Israhell

W lobby hotelowym kończę wywiad, Eyal, szef wszystkich szefów już jest po porannej przejażdżce na rowerze, a ja patrzę smutnym, psim wzrokiem na plażę za oknem i żal mi kolano ściska. Ściska i rozpiera, fizjoterapeuta-osteopata już w Polsce powie, że to chyba łękotka.

Agnieszka z pi-aru, która ratowała mnie ze wzburzonych odmętów angielskiego, z którymi sobie wyjątkowo słabo radziłem opowiada, co powinno być na blogu, żeby się klikał i monetyzował. Serial z własnego życia z emisjami co kilka godzin. Powinniśmy sobie razem strzelić selfika i podpisać „po wywiadzie w Tel Awiwie”. Mini-Max XXI wieku (młodsi: guglajcie Piotra Kaczkowskiego): minimum słów, maksimum radości.

No i nie wytrzymuję po wywiadzie. Zakładam na kolano opaskę, wybiegam w butach, ale szybko docieram do plaży, boso biega się świetnie. Znów z sympatią myślę o bieganiu naturalnym; może coś w tym jest. Może trzeba będzie odciążyć kolana angażując bardziej stopę i staw skokowy w amortyzację.

Kolano boli umiarkowanie. Załatwiłem je na ćwiczeniach siły biegowej na wtorkowym treningu wspólnym. Kiedy pokazywałem wieloskok, wiedziałem już, że nie powinienem, ale jak człowiek ma zadanie do wykonania, to trudno mu się powstrzymać.

Dobiegam do palmowego zagajnika na plaży i zaczynam focenie. Janek tak mówił: focimy.

img_0573

img_0588

img_0586

Zgaduj-zgadula: jakiego audiobooka Staszewski ma na uszach

Ta ostatnia fota to już z końca plaży, u stóp tego wzgórza w Jaffie, na którym robią sobie zdjęcia wszystkie wycieczki. A cały regeneracyjny trening tutaj.

I my sobie robiliśmy tu zdjęcie dobre pięć lat temu, kiedy byliśmy tu z Kamilem, Chłopasiem, Tomkiem i naszymi żonami na I maratonie w Jerozolimie. Byliśmy też na meczu piłkarskim w Tel Awiwie, pamiętam transparent „Welcome to Israhell”. Maraton się rozwija (chyba, nie sprawdzałem, ale większość rzeczy się na świecie rozwija), Tomek wciąż komentuje mecze w Canal Plus, był dyrektorem, ale dłużej nie chciał, Chłopaś z ulgą odszedł z publicznego Teleekspressu, a Kamil został bohaterem narodowym puszczając w Jedynce Odę i Mazurka (pamiętacie?) i został, jak sam mówi, prekariuszem. Chodzi po mieście, jak w wierszu Świetlickiego, tyle że z laptopem w plecaku, a kiedy Świetlicki to pisał, laptopów jeszcze nie było.

Mnie też do tego niebawem będzie trochę bliżej niestety. Dlatego na prawo i lewo rozglądam się, jak żyć. Jak żyć nie tylko z dziennikarstwa.

I kiedy tak się rozglądałem na spacerze z Jaffy do centrum Tel Awiwu, patrzę, a tu obrazek niewiarygodny. Grupka biegaczy robi wykroki, a potem szybkie odcinki. Wszystko pod okiem trenera.

  • To mój drugi zawód – mówię trenerowi i jakimś cudem znajduję teraz angielskie słowa dużo łatwiej niż rano. Dla młodego Izraelczyka, to pierwszy zawód, żyje z tego, prowadzi treningi codziennie. Najlepiej wieczorem, kiedy wyłącza się słońce i 30-stopniowy piekarnik (w cieniu) robi się bardziej przyjazny.

Focimy trenera.

img_0659

img_0663

Zapomniałem tylko o podstawowym pytaniu: – What’s your name?! Zostawiłem Coachowi wizytówkę, może tu zajrzy i napisze. Tylko bez jaj, plis.

Osteopata w Warszawie zostawił w piątek nadzieję na Mławę. Stan wody w Mławie wciąż w dolnej strefie stanów średnich. Na półmaraton opłaciło się 127 osób, na piątkę tylko 21. W ciągu tygodnia wzrost 50-procentowy. Zapisy tutaj. Do startu zostało 13 dni.

Był jeden mocniejszy bieg zmienny z Moją Sportową Żoną w sobotę. Szybkie odcinki w tempie progowym zaliczone. Liczb nie będzie, bo Garmin kłamie przez liście. Trenuję ostrożnie, ale to lepiej. Po dorzucaniu do pieca od stycznia, a nawet od grudnia czas na spokojne skumulowanie w sobie piekielnej energii na półmaraton.

Komentarze

6 thoughts on “Israhell”

  1. No, bardzo fajne. Ten „Israhell” to jeszcze gdzieś za Lasem Kabackim, nie? Muszę tam kiedyś sobie pobiec.
    Zdjęcia w tym odcinku to kryptoreklama dentysty… 😉
    Zazdraszczam.

  2. Pingback: free downloadable creative resources - EXCLUSIVE

  3. Pingback: BH muzika

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *