Półmaraton w Mławie i po sprawie

Półmaraton w Mławie. Kronika zapowiedzianego smutku. I najlepsza weekendowa wyprawa od dawna. Reset. Bo pora na reset.

Ta historia kończy się tak:

Półmaraton Mława meta

Ze spuszczoną głową, powoli Wojtek Staszewski przekracza ostatnią w tym sezonie linię mety. Na pierwszym planie widzimy podtrzymywany przez opaskę staw kolanowy. Łękotki gotów byłem wtedy szukać gdzieś w kieszeni albo zaplątanej w sznurówki. Kiedy Moja Sportowa Żona dała mi spodnie od dresu, żebym je założył, to żeby stanąć na lewej nodze musiałem się przytrzymać Lubomira z wielką brodą, który postanowił zostać naszym Podopiecznym.

Półmaraton zasmucony. Półmaraton w małym mieście. Półmaraton taki jak miał być. Półmaraton spokoju, bo nie było się na co napinać. Półmaraton w idealnych warunkach, tylko nie wiadomo po co te warunki. Półmaraton bez szans. Półmaraton półsraraton.

Spróbowałem napisać pod SEO. Jak nie wyszło, to mnie poprawcie.

Nie potrenowałem w zeszłym tygodniu za bardzo, cały czas idąc na kompromis z kontuzjowanym kolanem. I kiedy w sobotę zadzwonił Dziki spytać, to wiedziałem, jak będzie. Źle. Ale nie z powodu bolącego kolana, pobolewało mimo prochów, ale chyba nie przeszkadzało za bardzo w biegu. Tylko z powodu niedotrenowania. Bieganie na świeżości? Zapomnij. U mnie nigdy nie wyszło, żeby po jednym mocnym starcie (i po mocnych przygotowaniach) przed kolejnym tylko leciutko potrenować i pofrunąć. U żadnego z Podopiecznych, z którymi tego próbowaliśmy też nie zauważyłem oszałamiającego rezultatu.

Wiem (Tomek też tak radził radził, ten od noży, poradził przy okazji bardzo fajne ćwiczenie wzmacniające czworogłowy bez obciążania kolana i stabilizujące staw kolanowy, fizjoterapeuta je potwierdził i trochę tylko skorygował) – więc wiem, że nie powinienem w ogóle do Mławy jechać. Ale zaangażowałem się w ten bieg, wydaje mi się to świetną mazowiecką połówką na koniec sezonu. Trasa spoko, jest pofalowana, ale to raczej przyjazna, mławska fala. To miałem powiedzieć urbi et orbi, że nie jadę, bo mnie nóżka boli.

Chciałem też pokazać Kindze piękno Mławy. Tak, piękno Mławy. Spokój, którego teraz bardziej nam potrzeba niż karuzeli bodźców. Jakby tam jeszcze zrobili strefę wolną od internetu, to byłoby mega. Ale i tak było.

Wieczór w Mławie przed startem:

img_0786

Rano wstaliśmy na Bieg o Puchar Starosty Mławskiego – półmaraton i bieg na 5 km. Wychodzimy przed hotel, a tam taśmy. Trasa biegła pod naszymi oknami, stadion był nieopodal. Moja Sportowa Żona cały czas analizowała w jakim tempie ma biec, co do sekundy.

Oczywiście wypruła. Bo przed nią wypruł jeszcze bardziej rój dziewczyn w żółtych koszulkach (to barwy Mławy, czy jak?).

img_0800

Ledwo zdążyliśmy wejść z Małym Yodą do pokoju, żebym mógł przypiąć sobie numer startowy na swój bieg, a tu czołówka zbliża się do mety. Najpierw jacyś faceci, a potem kobieta. Jedna. I za nią MSŻ, duża strata. A za MSŻ krok w krok kolejna. W kategorii wiekowej dającej większe szanse na finiszu.

MSŻ stanęła więc na trzecim stopniu podium. Przywiozła puchar. Dekoracji nie widziałem, bo biegłem wtedy po swój smutek.

Najpierw trochę za szybko. Ale Garmin pozwalał, tętno w normie. Od trzeciego kilometra już w okolicy 4:00 albo wolniej jak było pod górę. Jak tylko Garmin ostrzegał, że tętno przekracza 174, na które sobie na połówce pozwalam, to zwalniałem.

Na półmetku było już smutno. Zapis biegu jest tutaj. Na połówce miałem już blisko minutę straty do i tak mało satysfakcjonującego tempa 4:00, a jeśli doliczyć korektę między GPS-em, a kilometrami, to ponad minutę.

I wiecie co? Zjadłem żel energetyczny i zaczął się dobry półmaraton. Najprzyjemniejszy moment biegowej jesieni jeśli nie liczyć słonecznego i przebiegniętego na luzie Półmaratonu w Krynicy. Zacząłem cisnąć. Tętno poszybowało do 182, a HRmax ma 186. I dobrze. Odrabiam straty, bo koło półmetka wyprzedziły mnie trzy osoby. Wyprzedzam też dwóch biegaczy, którzy byli przede mną. Tętno 184, 186, a potem 192. Nie wiem, czy to błąd sprzętu, czy ja się zepsułem. O tym Garminie obiecałem napisać na blogu (dali do tzw. testowania), ale muszę mu jeszcze zrobić dodatkowy test z paskiem i bez.

img_0832

Dobiegłem z tym turbodoładowaniem do 19. kilometra. I skończyło się piękno Mławy. Facet z warkoczem, z którym cięliśmy przez poprzednie 2-3 km odjechał. A na końcu jeszcze rozdeptał mnie i rozgniótł na żużlu stadionu rywal w kategorii wiekowej.

Za rok będę w nowej kategorii. Mam już skierowanie na zabiegi na łękotkę. Mam już zapał do wzmacniania. Będzie nawet coś w tej kwestii na blogu.

Miałem jeszcze o czymś napisać, ale już przekroczyłem ramy półmaratonu w tym wpisie. Więc tylko oficjalne ogłoszenie wyników konkursu na wyniki MSŻ i mój z Mławy.

Miesięczny plan treningowy (do wykorzystania w uzgodnionym momencie lub podarowania komuś) wygrywają:

  • Julek z Amsterdamu (skąd, Dziki, wiesz, że z Amsterdamu?), który był najbliżej mojego smutnego wyniku 1:26:33 – napisz plis na bieganie@ksStaszewscy.pl
  • Kawonan i Mateusz (już mam mail, wiem, jutro odpisujemy), którzy trafili oficjalny wynik MSŻ 22:05
  • Oraz dodatkowo Norbert (to Ty, Wikingu?), który trafił idealnie w najbardziej prawdopodobny czas MSŻ, gdyby nie stanęła przed metą – 22:00.

A o tym, o czym nie napisałem tym razem, będzie za tydzień. Żeby w nowy rok biegowy wejść z nową energią, trzeba ją odzyskać na wszystkich frontach.

I jeszcze fota ze znajomymi z netu, którzy właśnie stali się znajomymi z biegu. Od lewej: Grzegorz, trzeci open w połówce, Marzena, pierwsza w kategorii wiekowej na połówce, Mały Yoda, który ciągle pamięta Bieg Bąbla i szykuje się już na przyszły rok, MSŻ, brązowa medalistka Biegu o Puchar Starosty Mławskiego na dystansie 5 km oraz Ten, Który Zwycięstw Będzie Szukał w Przyszłym Roku. Koniec.

img_0857

Komentarze

17 thoughts on “Półmaraton w Mławie i po sprawie”

  1. Tu podziękowania należą się dla Kawonana, który poderwał mnie swoim krzykiem do walki o drugie miejsce :)!!! Przy okazji prośba do Ciebie Kawonanie, bo za rok wybieramy się do Mławy (wpadamy na herbatę, selfie i po życiówki) żebyś stanął na mecie i kopnął mnie w…. pięty bo ja nie wiem czemu zatrzymuję się centralnie pod balonem mety, co zabrało mi dobre pięć sekund z oficjalnego czasu :(.
    Czy ktoś też tak ma?!?!?!
    Na cztery poważne starty dwa przetraciłam stojąc trzy centymetry przed metą…
    I jeszcze ukłony dla Marcina X , który miał ambicje poprowadzić mnie po srebro, nie udało się, ale na pewno podciągnął mi życiówkę o kilka, a może kilkanaście sekund!

  2. Widzę Wojtku, że naprawdę dobrze mi życzysz. 🙂 Byłam jednak druga w swojej kategorii wiekowej 🙂
    Do zobaczenia na kolejnych biegach 🙂

  3. Panie Wojtku miło było Pana gościć w naszym miasteczku. Muszę przyznać, ze super trafione określenie” rój dziewczyn w żółtych koszulkach” Ten rój to grupa BBL Mlawa. Fajnie byłoby Pana gościć na naszych treningach. Serdecznie zapraszamy.

  4. Jak Julek jeszcze nie był z Amsterdamu to ok. 2008 ścigali się bardzo często pierś w pierś z Dzikim na różnych warszawskich biegach :-).
    Wojtka Staszewskiego też wówczas próbowałem gonić, ale nie doganiałem. Aczkolwiek zawdzięczam temu gonieniu (ówczesną) życiówkę w PMW 2009. Na ok. 8 km patrząc z Mostu Gdańskiego w dół na zbieg na Wybrzeże Helskie dostrzegłem i pomyślałem „Czy to Wojtek Staszewski biegnie tylko kilkaset metrów przede mną?”. Żeby się przekonać zacząłem gonić i koło 13 czy 14 km dogoniłem, a potem już nie zwolniłem i biegłem dalej do przodu…
    Potem pod blogiem przeczytałem, że było to pacemake’owanie libańskiej (bodajże) zawodniczki o pięknych uszach (o ile dobrze pamiętam :P), a nie bieg we własnym tempie, więc jednak jako przegonienie się nie liczył :-).

  5. Dobrze cisnąłeś Wojtku przez pierwsze 10km,potem jak napisałeś trochę brakło energii.Razem z Mariuszem Wesołowskim wspópracowaliście na drugiej dziesiątce.Momo kontuzji bardzo dobry wynik.Gratuluję?.
    Z pozdrowieniami Adam Macugowski.

  6. @Adam – tak, ten moment z Wesołowskim był najweselszym momentem biegu. Póki glukozy starczyło 🙂
    @Danusia – po biegowemu na 'ty’, ok? 🙂 Super zdjęcie na fejsie, to oko! Biegłaś w tym roju?
    @Kawonan – widzisz, tak to jest, jak człowiek pisze blog o wpół do dwunastej w nocy. Nie dość, że nie zrobiliśmy sobie wspólnego selfie na miejscu, to jeszcze nie napisałem o tych emocjach z gonieniem MSŻ przez bramę stadionu, o twojej wiceżyciówce (i życiówce w kategorii „po imprezie 😉 i w ogóle. Nie ma wyjścia – za rok znów kończymy sezon półmaratoński w Mławie.
    Może wtedy też MSŻ wystartuje. To się z Marzeną pościgacie o miejsce (pierwsze, drugie, czy które tam chcecie 😉

  7. Kinga zatrzymałaś się przed linią mety, żebym mógł wygrać konkurs !!!??? 🙂 Dzięki !!!
    Bardzo się cieszę na spotkanie z Wami w Mławie za rok. Obiecuję, że się poprawię nie tylko sportowo.

  8. Czy tylko mi się wydaje czy poprawiła się responsywność strony? Ktoś pogrzebał przy szablonie?

    Wojtek – nie odpowiedziałeś na zagadkę, którą sam zadałeś 2 tygodnie temu. Jakiego audiobooka miałeś na uszach?

  9. Rob – tak! Ktoś pogrzebał. Ktoś inny (to zdaje się też będzie tematem na blogu w czasie roztrenowania, ale jeszcze nie teraz). A co to znaczy, że się poprawiła responsywność?
    Audiobooka – zdradzę, ale z większą pompą chyba. Dobrze, że mi przypomniałeś, muszę wysłać maila (zanim wyjdę na ping ponga z Dzikim).

  10. To znaczy, że jak wchodzę na stronę przez komórkę to strona automatycznie skaluje się do rozmiaru ekranu na którym jest wyświetlana a poszczególne wpisy są umieszczone w pionie jeden pod drugim. Wcześniej było tak, że strona wyświetlała się tak jak w komputerze – czyli trzy blogowe wpisy poziomo obok siebie. Trzeba było palcami rozszerzać ekran żeby kliknąć w tytuł – inaczej nie byłem w stanie nic otworzyć. Poza tym tekst się nie skalował automatycznie, trzeba było manualnie dopasować kolumnę tekstu do szerokości wyświetlacza. Dość uciążliwe. Teraz jest OK.
    r.

  11. A u mnie już 10 dni bez gipsu 😉
    Uczę się chodzić po 8 tygodniach nie używania prawej nogi, śmiesznie utykając. Nic nie boli, ale kolano i łydka miękkie…
    W każdym razie na rowerze można już pojeździć, do truchtania jeszcze pewnie chwila.
    Ortopeda powiedział, że taki pełny zrost to on będzie widział na rtg po 6-8 miesiącach od złamania 😉 Ale to ma już dla mnie teraz małe znaczenie.
    Świat jest piękny jak można pójść na spacer!!!

  12. Pingback: free downloadable creative resources - EXCLUSIVE

  13. Pingback: sarajevski rock

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *