Co tu dużo gadać. Dałem ciała w Wiązownie. Słaby bieg, w którym nie powinienem wystartować. Jedno co dobre, to że w słabej formie między jedną chorobą, a drugą jestem w stanie zrobić nienajgorszy czas.
Ale nie po to są kijowe biegi, żeby szukać pocieszenia w detalach. Znaleźć kogoś ze znajomych w klasyfikacji, komu nie poszło jeszcze bardziej.
Kijowe biegi są po to, żeby wyciągać z nich wnioski. Pierwszy wniosek – trzeba non stop się troszczyć o żelazo. Pełen dumy w grudniu, kiedy w punkcie krwiodawstwa byłem mocno w normie, odpuściłem skupienie w tej sprawie. Odstawiłem czarną herbatę od posiłków, ale zamiast pić zieloną albo sprite’a tak jak do jesieni, przestawiłem się na colę. Przecież to kofeina, czyli też uniemożliwia przyswajanie żelaza tak jak kawa. I wyszło mi przy okazji innych badań 12,9, przy normie od 14.
Poświęciłem temu żelazu już cały akapit, bo trzeba o tym myśleć. Jaki sens ma katowanie się na podbiegach czy interwałach, żeby poprawić swój czas o 5 minut, skoro te same 5 minut można stracić przez zbyt niską hemoglobinę i zbyt wolne dostarczanie tlenu do komórek?
Dwa – nie startować z chorobą. Na szczęście przeziębienie w niedziele miałem na tyle malutkie, że nie zmieniło się po biegu w wielki w ognisko zapalne. Ale niedzielne popołudnie przeleżałem pod kołdrą, a dziś chodzę schorowany i na proszkach.
Trzy – biegowo nie jest źle, a teraz, jak wyzdrowieję, dodaję już sporo szybkości. Na Półmaraton Warszawski będę gotów do dobrego startu. Może powalczę z Andrzejem z naszej klasy, który tym razem wyprzedził mnie na dziesiątym kilometrze. W tym roku 2:1 dla Andrzeja. A może nawet powalczę z Podopiecznym Bartkiem, którego odpuściłem na trzecim i dobrze, bo inaczej bym chyba kończył marszem.
O ile Synek 2.0 nie uzna, że akurat dzień półmaratonu jest najlepszym dniem na przyjście na świat. Więc może tak być, że klęska pod Wiązowną będzie moją jedyną istotną bitwą tej wiosny.
Szykując koszulkę na bieg trafiłem na zestaw, o którym myślałem przez pół nocy: żółta bluza z rękawami, na którą można założyć niebieską koszulkę. I stałem tak z pięć minut: założyć czy nie założyć. Człowiek chciałby poprzeć Ukraińców sercem, ale czy to nie błazenada? Czy start w ukraińskich barwach na biegu w bezpiecznej Polsce nie jest jakąś hipokryzją, pustym gestem – kiedy w Kijowie trwa mobilizacja. Nie wiem. Ale nie chciałem poczuć się, jak dupek dumny z wizerunku sportowego – postanowiłem, że startuję w zwykłym dresie, ale napiszę o tym na blogu. Bo teraz wszyscy mamy Ukrainę w głowie nie tylko podczas biegania.
Do Wiązowny pojechała ze mną Moja Sportowa Żona, która lepiej się czuje jak się trochę porusza. Odebraliśmy pakiet i poszliśmy na pomidorówkę z makaronem do lokalnej knajpki. A tam Podopieczny Bartek i Maciek Trójkołamacz. MSŻ wytypowała kolejność na mecie: Maciek, Podopieczny i ja.
Maciek odpuścił, nie znalazł w sobie mobilizacji – tak napisał. Chociaż siły zostało mu mnóstwo, kończył jak burza, na dwóch ostatnich kilometrach nadrobił do mnie 40 sekund i złamał spokojnie półtorej godziny. Był tam, gdzie powinien być Dziki.
Podopieczny szedł jak burza cały czas. Ale też coś potem wyznał – że trzy razy chciał zejść. Biega się głową, zwycięża się też głową, Podopieczny zwyciężył.
Na finiszu wyglądał tak:
Ja tak:
A tak Jang jako wolontariusz niewidomego biegacza. Szacun dla was obu:
Andrzeja, mojego głównego dziś rywala próbowałem gonić od nawrotu. Ale ciągle był z pół minuty przede mną. Aż spotkałem 5 kilometrów przed metą Marcina, znajomego z Ergo-Treningów – truchtał kontuzjowany do mety. Postanowił się do mnie dołączyć, bo jego trucht i mój mocny bieg mają podobne tempo. A kiedy powiedziałem mu, że gonię tego w czerwonej koszulce, Marcin stwierdził tylko: – Dawaj! Żebyś coś zapamiętał z tego biegu.
I zaczęliśmy Andrzeja dochodzić. Już miałem go na jakieś 50 metrów, kiedy odległość przestała się zmniejszać. Zwiększyłem obroty i doszedłem na jakieś 45. A potem było wiadomo, że już nic się nie uda, ale to nie jest najważniejsze. Bo w całym tym kijowym biegu mam rzecz, która mi sprawiła przyjemność – walkę.
Z Marcinem powalczyłem jeszcze na finiszu, wbiegliśmy równo, fotokomórka mnie pierwszego zarejestrowała. Nie zawsze trzeba wygrać, ale walka sprawia przyjemność.
Chciałbym, żeby świat znów wyglądał tak, żeby takie słowa jak walka albo zwycięstwo odnosiły się do sportu, a nie do kryzysów militarnych w sąsiednich krajach. Trzymam kciuki za ludzi z Kijowa i za rozsądek wszystkich, którzy mają na Ukrainie swoje interesy i wizje.
I idę pochorować – taki blog bez happy endu.
PS. Żeby było jeszcze smutniej – tu jest link do tekstu „Człowieku jesteś naprawiony”. To tekst o Tomku, biegaczu z wielką pasją, który umarł (na zawał?) na treningu.
PS II. A żeby nie było tak całkiem smutno, to robię do Newsweeka eksperyment – trzy dni bez wirtualnego świata. Jeśli chcecie się podzielić ze mną opowieściami o takich sytuacjach, refleksjami na temat wirtualnego uzależnienia w waszym życiu – to… No właśnie. O maile nie poproszę, bo nie odbieram. Esemesów też. Telefonu stacjonarnego nie posiadam, ale możecie mi zostawić wiadomość w sekretariacie redakcji „Newsweeka”, jak dotrę, to oddzwonię.
Dziki – PP w Kahunie o zwykłej porze. Bez odbioru.
tomikgrewinski
2014/03/04 00:40:37
No podopieczny pobiegł na medal.
Brawo Bartek!
A ja pobiegłem wczoraj w Wiązownej treningowo ale mocno!
Najpierw 15k w tempie 4.55-5.00
Potem 5k w okolicach 4.40
I potem mocny finisz.
Mądry, kontrolowany bieg, mialem naprawde duza przyjemność…
I co najważniejsze średnie tętno 150.
Moc rośnie! Na Warszawskim powalczę o mocną życiówkę…
–
tomikgrewinski
2014/03/04 00:51:34
Dziki a moze podjedziesz ciut dalej do Międzylesia albo do Radości i przebiegniemy sie po Mazowieckim razem? Zadzwonie po 8 rano, moze cie namowie..:)
–
Gość: , *.dynamic.chello.pl
2014/03/04 05:49:17
Walkę znów prowadzę, niewyspany a trening czeka. Nie chce mi się oj oj oj.
Kamilmnch1
–
Gość: podopieczny_bartek, *.centertel.pl
2014/03/04 06:44:28
Dzieki Kinga za to zdjęcie – świetny materiał szkoleniowy… Widać wyraźnie, jak fatalnie jestem „złamany” w biodrach i ile jeszcze pracy nad technika biegu przede mną:)
–
mksmdk
2014/03/04 09:19:55
„Tomek to dziś wie – bo młodzi ludzie czują się niezniszczalni, zanim pójdą do lekarza, noszą ten zawał w sobie przez kilka dni, a potem nie ma już ratunku”
Pamiętam ten tekst Wojtka o Tomku jeszcze z DF Wyborczej chyba. Smutna sprawa i kondolencje dla rodziny. Żal Człowieka żal biegacza.RIP
Tymczasem wujek MKS da Wam dobrą radę nie trenujcie a już w ogóle kategorycznie nie startujcie będąc w chorobach czy przeziębionym-grozi to komplikacjami poważnymi dla zdrowi w tym dla SERCA.
Doświadczyłem tego osobiście na ostatnich startach zeszłego sezonu. We Wrocławiu lało w sumie prawie cały maraton więc się przeziębiłem ale 3 tyg później była Warszawa więc nie odpuściłem i było OK ale te niecałe 3,5 h na warszawskiej wietrznej i zimnej trasie rozłożyły mnie kompletnie.Start był udany muszę dodać.Niestety albo i stety na fali medialnego rozgłosu o zdrowie biegaczy po Biegnij Warszawo rodzina wysłała mnie na kontrolne/okresowe/całościowe badania w których pojawił się problem. Wszystko wskazuje na to że spowodowany trenowaniem/startowaniem z nie do końca wyleczonym choróbskiem czy infekcją.Obecnie mój plan przebiegnięcia 100 maratonów zatrzymał się na 30. i nie wiem czy ruszę dalej. Ja,MKS, sportowiec od dziecka, jestem zniszczalny i to właśnie sport może mnie zniszczyć, nie chcę tego! Takie hasło może na koniec: Sportowcu/biegaczu/triatlonisto/chodziarzu/himalaisto/………../-używaj sportu rozsądnie.
–
Gość: maciek, *.warszawa.vectranet.pl
2014/03/04 10:04:02
Bartek, dziękuję za herbatę i chleb z masłem! Próbowałem Cię dogonić i podziękować osobiście ale sam rozumiesz, że biegłeś zbyt szybko:)
–
Gość: 1.marsz, *.wroclaw.dialog.net.pl
2014/03/04 12:45:37
msk – brzmi nieciekawie, trzymam za ciebie kciuki
chyba muszę pójść w końcu do kardiologa, nawet byłem zarejestrowany ale uparłem się na nfz, „wyprzedzenie” było półroczne i zdążyłem zapomnieć, w której przychodni…
też mam zawsze niską hemoglobinę i żelazo, słyszałem, że dla biegacza pożądane jest żelazno przynajmniej 120 jed. ale mariusz giżyński pisze:
„Jeśli chodzi o poziom żelaza, to powinien on być przede wszystkim w normie. Warto też robić równoległe badanie ferrytyny, która określa tzw. magazyn żelaza, jest to parametr nawet ważniejszy niż samo żelazo w surowicy(ta jeśli jest w środku normy jest super i można bez obawy ciężko trenować!)”
przydało by się takie personalne urządzenia medyczne do najważniejszch pomiarów, połączone interfejsem z systemem analitycznym lub lekarzem:) marsz
–
Gość: 1.marsz, *.wroclaw.dialog.net.pl
2014/03/04 12:48:02
mks:)
–
szafaurwisa
2014/03/04 14:52:53
trzymam kciuki!
–
piotrek.krawczyk
2014/03/04 19:00:38
Normalnie, w dawnych czasach, po prostu przyszedłby Dziki do Johna do domu, bez zapowiedzi, w celu uzgodnienia terminu ping ponga. Bo kto miał telefon w PRLu? Wybrańcy. Chodziliśmy do siebie po prostu, nikogo to nie dziwiło, gość w dom. Bliżej było ludziom do ludzi, chociaż teraz więcej słów, to dystans rośnie.
Tomik – wyładował mi się telefon, pobiegałem sam po Wawerskich lasach bez świadomości, że mnie zapraszasz.
A Dziki dziś 12 kilometrów po Lesie Sobieskiego. Przyjadę tu kiedyś specjalnie, jak Dziki dojrzeje do kilometrówek, idealnie wymierzone kilometry, oznaczenia co dwieście metrów, nie trzeba włączać GPSa. To Dziki dziś równo w godzinę, tak jak chciałem, kręcąc się w okolicy tempa 5’00 na każdym kilometrze. Najwolniejszy 5’06, najszybciej 4’56. Może być, a tam w Marysinie jest płaski las, szybkie ścieżki, myślę, że po Puszczy na takim samym wysiłku przebiegłbym w godzinę może 11,5 km, może mniej. To jutro mecz w ping ponga. W zeszłym tygodniu zapomniałem ogłosić konkursu. Teraz ogłaszam. Kto wygra i jaki będzie wynik? Gramy do czterech wygranych setów. Możliwości są takie: 4:0, 4:1, 4:2, 4:3, 3:4, 2:4, 1:4, 0:4. Każdy może typować jeden raz do jutra (środa), do godziny 11:30. Nagrodę wyślę pocztą. O ile ktoś wygra 🙂 Dziki
–
majka.bally
2014/03/04 21:16:22
Tak dawno mnie tu nie było… Wracam ze smutnym tematem, poruszanym przez niektórych z Was – Wojtek, oco i inni…
Wróciłam do biegania, nie bolało kolano i jak już czułam, że znowu to poczułam, to mój ojciec zmarł. 23.02.
Nagle, absolutnie niespodziewanie.
64 lata.
Mors, maratończyk, kiedyś nawet triatlonista. Mam niespełna 30 lat i raz w życiu słyszałam, że ojciec kaszle, był wtedy 3 dni chory, jeden jedyny raz. Często chodził do lekarza, badał się bardzo regularnie, bo powtarzał, ze profilaktyka jest najważniejsza. Był zdrowy. i zdrowy umarł, jak powiedział lekarz rodzinny. Na zawał, zator, nie wiemy do końca. A miał zdrowe serce! Badał je ostatnio 2 lata temu, wszystko było ok.
To wszystko tak trudne do uwierzenia… Gdy dojechałam z Michałem do domu rodziców, jeszcze reanimowali, całą godzinę (wcześniej moja mama, do przyjazdu karetki), ani na sekundę nie drgnęło tętno. Nikomu nie dał szans.
Słuchajcie… dbajcie o siebie. Tata był zdrowy, kochał sport, co niedziela morsował, zdrowo się odżywiał, a zabił go długoletni stres, związany z firmą. Nie dajmy się. Zwariowane czasy… ;(
Od tamtej niedzieli na samą myśl o bieganiu, płaczę. Ale wrócę, w tym tygodniu. Mama wróciła na siłownię już wczoraj. Musimy wrócić do codzienności. Tak cholernie trudno stracić rodzica, szczególnie, gdy się z nim tak doskonale rozumieliśmy…
–
popellus
2014/03/04 21:24:22
Trzymaj się. !!
–
Gość: cze.cza, *.centertel.pl
2014/03/04 21:31:09
Majka, wyrazy współczucia.
–
Gość: podopieczny_bartek, *.dynamic.chello.pl
2014/03/04 21:50:15
Majka, bardzo Ci współczuję, trzymaj się!
–
tomikgrewinski
2014/03/04 21:59:53
Majka
Wyrazy współczucia dla ciebie i rodziny.
–
beautyandb
2014/03/04 22:19:26
Majka, współczuję :'( Ale daj sobie czas na żal, żałobę trzeba przeżyć, to nie jest taka bezsensowna tradycja. Uciekanie od niej na niewiele się zda, ona i tak wraca. Trzymaj się i dużo siły :'(
–
beat.usia
2014/03/04 22:43:34
Majka, trzymaj się dzielnie… i tak jak mówi Beauty daj sobie czas…. Tak bardzo, bardzo Ci wspólczuję… Przesyłam najcieplejsze myśli…
–
w502
2014/03/05 00:06:13
Majka, szczerze współczuję. Nie mam słów pocieszenia, każdy niesie swoich zmarłych z sobą aż do swojego końca. Nas też ktoś pewnie poniesie, taka sztafeta.
Dziki, przekornie 2:4. Odkryłem ponownie ping-ponga z nową pracą. To fajna rzecz móc zagrać z kolegami w czasie pracy zamiast wypić kolejną kawę. Odstresowuje i pobudza do pracy/życia (niepotrzebne skreślić).
–
mksmdk
2014/03/05 08:26:06
Majka – współczuje i przesyłam wyrazy wsparcia.
–
Gość: 1.marsz, *.wroclaw.dialog.net.pl
2014/03/05 10:11:06
majko – nie wiem czy nasze słowa mogą pomóc ale są, trzymaj się
–
Gość: , 81.210.24.*
2014/03/05 14:18:39
Dla kontroli 🙂 Wystarczy wpisać nazwisko i mamy wyniki 🙂 enduhub.com/pl/szukaj/wynik%C3%B3w/?name=yared
–
Gość: Dziki, *.centertel.pl
2014/03/05 19:36:30
Majka – bardzo Ci współczuję, Twój Tata to wspaniały człowiek, wystarczy przeczytać Twoje krótkie wspomnienie i to jest jasne.
A Dziki dziś, stało się nareszcie, oto przegrałem z Johnem 3:4 w ping ponga. Dobry mecz i dramatyczny, o zwycięstwo graliśmy na przewagi, Dziki miał meczbola, nie wykorzystał, John wykorzystał. Tyle tygodni kibicowałem Johnowi, ale jakoś nie umiem zmusić się do radości z przegranej Dzikiego… A Dziki dziś nic. Dziki
–
kawonan
2014/03/05 22:19:57
Majka- współczuję.
Wpadłem w panikę? Dzisiaj wziąłem skierowania do kardiologa i urologa. 53 lata – serce ,wątroba, jądra,głowa.Najniższe zmierzone tętno 34, dyskomfort w okolicy” klejnotów” rodzinnych.
W niedzielę otworzyłem sezon na veturilo- ze Wschodniej na Marymoncką przy Dewajtis,obiegałem Lasek Bielański i powrót na Wschodnią biegiem, 17 km. W poniedziałek rowerem do Wilanowa, zwiedzanie w biegu parku i powrót na Wschodnią -14 km.Tak można pracować !
–
piotrek.krawczyk
2014/03/06 18:55:41
Kawonan – ale Ty masz super robotę! Jeździć prawdziwym pociągiem w lokomotywie! Każdy o tym marzył! W międzyczasie takie fajne wycieczki. I jeszcze Ci za to płacą! Na pewno Twoje zdrowie jest OK, szczęście chodzi parami… Żałuję, że Dziki wczoraj nic, bo może byśmy się spotkali gdzieś przy klasztorze Kamedułów koło Lasu Bielańskiego. Bo Dziki dziś 15,5 km po Lesie Bielańskim i Kępie Potockiej. Start z parkingu przy klasztorze, dalej pod stadion Hutnika przez las, w stronę Cmentarza Włoskiego z I Wojny Światowej, potem laskiem robiniowym do Dewajtis, wzdłuż Potoku Bielańskiego pod klasztor, to jeszcze nie koniec, teraz podbieg na płaskowyż, z lewej AWF, sporo góreczek, teraz do Podleśnej i przemykiem z mostkiem do ulicy Gwiaździstej, tu zaczyna się Kępa Potocka, wzdłuż kanałku z przekroczeniem pod spodem Trasy Toruńskiej, to jest granica między Bielanami, a Żoliborzem, obieg kanałku, powrót koło kultowej knajpy U Araba, kiedyś wzdłuż Wisły ciągnął się sznur knajpek piwnych, sztuką było przebyć cały Szlak Orlich Gniazd ze spożyciem 0,5 litra piwa w każdym, nie ma już Albatrosa, nie ma Joasi, Żagiel już nie podaje piwa, trzyma się Syrenka, czyli Bar Pod Rurą, bo stoi przy Wiśle, a nad nim przebiega most kolejowy z ogromną, zieloną rurą ciepłowniczą. Kto pamięta inne nazwy ze Szlaku Orlich Gniazd nad Wisłą? No to spod Araba ścieżką rowerową przy parku linowym na podbieg koło źródełka i już 400 metrów do mety. Tempo 5’23. A Rafał przewodnik wykonał kilometrówki z wielkim zapasem tempa i siły, w sobotę start kontrolny w Kabatach, będzie atak na 52 minuty i rekord życiowy Rafała, nie musi być rekordu, ale chyba będzie. Dziki
–
wojciech.staszewski
2014/03/07 18:38:26
Majka, ściskam Cię
Uczymy się tu wspólnie przeżywać śmierci bliskich. U Ciebie inna historia – zaskoczenie, stało się nagle. Tak jak pisze B@B żałobę trzeba przeżyć. Myślę, mając w pamięci śmierć Janka, że bardzo dobrze zrobiłaś, że o tym głośno napisałaś. Lepiej ból z siebie wyrzucać, wypisać, wypłakać niż dusić.
Wiem, że maile, posty od innych ludzi w żaden sposób nie mogą pomóc – przecież nie przywrócą nikomu życia. Ale też wiem, pamiętam, jak bardzo takie wirtualne uściski mi pomagały. Więc przejmuję się twoją historią, wraca mi i wraca mi Janek.
Myślałem o nim właśnie jadąc na rolkach odebrać samochód z myjni. Gdyby Jaś umierał w rozpaczy, w panice, byłoby mi teraz trudniej. Ale jego umieranie było tak spokojne, mocne, był w tym tak pewny siebie. Zaimponował mi mój syn.
Twój ojciec umarł nagle, niespodziewanie, o ile dobrze zrozumiałem. To jeszcze inna historia.
Tyle.
–
piotrek.krawczyk
2014/03/07 19:28:19
A Dziki dziś krótko pod Lasem Bielańskim, kółko wokół połowy lasu, start z Marymonckiej naprzeciwko Szpitala Bielańskiego, do Dewajtis, która dzieli Las Bielański na dwie prawie równe części, potem przelot koło dawnego klasztoru, zbieg przy starym źródełku, ścieżka rowerowa między lasem, a Wisłostradą, w prawo w ulicę Podleśną, porządny podbieg pod skarpę warszawską, znów Marymoncka, przelot przy bramie AWF-u i prosta do samochodu. Razem 5,25 km, po drodze trzy kilometrówki, zadałem mojemu zawodnikowi, Rafałowi Przewodnikowi przedwczoraj sześć kilometrówek, poszły świetnie, to teraz pora na trenera, Dziki nienawidzi kilometrówek, dlatego trzy, zadanie: minutę na kilometr szybciej niż Rafał, Rafał zrobił najszybszy kilometrowy odcinek w 4’40, najwolniejszy w 4’52, zadanie niełatwe, nie udało mi się do końca. To tak:
1 km – tempo 3’46
1 km – 3’47
1 km – 3’42
Jakbym zaatakował porządnie pierwszy odcinek specjalny, może złamałbym tempo 3’40, zostawiłem to na koniec i nic nie mogłem zrobić. I tak zmęczyłem się jak nie-Dziki. Jutro Rafał startuje w Kabatach na 10 km, to start kontrolny przed Półmaratonem Warszawskim, a Półmaraton Warszawski będzie startem kontrolnym przed Orlen Maratonem. W obu startach kontrolnych spodziewam się życiówek, choć nie wymagam 🙂 Pobodzenia. Dziki
–
Gość: podopieczny_bartek, *.dynamic.chello.pl
2014/03/08 11:14:36
Dziki, piękne tempa:)
–
kamilmnch1
2014/03/08 13:56:16
Kto biegł w Kabatach?
–
beautyandb
2014/03/08 15:06:00
Rafał. Ładnie biegał 🙂 Ja też. I też niebrzydko…
–
Gość: rob, *.opera-mini.net
2014/03/08 15:07:26
ja dla równowagi fatalnie 🙁
–
Gość: cze.cza, *.centertel.pl
2014/03/08 15:25:50
Beauty, bardzo niebrzydko:))) Gratki!
Rafał, BRAWO! I gratulacje dla Pana Dzikiego:)
Pobiegłam Kabaty dla sportu, prawie tak jak chciałam, to teraz czas na pobieganie dla głowy.
–
Gość: , *.dynamic.chello.pl
2014/03/08 16:09:18
Gratulacje dla Rafała, wynik poszedł w świat 🙂 BB zatem czekamy na zdjęcia 🙂 Co tak się wstydzicie wyników ?
–
beautyandb
2014/03/08 16:41:07
Fotki na fb – http://www.facebook.com/media/set/?set=a.727109827319743.1073741877.161489933881738&type=1
Wynikowo też przyzwoicie, więc są powody do zadowolenia…
–
piotrek.krawczyk
2014/03/08 19:18:24
Brawo Ania! Ty zawsze jesteś ozdobą mety, a jak do tego był wynik, to masz wisienkę na torcie z okazji Dnia Kobiet. Jak ja lubię biegające dziewczyny podziwiać! Dziękuję za zagajenie o Rafale Przewodniku, to mamy z Beztlenem powody do dumy, Tomek z Ani, Dziki z Rafała. Wiedziałem, że jest już na złamanie 50 minut, liczyła się tylko głowa, nie wbijałem zatem Rafałowi sodówy, miał pobiec solidnie i z myślą, że to start kontrolny, wszystko może być, ale nic nie musi być. No i było! Rafał wbiegł do nowej ligi! 48:53! Sam zauważył, że jest w nowej lidze, poznał to po sylwetkach swoich rywali na mecie, tak Rafał, jesteś biegaczem, który złamał 50 minut na dychę, nieważne, że bez atestu, jesteśmy w środku BPSu, jeszcze dużo treningów, dużo kilometrów, trzydziestka z Dzikim trenerem, kilka Choszczówek z Dzikim trenerem, jeszcze połówka kontrolna, może jeszcze zweryfikujemy cel na Orlen Maraton, idziesz jak burza mój Zawodniku 🙂
To Dziki dziś przed wieczorkiem do Truskawia w Puszczy na trasę Biegu Truskawki, cel oczywisty, pobiec dziesięć kilometrów krosowej pętli w czasie Zawodnika Rafała Przewodnika, żeby było ciekawiej pierwsza piątka po 5’15, a potem Dziki goni Rafała. Straszne. Ale nie za bardzo. Puszcza idealna do biegania, żadnego błota, a sypki piach jeszcze się nie wyodrębnił z podłoża. To do Zaborowa Leśnego w miarę lekko w tempie w okolicach 5’15, przy Krzyżu Powstańców jest na Biegu Truskawki agrafka, po nawrocie przy wbiegu na zielony szlak, czyli Krętą Drogę, tu jest dokładnie połowa dystansu, mam czas 26:04, trochę nadrobiłem ze strachu, że się potem nie wyrobię, no to kara, muszę pobiec wszystko w 48 minut, o matko, jaką zastosować taktykę, Kręta Droga to 2,5 kilometra górek i zakrętów, potem robi się płasko, ale nie zostawię sobie dwóch kilometrów do przebiegnięcia po 4’00, bo Dziki zdechnie z nerwów, atakuję górki, Rafał miał dziś gorzej, przecież startował na zawodach, a to jest dla Dzikiego straszny stres, dobra, szósty kilometr w tempie 4’31, za wolno, Kręta Droga nieco się wypłaszcza, zbiegam jak szalony, podbiegi super aktywnie, kolejny kilometr najszybciej, 4’04, ale mam dość, zwalniam wydaje się, że znacznie, okazuje się, że tylko trochę, ósmy wychodzi w 4:19, już mostki na bagnach, można się komfortowo odbijać, spacerujący tarasują mostek, zeskakuję, potem wskakuję, normalnie Dziki skąpałby się w bagnie, tej wiosny jest tu sucho, szkoda, jak mają zakwitnąć kaczeńce w takich warunkach, dziewiąty kilometr w tempie 4’24, chcę być jak Rafał Przewodnik na treningach w Choszczówce i pobiec ostatni kilometr najszybciej, wydaje mi się, że tak jest, już jałowcowa polana, ostatnie mostki, jeszcze 400 metrów,slalom między krzakami, tu jest trochę błota, wywalam się na ręce, wstaję w tempie, jeszcze raz się wywalam, trudno, ostatni kilometr 4:12, wszystko w czasie 47:35, myję ręce Muszynianką, bo są po błocie czarne, rozciąganie, ubieram się w samochodzie i już mogę zrobić to, po co naprawdę Dziki tu przyjechał. Udaję się w moje tajne miejsce, zawsze tu są wczesną wiosną, ścinam bazie na Dzień Kobiet dla moich rozlicznych kobiet, potem przy samochodzie Dziki robi sześć bukietów, mam ze sobą sekator i pomarańczową wstążkę. A tu wraca z lasu para z pieskiem, pan widzi co robię i chce kupić jeden bukiet, Dziki wyjmuje z każdego bukietu po parę gałązek i dzielę się z tym,kolegą. Ogłaszam początek wiosny. W Puszczy, w mojej głowie i w bieganiu Dzikiego. Dziki
–
piotrek.krawczyk
2014/03/09 19:03:32
No nie spodziewałem sie, że będzie pisał Dziki po Dzikim po 24 godzinach. A Dziki dziś dzień z Małymi Córkami, niedzielka z tatusiem, lubię bardzo. Byliśmy w Decathlonie po nowy kostium do pływania dla Hani, bo wyrosła już po pół roku. Hania trenuje pływanie w szkole sportowej, jest w pierwszej klasie, zaczęła bez umiejętności pływania, teraz pływa wszystkimi stylami, nic nie boi się wody, to jest naturalne środowisko Hani, a basen motywuje ją do chodzenia do szkoły jak nic innego. Potem byliśmy w Puszczy, na Polanie Krwiodawców koło Wólki Węglowej jest placyk do zabaw, ale dziś najprawdziwsza wiosna, potem na obiad do centrum handlowego koło Puszczy i zakupy przy okazji. Siedem godzin z tatusiem, w Puszczy najdłużej, Lila z Hanią pierwszy raz huśtały się razem bez pomocy na huśtawce – równoważni. To Dziki dziś przed wieczorem lub nawet wieczorem, godzinę i jedenaście minut biegania sobie. Spod domu pod Las Bielański, Młocinami i Lasem Młocińskim do lasu Nowa Warszawa, dobieg przez bocznicę kolejową do huty na Chomiczówkę, stąd półtora kilometra do domu. Razem 13,4 km. Dziki
–
ocobiegatu
2014/03/10 13:35:21
Majka trzymaj sie. Moj ojciec juz mial miec wypis a po dwoch dniach zmarl . To bylo na jesieni.
–
piotrek.krawczyk
2014/03/10 19:17:55
A Dziki dziś prawie 13 km po Kępie Potockiej i przy Lesie Bielańskim koło Wisły. Chciałem więcej, nawet miałem zamiar poćwiczyć tempo zająca na 2:10 w półmaratonie na dystansie półmaratonu, to jest tempo 6’09, przy okazji pomedytować chciałem o bieżących rzeczach, nie starczyło czasu, została godzina na bieganie, to z parkingu przy Wisłostradzie wzdłuż całego Lasu Bielańskiego, potem przy Centrum Olimpijskim, wbieg na Kępę Potocką, powrót południową ścieżką rowerową, zostało trochę minut, to jeszcze dokrętka do pełnej godziny przy estakadach Wisłostrady. Tempo 4’43, najszybszy kilometr po 4’22. Dziki
–
blazejt6
2014/03/12 14:46:34
Zacna sprawa i szlachetna!
–
szak.aldr
2014/03/19 09:38:30
fantastyczna sprawa z tymi biegami.
–
grz.1996
2014/03/24 10:47:40
Podziwiam ludzi, którzy biegają. Zazdroszczę formy i samozaparcia.
–
lucjan.wielki
2014/04/10 12:49:12
Przecież wszyscy mogą biegać. Jednym to idzie lepiej a innym gorzej, ale to jest akurat dla wszystkich sport.