Przychodzi weekend, wychodzimy na bieganie, na wyprawę rodzinną, na mecz Małego Yody itp. Ale kukamy na telefon na mesendżery, esemesy, maile od Podopiecznych. A przy większych biegach na live-tracki. Tak jak np. w przypadku uśmiechającego się z otwarciowej foty Adama – jego wynik z maratonu w Londynie znaliśmy jeszcze zanim Adam zdążył spojrzeć na stoper za metą.
Ale nie wyniki są w bieganiu najważniejsze. I to piszę ja, fan cyferek, który po złamaniu 3:00:00 w maratonie o 3 sekundy jest przeszczęśliwy. A po wyniku 3:00:03 byłby załamany.
Jednak jedna rzecz, to walczyć o każdą sekundę na zawodach. A druga, co bieganie wprowadza do twojego życia. Jakim jest pendolinem, kręgosłupem czy zastrzykiem endorfin.
Ewa. 48:16 w Biegnij Warszawo. Brawo. Ewa po cichu wierzyła w złamanie 50 minut, ja w złamanie 49, no i proszę. Ewa cudownie wraca do biegania już jako mama. A na Biegu Ursynowa cali zmarznięci przybijaliśmy piątki z całą sportową rodziną Ewy. W domu chyba chodzicie oszołomieni unoszącymi się w powietrzu endorfinami, no nie, Ewa?
Monika i Daniel. Też Biegnij Warszawo i zgodny bieg na 55:04-55:06. Widzieliśmy się przedostatnio na naszym Mobilnym Obozie Biegowym w Beskidzie Żywieckim w 2021 roku. Obóz był ciężki.
Aż tu nagle Daniel pisze, że chce się przygotować mocno do wyzwania jeszcze cięższego. Przepracowaliśmy ciepłe miesiące – i za tydzień Daniel biegnie Ultrakotlinę. Biegnij Warszawo było sprawdzianem formy. No i proszę: o 4 i pół minuty lepiej niż ostatnia nasza dziesiątka na majowym DDD w 2021 roku
A ostatni raz widzieliśmy się we wtorek na Treningu Wspólnym. Monika i Daniel zrobili mocny akcent przed Ultrakotliną. Kciuki za Was będziemy więc ściskać też w ten weekend.
W Biegnij Warszawo biegł jeszcze Przemek 44:08 (wracasz super), Piotrek 59:18 (przy tak ekonomicznym treningu to super wynik), Tomek 1:02 i Ernetst 1:04 (brawo za pokonanie swoich barier) oraz Paweł 54:22 (treningowy anarchista).
Karol. Ileż miesięcy walczyliśmy z cyferkami. Karol był gotowy na dziesiątkę poniżej 50 minut, ale ciągle coś, słońce albo inne plagi. No i dziesiątka padła w Gdańsku – od razu poniżej 49 minut. I w weekend Karol biegł półmaraton. 1:50:43, trzy sekundy od prognozy. Wiedziałem!
Przemek, Silesia Maraton treningowo – przed Ultrakotliną w weekend. Tak (jak widzicie na zdjęciu) wbiega się na metę treningowego maratonu.
Od razu napiszę, co myślę o bieganiu. Konkretnie o bieganiu maratonu tydzień przed ultra – nie zrobiłbym tego i nie rekomendował nikomu. Ale bieganie to nie wojsko, a trener nie dowódca. Rozumiem, że są inne ważne rzeczy, które w duszy ludziom grają. Jakiś imperatyw, żeby pobiec akurat w tym maratonie. A to co w duszy gra jest ważniejsze niż optymalna liczba minut na mecie.
Tak jak np. u Tomka, który tydzień wcześniej biegł maraton w Danii, a w ten weekend zrobił – jak co roku – setkę w Puszczy Kampinoskiej. Protestowałem, radziłem chociaż skrócić dystans, ale jak Tomek napisał „ta setka jest dla mnie tak ważna, jak dla Ciebie Maraton Warszawski”, to zrozumiałem wszystko.
I na koniec Adam, ten którego śledziliśmy w Londynie. Kiedy Adam biegł przypominałem sobie, jak napisał wczesną wiosną, że ma start w tym kultowym maratonie i tym razem powrót do biegania się na pewno uda. Moim zdaniem to był trzeci powrót do biegania.
Udał się bardzo. Adam myślał o złamaniu czwórki. Przy coraz lepszych wynikach sprawdzianów apetyt rósł w stronę 3:45, 3:40 – ale ten obiad podają dopiero w przyszłym roku. Mocne 3:52. I znów – nie liczby są najważniejsze. Najważniejsze – napisał mi wczoraj Adam w sprawozdaniu – to że „po trzech latach znowu zostałem maratończykiem”. I już mierzymy w przyszłoroczny maraton.
Maratończyk to taki ktoś, kto się nie poddaje. I patrzy daleko, dalej nawet niż na 42 kilometry.