Jak biegać? Teraz, kiedy mówią o nas Lombardia, kiedy katastrofa narasta z dnia na dzień, kiedy wpis po tygodniu dotyczy już całkiem innej rzeczywistości, w której chorych było dużo mniej, a przytomnych jeszcze lekarzy i wolnych łóżek było dużo więcej. Jak biegać?
W sobotę pobiegliśmy Gdynię na Kabatach. Mistrzostwa Świata w Półmaratonie na leśnej trasie. Znacie ten dowcip, że mija się dwóch biegaczy i jeden pyta, co dzisiaj biegniesz, bo ja Nowy Jork, a drugi na to, a ja Berlin? My wszyscy biegliśmy Gdynię poza tymi, którzy się jakoś nie zarejestrowali. Były debiuty, życiówki, season besty. Była namiastka normalności.
Gdynia ma złą prasę, organizatorzy nie chcieli oddawać kasy, czytam czasem coś o pozwie zbiorowym. Nie jestem obiektywny, bo Michała, szefa biegu, znam i cenię. I wyobrażam sobie, w jak totalnej dupie znalazł się przez pandemię – z najbardziej prestiżową imprezą lekkoatletyczną w Polsce od mistrzostw Europy w LA w Sopocie, zaplanowaną z rozmachem, co widać chociaż po medalu (kilka dekoracji było również w sobotę w Lesie Kabackim) i jak się okazało sportowo rekordową. I widziałem jak walczył o zgodę rządu na zawody biegowe. Może to, że mogliśmy pobiec w Maratonie Warszawskim albo to, że tym razem nie zamknęli lasów – to efekt animowanych w dużym stopniu przez Michała usiłowań organizatorów biegów.
Z drugiej strony jest lista żalów, zarzutów, może słusznych. Nie mnie osądzać.
Takie mam pandemiczne refleksje – że lepiej, żebyśmy się jak najmniej osądzali. Nie potępiali tych, co myślą o pandemii inaczej. Ci, co mówią „model szwedzki”, to nie są mordercy, którzy chcą nas zabić. Ci, co mówią, że pandemia to medialny humbug, też mają swoje argumenty i autorytety. Ci co mówią, że hekatomba, wysłuchajmy, bo oni nieraz z bliska widzieli szpitale, OIOM-y. Tylko tych, którzy widzą w tym drogę do czipowania nas do 5G trudno mi traktować bez pobłażania i zadumy nad kondycją rodu ludzkiego, ale jakiś margines w spektrum też musi być.
Biegania półmaratonu w lesie ma swoje zawirowania. Od początku października obmierzałem trasę wielokrotnie. Wyniki były podobne, poza jednym razem kiedy przestawiłem GPS na GPS plus GLONASS i z potwierdzonego kilkukrotnie dystansu 5000 m zrobiło się coś koło 4800. Biegliśmy piątkę z agrafką i agrafkę wyznaczyłem tak, żeby 21,1 km wypadło 20-30 m przed metą. U mnie trafiło w punkt, ale większość biegnących Gdynię (którzy musieli mieć w swoich zegarkach zapisane 21,1 km) leciało kilkadziesiąt albo więcej metrów dalej.
Wygrał Marek-Rakieta z czasem 1:21, ale najlepszy wynik – 1:19 – uzyskała Renata Ki. Jej Garmin oszalał i pokazał ten dystans po ok. 14 km. Mam nadzieję, że podobne jest wytłumaczenie sukcesu „zwycięzcy” wirtualnego biegu, który „uzyskał” czas 1:01:52, o kilkadziesiąt sekund tylko wolniejszy od rekordu Polski Krystiana Zalewskiego, który padł w sobotę w Gdyni.
Podobno to przez buty nowej generacji. Trzeba szybko pozdzierać stare startówki i jak się skończy – jak zawody wrócą do normalności, a nie wirtualnych poltergeistów i znaków zapytania – kupić sobie nowy model. Superbomby ma już nie tylko Nike, ale też adidas.
Jak biegać? Z nadzieją, że coś się jeszcze odbędzie na jesieni. Trudno mieć tę nadzieję racjonalnie, kiedy otwierają szpital polowy na Stadionie Narodowym. Ale może taki wentyl bezpieczeństwa ułatwi normalne życie. Bo – nie wiem, jak te słowa zabrzmią za tydzień – mam nadzieję na ograniczenie, oddalenie, obostrzenia, ale nie lockdown. I że w listopadzie da się biegać przynajmniej po lasach, gdzie maseczka nie jest wymagana i nie wymaga dyskusji, czy nasze bieganie to sport, rywalizacja, czy co. Ja się szykuję – a także pierwsza dwójka Gdyni na Kabatach Marek i Tomek (brawo Wy) na Maraton Kampinoski 14 listopada. Ja byłem czwarty, za Antkiem, z którym sobie fajnie pogadaliśmy trzy pętle, a potem ujął mnie taką skromnością, czy może mnie zostawić na czwartej, kiedy jego rozpierała młodość, a mnie zaczął przyduszać kwas mlekowy. I dołożył mi ponad minutę.
Co dalej? Jeśli pandemia pozwoli – z wszystkimi przepisami, ze zwyczajami społecznymi obowiązującymi w listopadzie – to kończymy sezon tradycyjnym Biegiem Niepodległości 11 Listopada. Tyle że w Lesie Kabackim, szczegóły na naszym fanpejdżu na FB.
Z gdyńskich sukcesów jeszcze takie newsy: Marek-Rakieta zajął trzecie miejsce w swojej kategorii wiekowej. A ja się zmieściłem w dziesiątce w swojej. UWAGA UPDATE: Agnieszka pierwsza w swojej kategorii wiekowej, wow!
TUTAJ jest link do filmiku na FB, jak to wyglądało w sobotę. Udał się start grupkami do 10 osób, udało się nie podawać rąk, udało się chyba nieźle utrzymać dystans w lesie. Udany bieg.
A niżej jeszcze wyniki Gdyni na Kabatach.
GDYNIA NA KABATACH
- Marek Wilczura 1:21:27
- Tomasz Furman 1:28:06
- Antek Hubner 1:28:19
- Wojciech Staszewski 1:29:51
- Łukasz Kanciała 1:33:36
- Michał Smoliński 1:35:50
- Paweł Ganczewski 1:37:18
- Przemek Kosowski 1:40:31
- Przemek Jurek 1:42:02
- Tomasz Brygoła 1:45:28
- Paweł Wółkiewicz 1:46:52
- Ania Bulik 1:49:07
- Kacper Majewski 1:51:02
- Maciej Bodych 1:51:20
- Tobiasz Ziemkowski 1:51:36
- Agnieszka Michalak 1:53:14
- Tomasz Szczepański 1:54:05
- Edyta Fira-Krempa 1:54:57
- Katarzyna Michalska 1:54:57
- Michał Miklewski 1:56:00
- Amelia Kalukiewicz 1:57:32
- Monika Głuszkowska 1:58:30
- Szczepan Gad 1:59:06
- Andrzej Michalski 1:59:07
- Renata Glińska 1:59:08
- Maciej Obcowski 2:02:24
- Jakub Papuga-Szałapski 2:03:30
- Marcin Zawistowski-Lulek 2:05:42
- Beata Kroszka 2:06:41
- Marta Pakulska 2:08:06
- Grzegorz Leoniak 2:08:42
- Julka Toporowicz 2:21:13
Oraz Renata Kim z czasem 1:19:16 na dystansie „21 km” – jej Garmin oszalał 🙂 Przebiegła naprawdę 15 km, w tempie na ok. 2 godziny w półmaratonie.
6 thoughts on “Bieganie na czerwono”
Gratulacje dla wszystkich! Ja nie potrafię zmobilizować się bez zawodów ze „starego świata”.
Ale wiesz Wojtek , że nie można stawiać w jednej kategorii wagowej konsensusu naukowców i jakiegoś negacjonizmu. To nie są równoważne stanowiska – to w jakiej d… jesteśmy jest pokłosiem takiego postmodernistycznego podejścia do nauki – że niby można mieć na sprawy naukowe swój pogląd. Otóż nie można. Nauka nie powinna opierać się na przekonaniach, a jedynie na faktach. Jedni mają rację – inni nie. I w tym sensie Twój ekumeniczny przekaz jest jednak szkodliwy.
A ja mam tez covida (przechodze lekko w miare, bole miesni mocne + zanim wechu i smaku – panadol to pierwsze ogarnia) i mysle, czy po nim organizm bedzie gotowy do delikatnego powrotu, czy to sie jakos bedzie wlec. Ozdrowiencow biegaczy milo by bylo wysluchac. Pozdrawiam.
Pict – jasne, nie jest nigdy tak, że prawda leży pośrodku, bo leży tam gdzie leży. Ale są głosy naukowców, profesorów (ostatnio czytałem prof. Kunę z Łodzi, przedtem był taki mocniejszy jeszcze wpis profesora chyba z Warszawy, nie pamiętam niestety nazwiska) – którzy w dużym stopniu negują nadmiernie ich zdaniem ostrożnościowe podejście do koronawirusa.
Mnie się coś wydaje na temat koronawirusa, ale po pierwsze sam nie mam z tym pełnej jasności, a po drugie swoje wydawanie zostawiam na rozmowy z Kingą po kolacji. A to, o czym piszę, to niespójność głosów specjalistów, autorytetów.
GZ – zdrowia, optymistycznie to brzmi : )
Gratuluję szczerze, że udało Wam się zebrać na własny, nieoficjalny półmaraton. Mnie tego właśnie na moim „zaliczaniu gdyńskiej połówki” brakowało – w samotnym biegu nie potrafię wyzwolić w sobie tej próby rywalizacji z czasem…
Świetna relacja!
Gratuluję szczerze, że udało Wam się zebrać na własny, nieoficjalny półmaraton. Mnie tego właśnie na moim „zaliczaniu gdyńskiej połówki” brakowało – w samotnym biegu nie potrafię wyzwolić w sobie tej próby rywalizacji z czasem…
Świetna relacja!
Gratuluję szczerze, że udało Wam się zebrać na własny, nieoficjalny półmaraton. Mnie tego właśnie na moim „zaliczaniu gdyńskiej połówki” brakowało – w samotnym biegu nie potrafię wyzwolić w sobie tej próby rywalizacji z czasem…
Świetna relacja!