Podbiegi na Maciejowej. W tym roku trochę inaczej, bez zbiegów. Czyli robimy podbieg, zbieramy się i robimy następny – cały czas przemieszczamy się do góry. Kończymy z 1,5 minuty od grzebietu, chociaż było tylko sześć podbiegów między 30 s. a 1,5 minuty. Czyli gdyby człowiek miał motorek „w tyłku” (jak mawia Paweł Fajdek, z którym rozmawiałem na treningu w Spale przed tygodniem – a tekst jest w Newsweeku), więc gdyby miał taki motorek w siedem i pół minuty mógłby wbiec na grzbiet Gorców.
Zaplanowaliśmy na dziś zdjęcie w obozowych koszulkach (w tym roku Brooks, dali nam zniżkę dla obozowiczów), a przyszedł deszcz. Trudno. Nie ma złej pogody na bieganie, nie ma złej pogody na zdjęcia. Na tym poniżej schodzimy z Lubonia Wlk. To mała górka, wyspowa, beskidzka, a ma jedną skalistą ścieżkę pośród małych przepaści. Tędy zeszliśmy, bo człowiek nie jest maszyną do trenowania, ale do doświadczania i przeżywania.
Robimy siłę, mnóstwo siły. Siła biegowa jest w zasadzie w kółko. Tutaj siła dynamiczna. Deszcz przeszedł, ale ciągle chmury wiszą nad miastem. Bo Rabka to miasto.
Tutaj ćwiczenie, które nazwaliśmy (copyright Alicja) momentem pędu. Plastikowe talerzyki są oddalone od siebie coraz bardziej (zaczyna się od 30, a kończy na 165 cm). Jak człowiek wejdzie w tę ścieżkę dynamicznie, to na koniec podwozie się chowa i unosi się do lotu.
Jeszcze jedno zdjęcie z podbiegów. Dziś mgła na Luboniu uniemożliwiła focenie (copyright dla mnie Janek), ale tu ładne zdjęcie z dynamicznych podbiegów. Robimy tyle siły, że musi się to odbić szybkością za parę tygodni.
Nasze pamiątkowe zdjęcie tym razem inne. Zamiast widoku na góry, był widok na mgłę. Stanęliśmy więc na tle schroniska na Luboniu Wielkim.
Jutro biegniemy na Turbacz. Coś czuję, że będzie tam konkurs deski – deska na Turbaczu, to rytuał, ale konkursu na szczycie jeszcze nie było.
Obóz biegowy jest trochę, jak obóz dla chomików. Człowiek biega i biega na okrągło. Dziś w oknie pogodowym, kiedy z Alicją i Przemkiem biegliśmy w grupce przez przełęcz między Banią, a Grzebieniem, Alicja zaczęła się zachwycać widokiem, że tego właśnie potrzebowała od miesięcy jej dusza – w sensie odpoczynku od pracy. Ja spodziewam się, że nie mam duszy. Ale dużo mi daje to bieganie w grupie chomików. Facet bez charyzmy zostaje nienaturalnym liderem. Moja Sportowa Żona z charyzmą zostaje całym biurem organizacyjnym od recepcji przez zaopatrzenie, po prace koncepcyjne z dyrektorskiego szczebla.
Tego potrzebuje moja dusza (chociaż jej prawdopodobnie nie ma). Pracy w takich okolicznościach, gdzie ja się mogę realizować, a dusza (chociaż wiadomo co) może odpoczywać.
Codzienne relacje z obozu biegowego w Rabce-dZroju na Facebooku:
https://www.facebook.com/KancelariaSportowa/
2 thoughts on “Obóz dla chomików”
Pingback: free downloadable creative resources - EXCLUSIVE
Pingback: sarajevski rock