Bieg Konstytucji 3 maja – dla mnie od 19 lat

Taka historia, a tylko jedno zdjęcie, więc je pokażę za chwilę. A najpierw polski i matematyka.

Dawno, dawno temu, na początku XXI wieku, kiedy ludzie nie mieli jeszcze wszystkofotografujących telefonów w kieszeni, a biegów ulicznych było jak na lekarstwo – podobnie zresztą, jak w tej akurat covidowej chwili – wystartowałem pierwszy raz w Biegu Konstytucji. Dokładnie 3 maja 2002 roku. Było to pięć i pół roku po moim pierwszym maratonie, startowałem regularnie w dziesiątkach, połówkach, a na maratonach walczyłem o złamanie 3:20. Ale jakoś na Bieg Konstytucji nie trafiałem, to była wtedy taka świetlicowa impreza. W 2002 roku wystartowało „ok. 120 osób” – tak zapisałem w pliku, bo wtedy biegi zapisywało się w plikach, o Connect Garmin czy Stravie nikt nie słyszał, pewnie jeszcze nie istniały, bo nie było chyba jeszcze zegarków z GPS-em.

Pobiegłem w 18:25 i zająłem 15 miejsce. Pamiętam, że te pierwsze biegi były wciśnięte gdzieś między WOSiR przy Rozbracie, park Ujazdowski, obrzeża Łazienek, kończyły się przy pomniku marszałka Piłsudskiego nieopodal Belwederu. Rok później pobiegłem znów (25 miejsce na 124 osoby). Rok później znów – z czasem 17:27 zająłem 19 miejsce na 189 osób. Zacząłem sobie przy tym robić notatki o znajomych, bo już miałem znajomych w świecie biegania. Dobiegłem 11 sekund za Mirkiem Bienieckim, który dziś organizuje Festiwal Rzeźnika. Za mną byli Pit i Wojtek Starzyński, z którymi wtedy biegaliśmy niemal co tydzień w grupie SBBP – Sobotnie Bielańskie Bieganie Poranne.

Mógłbym tak długo wyliczać, bo każda cyfra to dowód młodości, tak jak dziś każda zmarszczka to hipoteza starości. Wynik z kolejnego roku 18:06, przy którym zanotowałem „czas słaby” i „miejsce zaskakująco dobre”, bo byłem 8 na 188 osób. Trudno to zresztą porównywać, trasy były nieatestowane, chyba się zmieniały z roku na rok, chociaż zawsze ganialiśmy po kątach, po chodnikach, po alejkach.

Zdjęcie, jedyne zdjęcie z moich Biegów Konstytucji, jakie znalazłem pochodzi z 3 maja 2006 roku. Zrobił je Andrzej Chomczyk sponsorujący wówczas amatorski klub biegowy Entre.pl. Tuż za mną biegnie bardzo mocny do dziś Darek Król, chyba zawsze z nim przegrywałem. W tle Zbyszek Zawadzak Zet. To końcówka podbiegu na Agrykolę, potem był już tylko finisz Alejami Ujazdowskimi do Belwederu.

 

Napisałem w pliku: „Odparłem atak Zeta (Zbyszka Zawadzaka) był sekundę za mną, cztery sekundy za mną Darek Król, a siedem przede mną Szymon Drabczyk. To mój najlepszy wynik na 5 km, ale trasa bez atestu: 17.24, 11 miejsce na 169 osób”.

Ciekaw jestem, jaki wynik bym wykręcił wtedy na atestowanej trasie. Ale jakoś wtedy w Warszawie nie było praktycznie biegów na 5 km. Dziesiątek całkiem sporo, a na zorganizowanie piątki namawiałem wówczas w desperacji Marka Troninę, z którym mieliśmy wówczas sporo nitek dziennikarsko-biegowych – magazyn Bieganie, akcja Polska Biega, Marek został raz „człowiekiem Dużego Formatu” za odpalenie (wraz z innymi, przyznajmy) bomby biegowej i zgadnijcie, kto go zgłosił na zebraniu DF.

Bomba wybuchła gdzieś tak między 2006 a 2009 rokiem. Bo wtedy w biegu wystartowało już 1,3 tys. osób (ja byłem 33. z czasem 18:20, a trasa wreszcie doczekała się atestu).

W 2011 uczestników było już dwa tysiące, ja zrobiłem atestowaną życiówkę 18:13, co dało mi 35 miejsce. Z dwa tygodnie wcześniej biegłem w Krakowie mini-maraton na dystansie 4,2 km i po przeliczeniu tamtego rezultatu z korektą na zwolnienie wychodziło mi 17:45 na piątkę.

Dziś to są liczby jak z kosmosu. My się nie starzejemy, tylko dzieci nam rosną – mówi się. I cyfry na Garminie nam się zmieniają. W ostatni wtorek na Treningu Wspólnym pobiegłem 19:51 na wielokrotnie wymierzonej piątce nad kanałkiem na Agrykoli. I jestem bardzo, bardzo zadowolony.

Tak wyglądaliśmy po treningu. Wygrał Marek z wynikiem 17:50 i jest dla mnie kosmitą. A ja wylądowałem na ziemi, skończyło się rumakowanie.

W tym roku Biegu Konstytucji chyba nie było. Nie sprawdzałem, czy jest formuła wirtualna, ale nikt z Podopiecznych takiego biegu nie zgłaszał. Taki rok, drugi już. Za rok poproszę o normalne zawody. Albo wystartuję 3 maja, albo pójdziemy z Kingą kibicować.

A zdjęcie otwarciowe z 1 maja 2021. Na majówkę też nie dało się za bardzo pojechać z powodu obostrzeń, a z powodu pogody nie miałoby to sensu. Wybraliśmy się więc w trzy rodziny do Kazimierza powałęsać się po wąwozach, pagórkach i rynku. A ja sobie wyprawę uatrakcyjniłem dojeżdżając do Kozienic na rowerze. 80 km to niedużo powiecie – i ja przyznam, że z trzy-cztery razy w życiu przejechałem już więcej w ciągu jednego dnia. Ale pierwszy raz w życiu zrobiłem to w stylu alpejskim – za jednym zamachem, jedząc kanapkę na siodełku.

Jak pomyślicie, że w czasie, kiedy życiówki z dawnych biegów odlecą na księżyc, nie można już niczego zrobić pierwszy raz – to sobie popatrzcie na uśmiechniętego Staszewskiego.

Komentarze

1 thought on “Bieg Konstytucji 3 maja – dla mnie od 19 lat”

  1. Dobry wyścig swoich czasów nie dotarł do wyścigu Konstytucji, ale w 2019 roku wziął udział w wyścigu Poznańskiego Święta Niepodległości. Wtedy bardzo podobała mi się atmosfera, jaka panowała podczas wyścigu.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *