Wiem czego nie lubię. Biegać bez celu. Zanim zacząłem szukać niegłosującego lekarza i niegłosującego nauczyciela, pobiegłem 9 km w lesie. Dziś na lenia podjechałem do lasu samochodem, żeby nie ganiać po ulicach, bo ostatnio się dużo tak naganiałem, na dystansie 42 km. Las jest teraz cudny. Na drugim kilometrze pętli słońce operuje ukośnie przez listowie i rzeczywistość przyjmuje strukturę Zebry. Na siódmym i dziewiątym ciało owiewają ciepłe prądy, a w nozdrza wciska się ozon. Kolory takie, że nawet daltonista widzi różnicę. Tylko jakoś to bez sensu. Nie wiedziałem, czy dziś zrobić długie wybieganie, czy krótki i szybki trening. I właściwie sam nie wiem co zrobiłem. Bieg ani długi, ani krótki. Na pewno nie szybki. Nawet jakoś tam fajny, joggingowy. Ale jeszcze dużo mam testosteronu wyzwolonego podczas niedzielnych zawodów i chętnie bym się gdzieś pościgał. Rozważyliśmy z MSŻ kwestię Poznania. Jednak nie jedziemy, to duża wyprawa. Chyba nie jedziemy, bo jak teraz piszę, to się zaczynam rozmarzać o tym podbiegu na Warszawskiej i jeszcze o tym na Browarnej i tej kociej muzyce, która dopinguje nas na Osiedlu Lecha. Szukałem jakiegoś półmaratonu bliżej, ale nie widzę w internecie w październiku. Pamiętam – Misiu i też sympatyku – że teraz jest pólmaraton w Łowiczu. Ale ten weekend odpada, bo będę świętował czterdziestkę. Wypada ona parę dni później, ale obchody zaplanowaliśmy na sobotę. Więc tak się teraz kręcę trochę bez sensu. Nie mam się na razie do czego szykować. Chociaż… może by jednak poćwiczyć trochę tempo. W sobotę ścigam się przecież rano na SMŚ-iu na Młocinach (te wyścigi na dochodzenie, o których kiedyś pisałem i jeszcze napiszę). A w południe pobiegam z Polską (bo w Warszawie Polska Biega właśnie w sobotę). OK, już wiem, byliście właśnie świadkami mojego głośnego myślenia. Oto plan: jutro odpoczynek, w czwartek podciąganie tempa, w piątek wolne, w sobotę dwa wyścigi, w niedzielę odpoczynek. Odzyskałem sens biegania. A teraz Polki wygrały z Serbią w siatkówkę, córka przedszkolak siada do bajki, a ja za telefon i dzwonię do dwóch niegłosujących nauczycielek. W Warszawie obdzwoniłem z 10 szkół, bez efektu. Pomogli mi nieznajomi z oddziału Gazety w Radomiu (dziękuuuuuję wam), mam dwa telefony do nauczycielek. Mam nadzieję, że jedna nie ogląda Faktów o 19., a druga Wiadomości o 19.30. Ani, że żadna nie wyszła właśnie na bieganie.
Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.
Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.