Aktywne święta

Łąkotka – praktyczna analiza jazdy na krawędzi. Krótko, bo niektórzy mają święta. Ja mam wielkie święto aktywności – tydzień w górach. Czyli: aktywne święta.

W Wigilię wstałem z bólem głowy. Nie pomogły parowe inhalacje, dwa Ibupromy i w końcu Moja Sportowa Żona mówi: – Idź na bieganie.

Taka żona to skarb. Z pewną taką nieśmiałością podjechałem pod leśniczówkę na Krzywoniu, gdzie już poprzedniego dnia poszliśmy na półtorakilometrowy spacer z Małym Yodą. I wtruchtałem na górę. Opatentuję chyba całą gamę nowych środków treningowych: wtruchty zamiast podbiegów, wycieczki truchtowe zamiast wycieczek biegowych i trucht ciągły zamiast BC2. 45 minut, na dół, do domu, pod prysznic i do świętowania. Mikołaj przyniósł mi dwa narzędzia pracy na blogu (a od Nowego Roku będzie tej pracy sporo, zobaczycie) – statyw do ajfona i selfie-sticka.

Tak wygląda nasze selfie z kijka w drodze na Stare Wierchy w pierwszy dzień świąt.

rabka-2016-wigilia-2

Tutaj już był bardziej bieg niż trucht, bo raz, że ja byłem trochę śmielszy (bo łąkotka po Wigilii była okazem zdrowia), a dwa, że Kinga tak się ścigała z Sabiną (przy czym obie udawały, że tego nie robią), że wyszło nam tempo pod górę 7:25 min./km, a zejście tam poniżej 8:00 na śniegu w obecnej formie sporo mnie kosztuje.

Aktywne święta, naprawdę. Na górze spotkaliśmy Jarka ze Śląska i z Irlandii zarazem – wjechał na rowerze. I narzekał, że reszta rodziny leży na kanapie przed telewizorem lub pije wódkę przy stole. I jeszcze raz pomyślałem, że taka żona, jak moja i taka rodzina to skarb. Tak wyglądaliśmy na Starych Wierchach:

rabka-2016-wigilia-3

W drodze na dół minęliśmy psi zaprzęg ze zdjęcia otwierającego ten odcinek. Oprócz tego były jeszcze dwa inne zaprzęgi, dwóch rowerzystów i dwóch biegaczy. Nie byliśmy jedynymi aktywnymi w święta.

Pogadałem na zbiegu z łąkotką. Trochę swędziała (ten uraz to jakby cię swędziało wewnątrz ciała), ale generalnie przyznała mi rację, że nie przekroczyliśmy jeszcze granicy rozsądku. Kończyłem wolno nie goniąc Kingi i Sabiny.

Aktywne święta nie skończyły się w niedzielę. W drugi dzień świąt zerwaliśmy się na śniadanie o 6:45. Bynajmniej nie świąteczne, raczej lotne. I o 7:45 ruszyliśmy na stok w Jurgowie, żebyśmy byli pierwsi. Wszyscy, włączając w to dziadków, dzieci i męża Sabiny, który zadeklarował dziś dość głośno walkę z nadwagą (a już ma 10 kilo sukcesu, z tym że to początek drogi).

Zdjęcie kijkiem zrobiła córka gimnazjalistka. Na moim wprawdzie był komplet wycieczki, ale kadr był sto razy gorszy, zbyt tradycyjny. Fajny jest ten moment, kiedy człowiek się uczy od dzieci.

rabka-2016-wigilia-4

Oczywiście powiedziałem łąkotce głośno, że żadnych nart nie będzie, nie musi się obawiać. Mieliśmy sanki i jeździliśmy sobie z boczku, na nieczynnej nartostradzie (za zgodą obsługi, żeby była jasność). Niestety, jak człowiek jedzie wprost na siatkę, to ma odruch hamowania nogami. Raz, ale łąkotka siarczyście mnie sklęła.

Ale już jest dobrze, ból przeszedł. Obiecałem jej same rozsądne ruchy. Do operacji trzy i pół tygodnia.

Życzenia noworoczne w czwartek.

 

Komentarze

5 thoughts on “Aktywne święta”

  1. Super zobaczyć taką piękną zimę, chociaż na zdjęciach 😉

    A ja dzisiaj ruszyłem z dziećmi na krótki spacer do Kampinosu. Po kilkunastu minutach, przy Górze Ojca, stały sobie dwa łosie i skubały korę… No magia świąt po prostu 😉

    Wojtek, a czy Ciebie ta głowa w Rabce nie boli czasem od smogu? Przykro to pisać ale z tego co wiem szeroko rozumiane okolice Nowego Targu to najgorsze powietrze w Polsce zimą. Czy tak jest naprawdę?

  2. Oki, Piotr – nie, to tzw. napięciowe bóle głowy. Wiem, ze Podhale zadymione, zwłaszcza Rabka, ta cześć leżąca w kotlinie. Na szczęście rodzice MSZ mieszkają trochę wyżej, a stad tez sie w góry wyrywam. Warszawa tez zasmogowana, zdaje sie ze odkryliśmy przyczynę nocnych ataków kaszlu Małego Yody – wietrzenie jego pokoju wieczorem. Tutaj nie kaszle. A może ktoś ma inne podpowiedzi?

  3. @pict, @rav – dzięki za podpowiedź z robakami. Też to podejrzewaliśmy, mamy historię robaków wśród znajomych. Tylko przy robakach to jest kaszel pojawiający się po położeniu spać i nękający dziecko długo, całą noc, tak? A tutaj jest jeden gigantyczny atak kaszlu około 2-3 w nocy. Przechodzi czasem po wodzie, a zazwyczaj raczej po syropku.
    Myślimy bardziej o smogu, bo teraz w Rabce – zero ataków. Albo może coś uczulającego w łóżeczku. Dziwne, bo niby dlaczego jest ten jeden wielki atak w Warszawie.

  4. Kaszel u dzieci na Kabatach. Jakże bliski mi temat 🙂 Wojtku, proponuje wspólny spacer, tudzież trucht, po nowym roku i wtedy przegadamy temat zdrowotny i u dorosłych i u dzieci. Co ty na to?

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *