Jak się biega Easy? I po co? Przecież szkoda czasu, bo każdy się do czegoś szykuje. Ekipa #szykujsienakrynice szykuje się na Krynicę.
W niedzielę cała krynicka czwórka startowała w Warszawie. Najpierw dziewczyny na 10 km. Asia potwierdziła swój poziom – 44:04, ciut wolniej od planów, ale bez tragedii. Magda potwierdziła swój rozwój – życiówka i po raz pierwszy złamane 50 minut (49:49). A chłopaki startowali w maratonie. Kubie zabrakło minuty do życiówki (3:17), ale skończył zadowolony (dlaczego – opowiada na filmie Studia Ajfon na końcu tego wpisu). Tomkowi zabrakło 3 minut do wymarzonego złamania trójki, ale 3:03 to nowa, solidna życiówka.
I akurat dwa dni później wypadł nam drugi trening z projektu #szykujsienakrynice. Na tym treningu powinniśmy przede wszystkim odpocząć po starcie. Nie w sensie pójść do pobliskiej knajpki na Agrykoli, ale zrobić aktywną regenerację organizmu. Taki powinien być przynajmniej cały pierwszy tydzień po starcie w maratonie. I przynajmniej jeden-dwa treningi po mocnej dziesiątce.
Dla potrzeb medialnych podostrzyłem trochę trening maratończyków – do tempa easy. Bo normalnie najlepiej pierwszy trening przetruchtać. Pół godziny człapania bez patrzenia na zegarek. Ja oczywiście w takiej sytuacji i tak patrzę, ale tylko po to, żeby się samemu zadziwić, jak wolno biegnę. Tempo 7:00, 8:00 min./km? Żaden problem.
To takie bieganie, które ma lekko pobudzić krążenie, żeby leczyć mikrourazy w mięśniach. I być pretekstem do rozciągania.

Ustaliliśmy najpierw tempa Easy (powoli) – możecie to zrobić samemu wg tabel Danielsa, ale nie bierzecie wyniku z maratonu, tylko z połówki albo z dziesiątki. Tomek 5:05, Kuba 5:20, Asia 5:30, a Magda właśnie dostała awans na 5:50. Przebiegliśmy tak kilka kilometrów po Łazienkach, a potem były zawody. Wszyscy solidarnie pochowali zegarki i pobiegliśmy po wymierzonym kilometrze nad Kanałkiem Piaseczyńskim. Każdy miał jak najdokładniej trafić w swoje tempo Easy.
Co wyszło? Wszyscy pobiegli za szybko. A easy biegamy powoli, żeby nie zakwaszać organizmu i uczyć się efektywnie korzystać z energii z tłuszczu. To się przyda na każdym długim biegu. A już zwłaszcza na setce w Krynicy.
Bo wczoraj urodził nam się na treningu taki news: Tomek ogłosił, że na 8. PKO Festiwalu Biegowym w Krynicy startuje w Biegu Siedmiu Dolin na pełnym dystansie 100 km. I już mu pozazdrościłem.
Skończyliśmy trening małą zabawą z piłkami lekarskimi. Żeby dać organizmowi sygnał, że teraz nadchodzi czas trenowania siły. Siły biegowej, siły dynamicznej. Kolejny trening za dwa tygodnie. I będzie siła.
2 thoughts on “Szykuj się na Krynicę. Easy”
wojtku – wracając do dyskusji o liczydłach, bo tak kategorycznie napisałeś:)
11 min? mój trener (piotr mańkowski, były trener małgorzaty sobańskiej, aktualnej chyba wciąż rekordzistki polski w maratonie) powiedziałby, że to marnotrawstwo:)
o mnie oczywiście zawsze można powiedzieć (i będzie to zgodne z prawdą), że byłem wyjątkowo wolnym biegaczem (choć ja wolę wspominać, że robiłem trening „pod maraton”, a nie krótsze dystanse) ale na każdym z tych poniższych półmaratonów „dawałem z siebie wszystko”…
jak się zatem biega maratony po połówce?
tak się biega: 2x wynik pm + 5’:)
mój dowód na ten wzór wygląda tak:
24.03.12 pm sobótka – 1:40:31 (z basem na mecie:)
15.04.12 m mediolan – 3:24:38
czyli + 3’36’’ (trasa tej połówki jest trudna, tzn. nie jest płaska)
22.09.12 pm piła – 1:36:56 (z torsjami na mecie)
29.09.13 m berlin – 3:18:29
czyli + 4’21’’ (pogoda podczas tej połówki była „upalna”)
14.09.13 m wrocław – 1:34:37 (z metą na 21,1 km)
20.09.13 m berlin – 3:14:47
czyli + 5’33’’ (warunki podczas tej połówki były optymalne)
pozdrawiam
marsz
Marsz – podziwiam. Tak maratońskiego profilu sportowego jeszcze nie widziałem!