Ruszamy z Przemkiem Sympatykiem na 44 minuty. Jeszcze dzień wcześniej chciałem biec na 45 minut, bo moja forma tak zamarzła w styczniu i lutym, że łatwiej byłoby mi złamać serce niż 20 minut.
Na czwartą Dziesiątkę do Dziesiątej (#10do10) przybyło 21 Podopiecznych i Sympatyków. Pierwszy na trasę ruszył o 8.50 Wojtek, nowy Podopieczny Trenerki Kingi, pierwiosnek, który dopiero rozpoczyna drogę do wydolności. Potem kolejni – tak żeby dobiec o 10.00 na metę dychy. O 9.16 ja z Przemkiem Sympatykiem, a za nami jeszcze Podopieczny Tomek, któremu mogłem wyznaczyć cel 42 minuty, bo jest najszybszym dziennikarzem w Polsce.
Biegniemy z Przemkiem do czwartego kilometra, gawędzimy w drugim zakresie, ale liczę, że coś za wolno na planowane 44 minuty. Przemek mówi leć, to lecę. Zaczynam doganiać tych, którzy wyruszyli wcześniej, ale liczę znów na ósmym kilometrze, że brakuje paru sekund do celu, więc przyspieszam.
I wtedy wyprzedzam chyba z połowę stawki. Leć, trzymaj się mnie, trzymaj się jego, jej, powalczcie. Dorota, chyba nie dasz się wyprzedzić mężowi. To oczywiście taka motywacyjna podpucha, bo Paweł biegnie tuż przed Dorotą i wyraźnie pomaga jej w utrzymaniu tempa na finiszu.
I wbiegają razem nie jakby byli małżeństwem z dorosłymi dziećmi – tylko jak dzieci zakochane w sobie na wiosnę. Właściwie na przedwiośnie, ale miłość im wcześniej wybuchła w rękach:
Wbiegają Ania i Andrzej. Trening finiszowania. Ania trochę niewyraźna, bo zmyliła trasę, zestresowała się. Nie zawsze, zwłaszcza w obcym lesie, wszystko idzie jak po ścieżce. Czyli wyszedł trening odnajdowania się.
Ja finiszuję z Renatą (w tle Paweł z Dorotą, jeśli ktoś czujnie spojrzy). Dawno nie miałem tak uśmiechniętego zdjęcia i to podwójnie uśmiechniętego, bo Renata się cieszy, że na ostatnich stu metrach utrzymała się ze mną i jeszcze docisnęła. Forma rośnie, przebiśnieg wypuszcza pączki. To będzie dobry sezon, Renata.
A ja się cieszę na tym uśmiechniętym finiszu Podopiecznymi i Sympatykami. Dopiero za metą patrzę na zegarek i okazuje się, że ze mnie na tym przedwiośniu z koziej dupy matematyk. Wszystkie liczby pokręciłem, źle policzyłem na trasie. Bałem się, że nie złamię założonego 44:00, a pobiegłem 41:57. Po ostatnim parkrunie w 20:11 mógłbym sobie to ustawić jako cel maksimum, a zrobiłem to z uśmiechem i tętnem średnim (z paska na klatce piersiowej, więc wiarygodnie) 165, czyli poniżej mojego maratońskiego (169).
Cała moja radość w liczbach jest TUTAJ. Najpierw wpadam w samozachwyt. A potem dociera do mnie, że skoro ja tam mocno i swobodnie pofrunąłem, to wszyscy, którzy przybiegli przede mną, pobiegli jeszcze mocniej wobec swoich planów.
Zaraz dobiegają Przemek i Tomek. Przemek z półminutową nadróbką, Tomek z podobną stratą po samotnej gonitwie. Dwóch prymusów robi spontaniczny stretching. W tle rower Kingi, która walczy ze stopą przy pomocy Ortorehu, ale żeby się trochę ruszyć przejechała chociaż dychę na rowerze.
Kierownikiem zdjęcia został Szczepan i wymyślił to tak:
A my patrząc na Renatę, która z małą pomocą swoich przyjaciół (młodsi: Google) wspięła się na wysokości myśleliśmy, ile nastolatek byłoby w stanie fizycznie wspiąć się tak swobodnie. I ile by miało taką zajawkę, żeby zrobić coś innego niż snapa albo tik toka. Wiosna, panie sierżancie.
Dziękujemy za gościnę z rabatem najsympatyczniejszej kawiarni ze śniadaniami na całym Ursynowie – Ach Cafe. Na koniec kawa i wyniki:
KTO DEKLARACJA CZAS RZECZYWISTY
Wojciech Zajdel 70:00 69:00
Ania Olesińska 63:00 61:29
Andrzej Olszewski 58:00 57:30
Ania Bulik 57:00 57:00
Piotr Turek 60:00 56:41
Maciej Obcowski 58:00 56:28
Alicja Gąsiorowska (z wózkiem) 54:00 56:02
Adam Kwaśny 54:00 56:02
Renata Kim 58:00 55:16
Oktawia Markowska 55:00 54:22
Szczepan Gad 57:00 54:15
Renata Glińska 56:00 53:44
Zuza Ziajko 55:00 53:30
Dorota Wółkiewicz 55:00 53:15
Małgosia Murawska 55:00 52:59
Marcin Gliński 54:00 52:39
Paweł Wółkiewicz 52:00 51:25
Przemek Ciok 46:20 47:20
Mariusz Suchodolski 46:30 45:10
Przemek Murawski 44:00 43:25
Tomek Furman 42:00 42:27
Wojciech Staszewski 44:00 41:57
Z kim widzimy się za miesiąc – w niedzielę 17 marca na piątej edycji #10do10? To będzie próba generalna przed wiosennymi startami.
7 thoughts on “Szybkość wybucha jak przedwiośnie”
Ja będę jak dożyje i podciągne jeszcze forme bo Trener kazali jeszcze minutę szybciej (strach się bać?) Narazie jest moc w lesie Kabackim .?
Bardzo udany trening a wręcz wzorcowe Zawody .
Czytaliście?
https://tadeusz-szopa.blogspot.com/2019/02/bieganie-rekreacyjne-czy-rzeczywiscie.html
Armia Poznań! Kiedyś była tu duża frakcja poznańska. Potrzebuję waszej pomocy. Po wywiadzie, który robiłem wczoraj na dworcu w Poznaniu zostawiłem w jednej kawiarni tablet – czy ktoś ma blisko na dworzec i mógłby go nadać przesyłką konduktorską? Byłbym stukrotnie wdzięczny. Piszcie na FB albo na priv: bieganie[MAŁPA]ksStaszewscy.pl
Ok, przejrzałem tekst (musiałem zaakceptować komentarz, bo jak jest link, to antyspam zatrzymuje) – ale trudno mi się z tym zgodzić. Autorytety medyczne mówią o konieczności ruchu przez więcej niż 10 minut. Ponadto tekst zupełnie nie bierze pod uwagę wpływu aktywności lub jej braku na dobrostan psychiczny.
Chociaż coraz bardziej myślę o tym, żeby nie ignorować smogu.
Mi też się trudno zgodzić.
Ale jakie poważne opracowanie 😉
Ilość przypisów robi wrażenie!
Chyba pójdę pobiegać dłużej niż kilka minut 🙂
To opracowanie jest kabatetowe. Wystarczy sobie policzyć procent zgonów i zestawić z określeniem ich przez autora słowami „dużo”.