Bieganie w czasach pandemii

Z żoną można. Nawet dziś, nawet jutro. Dlatego na zdjęciu otwarciowym wstawiam beztroskiego buziaka z Beskidem Wyspowym w tle. Zdjęcie z piątku, kiedy już ogłoszono zamknięcie szkół, ale jeszcze nie było mowy o zamknięciu granic. To był tydzień, który zmieni nasze zwyczaje, także biegowe. Zanim dojdę do punktu JAK BIEGAĆ W CZASACH PANDEMII – mały dziennik tego tygodnia.

Poniedziałek, 9 marca

Jesteśmy już na Podhalu. Kinga jedzie z koleżankami na babski wypad do Białki, jeżdżą na nartach, chodzą po knajpach. Ja biorę na narty Małego Yodę, przygotowuję tekst do gazety. Koronawirus jest faktem czysto medialnym. Walić koronawirusa.

Wtorek, 10 marca

Robię rozpoznawcze bieganie po Gorcach. Spotykam się z moim kumplem z Rabki, a potem z dwoma kumpelkami, wszyscy dostają Ewangelię według św. Józka, już oni wiedzą dlaczego. Do teścia dzwoni szwagier, przekonuje do mobilizacji antywirusowej.

W Warszawie i w wielkich miastach Podopieczni pakują się na Obóz Biegowy w Rabce. Ktoś dopytuje, czy trasa na narty biegowe z Klikuszowej na Turbacz jest otwarta, bo chciałby przyjechać dzień wcześniej. Ktoś jedzie po buty do sklepu sportowego.

Środa, 11 marca

Przyjeżdża do Rabki Kinga z Sabiną. Premier ogłasza zamknięcie szkół i przedszkoli. Świat się zmienia. W Rabce tego nie czuć, jedziemy sobie z Małym Yodą na rowerach do parku. Kupiłem mu w Białym Dunajcu rower z Oeliksa za 120 pln, nie trzeba będzie wozić do Rabki roweru z domu.

Czwartek, 12 marca

Wieczorem zaczyna się obóz. Podopieczny, który chciał pobiec na biegówkach na Turbacz nie dojeżdża, bo wstrzymali mu w pracy urlopy, pierwszeństwo dostały matki z dziećmi. Podopieczna, która kupowała buty też nie dojeżdża. Zaczyna się świat obaw.

Wysyłamy maila: obóz się odbywa normalnie, przestrzegamy BHP, nie ma dzielenia się gryzem ani łykiem, witamy się żółwikami, żadnych ćwiczeń w parach. Staramy się zachowywać dystans przynajmniej 1 m.

Piątek, 13 marca

Jak widać na zdjęciu z Lubonia Wlk. nie udało nam się cały czas tego przestrzegać.

Mamy w tym roku mocną, równą grupę. W Beskidzie Wyspowym już wiosna, więc decydujemy się wszyscy na zejście trudnym żółtym szlakiem z Lubonia. W górnej części nie da się biec. Za to zapiera dech w piersiach.

Wieczorem premier ogłasza zamknięcie granic.

Sobota 14 marca

Zauważamy jedno – najlepszym lekarstwem na koronawirusową panikę jest bieganie. To jedyny moment dnia, kiedy nie czujemy obaw. Czujemy radość biegania.

Na Babiej Górze dochodzi jeszcze zimno i dreszczyk emocji, kiedy mgła na szczycie zasłania nam zejście do schroniska. Szybko – w tym zimnie trzeba działać szybko – wracamy tą samą drogą na przełęcz Krowiarki.

Mamy w ekipie jednego alpinistę, trochę nie rozumie naszej ekscytacji. Że wieje? No w górach wieje, na Mont Blancu bardziej wieje.

Fotka roku jak dla mnie. Kinga, Podopieczna Renata i szron.

Niedziela, 15 marca

Zimny front się przewalił, zero wiatru, zero chmur, widok na Tatry jak nigdy. Ach, gdyby tak było wczoraj na Babiej. Sycimy się widokami, żegnamy się ze spokojnym światem, w którym widoki są piękne, a nietoperze śpią w jaskiniach i nie sprzedają ludziom odzwierzęcych wirusów.

Ostatnie foty z Maciejowej. Mieliśmy tam rozegrać ostatnie konkurencje Batalii Obozowej, wypić herbatę. Ale schronisko zamknięte, nawet na wynos herbaty na nie wydadzą. Wracamy do rzeczywistości. Zbiegamy do Rabki – piorunująco pustej.

JAK BIEGAĆ?

Pożegnaliśmy się żółwikiem. Tak zapamiętam ten obóz, obóz pod znakiem żółwika.

Ale to nie wystarczy. Świat naszych wyobrażeń tak się zmienił w pół tygodnia, że teraz ogłosiłbym zasadę: witamy się i żegnamy skinieniem ręki, głowy, z odległości 1 m. I nie mielibyśmy takich ładnych zdjęć.

Przyjeżdżamy teraz do wielkich wyludnionych miast. I co zrobić z bieganiem?

  1. Biegać. Powietrze nie zaraża. Zarażać może kontakt z innymi ludźmi. Nie radziłbym robić ćwiczeń na drążkach, na których przecież mógł ćwiczyć ktoś zarażony. Ale biegać? Przecież nie złapiemy wirusa biegnąc po ścieżce, nawet jeśli on tam się kropelkowo zabłąkał.
  2. Biegać dla podtrzymania formy i siły organizmu. Zarażenie to jedno – ale podobno wielu z nas się zarazi. A zwalczenie choroby to drugie. Musimy mieć układ odpornościowy silny, gotowy do walki. Nie osłabiamy organizmu. Jeśli mamy plan treningowy z myślą o majowych już raczej biegach, to pamiętajmy, że w przypadku podziębienia, gorszego samopoczucia, przemęczenia ten plan nie może być priorytetem. W zasadzie nigdy, a teraz szczególnie. Słowem: trenujemy normalnie, ale w razie obaw o naszą odporność, redukujemy trening, pomijamy jednostki treningowe, zamieniamy je na lżejsze.
  3. Biegać dla endorfin. Człowiek, to nie tylko ciało i krew. W trudnym okresie, który nie wiadomo, ile potrwa i jakie zwroty akcji przyniesie musimy mieć siłę psychiczną. Do ewentualnej walki z chorobą i do życia, bo życia nie da się zapauzować.
  4. Przemodulować nieco plan treningowy. W naszej praktyce trenerskiej w KS Staszewscy stawiamy na silną periodyzację. Najpierw siła biegowa i wytrzymałość, a bliżej startów więcej szybkości. Teraz starty się oddaliły. Nie cofamy się całkiem do stycznia, kiedy w każdym tygodniu były podbiegi, krosy, a liczba treningów interwałowych wynosiła na ogół zero. Ale część mocnych jednostek interwałowych zamieniamy na lżejsze, spokojniejsze. Pozwoli to też utrzymać większą odporność organizmu – bo nie przypadkiem często zdarza się, że po bardzo mocnym, wielotygodniowym treningu i mocnym starcie łapiemy wirusa.

Radzę: idźcie tą drogą. A raczej biegnijcie.

RADY BIEGAJĄCEGO FARMACEUTY:

Żeby podbudować swoje intuicje fachową wiedzą, poprosiłem o opinię Przemka Sajewskiego – biegającego farmaceutę, którego zdroworozsądkowe podejście parę razy wyskoczyło mi już z Facebooka.

Tak, biegajmy! Lepiej samemu – wiem, że ryzyko ze stałym znajomym/znajomymi jest w zasadzie żadne, ale trzymajmy się zasad w każdym aspekcie życia. Omijajmy innych właśnie w tej minimalnej odległości 1-2 metrów. Kiedy spotkamy znajomego, krótka rozmowa jest nawet wskazana, ale bez zbędnych konwenansów typu uściski/piątki/przytulasy i zachowajmy odległość. Lekkie treningi, żadnych mocnych akcentów – to ma mobilizować organizm, a nie go obciążać – plant treningowy zostawiamy na lepsze czasy. Nadmiernie obciążające mogą być i interwały, i trzydziestki. 

Normalnie obowiązuje zasada szyi – bieganie z objawami jedynie ze strony nosa czy gardła jest dopuszczalne. Ale tym razem nie jest wskazana, aby nie osłabiać naszej odporności. No i najważniejsze – szukajmy przyjemności to ma nam poprawić nastrój, pozwolić pozbyć się złych emocji bo szczęśliwy człowiek to odporny i zdrowy człowiek.

Aha, ja wiem, że ryzyko jest bliskie zeru, ale mokry buff od pary na buzi i nosie to wprost idealne podłoże dla wirusa. Absolutnie nie należy zasłaniać twarzy, maseczką również.

Więc w zasadzie to samo – chociaż ja wierzę w świat po pandemii, w zawody biegowe, w których będziemy chcieli wystartować i zamierzam jednak szykować się do nich zgodnie z planem. Tyle że po pierwsze nieco złagodzonym, a po drugie z absolutnym priorytetem zdrowia i pełnej regeneracji.

Jak się tylko ogarnę ze sprawami, to idę na trening. A jeśli ktoś siedzi w domu i ma więcej czasu, to zachęcę do lektury: Ewangelia według św. Józka.

Komentarze

3 thoughts on “Bieganie w czasach pandemii”

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *