Kości to horror

No i jestem w wielkiej, ciemnej. Głębokiej. W wielkim, niezbudowanym mięśniu pośladkowym.

To co boli w Izraelu, w ojczyźnie boli może mniej, ale przecież się nie rozpływa. Nawala mnie to kolano raz bardziej, raz mniej. Na prochach prawie wcale, ale po interwałach jednak trochę. Kiedyś było z takimi kontuzjami czarno-biało: boli, to nie biegaj. Teraz fizjoterapeuci XXI wieku mówią, że ruch leczy, a bezruch utrwala kontuzję. Trzymam się tej ideologii, pozwalam sobie na bieganie, chociaż jest go mniej. W zeszłym tygodniu były interwały, taki wymyślony przeze mnie kiedyś w czasie zabawy liczbami trening do zrobienia raz-dwa-trzy. Czyli: trzy razy narastająca seria 1, 2, 3 minuty w tempie interwałowym z przerwami po 1 min., a na koniec serii 2 minuty. Taka łatwiejsza wersja klasycznych trzyminutówek, w których człowiek rozpędza się na krótszych odcinkach, a na długich próbuje utrzymać tempo. Na tych krótszych było spokojnie poniżej 3:40, na dłuższych też bez dramatu. Dokładnie nie pamiętam, bardzo się spieszyłem na pociąg – bo skończyłem wywiad z Ewą Drzyzgą w krakowskiej siedzibie TVN, przebrałem się szybko w dres, żeby zaliczyć trening przed powrotem na dworzec PKP. W domu wieczorem już bym się nie zmobilizował.

No ale tamten niezły trening był na prochach. Od czwartku już nie brałem, ból się zwiększył. I sobotni parkrun, który miał być sprawdzianem przed Mławą, pobiegłem z zaciśniętymi zębami. A przynajmniej z czymś dziwnie rozpierającym kolano od środka. Według opisu z rentgena to chyba podskrzętna sklerotyzacja albo zaostrzenie krawędzi rzepki. Jak to wyguglałem (starsi: google), to zabrzmiało jak  wyrok. Trochę uspokoiła mnie siostra cioteczna, Marta, zawód wyuczony fizjoterapeuta, a wykonywany całkiem inny – że każdemu można by się doszukać takich rzeczy w kościach i ważne w jakim stanie jest chrząstka. Tyle że czuję, że chrząstka jest w złym stanie.

Miewałem już kontuzje mięśniowe. Odpoczniesz, rozciągniesz, pójdziesz na kilka zabiegów do fizjo i można biegać. Chociaż czas – dni, tygodnie – niemiłosiernie się wtedy dłuży. Ale, teraz to widzę, teraz o tym podczytuję, kości to horror. Ze zwyrodnieniem stawów nie zrobisz nic. Możesz tylko zmniejszać ból i pani Basiu, środek na ból stawów poproszę, jak w reklamie.

Pobiegłem taki zwyrodniony w sobotnim parkrunie. Wyszedł season best, ale dół tym większy – bo najlepiej świadczy, co to za season. 19:26. To szybciej przebiegłem każdą (albo przynamniej dwie pierwsze) piątkę na Półmaratonie Warszawskim. Z czym teraz do Mławy?

Tutaj postanowiłem się szeroko uśmiechnąć na widok fotografki z parkrunu na koniec pierwszego z trzech kółek:

parkrun-pazdziernik-1

Jak wróciłem z biegu, przejąłem Małego Yodę (córka gimnazjalistka pojechała na turniej tańca do Poznania), a Moja Sportowa Żona poszła na warsztaty treningu funkcjonalnego. I przyniosła do domu nową nadzieję.

Ten sezon kończy się źle. Przywiozę jeszcze tę tarczę z Mławy, a raczej MSŻ mnie na niej przywiezie. Ona biegnie piątkę, życiówka powinna być, kibicuję jej też, żeby zawalczyła o dobre miejsce. A ja polecę półmaraton na prochu, ale już wiem, że cudu nie będzie.

Zrobimy za to konkurs. Kto pomyli się najmniej w typowaniu – wygrywa miesięczną opiekę z planem treningowym KS Staszewscy dla siebie lub do podarowania. Gdybym był zdrowy, chciałbym poprawić wiosenną Warszawę – co najmniej złamać 1:23, a najlepiej o minutę z kawałkiem. A że nie jestem zdrowy, to wciąż będę chciał – ale Wy bądźcie realistami w ocenie.

I jeszcze drugi konkurs – na wynik Mojej Sportowej Żony. Jej życiówka na piątkę pochodzi z wrześniowego parkrunu – 22:26. Wiceżyciówka z parkrunu w maju – 22:49. Nagroda ta sama: miesięczna opieka z planem dla siebie lub w podarunku.

Będzie wielka Mława prawdy. Wrzucam link do zapisów, bo chętnie bym się spotkał z kimś spod bloga w realu.

O treningu funkcjonalnym niebawem. Idea jest prosta: trenujemy te ruchy, których naprawdę używamy w życiu/swoim sporcie. Kształtowanie prawidłowego wzorca ruchu. To znaczy, że ze starej szkoły ćwiczeń skip A dla biegaczy się broni, bo to przyspieszony krok biegowy z akcentem na pierwszą fazę ruchu, ale już dźwiganie 30 kg nogami na atlasie – absolutnie nie. Albo nasz ukochany stretching statyczny. Na szkoleniu trenerzy-fizjoterapeuci mieli tyle argumentów za tym, żeby zastąpić go „mobilizacją”, że nawet taka propagatorka rozciągania jak Moja Sportowa Żona zaczęła się mocno nad tym zastanawiać.

Na mój problem – wydyskutowaliśmy to w sobotni wieczór aż po sobotnią noc na materiałach ze szkolenia – w dłuższej perspektywie może pomóc zbudowanie mięśni pośladkowych, których nie posiadam. Dlatego w biegach górskich spadam o kilka stref czasowych. Dlatego w biegu się zginam mimo pracy nad brzuchem i grzbietem. Spójrzcie, jak wyglądałem po drugim kółku na parkrunie. Jak biegacz złamany.

parkrun-pazdziernik-2

W niedzielę nie było biegania. Chociaż kolano w lepszym stanie po sobotniej nocy z MSŻ, zrobiłem parę ćwiczeń, które przyniosła. W niedzielę MSŻ poszła na drugi dzień szkolenia, a ja poćwiczyłem na drążku, pomachałem kettlem i rozłożyłem maty (bo Mały Yoda chciał ćwiczyć na swojej). Robił deskę koło mnie, dwulatek robiący deskę wygląda równie zabawnie, jak pieski siedzące na krześle przy stole. A potem stwierdził, że lepiej będzie inaczej.

Deska z 11-kilogramowym obciążeniem. Bezcenne.

deska-igor-1

Ponieważ było tyle wątków, że młodsi na pewno pogubili się w gąszczu, więc przypominam na koniec: konkurs na wynik Staszewskiego w Mławie (w półmaratonie) i na wynik Staszewskiej (na 5 km). Do wygrania dwa miesięczne plany treningowe KS Staszewscy dla osób, które pomylą się o najmniej sekund.

Komentarze

39 thoughts on “Kości to horror”

  1. „Chociaż czas – dni, tygodnie – niemiłosiernie się wtedy dłuży.”
    A u mnie – ósmy tydzień w gipsie… Słabo się zrasta podobno (w sensie: powoli).
    Raz mam ochotę rozpieprzyć ten gips o ścianę, a potem nachodzi mnie takie zniechęcenie – co, jeszcze pół roku? A zresztą, wszystko mi jedno…
    Najbliższa szansa na zdjęcie (zdjęcie gipsu i zdjęcie rtg 😉 w czwartek rano.
    Will keep you informed…

  2. Widzę, że Kinga jest faworytką u bukmacherów 🙂
    Mamy jeszcze jedne zawody zwykle – czy Kinga będzie na lepszym miejscu wśród kobiet, czy ja w open.
    Przy różnicy wielkości tych biegów jestem na straconej pozycji.
    Jadę do Mławy po komplet porażek 🙂 Ale z jakąś radością

  3. Dwa (Two) Dziki
    Dziki zostaje Wysokim Sekretarzem tego Konkursu. Z prawem do głosowania. Nominował mnie John (czyli Wojtek Staszewski) dziś SMSem 🙂
    To tak: każdy może głosować dwa razy i tylko do godziny 7:59:59 w dniu zawodów w Mławie. Koniec regulaminu.
    Teraz Dziki:
    Kinga: 22:15
    John: 1:23:49
    Ale Prawdziwe Zawody odbędą się 11 listopada. Kinga kontra Zuzia. Kinga jest szybsza od Zuzi na 5 km o 19 sekund. Ale na 10 km Zuzia wyprzedza Kingę też o kilkanaście sekundeczek. To będzie walka! To będzie Konkurs!!! Wielkie nagrody dla zwycięzców! Proszę o fundowanie nagród dla tej zawodniczki, która wygra. I za drugie miejsce też, rzecz jasna.
    Zbieram deklaracje nagród w Wielkim Wyścigu K#Z na Biegu Niepodległości w Warszawie 11 listopada. Tutaj, pod blogiem Johna, deklarujcie trofea i nagrody.
    Regulamin Konkursu K#Z wkrótce.
    Dziki

  4. Tu Dziki
    Kinga na podium – 22:05!
    John na podium (drugi w kobietach) i 15. open – 1:26:33
    Gratulacje dla Zawodniczki i Zawodnika!
    Zaraz rozstrzygnięcia Konkursu.
    Dziki

  5. @Dziki – sprostowanie. Gratulacje dla Zawodniczki. I wystarczy 🙂
    Zawodnik napisze jutro. Bez dołowania, ale realistycznie.
    Ciekaw jestem kto wygrał.
    Nawiasem mówiąc Kinga dobiegła realnie w 22:00 (czas na stoperze 22:01 przy starcie z trzeciej linii), tylko zatrzymała się zaraz za dmuchaną bramą i do linii pomiaru czasu doszła po pierwszym odsapnięciu. No, ale w tabelach jest 22:05, to się liczy.

  6. Wyniki:
    Co do sekundeczki: 22:05, Kingę wygrali wspólnie Mateusz i Anonim, co pozdrawiał Dzikiego. Czy to Ty Kawonan? Oraz Mateusz!
    Blisko, bliziuto byli (do 10 sekundeczek w tą lub w tamtą):
    Pope: 22:04
    Michał: 22:06
    Norbert: 22:00
    Malbiega: 21:57
    Marzena: 22:10
    Emma: 21:55
    Dziki: 22:15
    Karina O: 21:59
    Krzysiek S: 22:09
    Pjachu: 22:0
    Należy się planik, choćby na jeden dzień za każdą trafioną sekundę. Policz to jakoś, John, i zaproponuj nagrodę dla tych, co obstawiali obliczalność Jakże Sportowej Kingi 🙂
    A teraz John:
    Johna czyli Wojtka Staszewskiego wygrał……… JuuuuLLaaasss! Czy to Ty, Julek z Amsterdamu? Typowany wynik JuLLasa:1:26:30
    Blisko byli:
    Kobler: 1:26:50
    Aniak: 1:26:20
    Planik sugeruję, jak wyżej… 🙂
    Wielkie gratulacje, wielkie emocje! Protesty Wysoki Sekterarz Konkursu Dziki przyjmuje do jutra aż się tu zaloguję 🙂
    PA. DZIKI

  7. Cześć Dziki, cześć Wojtku. Tu Julek z Amsterdamu :-).
    Trochę mi głupio wygrać z takim pesymistycznym szacowaniem. Dla rekompensaty próbowałem być optymistyczny w szacowaniu wyniku Kingi i tam troszkę przestrzeliłem :-).

  8. Pingback: roztrenowanie rower bieg chomika | KS Staszewscy

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *