Ilustrować tekst o nadbiegającym (bo przecież nie nadchodzącym) Mobilnym Obozie Biegowym zdjęciem z DDD? Pozornie karkołomne, ale jak się przyjrzeć zdjęciu bliżej: Ty jedziesz na obóz, Ty jedziesz nie pierwszy raz, Ty wczoraj postanowiłaś dołączyć, a Ty też. Wraca normalność – ruszyła liga piłkarska, szykuje się lekkoatletyczny Memoriał Kamili Skolimowskiej 6 września na Stadionie Śląskim. Będą bony na wakacje od premiera, może będzie wtedy też już nowy prezydent. A wcześniej będzie Mobilny Obóz Biegowy w Beskidzie Sądeckim.
Nie jesteśmy po wirusie, bo świata po wirusie nigdy nie będzie. Będzie świat z wirusem. Świat, w którym wirus będzie groźny, ale oswojony – podobnie jak np. tygrysy. Nikt nie będzie pił na obozie z cudzego bidonu, każdy zasłoni łokciem usta przy najmniejszym chrząknięciu. Zmienią się nasze zwyczaje. Ale chyba – obym się nie mylił, ale nawet wirusolodzy wszystko co wiedzą muszą teraz opatrywać tą partykułą – chyba nie musimy już siedzieć w bunkrach. Możemy wyjść na zawody albo wyjechać na wakacje.
Zawody. Takich piersią w pierś jeszcze nie ma. Chociaż wszyscy szykujemy się do maratonu na jesieni. Spróbuję się niebawem po dziennikarsku zapytać, ale szefowie biegów też dzisiaj muszą wszystko opatrywać partykułą „chyba”. Więc chyba jeszcze za wcześnie dziś na dopytywanie.
Ale zrobiliśmy w niedzielę DDD – dziesiątkę do dziesiątej, #10do10 czyli bieg na 10 km z handicapem tak, żeby skończyć o 10.00. Podobny bieg był w maju, ale sporo osób wystartowało wtedy wirtualnie, bo taki był czas. Tylko powiedzmy sobie: wirtualne zawody to trochę, jak słuchanie relacji radiowej z wystawy malarstwa. Na DDD jest jednak ściganie.
Ja wystartowałem z Tomkiem, najszybszym dziś dziennikarzem, jakiego znam. We wtorek na Treningu Wspólnym razem biegliśmy na krosie w Lesie Bielańskim, po czym na ostatnich dwóch kółkach Tomek dopytał, ile do końca i leciutko przyspieszył. Na finiszu nawet go nie widziałem, tak odjechał.
Tu trzymaliśmy się razem do 5-6 kilometra. Potem Tomek docisnął, a raczej ja nie byłem w stanie utrzymać tempa. I chociaż tym razem miałem go w zasięgu do końca, to finiszował siedem sekund przede mną, i wciąż jest najszybszym dziennikarzem, jakiego znam.
Co takiego jest w tym bieganiu, że człowiek potem przeżywa w głowie te kilometry, te sekundy, te obrazy i to VO2max na Garminie? Wczoraj wskoczył mi na 52, co jest najwyższą moją wartością po artroskopii i wg tabel Danielsa przekłada się na dychę poniżej 40 minut, a maraton w 3:04.
Ta biegaczka w koszulce z napisem Staszewska to nie jest Kinga. I tak naprawdę, to nie jest w ogóle Staszewska. Jak byliście kiedyś na obozie KS Staszewscy, to ją znacie, a jak nie, to jedźcie z nami w Beskid Sądecki. Śmieje się najgłośniej w całej grupie. A koszulka, pożyczona, z zeszłorocznego obozu.
Dzwonił dziś jeden z uczestników niedzielnego DDD dopytać o obóz. To odpowiem na łamach. Spotykamy się w ostatnią środę lipca w Krynicy. Oddajemy drugi zestaw ciuchów na przepak, a z pierwszym zestawem w plecaczku biegowym ruszamy przez Jaworzynę na Halę Łabowską, a po odpoczynku drugi trening, krótki, jakościowy. Pierwszy wieczór, jak na koloniach, jak w latach 80., jak w starym świecie. Potem przez Rytro na Przehybę i znów krótki trening. Trzeci dzień – do Suchej Doliny, tutaj już się zaczyna prawie hotelowy wypas, w przepaku czekają świeże ubrania i robimy olimpiadę obozową ze sprzętem do treningów. Dalej przez Piwniczną do Wierchomli, gdzie musi być sztafeta i ostatniego dnia triumfalne wbiegnięcie na Deptak w Krynicy.
Obóz to nie tylko dobra zabawa, ale też podbicie formy. Bo wiadomo, że człowiek ma różne cele w bieganiu, ktoś medytuje, ktoś obcuje z drzewami, ktoś utrzymuje wagę, ktoś coś – a i tak każdy chce mieć ładne cyferki przy nazwisku.
W niedzielę było tak:
Kto Deklaracja Wynik
Tomasz Furman 41:00 41:35
Wojciech Staszewski 41:00 41:42
Przemek Ciok 46:30 45:28
Andrzej Skrzyński 44:20 46:27
Mariusz Suchodolski 46:00 47:29
Szczepan Gad 48:00 49:08
Antoni Hubner 50:00 49:13
Krzysztof Kwaśniewski 50:00 49:13
Michał Skwirut 52:30 50:24
Kinga Staszewska 55:00 52:45
Piotr Zmelonek 55:00 52:45
Marcin Gliński 52:00 52:55
Jakub Papuga-Szałapski 53:00 52:57
Ania Rączkowska 55:00 53:24
Monika Głuszkowska 56:00 54:03
Renata Kopeć 56:00 55:10
Oktawia Markowska 55:00 55:38
Renata Glińska 55:00 55:40
Maciej Obcowski 56:00 56:21
Sabina Witek 60:00 58:10
Grzegorz Leoniak 60:00 58:10
Marta Pakulska 56:00 58:22
Andrzej Olszewski 56:00 DNF
Każde liczby to zapis emocji z doganiania, przeganiania, walki z organizmem, z zadyszką, z rywalami na trasie. Fajnie byłoby, gdyby kandydaci na prezydenta też mogli tak przeżywać kampanię wyborczą, a potem pójść na wspólne rozciąganie i zrobić sobie wspólne zdjęcie z postpandemicznym dystansem.
Następne DDD prawdopodobnie jeszcze w lipcu, bo zawodów pragniemy wszyscy jak kaktus dżdżu. A Mobilny Obóz Biegowy od 29 lipca do 2 sierpnia (szczegóły TUTAJ). Nie ma Cię na żadnym zdjęciu? Ale na obozie możesz być ; )
6 thoughts on “Było DDD, będzie Obóz Biegowy, jest normalność”
1) VO2max w Garminie jest do niczego – mnie pokazuje 58-59 obecnie, a na teście wydolnościowym wyszło 53 😉 i chyba raczej tego bym się trzymał patrząc na swoją formę.
2) Jakoś nie widzę tego świata z wirusem – w tym sensie, że przecież grypa była zawsze etc. Ta cała panika, naprawdę mam mieszane uczucia. Innymi rzeczami powinniśmy się przejmować – polecam wywiad Jacka Żakowskiego „Morowe powietrze” z pulmonologiem w Polityce z zeszłego tygodnia, co prowadzi mnie do…
3) … to stała współpraca Wojtku? Tak czy inaczej gratuluję, bo „Polityka” to wg mnie Olimp dziennikarstwa w tym kraju (kiedyś dawno też felietonów, ale teraz już niestety nie).
Kotlina Kłodzka po latach, dzień pierwszy. Jodłów – Trójmorski Wierch – Mały Śnieżnik- powrot dołem niebieskim szlakiem. 15 km, 800 m podejścia, 5 godzin. Pogoda znakomita, zieloność oszałamiająca, wirusa brak. Po czterech miesiącach siedzenia w domu pijany jestem od górskich widoków.
Kotlina Kłodzka po latach, dzień drugi. Dzisiaj klasyk, którego do tej pory udawało mi się uniknąć: Miedzygórze – Śnieżnik czerwonym i powrót niebieskim. 15 km, 750 m podejścia, 4h45. Tłumy, na szczęście wielka kopuła Śnieżnika pomieści wszystkich. Wieczorem jeszcze spacer 6 km po bezdrożach Gór Bystrzyckich. Zagubienie w czasie i przestrzeni.
Pict – miałem dokładnie odwrotnie. Garmin: 54, test: 57. Teraz, to wynik marzenie…
Pracuję czasem w szpitalu twz jednoimiennym i bywam na oddziale zakaźnym. Inaczej widzę tą epidemię. Z biegowego poletka, to zmarł fotograf robiący zdjęcia na Orobie UT. Bergamo jest jednak daleko…
Ok123 – zawieruszyć się w Górach Bialskich. Chatka pod Śnieżnikiem gdzie możesz przyjść, przenocować i zostawić po sobie porządek dla następnych. Są takie miejsca. Jeszcze. Pozdrawiam
Kotlina Kłodzka po latach, dzień trzeci. Mocny pretendent do najnudniejszych gór Polski czyli Góry Bardzkie. Ale nietypowo bo pontonem po Nysie. Fajny trzygodzinny spływ. Potem chwila zawieruszenia na rozlicznych drogach krzyżowych ponad Bardem. Burzowo i refleksyjnie.
Kotlina Kłodzka po latach, dzień czwarty. The best of Góry Bystrzyckie. Pętla z Huty przez Wieczność i Drogę Stanisława pod czujnym okiem Strażnika Wieczności. 10 km, 400 m podejścia, 3 godziny w mżawce i mgle. Cudownie.