Kijów forever

Jest rok 2014, zbliża się rocznica kijowskiego Majdanu – kiedy Ukraina wyrwała się z łap Putina, gieroje obalili Janukowycza, wielu zapłaciło za to życiem. Chcemy im oddać hołd, a Piotr Pacewicz, człowiek od wymyślania i realizowania przedsięwzięć, na które nikt by nie wpadł, wymyśla, jak to zrobić. Ludzie mediów ruszą sztafetą z Warszawy do Kijowa.

Żeby to zrealizować w trzy dni (prawie 800 km) biegniemy w czterech zespołach kilkuosobowych zespołach. Pierwszy ma do przebiegnięcia powiedzmy 50 km, drugi od razu robi odcinek od 50. do 100. kilometra, trzeci do 150., czwarty do dwusetnego, a kiedy kończy szybko dociera tam pierwszy zespół i biegnie do 250. kilometra, a kolejny w tym czasie… rozumiecie.

Rano dobiegamy do Kijowa, to już naprawdę blisko. Zbieramy się wszyscy w ładnym parku kilka kilometrów od centrum. Robimy sobie z Dzikim fotę, uniesienie zaczyna narastać. Ruszamy ulicami Kijowa, milicjaniery nas pilotują, krzyczymy Sława Ukraini, odkrzykujemy Gierojom Sława, a potem Kijów-Warszawa wspólna sprawa.

Jak husarze piki tak my dzierżymy flagi biało-czerwone i niebiesko-żółte. Każdy po kilkaset metrów, żeby zrobić sobie pamiątkową fotę. Mamy pałeczki sztafetowe Polanik, jeden zespół białą, drugi czerwoną, trzeci niebieską, czwarty żółtą. Dobiegamy na Majdan, tam trwają obchody, garstka ludzi. Ktoś nas wita, wchodzimy na scenę, ktoś bije brawo, ktoś przemawia, pewnie Pac.

Potem śpiewamy hymn: Jeszcze Polska nie zginęła. Głos mi się łamie i oczy wilgotnieją. Myślę – pamiętam to dziś bardzo wyraźnie – myślę, że przybiegliśmy tu z wolnego, europejskiego kraju. Że jak to wspaniale, jesteśmy przesiąknięci wolnością jak światłem. A we wzroku Ukraińców pod sceną widzę, a może się domyślam, jakiś żal, że oni się na tę rakietę do wolności w 1989, 1990 roku nie załapali. Polska wsiadła, Litwa, Łotwa i Estonia wsiadła, a Ukraina wydawało się, że leci, tylko gdzieś się odłączyła przy wychodzeniu ze stratosfery. Może nie spada w dół na roztrzaskanie, ale dryfuje, leci w bok.

Wieczorem idziemy na Majdan drugi raz. Tłum większy, przemawia Pac, przemawia Jacek Kozłowski, ówczesny wojewoda Mazowiecki (na zdjęciu powyżej biegnie koło mnie), przemawia Kamil Dąbrowa. A na koniec podnosi w górę dwie victorie z pałeczek.

Idziemy jeszcze z Dzikim na wystawę zdjęć z walk o Majdan. Są przejmujące, wybuchy, płomienie.

A potem robię jeszcze parę zdjęć wieczornego Kijowa. Podoba mi się – takie imponujące, dumne miasto.

Taki Kijów mam w oczach na zawsze.

A w tym tygodniu… przebiegłem 86 kilometrów. To mój rekord objętości treningowej nie licząc obozów biegowych w górach. Obóz w górach zaczynamy w czwartek. Nie wiem, na ile pobiegnę połówkę w Warszawie i maraton w Łodzi, ale wiem, że będę do tych startów dobrze przygotowany.

Chciałbym, żeby na połówce w Warszawie na Ukrainie obowiązywał (i był przestrzegany) rozejm, a na maratonie w Łodzi – żeby był już pokój. I żebyśmy za rok mogli pobiec do Kijowa – tym razem ze sztafetą polskich samorządów – oddać hołd Gierojom, którzy obronili Ukrainę.

Ta ulica pewnie nie będzie wyglądała tak samo.

Komentarze

5 thoughts on “Kijów forever”

  1. Tu Pan Dziki
    Nie napisałem Ci, że Korosteń padł. Nawet mi to nie przyszło do głowy. Napisałem, że został złamany pakt pokojowy w Korosteniu… Do sprawdzenia…
    Poza tym – tak było. Ale Pan Dziki pamięta tłum, a nie garstkę na Majdanue, kiedy przybiegliśmy. Do sprawdzenia 🙂
    Pan Dziki

  2. Tu Pan Dziki
    Nie napisałem Ci, że Korosteń padł. Nawet mi to nie przyszło do głowy. Napisałem, że został złamany pakt pokojowy w Korosteniu… Do sprawdzenia…
    Poza tym – tak było. Ale Pan Dziki pamięta tłum, a nie garstkę na Majdanue, kiedy przybiegliśmy. Do sprawdzenia 🙂
    Pan Dziki

  3. Tu Pan Dziki
    Było o Panu Dzikim i o Korosteniu? I nagle znikło?
    Nie, w Internecie nic nie znika…
    Nienawidzę kłamstwa i manipulacji. Od zawsze, zawsze i ever.
    Pan Dziki, a dla przyjaciół Dziki.

  4. Tu Pan Dziki
    Było o Panu Dzikim i o Korosteniu? I nagle znikło?
    Nie, w Internecie nic nie znika…
    Nienawidzę kłamstwa i manipulacji. Od zawsze, zawsze i ever.
    Pan Dziki, a dla przyjaciół Dziki.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *