Szukam pracy. Dziennikarz

Reporter z nagrodami i rekordem życiowym w maratonie 2.49:51 szuka pracy. W zeszłym tygodniu dowiedziałem się, że nasze drogi z Wysokimi Obcasami (Praca) się rozchodzą – one biegną na obcasach, a ja w adidasach.

Mogłem wymyślić oczywiście dużo lepszy tytuł. Nawiązać do swojego wpisu sprzed sześciu lat i jednego miesiąca „Nie jestem dziennikarzem”, to o tym, jak nie stać mnie było mimo niezłych notowań w rankingu zawodowym na wyjazd ze znajomymi na maraton do Frankfurtu (wpis jest TUTAJ, ale spieszcie się czytać wpisy, bo szybko odchodzą – za osiem tygodni zamykają blox.pl i stare wpisy znikną).

Mogło być coś w stylu „Zdjęli mnie z trasy”, „Nie jestem dziennikarzem 2”, „Pożegnanie z gazetą 2”, „Frankfurt jest jeszcze dalej”. Ale wybrałem prostszy komunikat, żeby wypadał wszystkim potencjalnym pracodawcom z Gogli dzięki SEO.

Co się stało? Musimy oszczędzać, powiedzieli mi. A potem powiedzieli, że bardzo chcą moich tekstów, tylko żebym pisał z zewnątrz. W tym dziale chcą, w drugim, trzecim, czwartym – ale na żadnym pokładzie nie ma dla mnie miejsca na okręcie, mam wrzucać teksty z szalupy. Czyli – tu trochę o mechanizmach finansowych w dziennikarstwie – będą płacić wierszówkę za teksty, nie mogą mi tylko zaproponować najniższej krajowej pensji, tzw. podstawy.

Wiecie co? To byłoby upokarzające, gdybym nie miał poczucia własnej wartości w dziennikarstwie. Ale mam. Trzaskam teksty z wydajnością kombajnu. Na focie otwierającej moje zdjęcie z Grabażem (Pidżama Porno) po wywiadzie w Poznaniu dwa tygodnie temu. Tu trochę o mechanizmach pracy dziennikarza: wsiadłem w pociąg powrotny do Warszawy, rozłożyłem laptop i spisałem nagranie do pliku w drodze do Warszawy, a potem w metro i na spotkanie z jedną z bohaterek do reportażu o zero waste w praktyce. Oba teksty są już w łamaniu w Wysokich Obcasach Extra, a w międzyczasie oddałem jeszcze dwa – do Magazynu Świątecznego (no, tu rozmowa była zrobiona wcześniej, tylko ją zredagowałem) i do Obcasów o feministycznym projekcie muzyczny. O pierwszym redakcja odpisała, że klawe, o drugim, że wzruszające. Trzaskam teksty jak kombajn. Gram na klawesynach z wprawą wirtuoza. Napierdalam reportażami. Tak, to byłby najlepszy tytuł: napierdalam reportażami i chuj z tego.

Sorry, ale byliśmy wczoraj na stand-upie i jeszcze mocniej niż zwykle myślę, że warto wprost i dosadnie, a nie głaskać dla lepszego wizerunku. Oczywiście trzeba umieć mrugnąć okiem, że to fortissimo to taki wtręt, docenienie inteligencji odbiorcy. Więc mrugam.

Sprawy od Frankfurtu, tej pauperyzacji środowiska, zaszły dużo dalej. Waląc tekst za tekstem jestem w stanie utrzymać się na skromnym poziomie. Pojedziemy w lecie na wakacje za granicę, bo Kinga od dwóch lat odkładała na to pięćset co miesiąc. Na razie jadę na mini-obóz w Rabce poprzedzony dwoma dniami oddechu. To mnie ciut rozbawiło, bo pamiętam wpisy telewizyjnych celebrytek-dziennikarek, które po zwolnieniu z pracy pisały, jak mają teraz przerąbane i że muszą wyjechać z przyjaciółmi na Cypr albo Kretę.

Każdy jedzie na taki Cypr, na jaki go stać.

Moje zdjęcie z przybiegnięcia do pracy. Biegajcie do pracy albo z pracy – bardzo na to namawiam. Wymyślajcie logistyki z prysznicami, ubraniami cywilnymi na zmianę, zabieraniem tego, co trzeba, do plecaczków biegowych. W zeszłym tygodniu przybiegłem do pracy we wtorek, żeby dostać wymówienie, w czwartek, żeby porozmawiać w innych działach oraz gabinetach o pozostaniu na pokładzie i w piątek po to samo. Ponieważ w piątek miałem o 7.30 trening personalny – zastępstwo za Kingę, nowe doświadczenie – a potem dokręciłem 2 godziny, żeby wyszła trzydziestka, to w sumie pobiłem rekord tygodniowego kilometrażu: 87,3 km.

Na tym zdjęciu wyżej jest miłość. Może toksyczna? Ale stara i dobra. Wchodząc do Gazety znów jestem tamtym 24-letnim chłopcem, który stanął raz na ulicy Świętokrzyskiej blisko Nowego Światu i zadał sobie pytanie: Gdzie chcę pracować? W Gazecie!

Może trzeba będzie się z tej miłości wyleczyć. Mam dobre wspomnienia z Newsweeka, z Twojego Stylu. Nawet jeśli najważniejszy na świecie jest wrześniowy Maraton Warszawski, to w Krakowie, Poznaniu albo Wrocławiu też się fajnie biegało. Nie wiem. Nie wiem, czy da się jeszcze być dziennikarzem. Dziś jestem dziennikarzem już tylko w połowie, w połowie jestem trenerem biegania, a wyniki Podopiecznych KS Staszewscy angażują moje emocje na pewno bardziej niż najciekawszy excel w dziale księgowości. A jeszcze muszę w tym pomieścić pisarza. Druga książka tyka, tyka i działam, żeby ktoś ją w końcu odpalił. I chciałbym mieć trochę komfortu zawodowego, żeby usiąść do trzeciej, tytuł już mam i pierwszą scenę napisaną.

Jeszcze nie umarłem, jak śpiewał jakiś zespół rockowy (kto pamięta?). Wróciło Veturilo, wiosna, nadzieja. Coś się zaczyna? Zobaczymy tylko, czy coś się kończy. W każdym razie szukam pracy i to nie tylko w dziennikarstwie. Mogę w każdej dobrej sprawie rąbnąć taki storytelling, że Czytelniczki będą masowo wykupować chusteczki. W gazecie, w necie, na portalu, w materiałach prasowych, w dobrym pijarze. Może tamtego dziennikarstwa już nie będzie, tak jak nikt nie kupuje płyt klawesynistów-wirtuozów?

Komentarze

7 thoughts on “Szukam pracy. Dziennikarz”

  1. Wojtek
    Też zmieniam pracę, po 23 latach u jednego pracodawcy.
    Taka widać wiosna przyszła dla biegaczy ?
    Też rynek nie ten, który sobie wymarzyłem 23 lata temu.
    Czas na zmianę, jak nie teraz to kiedy. Trzymam kciuki za Twoje życiówki nie tylko w bieganiu

  2. Wojtek ja zmieniłem i jak Ci któregoś dnia napiszę co i jak teraz biegam, to nie uwierzysz 😉 napisz kiedy i gdzie wywiad z artystą, to jeden z moich ulubionych ludzi muzyki w Polsce. Mam prenumeratę cyfrową, ale przyznam, że nie czytam bardzo regularne (oprócz magazynu Książki)

  3. Krzysiek Górski

    Tak wygląda kultura i realia zatrudniania w Polsce w UE w XXI w w znanym koncernie, dla którego ważne są wartości. Dzięki, że o tym piszesz bo to dobry temat na reportaż. W wielu miejscach gdzie wartości też ważne jest podobnie:( Smutne ale prawdziwe. Każdy orze jak może. Najlepiej nie mieć zatrudnionych pracowników niech się samozatrudniają:( Pozdrowienia:)

  4. A potem ludzie się dziwią, że populiści dochodzą do władzy. Inną kwestią jest to, że zawód dziennikarza w takim kształcie, jakim znamy go sprzed kilkudziesięciu lat właśnie na naszych oczach umiera, tak jak kiedyś wymarli rymarze, bednarze i woźnice. Można się z tym nie zgadzać i na to obrażać, ale im szybciej zdasz sobie z tego sprawę Wojtku, tym dla Ciebie w dłuższej perspektywie będzie lepiej.

  5. Ja i tak Panu zazdroszczę. Dałam się wrzucić w gary, 3 dzieci , dwóch super,,jednego dodałbym z dopłatą. Myśli Pan, ze sfrustrowana? No, sfrustrowana, ja inż. Mgr haha. Jestem tak zdolna, że po krótkiej krytyce gwiazdy, że gada głupoty, byłam nieoplacanym , ale jednak cyklicznie ekspertem przez 10 lat w najwiekszek tv. To samo, po telefonach do wiodacego radia. A jednak to wszystko nie ma sensu. To co bylo 15 lat temu, nie ma dzis miejsca, pędzimy ku zagładzie, również fizycznej. I coz tez napierdalam na fortepianie, znam języki. Ale ….ten syf moze zmyc tylko potop…zulczyk/skonieczny, pozdrawiam

  6. patologicznie jest w tym kraju i humanistów ucina się w wielu miejscach, chore to… w zasadzie problem z ludźmi 40+ czy 50+, którzy nagle stracili podstawowe źródło dochodu jest często taki, że muszą już za coś żyć i szukają od razu w ogłoszeniach i po znajomych pracy od zaraz, a nie tego, co naprawdę chcą robić, co ich kręci i rozwija, na kolejne 10-15 lat… bo przecież łatwo po tylu latach pracy jako fachowiec wpaść we frustracje wykonując coś wbrew sobie czy znacznie poniżej kompetencji, bo to się akurat w danym momencie trafiło…. i człowiek w obydwu sytuacjach (szukania pracy i realizowania tej naprędce znalezionej) nie ma w tym samym momencie czasu na stawianie na siebie, an realizację siebie w pełni… ja życzę długiego rozbiegania refleksyjnego zarazem i podjęcia potem najlepszej decyzji! nie na miesiąc, kwartał i do kolejnego zawodu z pracodawcy, potencjał wszak jest duży! trzymam kciuki!

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *