Ćwicz w czasie roztrenowania

Nie biegam i nie trenuję, tylko pracuję. Tak mógłbym podsumować ten tydzień, chociaż to nie do końca prawda.
W pracy przyuczam się raczej do nowych zadań. Klawiatura ta sama, słowa też staram się pisać jak najprostsze. Żeby jasno przekazać myśl. Krótkimi zdaniami. Nie chciałbym nigdy pracować w miejscu, gdzie słowa leją się jak z młynka modlitewnego w Namche Bazaar. Tu mam pisać jasno i prosto, i o to chodzi.
Wychodzenie do pracy na 8.30 dało się pogodzić z domową logistyką. Nadal mogę czytać książeczkę Małemu Yodzie, musimy tylko spiąć się z wychodzeniem o 5 minut szybciej. Wracam do domu po 17.
i naprawdę jestem po pracy, po pracy urzędniczej. Jeszcze jest trenowanie i literatura, ale daję radę ogarniać. Bo tak jak mówiłem na rozmowie kwalifikacyjnej do Urzędu Miasta, jednego życia jest mi za
mało.
Natomiast wyzwaniem będzie wpisanie w plan tygodnia treningów biegowych. W zeszłym tygodniu potruchtałem tylko trochę z grupą na Treningu Wspólnym, ale głównie zrobiliśmy trening obwodowy, bo roztrenowanie. A w sobotę założyłem sobie książkę na uszy („Dygot” Jakuba Małeckiego, polecam)
i pobiegałem 45 minut w tempie 6:21 min./km. Idealne tempo na roztrenowanie i truchtanie.


Jak zmieszczę w tygodniu pięć treningów, w tym dwa długie, wytrzymałościowe? Zaczynam w głowie układać logistykę, np. powrót z pracy na Ursynów biegiem w dniu, kiedy odbieram Małego Yodę z akrobatyki – akurat równo 2 godziny po moim fajrancie. I jedno długie wybieganie zaliczone.
Jutro np. na Trening Wspólny dobiegnę prosto z pracy, bo będę śledził online Ważne Posiedzenie, żeby opisać je następnego dnia w komunikacie. Więc jednak trochę teraz biegam.
I trochę trenuję. Czy machanie 2,5-kilogramowym talerzem w dżinsach to obciach? Nie wiem. Ale tak właśnie zabrałem się za trening w piątek wieczorem, bo już mnie nosiło. Rozłożyłem matę, porobiłem
pompki, brzuszki, deski. Parę serii na drążku, po 4 podciągnięcia podchwytem i nachwytem – niedużo, ale do pełnego wyprostu rąk. Jeszcze trochę wzmacniania z taśmami na nogi i na ręce.
To taki trening, który najbardziej lubię. 20-25 minut ćwiczeń, na które mam ochotę. Nie lubicie się zmuszać do regularnych serii brzuszków albo do całych setów z internetowymi trenerkami? Też nie
lubię, większą przyjemność sprawia mi taka zabawa. Zróbcie co chcecie, ale poćwiczcie przynajmniej w czasie roztrenowania. Bawcie się aż poczujecie się mocniejsi.

Komentarze

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *