Jak wybrać dobrze okulary progresywne? I jak z nich pięknie, a zarazem korzystnie zrezygnować?
To jest historia, która zdarzyła się w mieście Warszawa w ostatnich dwóch tygodniach. I opowiem ją bez koloryzowania albo różowych okularów.
Zaczęło się, tak jak pisałem w odcinku „Biega pan Hilary” od zapłacenia półtora bimbaliona za szkła progresywne. Szkła progresywne, to są takie szkła, że jak patrzysz w dal, to widzisz dobrze, bo w górnej części soczewka jest skalibrowana do dali, a jak blisko, to też widzisz dobrze, bo tam jest soczewka do bliży. Dzięki temu możesz czytać i biegać w jednych okularach. Przynajmniej tak jest w teorii i u niektórych ta teoria działa.
U mnie za Chiny.
Kiedy już pogodziłem się z wyrzuceniem tych pieniędzy w kałuże Lasu Kabackiego i napisałem o tym gorzko w necie, zadzwonił telefon. Salon Lynx, w którym te szkła robiłem, zaprosił mnie, żebyśmy rozwiązali sytuację.
Rozwiązanie wygląda tak jak na zdjęciu. Mam nowe szkła do dali (trochę mocniejsze niż poprzednie, ostrość widzenia mi się zmieniła, więc mam nadzieję, że na ping pongu zmieni się układ sił z Dzikim, jak nastąpi reaktywacja). I mogłem mieć drugie szkła do tzw. bliży – ale nie potrzebuję, bo czytam, piszę bez okularów. Za to mogłem sobie zamówić drugie okulary, optyczne-przeciwsłoneczne, które i tak bym na wiosnę zrobił. Ponieważ miałem na to wszystko półtora bimbaliona, więc szkła są wypasione, czyli cieniutkie, nierysowalne i w ogóle. Same plusy, chociaż minusy.
Lynx postarał się przy tym mocno, bo sprężył się z oboma parami w dwa dni – już na Bieg Niepodległości, więc mogłem wystartować z uśmiechem na ustach. Z chęcią to opisuję, bo to świetne rozwiązanie trudnej sytuacji. Tam jakbyś pomylił drogę na półmetku maratonu, źle pokierowany przez pilota, a potem dobiegł i zdobył puchar.
A żebyście nie pomyśleli, że ten wpis, to lukrowana laurka dla Lynxa, to mały test dla biegaczy:
CZY POTRZEBUJĘ SZKIEŁ PROGRESYWNYCH?
Przed decyzją odpowiedz sobie na kilka pytań.
- Wystarczają Ci jedne okulary do dali, a do czytania będziesz je zdejmować albo patrzeć „spod okularów”? Czy musisz używać dwóch par okularów (do patrzenia w dal i do czytania)?
- Chcesz mieć pełną kontrolę nad tym, co widzisz ostro, co nieostro nawet za cenę tego, że pewne odległości pozostaną nieostre (np. przyciski w windzie)? Czy wolisz ostrość w każdym kierunku, ale niestabilną, z wyjeżdżającymi niespodziewanie z boku albo z dołu polami nieostrości?
- Chcesz móc patrzeć dowolnie na ukos, spode łba itp. zachowując ostre widzenie dali? Czy nie jest dla Ciebie problemem, że musisz patrzeć w dal praktycznie tylko przez środek soczewki?
- Potrzebujesz patrzeć wyraźnie jednocześnie w dół i w dal (np. na ścieżkę biegową albo na małe dziecko na rowerku biegowym)? Czy nie patrzysz pod nogi?
Jeżeli twierdząco odpowiadałeś na pierwsze z pytań w każdym punkcie, to nie radziłbym Ci kupowania szkieł progresywnych. Jeśli raczej na drugie – to zanim kupisz progresy zwróć uwagę na punkt 2. i 4.
Ad 2. Podobno te nieoczekiwanie wyjeżdżające nieostrości można kontrolować, można się tego nauczyć. Precyzyjniej ruszać szyją. Przyda się tu też większa elastyczność, gibkość. Ja ze swoją sztywnością C3PO (młodsi: Gwiezdne Wojny) nie dałbym rady.
Ad 4. I to najważniejsze przy zamawianiu soczewek progresywnych. Optyk powie Wam „Proszę spojrzeć przed siebie” i zaznaczy na szkłach, przez który punkt patrzycie. Nie mam pewności, czy u mnie ten punkt był dobrze, czy źle ustalony – i tak nie chciałem już progresów. Ale miałem wrażenie, że jest wyznaczony zbyt wysoko, niemal tuż pod oprawką. W konsekwencji, kiedy chciałem spojrzeć „dalą” w dół, musiałem ciągnąć brodę do mostka, a że robiłem to ciągle, to sztywniały mi mięśnie karku. Dlaczego? Bo tak spojrzałem przy ustalaniu tego punktu.
W domu robiłem eksperymenty, każdy okularnik może je sobie zrobić przed lustrem. Lekkie ugięcie szyi, jak przy potakiwaniu przesuwa ten punkt o dobre pół centymetra. Ustawienie całego ciała również. Może jak ktoś ma sylwetkę mistrza olimpijskiego w gimnastyce sportowej, jak nasz niegdyś Podopieczny Janusz, to nie gra to roli. Ale ja ze swoim tyłopochyleniem miednicy zupełnie inaczej patrzę kiedy koryguję tę wadę (a staram się to robić).
Więc jeśli czyta to biegający okularnik i jest zdecydowany na progresy, to jedna rada: bardzo skoncentrować się, rozluźnić przy tym pomiarze – którędy patrzysz w dal.
Ja patrzę w kolejny sezon biegowy. Dlatego teraz regeneruję się. We wtorek rano było rytualne oddawanie krwi, a rytualność oznacza, że robię to zawsze na zakończenie sezonu jesiennego i wiosennego. A na wieczornym Treningu Wspólny – piłki lekarskie. Jeśli macie z kim taką piłką rzucać, to proście o to Mikołaja, fantastyczny sprzęt. A wczoraj i dzisiaj – trening wzmacniający w domu, do czego i Was zachęcam.
A te ciemne okulary, to wymyśliła Kinga. Trochę się w nich czuję nie do końca sobą, nawet jeśli założę je w bardziej tradycyjny sposób niż na zdjęciu. Jak myślicie?
3 thoughts on “Pan Hilary się uśmiecha ”
Top gun 😉
Nie ma jak myślicie. Pewnie że nie do końca się sobą czujesz, przecież teraz jesteś Cobretti 🙂
MIchał – opis filmu Cobra na FilmWebie zaczyna się tak: Bezkompromisowy policjant Cobretti musi ochronić piękną Ingrid przed sektą, na czele której stoi psychopatyczny morderca o pseudonimie „Nocny rzeźnik”.
Chodzi tu o Mirka Bienieckiego?