Chomiczówka na dobry początek

Kto gra w brydża? Zgódźmy się, nie zacząłem tego sezonu od szlemika w bez atu z mocnymi kartami i dużą pewnością siebie. Zacząłem od skromnych dwóch kierów, ale zalicytowanych z samymi blotkami, bez jednego asa, króla, z jedną damą, oczywiście pikową, bo jak wygląda Kinga, każdy widzi. A mówiąc mniej poetycko: zapowiedziałem, że 15 km na Chomiczówce zamierzam przebiec w szybszym tempie niż zeszłotygodniowy parkrun (5 km). I co?

I stanęliśmy na starcie z Kingą z różnym nastawieniem. Kingę załatwiła fizjologia – w nocy dostała okres. Tak, piszę o tym za jej zgodą i aprobatą, gdyż okres ludzka rzecz, a przynajmniej dotycząca połowy ludzkości. Ludzkość reaguje na to różnie, Kindze nie przeszkadza ból, bo jest harpaganem, ale znaczna utrata krwi wpływająca na osłabienie organizmu i jak sądzę poziom hemoglobiny.

Więc Kinga mogła się zwolnić z oczekiwań wynikowych. Postanowiła pobiec każdy kilometr w 5:00 czyli na czas 1 h 15 min., co zrobiła z tzw. palcem, przebijając własny cel o półtorej minuty: 1:13:21. Na zdjęciu otwarciowym Kinga z Podopiecznymi Renatą, która miała pobiec dziś raczej spokojnie po wczorajszej Falenicy i Maćkiem, któremu drogę do minut zadowolenia otworzą kilogramy (Maćku, cały blog trzyma kciuki, no nie?).

A ja – inaczej niż Kinga – swoje oczekiwania utrzymałem na nierealnym poziomie. Bo skoro tydzień temu zwalniałem biegnąc w 4:28, to jakim cudem miałbym dziś pobiec w 4:25 min./km?

Bo w takim właśnie tempie dobiegłem. Czas 1:06:09, też blisko półtorej minuty lepiej od mojego celu. Zabawne, że oboje z Kingą zajęliśmy 24. miejsca w naszych kategoriach wiekowych, więc remis.

Jak to możliwe? No właśnie. Po to są starty treningowe. Mają częściowo funkcję kontrolną, ale w większym stopniu to trening startowania. Dopiero kiedy pobiegniesz mocno na zawodach, uczysz swój organizm:

  • jak opanować wybuch hormonów na starcie, nie dać się ponieść ani nie podłamać się na pierwszych kilometrach,
  • jak obrócić hormony na swoją korzyść, tak, żeby mobilizowały organizm do wysiłku większego niż na treningu, a nie paraliżowały go,
  • jak trzeba zachrzaniać, zmęczyć się, zmobilizować w drugiej połowie biegu, żeby utrzymać założone tempo, nie tracić kontaktu z celem wynikowym i nadzieją na banana na mecie,
  • jak szybciej biegać.

Trochę to przećwiczyłem na parkrunie tydzień temu, tempa treningowe w tym tygodniu ładnie i w naturalny sposób mi podskoczyły. Mocniej to przećwiczyłem dzisiaj, w poniedziałek będzie regeneracja, a potem dalsze budowanie formy. Bo na razie niestety mam w rękach blotki. Cieszę się, że dałem radę przeskoczyć tak mocno siebie sprzed tygodnia, ale wiem dokąd chcę wskoczyć za trzy miesiące w Kownie. Zaczął mi się dziś znów marzyć szlemik, ale na razie ani mru mru. Ważne że noga nie boli, nie puchnie, to daje nadzieję na to, że mocny trening będzie realny.

Biegnąc dziś po zaprzyjaźnionym blokowisku (jestem chłopak z Bielan) myślałem o praktycznych radach dla biegaczy. I mam dwie, to się podzielę:

  • jeśli wiesz, że będziesz w drugiej albo trzeciej części stawki, nie stawaj w pierwszych szeregach – blokujesz drogę szybszym biegaczom
  • jeśli weźmiesz na trasę rękawiczki, ale poczujesz, że jest w nich za gorąco, a nie masz kieszeni, to wsadź je… [odpowiedź pod zdjęciem – ale może samemu wymyślisz, gdzie]

… w majtki (dotyczy bokserek, slipków nie sprawdzałem)! Biegacz musi być kreatywny w rozwiązywaniu problemów.

Tylko uważaj, żeby 450 metrów przed metą jedna rękawiczka nie chciała ci się zsunąć przez nogawkę w dół, bo będziesz musiał ją wyciągać w trakcie długiego finiszu.

Komentarze

2 thoughts on “Chomiczówka na dobry początek”

  1. Szybciej pobiegłeś, niż Tamci Chłopcy w 1996 roku. Wspaniale, Jesteś jak Paź Królowej.
    Kinga jest Królową… Wiadomo ?
    Dziki

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *