Po maratonie człowiek musi się pozbierać. Nie tyle fizycznie, kuleć na lewą nogę (jakieś nadwyrężenie stawu skokowego) przestałem w środę po południu, po kilku sesjach zamrażania stopy woreczkiem. I biegać też już mogę w normalnym tempie. Ale trzeba sobie wyznaczyć nowy cel do którego się biegnie, dąży, trenuje.
Powiem wam, który moment maratonu lubię najbardziej. Tę chwilę tuż za metą w strefie tylko dla zawodników. Dziewczyny wieszają medal, człowiek staje oszołomiony, zatrzymuje się nie tylko w biegu, ale w życiu, zegar spowalnia, muchy latają na zwolnionych obrotach, magiczna chwila trwa. Podchodzisz do tych, którzy przed tobą, jednych goniłeś kilometrami, ale nie dałeś rady, inni wyprzedzili cię po walce. Teraz rywalizacja zamienia się w braterstwo. Wbiegają następni, których ty wyprzedziłeś albo im uciekałeś. Podchodzę do człowieka w niebieskich spodenkach i czerwonej koszulce, dopiero teraz widzę, że ma z przodu napisane Drużyna Szpiku, bo do tej pory widziałem tylko jego plecy albo profil. Dogonił mnie na półmetku, tupał za mną bliżej lub dalej przez 15 kilometrów, zaatakował, uciekał, ale na 40 kilometrze ja go przeszedłem. Tyle o tobie myślałem, że naciskasz, że dzięki tobie też nie odpuszczam, że jednak odjeżdżasz, że cię gonię, doganiam, że tym razem ja wygrywam. Stary. Ściskamy sobie rękę i te 21 kilometrów emocji jest w tym jednym uścisku.
Przedłużam, zwłaszcza po udanym biegu, ten moment w strefie medalowej. Napawam się nim zanim wyjdę za bramkę do zwykłego świata. Gdzie będę miał półtorej godziny na poprawki do tekstu jak biegać. Gdzie będą niebiegacze, z którymi wypiję herbatę, zjem coś, pogadam. Rodzina, praca, chleb powszedni.
Powiedział mi dziś Kamil D. na treningu – zrobiliśmy godzinę w Lesie Kabackim po 5:00, a nawet 4:50 – że po maratonie łapie deprechę. Po trzeba się pozbierać i ustalić ze sobą samym dokąd się teraz biegnie. Ja to zrobiłem w środę. Po południu na Fasolkach zrobiłem pół godziny podbiegów na Agrykoli. A wieczorem, zapisałem się na niedzielny Bieg Konstytucji, bo to atestowana piątka. I na półmaraton w Łodzi tydzień po ślubie. Chciałbym sobie sprezentować życiówkę. Dziki mi przysłał esemesa, że zrobił 14 km po puszczy w tempie po 5:28 i taką bazę teraz zamierza robić. Dopisał nie wiedząc, że przez chwilę był poetą (kto wie, z czego to cytat), że to była wycieczka w nieznane, tajemniczymi ścieżkami, na rympał.
To bieganie, to taka wycieczka w nieznane. Może ktoś z Was wbiega właśnie na tę ścieżkę?
sfx
2009/04/30 19:34:44
Wojtku powiedz mi ino, co robić żeby być gotowym na 24 maja na 10k ?
Na razie lekko zwolniłem… tzn. w poniedziałek się ruszyłem, ale kolejny ruch planuję jutro…
–
bolek.03
2009/04/30 22:00:50
Bezczelnie pozwolę sobie powtórzyć pytanie z poprzedniego wpisu. Wojtku, jak mam przygotować się do jesieni? Planuję wtedy pobiec we Wrocławiu i Poznaniu. Jak trenować, żeby taki leszcz jak ja dał radę?
–
wojciech.staszewski
2009/05/01 00:09:29
Bolek, sorry, przeoczyłem.
Konieczny czas na regenerację już się skończył. Możesz zacząć trenować od już, jeśli tylko pęcherze pozwalają. Na razie trochę lżej niż przed maratonem, na BPS przyjdzie czas.
Jeśli bardzo potrzebujesz psychicznie odpocząć od biegania, zrób sobie miesiąc przerwy. Ale w tej przerwie wyjdź dwa razy w tygodniu na pół godziny lekkiego truchtu, nie porzucaj aktywności całkiem.
A potem biegaj jak Ci dusza podpowiada. W maju i czerwcu 2-3 razy w tygodniu długo i wolno, a jeden raz szybciej, ale krócej. 8 tygodni przed zacznij się do treningów przykładać, ale też bez przesady. Przesada jest najgorsza na początku biegania. Uniwersalny schemat treningowy jest obok – na stronie głównej http://www.polskabiega.pl w tekście Jak biegać, żeby coś nabiegać. Pod koniec tekstu.
Cokolwiek będziesz robił, byle z sercem i z głową, to we Wrocławiu da Ci kolejną życiówkę. Do Poznania jest potem ponad miesiąc (czy terminy się zmieniły w porównaniu z zeszłym rokiem), więc dasz radę mocno pobiec też drugi maraton.
Chyba, że we Wrocławiu byłby upał, to potraktuj go Gallowayem, a w Poznaniu zrobisz megażyciówkę.
–
bolek.03
2009/05/01 10:16:00
Z przeoczeniem – nie ma sprawy:) Zdaję sobie sprawę, że teraz masz gorący okres.
Odpoczywam od biegania, ale aktywności nie porzucam. Piłka i badminton z synem, basen, na dziś planuję 1,5 – 2 na rowerze i malowanie kuchni. Może w przyszłym tygodniu trochę pobiegam. Miłego weekendu!
–
bolek.03
2009/05/01 10:17:53
Mechanizm do wklejania wpisów coś mi wyciął. Poniżej to, co miało być powyżej:
Dzięki za kompletne, syntetyczne i kompetentne rady. Przeklejam je teraz do specjalnego pliku, do którego co kilka tygodni będę zaglądał. Podobnie zrobiłem z Twoimi instrukcjami z jesieni. Tamte zakończyłeś zdaniem: „I śmigniesz”. Myślałem, że to forma kurtuazji;)
–
piotrek.krawczyk
2009/05/03 23:03:24
Jan Krzysztof Kelus, piosenka „Na przystanku PKS-u”. Było też: „czy on z dzikiem skrzyżowany, czy go, panie, mróz oprószył”, itd. Poleciałem życiówkę w sprincie (5 km – 0:19:18) w Biegu Konstytucji tydzień po dwóch niezbyt udanych maratonach. Po tygodniu biegania w nieznane, na rympał, bieganiu tak jak lubię. Skąd się wzięła szybkość? Nie powinno jej być. Tydzień biegania wyłącznie dla przyjemności, fajny sex i (sorry) sukces porannego wypróżnienia? Nie, jest jeszcze „coś”. A może nazywa się FUCK AMBITION. Czysty od oczekiwań i założeń. Pozdrawiam. Dziki
–
pict
2009/05/04 14:20:00
Debiut maratoński za mną na Silesia Marathon. Melduję – jak bohater pewnego artykułu gospodarza bloga o początkujących i ich motywacjach do biegania – że nabiegałem w debiucie 3:08:31 i jestem całkowicie zdatny do życia i dalszego biegania 😉 Dzięki za motywację, jaką dają i blog i cała akcja Polska Biega!
–
wojciech.staszewski
2009/05/04 22:14:03
Jezu, jaki debiut. Ja zaczynałem od 3:54. Będziesz pewnie niedługo walczył o prawdziwe medale. O rany
–
maryska_21
2009/06/04 22:46:43
Jasny gwint!!!! Ależ Wy wyniki wykręcacie. Nie podnoście mi tak wysoko poprzeczki.
Wojtku, Dziki..miejcie litość.
A tak całkiem serio….kolejnych życiówek życzę:)
Pozdrawiam
Marysia