Łąkotka – wyprowadź ją na rower

Łąkotko łaskawa, dajesz mi radość po rowerze. Łąkotko sroga, przestrzegasz mnie po parkrunie, ale jesteś też łąkotką dającą nadzieję – po spokojnym bieganiu. Jak się na tobie przejadę, to przeczytacie o tym na blogu

Moja Sportowa Żona zwana też Kingą szykuje się do półmaratonu, chociaż jeszcze nie do końca jest o tym przekonana. W sobotę miała nowy trening: pół godziny powoli po lesie i start w parkrunie w tempie na półmaraton.

rower-lakotka-1

Kinga przed startem. Na metę dotrze idealnie: 24:22

Gdybyście chcieli to robić, to wydłużajcie te pół godziny podstawy pod wisienkę do 45, a potem 60 minut. Ale namówić MSŻ na wydłużenie treningu jest jeszcze trudniej niż na start w półmaratonie, a na start też nie jest jeszcze do końca namówiona.

Kinga zupełnie niechcący zajęła w biegu trzecie miejsce wygrywając na finiszu z rywalką z psem. Rywalka z psem wygrała za to ze swoim mężem Andrzejem, z którym przebiegliśmy razem cztery kilometry dyskutując o tym, co się dzieje pod Sejmem i czy to wreszcie przełom. Andrzej, skoro mogłeś gadać przez cztery kilometry zawodów, to chyba za wolno biegłeś.

rower-lakotka-2

Andrzej, Jola i pies. Kolejność na mecie odwrotna

Ja biegłem wolno, bo się oszczędzałem. Łąkotka, wiadomo. Dziękuję bardzo wszystkim, którzy w komentarzach, na mailu albo gołębiem pocztowym podsuwali rozwiązania dylematu: gdzie zrobić operację i czy koniecznie za 10 tysięcy? Wyłowiłem z nich świetnie rokującego ortopedę, który zna się na biegaczach pracującego w Warszawie (komercyjnie) i pod Warszawą w szpitalu (na NFZ). W jego miasteczku termin wizyty był w ostatni czwartek, pojechałem i będę tam robił artroskopię. Termin wygląda optymistycznie, a dokładny ustalimy, jak prześlę opis rezonansu. Ortopeda wygląda jeszcze bardziej optymistycznie: konkret jak w Carolinie, fachowość również, a do tego brak cienia poczucia, że NFZ chce ze mnie wycisnąć ostatni grosz. (I tak wyciska, ale nie ma to związku z kontuzją łąkotki, tylko z systemem ubezpieczeń społecznych).

Historia leczenia łąkotki zaczyna mi przypominać tor przeszkód, jaki MSŻ wymyśliła dla naszych Podopiecznych na zeszłorocznym obozie w Rabce.

Do Rabki jedziemy w ten czwartek. I ma dylemat: biegać czy też nie biegać. Jest li w istocie mądrzejszą rzeczą niebieganie? Na pewno tak. Ale czy mogę sobie pozwolić na coś nie do końca mądrego, nie do końca bezpiecznego – bez konsekwencji? Nie wiem. Naprawdę nie wiem, nie wiem, czy będę biegać, podbiegiwać, w jakim tempie, w jakich warunkach. Ciągle o tym ze sobą rozmawiam, przed każdym kolejnym bieganiem lub niebieganie.

Ze względu na mój ekshibicjonizm społeczny postanowiłem to wszystko pokazywać tutaj. Najwyżej nauczycie się czegoś na moich błędach.

Na razie trochę biegam mocno się przy tym oszczędzając. We wtorek robiliśmy podbiegi na treningu wspólnym z Podopiecznymi i naprawdę trudno mnie było zobaczyć w czołówce grupy. Łąkotka była zadowolona. W czwartek nie było nic, bo nie trenuję teraz, tylko podtrzymuję ruch oraz poziom endorfin. W sobotę pół godziny po lesie wyglądało jak masaż stawów. Ale start (no, było tam ciut szybciej, wyszła mi piątka w 24:14) po betonie był niedobry. Łąkotka awanturowała się aż do niedzieli. Ok, nie będziemy biegać szybko po betonie, dobra?

W niedzielę zabrałem ją na rower i się uspokoiła. Niestety śliskie ścieżki (oby się nie wywalić i nie zrobić nowej krzywdy), wnikające w człowieka zimno i paskudztwo wiszące w powietrzu (Smok Warszawski) nie nastrajają pogodnie do roweru. Jeżdżę przez mądrość. Dziś były do pracy i z powrotem w sumie 22 km, a w niedzielę 18.

rower-lakotka-3

Most, zima i rower – warszawski spleen

Pytałem Pawła Ochala (maratończyk z elity), z którym ostatnio miałem przyjemność, a który robi sporo treningu uzupełniającego na rowerze, jak to przeliczać. Paweł mówi, a znajomi-Podopieczni biegacze-rowerzyści potwierdzają, że trzeba by to dzielić przez 2-2,5 – patrząc na spalone kalorie albo czas przebywania w zadanej strefie tętna. W niedzielę „przebiegłem na rowerze” jakieś 8 km, dziś może dychę, ale w dwóch odcinkach.

Wiecie co? Najważniejsze, że wiem, co robić. I tego Wam życzę na Święta i na Nowy Rok. Na razie króciutko, w czwartek napiszę Wam więcej. I wstawię fotkę z gór, po których li pobiegam?

Komentarze

6 thoughts on “Łąkotka – wyprowadź ją na rower”

  1. W końcu powiało optymizmem. Trzymam kciuki za szybki termin u tego „świetnie rokującego ortopedy” 🙂 I miejmy nadzieje, że ortopeda nie zostanie świetnie rokującym, ale świetnym, sprawdzony. To mówiłem ja, właściciel bolącej od kilku dni kostki lewej.

    norb

  2. Ładnie rozumiecie się Ty i Twoja Łękotka:) tak zgrany team to gwarantowany sukces tej sztafety 🙂 Życzę Ci samych pięknych tras biegowych w górach, odpoczynku od roweru, a Łękotce żeby znalazła swoje miejsce i siedziała tam sobie cicho.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *