Selfie z Milą

Zrobiłem to. Zrobiłem to, co często robiła nasza reprezentacja za czasów Sebastiana Mili (chociaż akurat Mila ją przerastał walecznością i inteligencją, ale jeden Mila meczu nie wygra). Pobiegłem dobrze i przegrałem z kretesem. Mój sobotni start w biegu na 1 milę uważam za piękną, pouczającą porażkę.

To nie był mój debiut na milę. Biegłem raz w Mili Sylwestrowej organizowanej kiedyś w Warszawie 31 grudnia o godz. 20. Pobiegłem wtedy jakieś 5:10-5:20, nie pamiętam i dostałem niebieski plecak Big Star, które dawali bodajże pierwszej dwudziestce na mecie. To nie był też mój debiut na stadionie, raz startowałem chyba na 3 km w WTC na Agrykoli. Ale pobiegłem tę milę jak debiutant, który przyszedł po nauki.

(c) Wszelkie prawa zastrzeżone, www.sportografia.pl www.aktywer.pl
(c) Wszelkie prawa zastrzeżone,
www.sportografia.pl www.aktywer.pl

Stajemy w celebryckiej serii, bo tak nas umieścili Smoki, organizatorzy biegu, nasi znajomi od mojego debiutu w zagranicznym maratonie – w Izraelu, dobre siedem lat temu. Beata Sadowska deklaruje głośno, że zamierza być ostatnia. Widzę na starcie blogera Mateusza Jasińskiego, wiem, że jest szybszy. Przybijam piątkę z Marcinem Nagórkiem gratulując mu tekstów w papierowym Bieganiu, on jest kosmicznie szybki, może zdublować nas wszystkich – ale mówi, że będzie biegł turystycznie.

Daję Kindze ostatnie rady, żeby zbiegała do krawężnika.

(c) Wszelkie prawa zastrzeżone, www.sportografia.pl www.aktywer.pl
(c) Wszelkie prawa zastrzeżone,
www.sportografia.pl www.aktywer.pl

I ruszamy.

(c) Wszelkie prawa zastrzeżone, www.sportografia.pl www.aktywer.pl
(c) Wszelkie prawa zastrzeżone,
www.sportografia.pl www.aktywer.pl

Z prawej (z brodą) Kamil Dąbrowa (ten od hymnu radiowej w Jedynce i ze Szkła Kontaktowego, i też z tamtej izraelskiej wyprawy). Esemesowaliśmy dzień wcześniej, że jest podchorowany, więc mu półżartem napisałem, że trudniej będzie mu mnie wyprzedzić. Na początku biegnę pierwszy. Ale nie wyrwałem jak dziki, tempo po pierwszym okrążeniu 3:36 min./km, czuję sporo luzu. Niedawno biegałem kilometrowe interwały z Podopiecznym Szczepanem po 3:32, więc to jest naprawdę rozsądny początek.

(c) Wszelkie prawa zastrzeżone, www.sportografia.pl www.aktywer.pl
(c) Wszelkie prawa zastrzeżone,
www.sportografia.pl www.aktywer.pl

Na drugim kółku dołącza do mnie Nagórek, mówi że mnie pociągnie, żebym się tak sam nie męczył, biegnie po drugim torze z luzem. Mamy z tej fazy biegu dość komiczne zdjęcie.

(c) Wszelkie prawa zastrzeżone, www.sportografia.pl www.aktywer.pl
(c) Wszelkie prawa zastrzeżone,
www.sportografia.pl www.aktywer.pl

Sprawdzam jeszcze tempo, wzrosło do 3:35 min./km, jest dobrze. Na końcu prostej jest wielki telebim, człowiek może się poczuć jak na prawdziwych zawodach. Widzę że siedzi mi na ogonie Mateusz Jasiński i jeszcze jedna dziewczyna, to Agnieszka, która jak się potem okaże zwycięży w klasyfikacji kobiet. Na trzecim kółku wciąż prowadzę, tempa nie sprawdzam, ale nie puchnę, trzymam swoje. Na telebimie widzę, że Mateusz odpala turbodoładowanie i przed wirażem mnie wyprzedza. Za chwilę Agnieszka.

Seksizm ze mnie wyłazi, no żeby kobieta mnie wyprzedziła. Zastanawiam się całym organizmem, czy mogę ją skontrować, kończy się zakręt, kończy prosta. I wtedy kończy się dla mnie udany bieg. Przebiega po mnie jak po mokrej szmacie Maciej Dowbor i Kamil i chyba ktoś jeszcze. I nic nie mogę zrobić, chociaż na Kamila się mobilizuję. Mam chyba wszczepiony przez Unię Europejską ogranicznik prędkości na gaźniku. Dobiegam siódmy z czasem poniżej oczekiwań, zaledwie 5:46. Później Podopieczny Szczepan od interwałów wygra swoją serię z wynikiem 5:42, więc naprawdę nie pobiegłem dobrze. I oczywiście mógłbym się usprawiedliwiać, że trenuję teraz do biegów długich, że poprzedniego dnia po południu zrobiłem 1,5 h powoli, bo priorytetem było dla mnie przygotowanie do połówki w Krakowie, że jeszcze nie całkiem zregenerowałem się po Maratonie Warszawskim. Ale mam wrażenie, że najważniejszą naukę biegową odnośnie biegów średnich dostałem tam, na bieżni AWF.

Co się stało? Telewidz powiedziałby, że Staszewski spuchł. Nie. Ja cały czas przyspieszałem. Skończyłem bieg ze średnią 3:32 min./km. Ale na bieżni po sukces biega się inaczej. Czaisz się przez 3-3,5 kółka, a potem finiszujesz na 200-400 m. Ja biegłem swoje od początku do końca. Byłem jak uparty bawół afrykański, a na bieżni potrzebny jest na koniec tygrysi skok. Trzeba mieć lepiej wytrenowaną szybkość niż ja w tym biegu (i w tym wieku, przypomnę, które urodziny ostatnio obchodziłem). I trzeba umieć tej szybkości użyć.

Kinga dobiegła w 6:32, bez walki na ostatnich metrach. 8 sekund przed Smokiem i 10 sekund po Sebastianie Mili. Którego dopadłem w szatni i poprosiłem o selfie z Milą.

A jak już pojechaliśmy z Kingą na rybkę na obiad, przy czym ja lekko zdołowany, to dostałem dwa esemesy, że właśnie mnie wyczytują, bo zająłem 3. miejsce w M-50. Co o tym myśleć?

Komentarze

4 thoughts on “Selfie z Milą”

  1. Ja myślę, że pudło to jest sukces 🙂 Gratulacje. Przy okazji znowu się czegoś nauczyłeś, a otwarta na naukę głowa, w tym wieku, to rzadkość. Głowa do góry i biegamy dalej.

  2. Michał, a mnie to pudło paradoksalnie trochę zmartwiło. Pomyślałem sobie, że w tej kategorii wiekowej miejsca na podium rozdają za darmo. Chciałbym zdobywać medal za medalem, ale za dobre biegi, a nie za kiepskie w sumie.
    Za rok 5:29 przynajmniej 🙂

  3. Co o tym myśleć?
    Ja myślę, że (w moim przypadku) wystarczyło lekko przyspieszyć, i miałbym podium (i pamiatkową statuetkę) M-50 . Ale co tam, niech się młody cieszy…

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *