chodniku) się wyzwala. Jestem więc (jakoś) w stanie to zrozumieć. Wszystko dla chwały bo chyba nie dla nagrody typu bon do decathlona za 100zł.

    Ale tego, żeby po biegu chcieć wykazać swoją wyższość i poniżyć rywala, którego się pokonało na trasie biegowej? Podchodząc po starcie? To jest naprawdę niezrozumiałe.

    Więcej nie napiszę, chociaż mógłbym… ale nie wiem czy gdy będę chciał treningowo pobiec sobie na 5km to wybiorę się znowu na Ursynów :/

  2. Gratuluję Wojtku biegu i wniosków.
    Bardzo zaskoczyła mnie przytoczona przez Ciebie ostatnia rozmowa. I zniesmaczyła. Spodziewałam się, że poklepiecie się po plecach i podziękujecie za wspólny bieg, motywację i walkę.
    Przypuszczam, że bardziej zmęczyłaby mnie psychicznie taką rozmowa niż bieg, niezależnie od pogody. Smutne, że w świecie biegaczy trafił się taki…. ktoś. Ciekawe jak się czuje patrząc dziś w lustrze.
    Moje wnioski: bądźmy zawsze w porządku.

  3. Tu Dziki. Ten facet zrobił chałę sportową, zagrał nie fair. Jak Dziki się jeszcze ścigał, to wiele razy uzgadnialiśmy w grupie, kto jest w jakiej kategorii. Zawsze uczciwie, żeby albo iść w trupa, albo móc odpuścić. Tak cięliśmy się z Wojtkiem W. kiedyś w Sulejówku. Bo pogadaliśmy o rocznikach. Efektem były dwie życiówki, Wojtka W. i Dzikiego. Dziki nie ma sprintu, zrobiłem wtedy długi finisz, 38:37 to moja cyfra na 10 km, dzięki uczciwej rywalizacji w Sulejówku. Polityka w bieganiu to chała jeszcze większa.
    Świetny wynik, 1:25:59 to jest coś! Brawo, John!
    Dziki

  4. Gratuluję udanego startu Wojtku. Dla mnie taki czas to kosmos. 🙂
    Bardzo smutny jest incydent z Jackiem Z. Dla mnie bieganie jest apolityczne i bezpartyjne. Kiedy w ubiegłym roku prezydent Duda objął honorowym patronatem Ultramaraton Powstańca, to mimo że mam inne poglądy, uznałem że to fajny gest. Bo nie ważne z jakiej jest partii jeśli robi coś dobrego. Dlatego to co się Tobie przydarzyło jest dla mnie szokujące. Przyznanie się Jacka do kłamstwa to jak stwierdzenie WYGRAŁEM DZIĘKI KŁAMSTWU! Jaką wartość ma medal(podium) zdobyty w ten sposób? Ale ponieważ obecnie biegacze są ogromną grupą, to trzeba się liczyć z tym że trafi się jakaś robaczywa śliwka. A my cieszmy się bieganiem.

  5. O kurde, ale napięty gość. Szczerze to musiałem przeczytać ze dwa razy ten dialog. Wierzę Ci Wojtek, ale aż się nie chce wierzyć…
    Ja całkiem inną mam strategię. Zazwyczaj jak kogoś dochodzę, to staram się go pociągnąć dobrym słowem ze sobą lub zmotywować żeby przyspieszył. Zdarzyło mi się to na Chmielakach w sobotę, namówiłem gościa, którego mijałem żeby wytrzymał ze mną, a potem żeby jeszcze wyprzedził i mnie i innego gościa. Chyba kiedyś na z Lubomirem się ciąłem na finiszu w Warszawie i też jakoś się wspieraliśmy. Bo jakoś nie mam spinki – może dlatego gorzej biegam? 😉
    To jest jakaś masakra, skończymy jak Tutsi i Hutu….
    W ogóle nie chcę generalizować – bo pewnie taką napinkę mają i z PO i z PiS i Razem, ale komuś tu naprawdę zabrakło wstydu i krew do mózgu nie dopłynęła…. Masakra.

  6. Ja bym powiedziała, że nie jesteś flak, ale na deszcz zbyt obszerną koszulkę założyłeś. Takie 'wiewne’ to się zakłada na upał. A jak leje, to obcisłe, żeby mokre nie dyndało. Nie wiedziałeś???
    Popracuj, żeby lepiej wyglądać w obcisłych. ;=P

  7. Mel
    Jest decyzja, żeby popracować nad brzuchem i grzbietem.
    A wszystkim dziękuje za wsparcie w smutku po tej rozmowie. Pict, to słowo w słowo tak wyglądało. I wierz mi, ze byłem jeszcze bardziej zaskoczony

  8. Bardzo dobry czas Wojtku 🙂 Gratulacje. Jakoś mi pasuje takie podłe zachowanie do PiS-owca. Sam sobie wystawił wizytówkę i tylko potwierdził regułę. Ale karma wraca, a sport mimo takich cwaniaków i tak jest piękny.

  9. Jak wszedzie, rowniez w bieganiu, mozna spotkac caly przekroj spoleczenstwa…. Widac mu sie endorfiny skonczyly…. Rece mi opadly, ale ten gosc to wyjatek a nie regula. znakomita wiekszosc biegaczy to swietni ludzie ktorzy potrafia pomoc, wesprzec i zmotywowac jak przychodzi chwila slabosci. Po takich doswiadczeniach wychodzi sie silniejszym.

  10. Przehistoria ja mawiają w Krakowie. Pozwole sobie poźyczyć jako niezwykle trafną diagnozę TSŻ : ona świetnie ujmuje naturę takich zachowań.

  11. o parkrunie(swoim) już odpisalem pod poprzednim wpisem. Co do zrażenia do tego miejsca, to takie było odczucie pierwsze ale się z niego wycofuję. Zresztą. mie wiem czy dobrze patrzę ale ww. indywiduum jest tam raczej gościem a nie stałym bywalcem, pewnie mu się znudzi zanim postanowię następny raz tam wystartować

  12. Wojtek, gratuluję wyniku i walki o złamanie 🙂 Co do dialogów biegowych i po: zawsze warto być przyzwoitym i tego się trzymajmy.

  13. Wojtek, pajacem się nie przejmuj. Znajdziesz ich wszędzie. Głupich nie sieją… Szczerze gratuluję wyniku, PIS popieram choć nie jestem całkowicie bezkrytyczny wobec miłościwie nam panujących. To co ważne i się liczy to: szacunek dla drugiego człowieka i jego pracy. Tylko i aż tyle.

  14. Ten gościu z pisu jest w ogóle mocno podejrzany. Bardzo często startuje w kategorii dla niepełnosprawnych i niedowidzących, bo podobno ma cukrzycę. W pociągach widziano jak robi sobie zastrzyki, ale co jest w tych strzykawkach to tylko on wie!

  15. Ja tam bym nie patrzył, że ktoś jest z PIS’u cz PO. Po prostu są ludzie i ludziska i każda masowość sportu powoduje, że w większej grupie ludzi znajdują się, dostają się do niej „przykre” jednostki. Odczuwają to biegacze na kanwie popularności biegania. Takie samo zjawisko można było zaobserwować już od dłuższego czasu pośród wspinaczy skałkowych jak i wysokogórskich (w pewnej chwili wiesza popularność jak i dostępność sprzętu) gdzie panował bardzo wysokich standardów kodeks moralny co bardzo uwidoczniało zachowania pozostające z nim w sprzeczności. Jak dla mnie to nie przejmować się takimi osobnikami i być uczciwym wobec siebie. Oni niczego się nie nauczą dając im nauczki itp oni funkcjonują w innym systemie wartości jak i mentalnym.

  16. Michał, z tego samego bloku co Mel.

    Kurcze, normalnie czas się cofnął.
    Pół dawnego „BiegajzNami” tu pisze.
    A drugie pół pewnie czyta ; )

    Dodaję stronę do ulubionych.

  17. czytam sobie z niemałym opóźnieniem te wpisy i komentarze i tak się zastanawiam czy Wy nie przesadzacie trochę wszyscy.. Wojtek czy to Cię tak naprawdę ubodło, że ktoś powiedział, że ma 50 a nie 49 lat? Poważnie? Ale, że co by Ci to dało? Że jak byś wiedział, że ma 50 to byś się bardziej spiął i dobiegł przed nim do mety zgarniając 3 miejsce na pudle w kategorii? Na mecie dzieliło Was 6″ – to 25m (napisałeś, że ostatnie 100m przebiegłeś w 23″ czyli 1/4 czasu to i 1/4 dystansu w przybliżeniu). W gruncie rzeczy to naprawdę spory dystans do nadrobienia. Zająłeś 38 miejsce OPEN – czy na prawdę miałeś cały czas w głowie ilu M50 biegnie przed Tobą? Znam Cię jako tako i bardzo lubię, ale powiem Ci szczerze, że mi się to trochę gryzie 🙂

    A druga sprawa to ta zbiorowa histeria z MW i patronatem. Nie kumam tego. A już najbardziej śmieszą mnie komentarze osób, które deklarują, że bojkotują z tego powodu imprezę i wybierają Berlin 🙂 (nota bene listy startowe na Berlin 2017 zamknięto w listopadzie 2016 :)) To tylko świadczy o tym, że nie czytają regulaminów biegów ani stron internetowych. Informacja o patronacie i sponsorach zawsze jest nad stopką. Jak by Marek Tronina nie napisał o tym na FB to nikt pewnie nie zwróciłby na ten szczegół uwagi tak jak nie zwrócili w roku 2016 i 2015.

    proszę bardzo – link do strony Prezydenta i zakładki „patronaty” z lat ubiegłych:
    Wrzesień 2016 [url]http://www.prezydent.pl/aktualnosci/patronaty/rok-2016/art,3,wrzesien-2016-r.html[/url]
    Wrzesień 2015 [url]http://www.prezydent.pl/aktualnosci/patronaty/rok-2015/art,2,wrzesien-2015-r.html[/url]

    Przypomnę tylko, że PAD jest Prezydentem od 6 sierpnia 2015 roku a pierwszy poważny zgrzyt konstytucyjny zanotował 17 listopada 2015. Wystarczająco dużo czasu, żeby zbojkotować biegi i w roku 2016 i w roku 2017. A tymczasem frekwencja w 2016 aż tak bardzo nie zmalała od 2015. Natomiast w tym roku na listach startowych na 33 dni przed biegiem jest już 5800 nazwisk – tylko 100 mniej niż uczestników z 2016.

    Przyznam szczerze, że dla mnie (w bieganiu) liczy się przede wszystkim wynik sportowy. Nie potępiam osób biegających głównie dla rekreacji – ba – ja je nawet podziwiam. ALe przyznaję uczciwie, że wkurza mnie jak „rekreacyjni” wytykają, że amator zwraca uwagę na życiówki i „cyfrę”. Wolność Tomku w swoim Garminie.
    Reasumując – jak bym miał w rozpisce 2h spokojnego biegu a bym był akurat powiedzmy w Białowieży i byłby w tym czasie zupełnie przypadkiem organizowany półmaraton po puszczy – to bym się bardzo ucieszył i nie zastanawiał nawet chwili – nawet jeśli honorowy patronat nad biegiem objął minister Szyszko do spółki z Macierewiczem – wisi mi to. Tak samo jak pewnie im wisi kto bierze udział w takich biegach. Co najwyżej nie wziąłbym medalu – albo bym go wyrzucił. Pamiętam jak rok temu ramię w ramię staliśmy z Tomikiem i Bartkiem w biegu z okazji 100-lecia Legii Warszawa. Bartek jako zagorzały antyfan Legii w biegu z okazji 100 lecia tego klubu? Wisiało mu to – miał w rozpisce Tempo run i taki start idealnie wkomponowywał się w plan treningowy.
    Dlatego ja z ogromną przyjemnością 1 września zapiszę się na pierwsze mistrzostwa Polski dla amatorów na dystansie 1 mili [url]http://www.1mila.pl[/url] chociaż są organizowane pod egidą o zgrozo PZLA i przy finansowym wsparciu Ministerstwa Sportu i Turystyki – do czego i Was zachęcam.

    Mniej spinki i więcej luzu – przynajmniej na tym poletku zostańmy normalni 🙂
    amen

  18. Rob – znam Cię długo i znam Cię jako człowieka o wielkiej prawości i nie rozumiem, jak może Cię to dziwić, że oburza mnie kłamstwo, które Jacek Z. powiedział mi z premedytacją podczas biegu. Oraz, że boli jego motywacja „dokopania tym chujom z PO” (do których najwyraźniej mnie zaliczył).
    Nie jest istotne, czy byłem za nim 6 s., 60 czy 0,6 s. Chodzi o użyte w sportowej rywalizacji kłamstwo. To nie fair.
    A po drugie – naprawdę dziwi Cię, że wiedząc, iż ze swoim czasem rok wcześniej wygrałbym z olbrzymią przewagą kategorię wiekową, miałem na myśli dobre miejsce, podium, może nawet zwycięstwo? To jest przyjemne i chciałem tę przyjemność przeżyć; to dziwne?
    Po trzecie – skąd miałbym wiedzieć, ile osób w M-50 biegnie przede mną. Na agrafce zobaczyłem Jarka Marchewkę, którego znam i wiem, że jest w M-50. Ale był jeszcze ktoś, kogo nie znam – o tym dowiedziałem się na mecie.
    Dobrze że przynajmniej zgadzamy się w sprawie patronatów i apolityczności biegania 🙂

  19. Wojtek 🙂
    To nie do końca tak. Oczywiście brzydzę sie kłamstwem jak pewnie większość z nas. „Chuje” z PO też były słabe, ale to określenie padło już po tym jak powiedziałeś gościowi:
    Oszukałeś mnie.
    Tak. Oszukałem cię.
    Niefajnie zrobiłeś. Nie chcę z Tobą rozmawiać

    Dla Ciebie to takie trochę zerojedynkowe – kłamstwo to kłamstwo. Ja widzę trochę koloru „szarego” i tutaj akurat dostrzegam niską szkodliwość społeczną czynu. Jest tyle pięknych rzeczy do zrobienia i miejsc do zobaczenia, że szkoda życia na zajmowanie się takimi pierdołami 🙂
    Może zamiast powiedzieć mu – No i zajebiście. Mam nadzieję, że jesteś dumny ze swojego czynu – to Ty wdałeś sie w polemikę – a jak sądzę o to właśnie mu chodziło 🙂
    pozdrawiam ciepło
    R.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *