Jak umoczyć gigantyczną kasę i zafundować sobie ponurą minę, ból obręczy barkowej i wielki dylemat w zakładzie optycznym? Macie jakieś doświadczenia ze szkłami progresywnymi? To się podzielcie, please&help
Decyzja o zmianie okularów zapadła gdzieś na wiosnę. Tamte wyszły już z użycia, dioptrie im się przedawniły, fason zestarzał. No i jak powiedziała mi moja ulubiona blogerka modowa, z którą rozmawiałem do Twojego Stylu warto mieć trochę grubsze oprawki, żeby przykryć zmarszczki przy oczach.
Dojrzałem właśnie do decyzji, poszliśmy do jednego, drugiego salonu i wygrały oprawki z całkiem fajnego salonu Lynx. Warunek był taki: mają się nadawać zarówno do biegania, jak i do cywilnego ubrania. Dają radę?
Pani zrobiła mi badanie, dołożyła po pół dioptrii. A co z kwestią czytania? W poprzednich okularach patrzyłem sobie po prostu pod soczewkami, tu się nie da. Ponieważ Dziki od jakichś trzech lat ma szkła progresywne, było dla mnie oczywiste, że ja też chcę.
Nie wiedziałem tylko, że to kosztuje bimbaliony. Ale trudno. Chcę być nowoczesny, chcę sobie czytać coś w książce, w zeszycie czy na telefonie bez zdejmowania okularów, inwestuję, było odłożone na te okulary. Poprosiłem panią o godzinę zwłoki, poszliśmy z Moją Sportową Żoną (bo bez mojego doradcy wizerunkowego takich spraw jak kupno okularów nie załatwiam) coś zjeść i namyślić się. Jeszcze telefon do Dzikiego, który stwierdził, że spoko, tylko trzeba ruszać więcej szyją, ale po co człowiek ma szyję.
Więc progresy. Mogłem wybrać szkła bardzo drogie, gdzie mała jest nieostra strefa z boku, ale one kosztowały ponad 2 bimbaliony. Albo tańsze za 1,5 bimbaliona. Wybrałem półtora. Wiedziałem, że trzeba się będzie przyzwyczaić do nowego sposobu patrzenia, nie „rzucać okiem”, tylko kierować głowę w kierunku obiektu. Dobrze, będę się uczył, pani mówiła, że potrwa to ze cztery dni.
No i męczę się już prawie tydzień. Głowa boli, mdli lekko – ale to może być kwestia nowych okularów i to mocniejszych. Ale patrzenie przez progresy jest małym koszmarem. Tzw. dal widzę tylko w górnej części soczewki. Nie wiem czy tak powinno być, czy nie powinienem mieć ostrej dali w części środkowej (może Wy wiecie?). Problem, że ja mam dal dookoła siebie prawie wszędzie. I ciągle muszę wyszukiwać tego punktu. Zamiast się rozglądać lornetuję okolicę jak żołnierz w okopie. A i tak co chwilę wyjeżdżają mi z boku nieostre kolumny obcych wojsk.
Na bieganiu widok na ścieżkę przed sobą – super. Ale czający się z boku dzik nie musiałby się chyba kamuflować, taki byłby nieostry. Oczywiście rzadko czają się z boku kamuflujące się dziki, ale zagwozdka pozostaje.
No i największy problem jest zarazem najmniejszy. Mam Małego Yodę, który jest mały w sensie znajduje się blisko ziemi. Kiedy spuszczam na niego wzrok – a napatrzeć się na tego malucha nie mogę na każdym spacerze, rowerku, placu zabaw, kopaniu piłki – wchodzę oczami w strefę do czytania. Więc albo Mały Yoda robi się nieostry, w lesie łatwy do pomylenia z kamuflującym się dzikiem, albo muszę przyciągnąć brodę do mostka, jak w jakichś ćwiczeniach rehabilitacyjnych, żeby spojrzeć w dół górną częścią soczewki.
Przy sikaniu jest dokładnie ten sam problem.
Nie sądzę, żebym się dał radę do tego przyzwyczaić. Już czuję – serio – napięcie w obręczy barkowej. A ból głowy z zatkanymi uszami włącznie to chyba tzw. napięciowy ból głowy. Miałem taki ciąg dokładnie cztery lata temu, aż rozpracował to fizjoterapeuta w tzw. terapii manualnej za spore pieniądze zresztą.
Jedyna wątpliwość – czy gdybym miał zwykłe szkła, to nie wkurzałoby mnie, że do każdego zerknięcia na telefon w metrze, na bieganiu, w drodze muszę podnosić drugą ręką okulary. Czytanie książek, notatek, zawartości monitora w domu to nie problem, i tak odkładam sobie okulary na bok. Ale w metrze czy na bieganiu nie ma jak tego zrobić.
Kurczę, nie wiem. To znaczy wiem, że chciałbym się tych progresów pozbyć, ale nie jestem tego pewien. Ale kiedy to pisałem, to dojrzałem już ostatecznie do decyzji o wyprawie do Lynx’u. Napiszę, jak to załatwią.
W sprawie cukru w herbacie, Nutelli i cukrze – daliście mi sporo do myślenia tym jednoznacznym akcesem do #KingaTeam. Jak przemyślę, to napiszę.
A w sprawie okularów coś optymistycznego na koniec: fajne oprawki?
16 thoughts on “Biega pan Hilary”
Od razu przekleję spod poprzedniego odcinka jedno wyznanie i dwa pytania:
Myślę o wszystkim, co tu czytam. Dzięki
I mam dwa pytania, bo widzę, że się znacie:
1. Cukier rafinowany, to biały cukier? A brązowy to nierafinowany? Jest różnica w szkodliwości? Jaka?
2. Olej palmowy to zuo? Dlaczego?
Wojtek,
Czytam z pewnym opóźnieniem to i piszę z pewnym opóźnieniem.
Z młodym to trochę droga na skróty. Niby jedna kanapeczka jeszcze wiosny nie czyni i jasne, że mu nie zaszkodzi. Ale co jeśli mu tak na prawdę na maksa posmakuje? Co jeśli któregoś poranka powie, że jogurcik be i chce nutellę? Dwa lata pracy w p….
Równie dobrze – używając tej retoryki – można mu raz na jakiś czas dać browarka 🙂 I na nereczki dobre i spać będzie lepiej 🙂 A przecież od jednego łyczka co dwa dni się nie uzależni 😉
#KingaTeam
Nutella to chyba sprawa dziedziczna- i ja i młody nie lubimy. Oprawki byłyby fajne jakby mina pod nimi była weselsza!
Poza przeciwsłonecznymi nigdy nie nosiłam okularów, więc… sorry… trochę się uśmiałam, czytając o kłopotach okularnika. Choć oczywiście mam świadomość, że to wiecznie nie będzie trwało i mnie również kiedyś będzie musiało być do twarzy „w brelach” (tak się u nas na Śląsku mówi).
O cukrze i oleju palmowym za dużo by pisać, więc lepiej Ci opowiem osobiście. Wpadniesz na parkrun w tę sobotę?
Krótko – biały czy brązowy to to samo gówno, mikronowa różnica. Olej palmowy jest otrzymywany w sposób bardzo rujnujący naszą planetę. Rujnuje także nasze ciała (same nasycone), a jedyną zaletą jest to, że jest 'plastyczny’ i bardzo, bardzo tani.
Jeśli chodzi o „look” to gdybyś miał trochę lokatych wlosów z boku, to mógłbys udawać Woody’ego Allena. Takie te okulary są. Moim zdaniem wyglądasz przeciętnie.
Czekam z niecierpliwością na dalszą część. Jestem właśnie po rekonesansie optycznym. Nastawiałem się na progresy, ale przyszły wątpliwości. Cena (też mi wyszło 1.5 bimbaliona, bo te za bimbalion to podobno nic nie widać i zaraz pan wróci z pretensjami), konieczność nauczenia się nowych odruchów (bo pani wyjaśniła, że patrzeć w progresach to trzeba umić), przetestować tego nie ma jak. Więc z tematem trafiłeś super.
A oprawka fajna.
A co do cukru. Po 5 latach biegania cukier wyszedł mi na granicy cukrzycy. Zanim zacząłem biegać był OK. Ktoś zna jakiś związek między wzrostem poziomu cukru i bieganiem? Teraz dieta i tabletki :(.
Piotrek, czy zmieniła Ci się dieta od czasu, gdy zacząłeś biegać? Napoje izotoniczne, żele, batony, odżywki? Jeśli tak, to związek z bieganiem jest pośredni, bo bezpośrednim jest dieta. Polecam konsultację z dietetykiem. A jeśli wolisz sam się dokształcić i coś zmieniać, to teraz wyszła nowa książka „Wege siła” B. Braziera, w której fajnie napisane o odżywieniu organizmu, szczególnie aktywnego fizycznie.
Dlatego nie zmieniam okularów 😉 Myślałem kiedyś nad soczewkami, ale nie jestem w stanie sobie nawet zapuścić kropli do oczu, nie mówiąc o włożeniu tam czegokolwiek. W każdym razie kiedyś pani okulistka powiedziała mi że te progresy to jak najpóźniej…
Ale to ciekawe doświadczenie.
Wojtek, dziękuję za ten wpis o okularach – od dziecka marzę o okularach, a Ty jednym wpisem na blogu mnie wyleczyłeś z tego głupiego marzenia 😉
Co do cukru i oleju palmowego, to:
1. cukier jest cukrem – jakikolwiek kolor to jest niezdrowy.
Kiedyś jadłam bardzo słodko i bardzo tłusto, bo skoro zawsze byłam chuda to znaczy że mogę. Innym może szkodzi, ale mi na pewno nie. Ale to złudne. Poszłam do dietetyczki, ustawiła mi dietę, wyeliminowała kilka niezdrowych elementów i co najważniejsze prawidłowo ją zbilansowała. Podobno jak się nam chce czegoś słodkiego, to znaczy że czegoś konkretnego nam brakuje, tyle że nie pamiętam czego 😉 Jakoś mnie do tego słodkiego przestało ciągnąć. Z cukrem jest trochę jak z narkotykami – daje power-a, ale potem jest szybki zjazd. Pewnie każdy biegacz to wie. Problem z tym zjazdem jest taki, że jak nie dostarczymy kolejnej porcji cukru, to czujemy zmęczenie. Tak to się napędza. Stąd uzależnienie.
Można słodzić czymkolwiek innym, bananem, daktylami … tyle że też z umiarem. Pyszne są desery bez cukru.
Poza tym cukier wpływa szkodliwie na jelita, serce, oczy … powoduje zaburzenia wchłaniania minerałów, osłabia układ odpornościowy … samo zło.
2. Olej palmowy jest zły z dwóch powodów:
– niezdrowy, zapycha żyły tętnice, szkodzi sercu
– szkodzi środowisku – proces zbioru oleju palmowego niszczy lasy deszczowe
Olej palmowy jest tani, łatwo dostępny i ma długi okres przydatności do spożycia, dlatego jest atrakcyjny dla producentów. Co gorsza w składzie produktu często jest chowany pod nazwą „olej roślinny”. Naprawdę trudno go uniknąć w gotowych produktach, więc coraz mniej tych gotowych kupuję.
„– szkodzi środowisku – proces zbioru oleju palmowego niszczy lasy deszczowe”
To chyba nie do końca tak, że proces zbioru niszczy.. Chodzi o to, że pod plantację palm z których pozyskuje się olej palmowy masowo wycinane są lasy tropikalne a to ma negatywny wpływ na środowisko.
Zapomniałam napisać, że cukier przyspiesza starzenie się. Tu moja Babcia jest zaprzeczeniem, bo zawsze jadła bardzo tłusto i bardzo słodko, a żyje już prawie 98 lat, ale ona jakimś dziwnym wyjątkiem jest. Poza tym jakaś super zdrowa już nie jest, ale to można łatwo na wiek zrzucić a nie na dietę 😉
Okulary fajne, pasuje do nich i strój wyjściowy, i sportowy, ale najbardziej uśmiech.
Na wiosnę zmieniałam okulary, ale nie na progresywne 🙂 Bóle głowy też wystąpiły – krótko – 1 dzień chyba.
U mnie problem pojawił się z innego powodu. Miałam wcześniej metalowe oprawki, zmieniłam na plastikowe. I tu też zdenerwowałam się strrrrasznie. I też ma to związek z bieganiem. 🙂 Wyglądam w nich całkiem nieźle, nosi się sympatycznie. Ale strasznie zsuwały się podczas biegu. Raz na 100 metrów trzeba było poprawiać. Pierwszy trening skończyłam z okularami w ręce. Wróciłam do domu tak zdenerwowana, że mąż pomyślał o jakimś wypadku. Wróciłam do salonu. Dopasowano mi je lepiej. Niestety nadal lubią się zsuwać, ale już nie jest tak tragicznie. Podobno one tak mają. Poza tym czego nie robi się dla wyglądu 😉
Ratuję się opaskami, które oprócz tradycyjnych funkcji u mnie dodatkowo trzymają okulary na miejscu, no prawie na miejscu. 🙂
Amelia. Lekarze na takie osoby jak Twoja babcia mają określenie, że to przedwojenne ciało. Moja babcia ma 91 lat. Jest szczuplutka, sprawna i też różnie się odżywiała w swoim życiu. Podczas kontrolnej wizyty taki komentarz usłyszała od swojego lekarza. 🙂
MEL. z Kabat. Owszem bieg jest z izo. Żele, przede wszystkim na zawodach. Odżywki – wprowadziłem ostatnio (powiedzmy miesiąc przed badaniem). Z całą pewnością więcej weglowodanów i to tych gorszych (biały makaron, ryż biały). Tyle, że wydawało mi się, że wszystko w granicach rozsądku i do spalenia w trakcie biegu. Za pół roku będę miał kolejne badanie więc zobaczymy na ile wprowadzone zmiany przyniosły rezultat. Chyba, że wcześniej się skuszę na glukometr.
Marzena, problem w tym wyjaśnieniu jest taki, że większość tych przedwojennych ciał nie dożywa wieku mojej Babci, więc to nie tylko to. Zastanawia mnie jeden pozytywny aspekt w diecie mojej Babci – ona nie jada produktów przetworzonych. W dzisiejszych czasach to trudne, ale jej się to jakoś udaje, więc i ja trochę próbuję.
Pict dziś prawdziwe powalczył na kaliskiej setce. Rewelacja!!!
Mi progresy zmieniły życie na lepsze. Od poczatku było dobrze, choć na bokach obraz trochę falował. Po tygodniu już było idealnie. Ewidentnie masz źle dobrane i/lub zrobione szkła.