Jak wydmuchać obywateli na kaskę? Swoich, sąsiadów, tych, którym co dzień patrzysz w twarz. No, kaska nie ich, tylko samorządowa, tylko niczyja, jak ziemia, jak ziemia nieobsikana, nienaznaczona. I co to wszystko ma wspólnego z bieganiem?
No, niestety ma. Odkładam na bok literaturę i emocje, teraz fakty.
Kończy się głosowanie w budżecie partycypacyjnym. Pod tym łamańcem językowym kryje się piękna idea konającego właśnie społeczeństwa obywatelskiego. Obywatele rozejrzą się dookoła po swojej małej ojczyźnie, zobaczą, czego im brakuje, czego potrzebują i zagłosują na to w corocznym głosowaniu, a gmina sfinansuje to ze swojego (naszego) budżetu. W ten sposób obywatele mieliby partycypować w zarządzaniu malutką ojczyzną, a w efekcie całym krajem.
Wchodzę zagłosować wczoraj w nocy i od razu na dobranoc weszliśmy z Kingą w gorącą dyskusję. Odławianie dzików na Ursynowie za 70 tys. – nie moja bajka, ale może to ważne. Skarby Ursynowa, czego nie wiesz o swojej dzielnicy za 19,8 tys. – zaczyna śmierdzieć. Wycieczki po Parku Natolińskim za 17,8 tys. – coraz cieplej. Warsztaty z chustonoszenia za 8,9 tys. – gorąco. Cykliczne warsztaty Joga śmiechu 19,4 tys. i śmiech. Biegaj zdrowo i naturalnie – 11,6 tys. złotych – i to mnie właśnie już całkiem zabiło śmiechem.
Może ja to źle rozumiem, ale dla mnie w tym budżecie chodzi o to, żeby stworzyć coś w dzielnicy, co będzie służyło mieszkańcom. Postawić publiczne stoły do ping ponga, oświetlić ciemną alejkę albo przejścia dla pieszych, stworzyć nowy plac zabaw. Fajny pomysł to ławeczka sąsiedzka do plotek – złamana pod kątem 90 stopni, żeby być w kontakcie z drugą osobą, a nie patrzeć się w czasie rozmowy w przestrzeń.
No a Kinga, że reguły są jednak takie, że można oferować usługi – więc dlaczego nie mielibyśmy i my zaoferować treningów biegowych i stanąć do konkursu w przyszłorocznym budżecie. Powiedzcie mi, bo może ja zgłupiałem, ale dla mnie to postawa z kategorii „wolno, ale nie można”. Nie o to chodzi, żeby ktoś sobie w ramach budżetu partycypacyjnego zapewnił dodatkową fuchę i zarabiał kasę, tylko żeby zaproponował innym korzyści. Kinga, że przecież ludzie by skorzystali… Itd., itp.
Nie wystartujemy w takim konkursie, chyba że zamienię się w krowę i zmienię pogląd. Na razie z uporem maniaka głosuję na tych, których propozycje rozumiem jako obywatelskie:
- Stoły do ping-ponga na świeżym powietrzu (3 lokalizacje) za 49,5 tys.
- Ławka-schowek (magazynek) dla biegaczy parkrun za 9,7 tys.
- Pij, Warszawo (Ursynów Południowy) [chodzi o poidełka – wyjaśnienie moje] za 114,7 tys.
- Ursynowskie Murale za 90 tys. [ten nawiązujący do Alternatywy 4 rewelacja – moje]
- Bezpieczny pieszy i rowerzysta – poszerzenie i oświetlenie ciągu pieszo-rowerowego wzdłuż STP Kabaty za 430 tys. zł
I jeszcze zostało mi w moje puli sporo kasy na niezłe party.
Nie wiem, czy ten stadion wciśnięty między bloki nieopodal przedszkola Małego Yody powstał z jakiegoś budżetu czy za mannę z nieba. Ale świetnie że powstał, chociaż nie mogę się nadziwić, że ma 185 m obwodu, a nie 400, 333 albo 200, jak wszystkie inne osiedlowe stadiony.
10 thoughts on “Budżet party”
Budżet partycypacyjny przekłada się niestety na ilość lajków. Niestety… Ale chyba nie ma innej drogi aby poczuć się współgospodarzem osiedla czy dzielnicy. Jak mantrę powtórzę, że aby mieć piękny trawnik, wystarczy przez pierwsze sto lat codziennie kosić trawę 🙂
Zdrówko!
Zazwyczaj są projekty twarde i miękkie. Nie widzę problemu – bo zazwyczaj te miękkie mają sporo ograniczeń (i po sezonie możecie uznać, że rozliczanie, raportowanie itd. jest tak żmudne, że po prostu się Wam nie opłaca lub nie chce). Róbcie projekt i startujcie. Akurat Pani Kinga w tej sprawie ma rację.
Z doświadczenia wiem, że gorszą plagą budżetów obywatelskich bywa co innego: przejmowanie ich przez samorządowe instytucje. Miasto prowadzi szkołę, szkoła chce nowe boisko, miasto mówi: namówcie rodziców do głosowania w budżecie (a my sobie kasę na boisko wydamy np. na remont urzędu), więc idą w ruch dzienniki elektroniczne, ogłoszenia itd. I jest boisko. Zamiast z budżetu na inwestycje kasa idzie z puli z budżetu teoretycznie obywatelskiego, który miał służyć jednak trochę innym rzeczom (przez co inwestycji jest tyle samo, a wygrywa ten co ma większą bazę adresów). Chociaż patrząc na inwestycje, które wybrałeś jest to całkiem fajne.
Ja też nie widzę problemu w oferowaniu usługi w ramach budżetu obywatelskiego. Mieszkańcy wybiorą, czy ich dana oferta interesuje. Może komuś nie zależy na stole do ping-ponga, a wolałby dowiedzieć się więcej o treningu biegowym. Dlaczego nie?
ja też nie lubie, wkurza mnie to , że można głosować na usługi. Konkretne rzeczy, które póżniej wiele lat służą nam społeczeństwu- jestem za. Głosowałam podobnie jak Ty Wojtek 🙂
Wychodzi na to, że masz w sobie gen społecznika 🙂 Osobiście jestem za oferowaniem usług, w Łodzi są to na przykład zajęcia Nordic Walking dla seniorów, które są bardzo popularne i dobrze oceniane przez uczestników.
Pij, Warszawo – brzmiało kolorowo, ale uściśliłeś i czar prysł 😉
Obawiam się, że mieszkańcy bloków nie chcą pod swoimi oknami tych tzw. ławeczek sąsiedzkich do plotek, bo nocami robią się to często pijackie ławeczki z bardzo głośnymi krzykami. Jest to po prostu bardzo uciążliwe. Takie ławeczki są bardzo fajnym pomysłem, ale nie na małych terenach przy samych blokach. W parkach bardzo fajny pomysł, nad Wisłą bardzo fajny pomysł. Pod oknami niestety koszmar.
Jeśli będą powtarzać się w nocy głośne wrzaski, czy imprezy nie do wytrzymania to mieszkańcy po prostu będą w końcu wnioskować o usunięcie tych wszystkich ławek. I to nie na złość imprezowiczom, a dlatego, że sami nie są w stanie przy tym w mieszkaniach funkcjonować. Zanim proponuje się taki projekt warto byłoby rozeznać się jak realnie wygląda w takim miejscu sytuacja. Nie są to niestety zamknięte osiedla, gdzie jest kontrola nad tym kto na tym terenie przebywa.
Inne pomysły wydają się być całkiem ciekawe. I faktycznie warto głosować na coś sensownego, co posłuży mieszkańcom.
Ten „stadion” to właśnie mój projekt do budżetu partycypacyjnego pn. „Park Sportowy Polanka Raabego”. Oprócz bieżni zakładał też dodatkowe nasadzenia, stoły do ping-ponga, nowe maszyny do ćwiczeń, remont i oświetlenie chodnika oraz montaż monitoringu 🙂
Szkoda, że bieżnia na Raabego nie posiada oznakowania zabraniającego jazdy po niej na rowerze lub rolkach. Całe rodziny urządzają sobie przejażdżki i niszczą nawierzchnię. Nie można sobie wyjść spokojnie pobiegać bo zawsze ktoś jeździ na rowerze.
Jeździ na rowerze, chulajnodze, rolkach. Spaceruje z dzieckiem w wózku, bawi się z psem wybiegającym pod nogi biegaczom. Pozwala dzieciom rysować kreda po nawierzchni siedząc sobie na środku toru. Także ten. Mieszkańcy Ursynowa zachowują się jak po masowej lobotomii.