Trening biegacza – lato 2017

Przestałem biegać, zacząłem trenować. Piszę to nie pierwszy raz w życiu. Myślę tak nie pierwszy raz w tym roku. Może właśnie o to chodzi w treningu. Wejść na takie obroty, żeby sobie powiedzieć tekstem z banalnego kryminału z Clintem Eastwoodem: – Dopiero teraz się k… zacznie.

Naprawdę pisałem, że naprawdę trenuję i naprawdę teraz czuję, że do tej pory to były pieszczoty. Gadamy w tygodniu z Moją Sportową Żoną  o bieganiu i mówię, że będę robił teraz trzygodzinne treningi, trzydziestka co tydzień, no jak to kiedy w lecie, a ponieważ lato jest już w każdym sensie, to znaczy, że od tego piątku. Tego piątku, co był.

I to jeszcze nie jest duży wyczyn, chociaż dla mnie to jest wskoczenie na wyższy poziom wyobraźni. Ale kiedy już to postanowiłem, druga półkula przypomniała mi, że postanowiłem w tę sobotę, tę co była, pobiec parkrun i w końcu złamać 20 minut na piątkę. To i tak poniżej minimum przyzwoitości, bo minimum to będzie bieganie 10 km poniżej 40 minut. Ale nie byłem już w stanie czekać ani tygodnia dłużej. Zresztą za tydzień w sobotę znów będę po trzydziestce, kolejnej trzydziestce.

I wystartowałem. Wcześniej była transmisja live na Facebooku, bo nasz KS eXpert powiedział, żebyśmy robili transmisje. A ponieważ zjawiło się Was wirtualnie na żywo więcej ludzi niż startuje biegaczy w parkrunie, a potem obejrzały nasze wejście nieprzebrane rzesze biegaczy – dziękujemy 🙂 – to będziemy takie live’y robić częściej. Najbliższy we wtorek o 18.00 – relacja z treningu #szykujsienakrynice.

Takie publiczne oświadczenie – powiedzieć głośno do kamery, że chce się złamać dwudziestkę – zobowiązuje. A świadomość, że to dzień po trzydziestce zmusza do zaciśnięcia zębów i pokazania gestu wątpiącym już przed startem.

Fot. Aleksander Szeląg/parkrun

Tak wbiegałem na metę. Coś mi się stało z twarzą, bo przestałem ją wykrzywiać w trójkąt na finiszu. Matematyka tego biegu dała mi duże zadowolenie – różnica między najszybszym, a najwolniejszym kilometrem to tylko 6 sekund – 3:57/4:03. Wynik jeszcze większe – 19:57. Staszewski, gonię cię!

Na zdjęciu otwarciowym jestem z dwoma biegaczkami, które też wystartowały w sobotę. Każdy z nas jest na innym etapie wtajemniczenia biegowego. Ja – że tak zrekapituluję – na etapie biczowania, bo muszę się na wyniki na tle zmobilizować, że bez bata nie da rady.

Renata (która zdjęłaby ci kopniakiem kapelusz z głowy, nawet jeśli masz 190 cm, i to tak szybko, że byś nie zauważył) na razie robi życiówkę prawie w każdym starcie. W tym nie zrobiła, bo Achilles ją trzymał za spódniczkę a la hoplita. Jak go załagodzi, znów pobije rekord.

Kinga do życiówek musi się przygotować treningiem, ale jeszcze może to robić bez wkurzania się na siebie i popędzania się biczem. Wystarczyło, że dziś zrobiła trening progowy.

A Ty, gdzie jesteś z treningiem, biegaczko, biegaczu?

Komentarze

7 thoughts on “Trening biegacza – lato 2017”

  1. Rob,
    Sam się dziwię, że tak mi się wszystko z formą posypało. Brakuje wszystkiego. Siły, szybkości, wytrzymałości. Dlatego muszę trenować wszystkie te trzy cechy motoryczne. Dziś była siła na dwóch treningach z Podopiecznymi, jutro będzie szybkość, tym razem w wariancie progowym. Ale dla mnie podstawą dobrej formy jest jednak solidna baza tlenowa. Dlatego te trzydziestki. Życiówkę w maratonie zrobiłem biegając co tydzień czterdziestkę.
    Przebiegłem tę trzydziestkę poniżej 5:50, jestem z tego zadowolony, tętno pokazywało, że to dobre tempo. Na takim dziś jestem poziomie. Ciągnę się za uszy do góry, żeby to było bieganie po 5:30 – stąd jutro trening progowy, stąd interwały tydzień temu, parkrun w weekend.
    I wreszcie czuję, że się wyciągam.

  2. Biegając (a czasem trochę trenować) do dychy robię raz na dwa-trzy tygodnie wybieganie 30-40 km. Ale po górach. Więc o porównaniu tempa nie ma mowy, ale jest zdecydowanie konwersacyjne 🙂
    Jak na razie poprawiam się na dychę (i przy okazji nie tracę wytrzymałości)
    Ot, podobny misz-masz treningowy…
    Zdrówko!

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *