Buty biegowe dla Kopciuszka

Mam w domu królewnę, księżniczkę. A w każdym razie AntyKopciuszka. Możliwe, że gdyby uciekła o północy w karocy, to giermkowie by jej nie odnaleźli, bo każdy bucik założony na jej stopę wywoływałby grymas bólu albo od razu masakrował Achillesa. Każdy poza jednym. Na B.

I ten jeden się podarł.

Buty do biegania to temat rzeka. Pamiętam, kiedy zaczynaliśmy akcję Polska Biega i pisaliśmy w „Gazecie” o butach, bo to jest temat przecież, to eksperci mówili, jakie wzmocnienia mają buty dla pronatorów, jakie dla supinatorów, a jaką amortyzację i gdzie umieszczoną buty dla słoniatorów. A jak wymyślnie jest to wszystko skomponowane na kształt arii niemalże w butach dla neutralnych.

Doszukiwałem się u siebie supinacji bo mam nogi jak Zbigniew Boniek (takie krzywe), ale nie wiedziałem że do tego może dojść wykoślawiona kostka i robi się z tego stopa neutralna lekko pronująca.

Magia? Już kończę. Po dziesięciu latach producenci ogłosili: to nie ma żadnego znaczenia. But ma być wygodny, dobrze leżeć na stopie.

I ja mam z butami ten problem, że praktycznie każdy but leży dobrze na mojej stopie. Więc nie ma dla mnie tematu. Żebym chociaż był ortodoksem, głosicielem teorii naturalnego biegania. Gdybym przekonywał co tydzień, że człowiek najefektywniej na czubkach palców jak baletnica. No nie, ortodoksje free też mi już przeszły. But dla mnie powinien być jak najbardziej przeciętny. Trochę wzmocniony, trochę zamortyzowany i trochę free zarazem. Też lubię najbardziej te buty na B., ale w innych biega mi się równie dobrze.

Całkiem inaczej ma Moja Sportowa Żona. Po pierwsze rzadko który but biegowy jest dla niej wygodny. To nie fanaberia, tylko specyficzna budowa stopy – bardzo wysokie podbicie. Chodzimy po sklepach konkurencyjnych nieraz wobec siebie jak Pepsi i Cola, mierzymy, odkładamy, wychodzimy. W sklepie na E znaleźliśmy nawet ten but na B, ale kolejny model i on był za ciasny.

Znaleźliśmy wreszcie idealne jak pantofelek buty na I. Kopciuszek już się pakował do karety, bo bucik pasował jak ulał. No i się zaczęło. Nie miejcie żalu do I., bo być może to świetna firma, która uszyje Wam zajebiste kamasze biegowe. My nie mamy. No, może trochę ukrytych pretensji do pani w sklepie, która przekonywała, że to są wprawdzie buty crossfitowe, ale świetnie nadają się do biegania. Ale możemy też mieć pretensje do siebie, bo sami powinniśmy to wiedzieć.

Wiedzieć wiedzieliśmy, tyle że bucik był taki wygodny, miły w dotyku, że emocje wyłączyły nam płaty czołowe mózgu, wyciągnęliśmy kilka bimbalionów z portfela i teraz to boli. To znaczy: naszą rodzinę tudzież firmę rodzinną boli ten wydatek, a Kingę bolą nogi.

Po Półmaratonie Krakowskim cierpiała z braku glikogenu, ale jeszcze bardziej z powodu zmasakrowanych Achillesów. Niby te buty wcześniej przetestowała na interwałach i to nie raz, i było prawie dobrze, i zaraz się miały przecież rozbiegać. Ale niestety, jak ktoś ma naturę imadła, to żadna kosmetyka nie pomoże. Znacie też takich ludzi, prawda?

Tłumaczyliśmy sobie, że to może pierwszy raz tyle kilometrów po asfalcie, więc trzeba je jeszcze roztupać po lesie. Z ciągle wyłączoną korą czołową. Aż do dziś. Kiedy MSŻ poszła na interwały pół na pół w asfalcie i po Lesie Kabackim. Na zdjęciu wychodzi na trening i się uśmiecha, ale że mruży się przez wiosenne słońce, to zaakceptowała tylko takie wersje zdjęcia jak widać. Albo jak nie widać.

No i pogodziliśmy się z porażką, jak nasi piłkarze na mistrzostwach. Buty awansują chyba do klasy premium – kolorowe buty do wyjścia na rower i podobne aktywności poza bieganiem. A my jutro zamiast na wyprawę rowerową z Małym Yodą po lesie, wsiadamy w samochód i jedziemy do sklepu E. wybierać buty. Mają tam te na B, może kolejne modele dorównają podartej klasyce. A może znajdziemy coś innego.

Co radzicie?

 

Komentarze

7 thoughts on “Buty biegowe dla Kopciuszka”

  1. Tez mam wysokie podbicie. Biore wiec buty ciut wieksze niz doradzaja i koniecznie z duzym dropem- najlepij sie czuje w salomonach o 12mm dropie. Z dopasowanych aktualnych to jeszcze new balance i asics, w brooksach juz mi srednio sie biega. Firma na I robi dobre gorskie buty, mam takowy, przezył 4 obozy i kilkaset letnich km gorskich, wiec chyba ok;) Probowac roznych marek, niekoniecznie tylko w sklepie na E;)

  2. Dzięki za podpowiedzi! Do tych wszystkich kopciuszkowych problemów dochodzi jeszcze design, jak już but leży to kolor drażni ?. A tak na serio, to poza wysokim podbiciem mam jeszcze bardzo szeroką stopę, niby rozmiar raczej tyci bo 37, a szerokość jak przy 42.

  3. Kinga, zaraz Polska pomyśli, ze wyrosły Ci płetwy. A twoja stopa jest wysoka, ma duży przekrój w pionie. Każdy but próbuje ją zmiażdżyć sznurówkami i językiem. W tym problem

  4. Zazdroszczę wszystkim mającym szerokie stopy. Moje są długie i bardzo wąskie. Na takie stopy nikt butów nie produkuje, a jeżeli już komuś to przyjdzie do głowy to kosztują jakby były ze złota obficie zdobione diamentami. Niby można po prostu mocniej zawiązać buty ale wtedy moje wysokie podbicie cierpi, więc też niedobrze. Jak już mi się buty do nóg dopasują to biegam w nich do zdarcia. Nienawidzę kupować butów, a najbardziej nie podoba mi się to, że producenci zmieniają modele. Może następnym razem jak trafi mi się jakiś model w miarę ok to kupię od razu ze dwie dodatkowe pary żeby mieć na zapas?

  5. Wojciech Staszewski

    Amelia, no nie myślałem, że może być odwrotny problem niż u Kingi. Średnio jesteście więc idealnie przeciętne 😉
    Agnieszka – dzięki za podpowiedź o Mizuno, które robi buty na różną szerokość stopy.
    Przy okazji przypominam: komentarzy z linkami filtr wordpressowy nie przepuszcza. Ani z adresami mailowymi. Trzeba to omijać.
    No a zaraz piszę, o butach też będzie, co w końcu zrobiliśmy.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *