Od wczoraj biega mi po głowie ten przezabawny mem. I od razu wyjaśniam – nie, nie pokłóciliśmy się z Kingą znów o Nutellę. Tylko Norweg Sondre Nordstad pobił rekord Europy w maratonie.
Surowa północ młodszym Czytelnikom nie kojarzy się z bieganiem. Starszym zresztą też nie. Bo nie ma już chyba na świecie nikogo, kto z entuzjazmem podskakiwał na wieść o pięciu złotych medalach Paavo Nurmiego podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu w 1924 roku. Stare zdjęcia pokazują świat wzruszająco inny od naszego, jak teledysk „Radio Gaga” Queenów. Tak inny, że Nurmiego przed igrzyskami w 1932 roku zdyskwalifikowano za przekroczenie zasad amatorstwa. Został zrehabilitowany dopiero w 1952 roku i na olimpiadzie w Helsinkach zapalił znicz olimpijski.
Bo sport, co też odnotowuje tylko Wikipedia, a w pamięci tego mieć nie możemy, był kiedyś amatorski aż do przesady. A potem do sportu weszły pieniądze. A za pieniędzmi – chciałbym wierzyć, że to nie jest reguła świata tego – przyszło kłamstwo.
Państwowy doping w NRD, brodate sportsmenki i kilka rekordów z brodą, których nie sposób pobić. Amerykański doping za dolary (pamiętacie piękne, naiwne oczy Marion Jones, jaką ona miała piękną buzię!). Lance Armstrong, legenda kolarstwa, o którym Tomasz Zimoch, legenda dziennikarstwa mówił mi w wywiadzie, że jeśli on się okaże dopingowiczem, to przestanie wierzyć w sport.
Ja ciągle wierzę. Biję brawo zwycięzcom nie osądzając bez dowodów. Ale szafy dziś są pełne szkieletów. Otworzysz drzwi i wysypują się z nich fiolki i pudełka. Rosyjska reprezentacja we wszystkim odsunięta od wszystkiego. A teraz właśnie trafiłem na niusa porażającego, że Ruscy chcieli podrzucić Ukrainkom przed Soczi doping, żeby je wyeliminować z walki o medal w biathlonie. Ukrainki zdobyły złoto.
Za to złota medalistka w maratonie (zabijcie mnie, nie pamiętam z których igrzysk ani jak się nazywa) została złapana na dopingu. I zaraz z szafy zaczęły wypadać żarciki o tajemniczej mocy ugali.
Ja ciągle wierzę. Kiedy wstawiałem na Facebooka KS Staszewscy informację o wyniku Sondre Nordstada – 2:05:48 – zadrżała mi myszka. Zacząłem coś pisać, że mam nadzieję, że się nie okaże. A potem wymazałem. Bo nie można rzucać podejrzeń, insynuować, kiedy WADA nie złapała nikogo za fiolkę. Wierzę ciągle w Konstytucję, rzymską zasadę domniemania niewinności i ludzką przyzwoitość.
Tyle że od razu mam poczucie, że jak jeleń wystawiam się na strzał. Bo zaraz internety zaczęły pytać, jak to możliwe, że facet poprawił życiówkę o ponad 4 minuty w pół roku. Na tym poziomie? Głowę dam, że jeden znany polski maratończyk zaczął na Facebooku ironizować. Ale nie widzę teraz wpisu.
Ja ciągle wierzę.
3 thoughts on “Wychowanie fizyczne albo chemiczne”
Piękna historia. Byle tylko Moen ni używał tej samej maści do ust co jego koleżanka z kadry biegaczek narciarskich, Therese Johaug…
Mi się Norwegia kojarzy z Ingrid Kristiansen – lata 80-te
Teraz farmakologia jest niestety niezbędna w sporcie. Szybsza regeneracja, zwiększenie motoryki i zniwelowanie swoich słabszych stron. ;(