Yoda ma pięć lat prawie, na Ursynowie mieszka, najbardziej lubi rower, klocki lego i mini-jagodzianki. Czyli krótka wojna w Urzędzie Stanu Cywilnego zakończona gwiezdnym sukcesem: mój syn został pierwszym Yodą w Polsce.
Yoda to jego drugie imię (w miejsce nieużywanego, zimnego jak lód imienia Olgierd). Więc nie przesadzajmy z tymi komentarzami o zepsutym życiu dziecka od jakich puchnie mój Facebook. Zacząłem zdanie od „więc”, bo jak zauważył z kolei autor najdowcipniejszego komentarza Yoda będzie mógł zaczynać zdanie od „więc”, bo składnią przestawną się posługuje.
Z hejtem w komentarzach walczy Dziki, ja przestałem je czytać. Ale widziałem jedną odpowiedź Dzikiego, sedno sprawy: nikt Yodzie nie zmienił imienia, on dostał właśnie SWOJE drugie imię.
Poniżej Mały Yoda po ostatnim parkrunie, gdzie robiłem za fotografa emocji. A pod zdjęciem Moje Życie z Yodą, długa historia, ale dobrze napisana.

Wiosna 1979 roku, mój Ojciec.prl zabiera mnie do kina Wisła przy placu Wilsona na „Gwiezdne Wojny”. Uwielbiam wtedy sience fiction, czytam zawsze opowiadanie SF w piśmie „Problemy”, którego numery leżą na stoliku w pokoju taty. I nagle takie opowiadanie ożywa na ekranie w o wiele większym wymiarze. Znad głów wyjeżdża napis „Dawno dawno temu w odległej galaktyce…”, nad głowami leci nam statek kosmiczny – a mnie to wszystko zostaje w głowie na zawsze.
Na kolejną część – „Imperium kontratakuje” – idę w 1982 roku już nie wiem (Dziki, może Ty wiesz?). Jestem już jak Luke, poszukuję, mam długie włosy, Beatelsów w małym palcu i zakładamy z Dzikim zespół. W połowie filmu Luke trafia na bagnistą planetę, szukając mistrza Yody. Z tego filmu do głowy wchodzi mi jedno: „Nie próbuj. Zrób to!” – jak mówi mistrz Yoda, kiedy Luke chce „spróbować” podnieść statek z bagna przy użyciu mocy.
Mocy nie nauczyłem się używać, chociaż się staram i na maratonach, i kiedy szukam pracy, i kiedy chcę zostać pisarzem, i kiedy szalałem z miłości. Nie zawsze wychodzi, bo życie to nie jest maszynka do wygrywania. Ale staram się, robię co mogę. Staram się robić, nie próbować.
Kiedy w połowie lat 90. do Polski weszły zremasterowane „Gwiezdne Wojny”, zabrałem do kina dwójkę starszych dzieci – 11-letniego wówczas Janka i 7-letnią córkę. Janek wyszedł z tą samą fascynacją, którą ja niosę przez życie, siedmiolatka wynudziła się kosmicznie, pod koniec orbitowała między wchodzeniem pod fotel kinowy, a wspinaczką na ręce do taty. A potem Janek kazał jej w dziecięcych zabawach odgrywać rolę Anakiny – żeńskiego odpowiednika Anakina Skywalkera.
Na nowe części „Gwiezdnych wojen” chodzimy z Dzikim. W naszych dorosłych zabawach najczęściej bawimy się w Yodę. Na ping pongu używamy Mocy. Mówimy do siebie Mój Młody Padawanie. Moc jest z nami.
A mistrz Yoda jest ze mną. Przez całe, całe życie.
Kiedy Kinga była w ciąży rzuciłem półżartem, że może dalibyśmy chłopczykowi na drugie imię – pierwsze miał już wybrane – Yoda. Taki żart to kwestia chwili, ale nie zażartowało mi się, żeby go nazwać Skywalker albo Han (Solo), Vader albo Chewbacca.
A Kinga – bo to też jest ważne w tej historii – że czemu nie. Chociaż nie widziała żadnej części „Gwiezdnych wojen”, dla niej wartością nie jest Moc, ale otwarty umysł. Kinga zadaje jedno pytanie: co w tym złego? Jeśli nic, to proszę bardzo. Wolnościowy liberalizm w czystej postaci.
Ustaliliśmy, że dajemy chłopczykowi na drugie Olgierd. Bo to imię trochę podobne do naszej córki-dziś-licealistki oraz moje drugie imię, które kiedyś dał mi tata. Bo chciał, żeby było litewskie, kojarzyło mu się z Władysławem Jagiełłą i mocą polskiej armii pod Grunwaldem.
Kiedy cztery i pół roku temu rejestrowałem małego chłopczyka w USC Warszawa-Wola, zapytałem pół-żartem o Yodę w urzędzie. Ale urzędniczki stwierdziły, że to by się musiała wypowiedzieć Rada Języka Polskiego, tygodnie oczekiwania na odpowiedź. Miałem wtedy w głowie co innego niż asocjacje pop-kulturowe, chciałem zaraz dostać papier z zarejestrowanymi danymi małego chłopczyka. Małego Yody, jak szybko zaczęliśmy mówić.
Napisałem tak o nim na blogu, kiedy kilka tygodni później poszliśmy na wycieczkę do Morskiego Oka. Ciocia Iza z Rabki zaczęła go częściej nazywać Yodą niż pierwszym imieniem, podarowała mu cudowne, sprowadzone ze Stanów śpioszki z wizerunkiem Yody. Wśród różnych pieszczotliwych imion, przezwisk, ksywek, którymi rodzice mówią do swojego dziecka pojawiał się Yoda. Pamiętam też jego zachwyt, kiedy cztery lata temu przy premierze którejś z ostatnich części zobaczył wielkiego Yodę na plakacie. Chłopczyk stał się małym Yodą.
Parę miesięcy temu zaczął mnie podpytywać o R2D2, o Vadera, nawet o Chewbaccę i o Yodę. Chociaż mu jeszcze filmów nie pokazywałem, nie chcę mu zrobić tego, co starszej siostrze. Ale jest jakaś tajemna przedszkolna wiedza o Yodzie, o Mocy, o starłorsach – jak mówi Mały Yoda.
Poniżej zdjęcie ze startu sobotniego parkrunu. Sam robiłem, bo byłem wolontariuszem-fotografem. A jeszcze niżej już krótsza historia urzędowej batalii o zmianę imienia.
Kiedy wróciliśmy z ostatniego obozu w Rabce złożyłem w Urzędzie Stanu Cywilnego Warszawa-Śródmieście wniosek o zmianę drugiego imienia Małego Yody – z Olgierda na Yodę. Pani w okienku kręciła głową, mówiła, że nie ma takiego imienia w użytku w Polsce, ani jednego Yody w całym kraju. Stwierdziłem na pewniaka, że w takim razie będzie pierwszy, chociaż musiałem nadrabiać trochę Mocą, żeby mój głos zabrzmiał pewnie.
Miesiąc później z urzędu przyszło zawiadomienie, że urząd poprosił o opinię Radę Języka Polskiego, mogę się z nią zapoznać i ustosunkować się do niej. Pani w okienku pokiwała przy tym głową – że nie zdarzyło się jeszcze, żeby przy tak negatywnej opinii kierownik zaaprobował imię. I lepiej wycofać wniosek, i złożyć za jakiś czas.
W opinii było mniej więcej, że Yoda to „niewielka, mierząca ok. 100 cm postać o zielonej skórze”. Takie urzędowe drwinki.
Odpisałem długo, jeszcze dłużej niż ten wpis na blogu, że Yoda to mistrz, wielki nauczyciel. Że właściwszym organem do oceniania tej postaci w kulturze masowej byłby Instytut Sztuki Filmowej. Że Władysław Łokietek miał 130-140 cm wzrostu, ale nie dyskwalifikuje to imienia Władysław. Że dyskryminacja ze względu na kolor skóry budzi najgorsze skojarzenia. Że wykładnia na stronie MSWiA przewiduje, że rodzice mogą nadawać dziecku także egzotyczne imiona „np. Mercedes, Takahiro czy Liam”, więc Yoda nie jest aż tak bardzo ekscentryczny. Że Yety, yoga, yamaha, yaris, york i Yves Montand. I wreszcie, że chodzi o drugie imię, które można schować, kiedy ma być schowane (kto zna wasze drugie imię?), a wyciągnąć, kiedy potrzeba.
Pani w okienku przyjmując pismo pokiwała smutno głową wietrząc niechybną porażkę. Szykowałem się już do odwołań – do wojewody, potem do sądu. A tymczasem po dwóch tygodniach wyciągnąłem ze skrzynki pozytywną decyzję kierownika USC! Mały Yoda został oficjalnie Yodą. Szacunek, Panie Kierowniku.
Na zdjęciu emocje za metą parkrunu i krótka odpowiedź adwersarzom.
Pochwaliłem się tą radością na FB. Dostaliśmy kciuki, serduszka i świetne komentarze od których serce rośnie albo brzuch się śmieje. Dostaliśmy trochę hejtu, który hartuje każdego Jedi.
Dostaliśmy też trochę wyolbrzymionych obaw. Że zniszczyliśmy Małemu Yodzie życie, bo to imię będzie wywoływać ciągłą szyderę. Ja się spodziewam raczej, że może wywoływać zachwyt, podziw lub pozostawiać obojętnym. I to tylko wtedy, kiedy Mały Yoda będzie chciał je pokazać światu w kolejnych klasach, szkołach, środowiskach. Że będzie nas przeklinać i nienawidzić. Spodziewam się raczej zadowolenia i radości. Przecież tak go wychowujemy – w otwartości, w wolnościowym liberalizmie, w pewnej alternatywności – żeby wyrósł na prawdziwego Jedi. A moje doświadczenie z nastolatkami podpowiada mi, że znajdzie sobie wiele innych powodów do przeklinania nas – to naturalny etap rozwojowy, który trzeba wytrzymać z całą mocą – niż jego drugie imię.
Jedna uwaga z internetu dała mi do myślenia: dlaczego sobie nie zmieniłem imienia na Yoda? Bo to nie moje imię jest. Dla mnie jest to ważny drogowskaz na drogę życia, jak dla mojego ojca pamięć o wielkości Rzeczypospolitej Jagiellonów. Ale mój ojciec nie zmienił sobie drugiego imienia (miał zresztą imię Maria, nie Marian, tylko Maria, taki przedwojenny zwyczaj – i co na to powiecie?) na Olgierd, tylko dał je mnie. Ja daję mojemu synowi Yodę, daję mu drogę Jedi, daję mu szansę na wyróżnianie się i bycie z tego dumnym.
Dziki mądrze tu napisał, że jest Piotrem, bo jego mama w ciąży słuchała Szczepanika. W czym jest lepsze danie dziecku pierwszego imienia po Szczepaniku, niż drugiego imienia po Mistrzu Jedi?
Poniżej zdjęcie, z którego jestem w tym wpisie najbardziej zadowolony – stoperowe emocje. Najlepsze jest zdjęcie otwarciowe. Zrobił je Mały Yoda, kiedy dostał na chwilę do ręki ciężką jak miecz świetlny lustrzankę.
Niechaj Moc będzie z Wami! I z Yodą z Warszawy.
24 thoughts on “Mały Yoda z Warszawy”
Dyskryminacja ze względu na zielony kolor skóry wygrywa internety. 🙂 Na pohybel rasistom !
dziękuję za odpowiedź na moje pytanie z FB. 🙂
Co Ty się Wojtek innymi przejmujesz? Trzeba robić swoje, nie patrzeć na innych. Howgh!
Gratulacje! Nie rozumieniem generalnie idei drugich i trzecich imion, ale jak mają być to fajnie.
Szkoda dziecka. Współczuje mu takich rodziców.
Pict – w sedno. Niemniej to drugie imię zobowiązuje 🙂 Zdrówko!
Dziś na lekcji w szóstej klasie rozmawiałam z dziećmi o Radzie Języka Polskiego. Powiedziłam o tym,
że m. in. wydaje opinie na temat nadawania niespotykanych w Polsce imion Podałam przykład imienia Yoda. Dzieci stwierdziły, że to super imię. Wiedziały, że to bohater z Gwiezdnych Wojen. Bardzo im się podobało.
Jak widzisz, wszystko zależy od wychowania.
Przed chwilą był materiał w TVN24. Ja cię kręcę, normalnie jestem sąsiadem celebryty!
Cześć Wojtek. Pozrów Yodę 🙂
Postaraj się trochę skracać swoje opowieści.? naprawdę Twoje życie nie jest aż tak interesujące jak Ci się wydaje. No chyba że nie zależy Ci na ruchu na blogu.weszłam tylko przeczytać historię imienia a prawie zasnęłam zanim dobrnęłam do końca
W sobotę na parkrun dowiedziałam się od Szkieleta o nadaniu 2go imienia synowi. Nie widziałam żadnych GW, więc nie jestem w temacie. Rozumiem, że to tak samo, jakby ja dała synowi lub córce na drugie „Biały Kieł” albo „Winnetou” albo coś w tym stylu, bo to moje książki z dzieciństwa. Jakoś na to nie wpadłam i dzieci mają drugie imiona po rodzicach. Miałam przez to małą awanturę, bo gdy córka w wieku ok. lat 6 dowiedziała się, że w ogóle ma coś takiego jak drugie imię i to imię ma po mnie, to się poryczała, bo stwierdziła, że to bardzo brzydkie imię (tak szczera już nigdy później wobec mnie nie była). Zapewniałam, że w dorosłości można je sobie zmienić. Do tej pory tego nie uczyniła.
Za to jaja były z jej pierwszym imieniem, bo nie chcieli nam zarejestrować. Więc mimo tego, że oficjalnie jest Marią, to i tak dla wszystkich w rodzinie i poza Maszą. Za to na imię syna jakaś ciotka podniosła raban i lament i kazała zmieniać. Nie wiem komu kazała, bo na pewno został Maurycym.
Mi się podoba Yoda. A właściwie dlaczego nie Joda?
Aha, nie skracaj opowieści. O ile pamiętam, gdy ktoś ma problem z czytaniem dłuższych tekstów to sięga po bryki. W ostateczności można się zadowolić samym tytułem.
Też chętnie czytam opowieści Wojtka. Osładzają poniedziałki. 🙂
Lubię też wersje papierowe. I lubię, jak jest dużo do czytania.
Zostało mi to z dzieciństwa, kiedy to dostałam pod choinkę książkę, w której było więcej obrazków niż tekstu. Obraziłam się wtedy na mikołaja. 🙂
Jesteś idiotą i tyle.
Przykro mi, że Cię tu obrażają. Tylko to napiszę w ramach wsparcia przez wiernego czytelnika bloga.
Kochani,
Dzięki za słowa wsparcia. Rzeczywiście, nieoczekiwanie znalazłem się na wojnie i to błotnej, nie gwiezdnej.
Ciekawym doświadczeniem jest zmierzenie się z taką ilością hejtu. Myślę o tym tak jak Andrzej Rysuje (jak nie tolerujesz laktozy, to nie pijesz mleka, a nie golisz łba na łyso i nie biegasz po mieście krzycząc 'jebać krowy’).
Czyli: jak nie podoba ci się nadawanie dziecku imienia Yoda, to nie nadawaj dziecku imienia Yoda.
Mel – Yoda jest rycerzem Jedi. Najpierw Y, potem J.
Marzena – żeby nie było kompletnej blachy wstawiłem tu jednak trzy duże obrazki. Ok mam nadzieję 😉
Wojtek – zdanie a propos tolerancji – genialne !
Yoda to jego drugie imię (w miejsce nieużywanego, zimnego jak lód imienia Olgierd)
Skoro Olgierd bylo takim oschlym imieniem, to po co w ogole je synowi dawaliscie? Juz na wstepnym etapie trzeba sie bylo poważnie zastanowic.
Sir Ryszard – w 99 proc. przypadków drugie imię jest martwe, ale zwyczajowo się je nadaje. A zobaczyliśmy przez te 4 lata, że zyskaliśmy szansę na żywe drugie imię Małego Yody
Jak będzie nowy film.. to nowe imię.
Szczęście że nie Reksio
Jakbyś dał Yoda na pierwsze to by było słabo. Ale na drugie jest super. Nigdy nie rozumiałem sensu istnienia drugich imion, których nikt poza właścicielem nie zna i nie używa. Teraz już wiem po co są. Właśnie po to. No i tekst o dyskryminacji z powodu koloru skóry wymiata.
No i super. Zabawne jest patrzec, jak się ludziom zawiść i hejt włącza. Mam ubaw widząc jak 'cala Polska żyje imieniem Yoda’.
A ja zazdroszczę młodemu, bo będzie miał gotowca na ksywkę w nieco starszym wieku. Pozdrawiam, Wojtek i Kinga!
Gotowiec na ksywkę :-))))))