Flagę trzymają Andrzej ze Szczepanem. I świetnie wyszło, bo Szczepan na obozach w Rabce nieraz pełni funkcje asystenckie – dobiec z grupą na stadion albo rozstawić słupki na kross z trenerem. A Andrzej – jak się okazało był pierwszy na mecie pierwszego biegu, jaki zorganizowaliśmy z Kingą w życiu. Pierwszej edycji Dziesiątki do Dziesiątej.
Było super. Ścigaliśmy się w 29 osób, co przerosło nasze oczekiwania. Byli Podopieczni i byli Podopieczni (tak, to nie błąd, tylko gra językowa), znajomi i nieznajomi. Super towarzysko, super treningowo. Kinga chciała zrobić 5 km easy i 5 km w tempie progowym, wyszło jak trzeba, a nawet szybciej. Prawie wszystkim zresztą wyszło „nawet szybciej”. W efekcie chociaż gnaliśmy z Tomkiem (z ubiegłorocznego Szykuj Się Na Krynicę czyli naszym Torexem), jak dzicy podbijając założone tempo maratońskie z 4:15 min./km do 4:10, to dogoniliśmy tylko trzy-cztery osoby. Królem celności został Przemek, różnica między czasem rzeczywistym, a deklaracją zaledwie 20 proc.
Pełne wyniki są TUTAJ – na fejsbukowym fanpejdżu KS Staszewscy.
Ale to nie wszystko, co się w naszym życiu działo sportowego w weekend. W sobotę – zgodnie z zasadą Uczymy Się Od Mistrzów – poszliśmy na szkolenie do Marcina Chabowskiego. Powiem Wam, że rozważałem rok temu, czy nie zgłosić się do Marcina na Podopiecznego, bo mam do niego duży szacunek – za to, jakim jest walczakiem (choćby to, że wygrał bieg ze złamaniem kości stopy!) i jakim jest człowiekiem (pamiętam jak przed Igrzyskami – bodaj w Londynie – miał nominację reprezentacyjną, ale przez jakąś kontuzję wiedział, że nie pobiegnie dobrze, więc wycofał się z wyjazdu, żeby „nie jechać na wycieczkę”). Myślałem przy tym o takich „warsztatach na żywo” – na moim, żywym organizmie. W końcu się nie odezwałem, pocisnąłem na wiosnę dziesiątkę i chociaż nie udało się zamierzone 38:00, to zabrakło do celu tylko pół minuty. A jeszcze jest Bieg Niepodległości.
Gdybym się do Marcina zgłosił, to już wiem, od czego by się zaczęło. Od wysłania mnie do fizjoterapeuty zlecającego ćwiczenia. Marcin wysoko zawiesza poprzeczkę techniki.
Paru nowych rzeczy się dowiedzieliśmy. Na zdjęciu powyżej i poniżej mobilizacja stawu biodrowego. Będziemy się teraz na treningach nie tylko wzmacniać i rozciągać, ale też mobilizować.
Kinga na zdjęciu ze szklanką nie po to, żeby wznieść zdrowie trenera, tylko w ramach nagrody. Na koniec były małe wyścigi na małym dystansie, ja szybko odpadłem, ale Kinga była druga wśród kobiet, a pierwsza trójka dostawała w nagrodę szklankę do piwa. Będziemy nią zawsze wznosić zdrowie Marcina Chabowskiego.
A po Dziesiątce do Dziesiątej stwierdziliśmy, że nie poprzestajemy na jednym biegu. Po 10d10.01 będzie druga edycja – 10d10.02. Kiedy? Tym razem w sobotę, 27 października, godzina ta sama – start w granicach 8.50-9.20, a meta o dziesiątej. Zapiszcie już dziś w kalendarzu treningowym.