Drążek

Nie ma to jak pokłócić się z żoną rano w dniu swoich urodzin. Ponieważ chodzi o Moją Sportową Żoną, to kłótnia była ze sportem w tle. MSŻ szła na bieganie, a ja po wczorajszym starcie na 10 km na Siekierkach, który zakończył okres kilku dni treningów z rzędu, miałem z nią jechać na rowerze z Małym Yodą w siedzonku.

Mieliśmy wyjść o 9.00, wiedziałem jak ta umówiona godzina jest dla MSŻ ważna, ale w przypływie szaleństwa o 8.56 zabrałem się za przykręcanie poluzowanej od tygodni baterii. I kiedy o 9.16 kończyłem zmywanie naczyń, MSŻ pękła. Że idzie sama biegać, bo nie będzie już czekać ani sekundy i że jest jej tak smutno, że nie wiem. No i poszła.

A ja wytaszczyłem rower do windy, Mały Yoda nie pomagał, ale dał się na szczęście kierować i pełen złych myśli pojechałem do Lasu Kabackiego. Tam Mały Yoda zawsze ma przerwę, chodzi po ścieżce i medytuje o tym i o owym. A ja zrobiłem – niestety obciążony tymi złymi myślami – to, co teraz lubię robić najbardziej. Mówiłem już? Drążek. Uwielbiam podciągać się na drążku. Mógłbym to oczywiście nazwać prostymi ćwiczeniami kalistenicznymi i znaleźć jakieś karkołomne przełożenie tego treningu na bieganie, uzasadnić go. Ale po co? Po prostu bardzo dużą przyjemność sprawia mi podciąganie się na drążku.

Po to jest chyba sport, żeby sprawiał przyjemność. Z regularnością niemal zegarka sprawiam przyjemność Dzikiemu przegrywając niemal co tydzień w ping ponga. Mam nadzieję, że Lewandowski z kolegami sprawią nam wszystkim przyjemność wygrywając ze Szkocją i Irlandią. No i cieszę się z podciągania na drążku.

W domu drążek jest we framudze sypialni, przykręcił go tam jeszcze Janek, bo jak ja przykręcałem to zjeżdżał, a tak to wisi. Już ponad dwa lata. Już ponad dwa lata.

A w lesie drążek jest na ścieżce zdrowia. Tu jest większa swoboda ruchu, opuszczam się do kąta zdecydowanie rozwartego w łokciu. Zrobiłem w niedzielę 6 serii po 6 podciągnięć i czuję przyjemne kłucie w piersiowych.

Jak kogoś boli, to czuje, że żyje. Tak samo jest zresztą z kłótnią małżeńską. Jak boli, to małżeństwo żyje, a nie tylko trwa.

Pogodziliśmy się koło południa.

A to zdjęcie – na którym cieszę się z biegania – zrobiła mi MSŻ poprzedniego dnia. Wystartowałem, jeśli nie liczyć naszych ursynowskich parkrunów na dystansie 5 km, pierwszy raz od niechlubnego Biegu Truskawki, gdzie nie złamałem 40 minut. W sobotę złamałem, choć czas 39:32 jest dużo poniżej moich oczekiwań. Alibi takie, że poprzedniego dnia biegłem ponad godzinę do pracy (w szufladzie mam cywilne ciuchy, a łazienkę blisko swojego pokoju – to mój nowy/stary patent na zwiększenie kilometrażu) z przyspieszeniem na ostatnich 2 km. Pocieszenie mam takie, że wygrałem i to sporo z Jackiem N., moim rywalem i byłem sekundę przed Darkiem K. z Ergo. Ale alibi ani pocieszenia nie sprawiają, że ten wynik staje się rezultatem na miarę moich ambicji. Bo chciałbym mieć 37 minut.

Do startu – Maraton w Puszczy Kampinoskiej to mój główny start jesieni – dwa tygodnie. Kupiłem sobie żelazo, bo moja hemoglobina zawsze w dolnej granicy normy. Ale powinienem więcej biegać (w tym tygodniu przynajmniej, jeszcze tyle mogę poprawić) i więcej spać. A nie pisać odcinek o 23:30 mając w perspektywie Życiówkę do Biegania.

Updated: 5 października 2015 — 18:55

  1. marzec76

    2015/10/07 17:06:19

    Startowaliśmy w sobotę w tym samym biegu. To był mój debiut w Grand Prix. Widziałam Ciebie, Twoją żonę i synka, ale nie miałam odwagi zagadać przed biegiem. 🙂 A po, zanim doszłam do siebie, już Was nie było. Udało mi się poprawić życiówkę na dyszkę na 48:35. W końcu to trasa z atestem. Powodzenia w maratonie.


    maciek_lepton

    2015/10/08 20:33:35

    Cześć

    Czy może ktoś poradzić w jaki sposób rozwiązać problem ubrania na maratonie (w Poznaniu), który rozpocznie się prawdopodobnie w okolicach +5C a skończy w +10-15C ?
    Krótkie spodnie da radę przeżyć, ale kwestia góry i rąk. Czy worek foliowy na pierwsze kilometry to jest dobre rozwiązanie? Jednorazowe rękawiczki chirurgiczne też OK? A może coś innego?


    1.marsz

    2015/10/08 22:37:40

    cześć -ważne, żeby nie wychłodzić się zbytnio pomiędzy rozgrzewką a startem; worek foliowy jest ok do momentu startu, potem przyda się stara koszulka z długim rękawem, którą można zdjąć i wyrzucić po 2-3 km, (podobnie z rekawiczkami) lub zarękawki jeśli obawiasz się zimna – ale prawdopodobnie wystarczy folia na strój startowy, którą zdejmujesz tuż przed, w tłumie będzie ciepło:)
    udanego maratonu
    marsz


    piotrek.krawczyk

    2015/10/09 21:21:53

    Maciek – przed startem radzę tak jak mówi Marsz, nie zaczynaj przechłodzony. A od startu na krótko, po piętnastu minutach będzie Cię grzało – czy 5, czy 15 stopni, szkoda energii na ściganie ciuchów w biegu. Ja sobie regulowałem komfort w takich sytuacjach wyłącznie rękawiczkami: za zimno – zakładam; za ciepło – do tylnej kieszeni. Rękawiczki nic nie ważące z nylonu. Załóż czapkę – przyda się i na chód i na upał. Powodzenia – pobodzenia 🙂 Dziki


    tomikgrewinski

    2015/10/09 21:55:58

    Kto biegnie w Poznaniu?
    Ja kibicuję, bo wpadam do Poznania na stoisko Ligi Biegowej na expo.
    Maciek
    Marsz podał ci w zasadzie najlepsze rozwiazanie, ja często zaczynam w rękawkach a jak sie robi ciepło to je zsuwam i zostają na nadgarstkach, ale pierwsze kilometry jest mi ciepło a to ważne.. Na pewno weź rękawiczki.


    pict

    2015/10/10 10:11:39

    Ja teraz w Berlinie miałem ten problem – rano było bardzo zimno, a w dodatku tam trzeba ruszyć na start ok 1,5h wcześniej, bo tłum. Zużyta koszula + worek dały radę, chociaż następnym razem dołożę coś jeszcze np. zużyty bawełniany podkoszulek. Z tym że start już na krótko.


    wojciech.staszewski

    2015/10/11 12:08:50

    Marzec – to następnym razem podejdź. Nie gryzę (jak nie jestem pokłócony z MSŻ)
    Maciek – dobrze pomyślałeś z ubraniem i Marsz dobrze pisze. A jak poszło?
    W Poznaniu biegnie z Podopiecznych Maciek – bój się Pict, zobaczymy, kto będzie miał w tym roku najlepszy wynik 😉 i Szczepan. Zaraz sprawdzę na sts


    wojciech.staszewski

    2015/10/11 12:18:30

    Maciek na mecie. Życiówką o 27 sekund, 2:58:10. Zwycięzcą z wynikiem z Berlina 2:55 zostaje Pict 🙂 Gratulacje dla Was obu :-))


    wojciech.staszewski

    2015/10/11 12:23:11

    Może być u Maćka o 13 sekund lepiej – czyli będzie 2:57, bo jest błąd w wynikach i czas netto i brutto na mecie zrobił się taki sam, a wcześniej było 13 s. różnicy. Tylko nie wiadomo, który jest błędny – netto czy brutto.
    Szczepan równiutko z tyłu baloników na 3:30 – na 35 kilometrze ani sekundy zwolnienia. Ale jeszcze trzeba wyrwać parę sekund, bo od 15 km biegnie po 5:00, a potrzebne jest 4:59 na całej trasie.


    wojciech.staszewski

    2015/10/11 12:28:50

    Jeszcze Michał z Łodzi. Miał biec na 3:30, ale nie martwić się, że grupa na 38 kilometrze zacznie odjeżdżać. I dokładnie tak jest – tempo na ostatniej piątce spadło o 5 sekund na kilometr, ale jest świetnie – na 40. kilometrze Michał ma perspektywę na minimalne złamanie 3:35. Będzie potężna życiówka.
    I Grażyna z Kwidzyna (i obozu) – miała iść na 4:19, teraz – na 30. kilometrze – ma prognozę na 4:25, ale cały czas przyspiesza.


    wojciech.staszewski

    2015/10/11 12:31:16

    Szczepan jest na czterdziestym. Idzie po swoje – ma netto 3:18:42 i nadal równe 5:00. Jak dociągnie w tym tempie złamie o 18 sekund (a przecież na finiszu urwie jeszcze z 20). Mamy to… już tuż-tuż


    wojciech.staszewski

    2015/10/11 12:33:58

    JEST SZCZEPAN – 3:29:06. Życiówka. Złamane. Tam da ra dam dam dam 🙂


    wojciech.staszewski

    2015/10/11 12:53:12

    Michał z Łodzi (i obozu) – 3:33:49, życiówka o ponad kwadrans! Brrrrawo!
    Grażyna z Kwidzyna (i obozu) – na 35. nadal przyspiesza, przesunęła prognozę na 4:24. Skończy się w 4:22, coś czuję 🙂


    wojciech.staszewski

    2015/10/11 13:16:47

    W międzyczasie Przemek Cz. z Wawy (i obozu) zrobił życiówkę w Płocku – złamane 1:40, co przy przeziębieniu jest mistrzostwem świata.
    Grażyna – jest na 40, zwolniła o 1 sekundę na kilometrze, czyli trzyma tempo. Ale teraz widzę, że prognoza na 4:24 była wg czasu brutto. W tej chwili idzie na jakieś 4:20:30. Czyli z przyspieszeniem na finiszu jest szansa na założone 4:19. A życiówka tak czy inaczej spora, poprawa od wiosennego maratonu – gigantyczna


    wojciech.staszewski

    2015/10/11 13:31:44

    Grażyna na mecie. Miało być 4:19 i JEST: 4:19:45.

    Podopieczni pobiegli dziś REWELACYJNIE, bez wyjątku :-))))))))))
    Ale dobra niedziela


    maciek_lepton

    2015/10/11 18:42:06

    Dziękuję za rady d/t ubrania. Stara koszulka zeszła już po 1km, rękawiczki schowałem gdzieś w połowie dopiero i wracam z życiówką, małą ale jarą:)

Nie ma możliwości dodania komentarzy do Archium Bloga.

Zapraszam do komentowania nowych wpisów ksstaszewscy.pl/blog/.